Reklama

Największy przekręt w historii. Globalne ocieplenie w świecie według Trumpa

Autor. ONZ

„To największy szwindel, jaki kiedykolwiek został popełniony wobec świata” - mówił Donald Trump podczas 80. zgromadzenia ogólnego ONZ. W równie mocnych słowach dostało się śladowi węglowemu oraz „zielonemu oszustwu”, które ma doprowadzić do ruiny europejskie gospodarki. I o ile podczas pierwszej kadencji Trumpa podobne wypowiedzi mogły powodować wyraz politowania, o tyle teraz znajdują coraz szerszy oddźwięk w europejskich społeczeństwach.

Jak zauważyła stacja BBC, sześć lat temu słuchacze przemówienia prezydenta USA Donalda Trumpa na forum ONZ wybuchali śmiechem, jednak w tym roku słuchali go w milczeniu. Szczególnie wybrzmiewało to w kontekście rozbudowanej (choć w żadnym stopniu merytorycznej) krytyki Trumpa wobec zachodzącej zielonej transformacji energetycznej.

Trump: "Największy przekręt w historii"

Jeśli spojrzeć wstecz na lata 20. i 30. XX wieku, twierdzono, że globalne ochłodzenie zniszczy świat. Musimy coś zrobić. Potem mówili, że globalne ocieplenie zniszczy świat. Ale potem zaczęło się ochładzać. Teraz mogą to nazwać po prostu klimatem” - mówił prezydent USA przed przywódcami 193 państw członkowskich ONZ. Wśród nich znajdował się m.in. Prabowo Subianto, prezydent Indonezji - kraju, który ze względu na zmiany klimatu jest zmuszony do przeniesienia stolicy do Nusantary, ponieważ poprzednie miasto (Dżakarta) niedługo zniknie wśród fal Morza Jawajskiego.

YouTube cover video
To największe oszustwo, jakie kiedykolwiek popełniono na świecie. Moim zdaniem, niezależnie od tego, co się stanie, wszyscy macie swój udział w zmianie klimatu. Koniec z globalnym ociepleniem, koniec z globalnym ochłodzeniem. Wszystkie te prognozy, często oparte na błędnych przesłankach, sporządzone przez ONZ i wiele innych instytucji, okazały się błędne. Zostały one sporządzone przez głupich ludzi, którzy kosztowali swoje kraje fortunę i pozbawili je szansy na sukces.
Donald Trump, 47. prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej

Słowom o „ekologicznym oszustwie” nie było końca, a Trump - zapewniając o swojej skromności pomimo tego, że „we wszystkim miał rację” - kontynuował krytykowanie koncepcji śladu węglowego, zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych przez UE oraz zatrzymywanie europejskiego przemysłu.

Lekceważący stosunek Trumpa do zmian klimatu jest znany jeszcze z czasów jego pierwszej kadencji, kiedy po raz pierwszy zdecydował o wycofaniu USA z porozumienia paryskiego (w styczniu bieżącego roku uczynił to po raz drugi. Ku uciesze gigantów przemysłu naftowego prezydent USA nadal opisuje politykę klimatyczną jako „mistyfikację”, nakładającą niesprawiedliwe obciążenia na amerykański przemysł. Aby temu przeciwdziałać, nowa republikańska administracja zdecydowała się znacząco poluzować część standardów środowiskowych a nawet… zezwolić na dalsze działanie niektórych starszych elektrowni węglowych.

Czytaj też

Ruch MAGA, najzagorzalszy odłam zwolenników Trumpa, z chęcią powiela tę narrację. Najpewniej chce tym zyskać dalsze poparcie pracowników przemysłu ciężkiego w USA, którzy przez wiele lat tracili swoje stanowiska na rzecz tańszych cenowo konkurentów z Azji, a teraz mierzą się z perspektywą transformacji całych gałęzi gospodarki w stronę zielonych technologii. Z perspektywy populistycznych zysków, karcące słowa Trumpa na szczycie ONZ mogą umocnić jego bazę wyborców. Jednak wątpliwości dotyczące tempa zielonych polityk sięgają przez Atlantyk na Stary Kontynent.

Reklama

Ideologiczne szaleństwo Europy?

Jeśli nie uciekniecie od tego zielonego przekrętu, wasz kraj upadnie” - zaznaczał Trump. Jak sugerują polityczne ruchy w UE, jego słowa mogą znajdować coraz większy oddźwięk wśród wyborców zmęczonych ekologicznym zaciskaniem pasa i ambitnym tempem zmian, jakie proponuje Komisja Europejska.

Na początku lipca bieżącego roku Bruksela zaproponowała wyznaczenie celu klimatycznego na 2040 rok, który zakłada redukcję emisji gazów cieplarnianych w UE o 90 proc. w porównaniu do 1990 roku. I choć od pełnej zeroemisyjności w 2050 roku cel ten dzieli jedynie 10 lat, perspektywa Brukseli nie została ciepło przyjęta przez wielu europejskich polityków (m.in. w Polsce, Francji, Czechach czy we Włoszech), a centro-prawica w Parlamencie Europejskim coraz częściej przebąkuje o zbyt progresywnych politykach Zielonego Ładu i traceniu przez Unię gospodarczej konkurencyjności.

Przykładowo, na początku września premier Czech ogłosił, że Praga domaga się rewizji polityki klimatycznej UE i buduje koalicję przeciwko systemowi ETS 2, a toczące się w bloku wewnętrzne dyskusje doprowadziły do tego, że na zgromadzenie ONZ UE już nie wystąpiła w roli pewnego siebie, globalnego, zielonego lidera.

Tak, zgadzam się z prezydentem Donaldem Trumpem, że w ostatnich latach, przed czym przestrzegaliśmy jako Polacy - i taki sygnał szedł też z Europy Środkowej i Wschodniej - Europa pogrążyła się w ideologicznym szale, który doprowadził do złych decyzji w zakresie migracji. Do zielonego szaleństwa i Zielonego Ładu, który niszczy rynki gospodarcze, ekonomiczne i także rynki rolne” - wtórował Trumpowi prezydent Karol Nawrocki podczas wystąpienia w ONZ.

Reklama

Ziarno prawdy w morzu dezinformacji

Postawmy sprawę jasno: ani wypowiedź prezydenta Trumpa, ani wypowiedź prezydenta Nawrockiego, nie są w żaden sposób merytoryczne jeśli chodzi o kwestie globalnego ocieplenia, zmian klimatu i ich skutków. Bazują na popularnych (jeśli nie populistycznych) sloganach, których celem jest ugruntowanie ich bazy wyborców oraz ewentualne zachęcenie do poparcia niezdecydowanych (a zmęczonych ekologicznymi hasłami) obywateli.

Jednak nawet w morzu dezinformacji kryje się ziarno prawdy. Europejski przemysł zielonych technologii przegrywa z kretesem wobec chińskich firm produkujących panele fotowoltaiczne i auta elektryczne, a mimo wysiłków i wsparcia KE dla rodzimego przemysłu baterii litowo-siarkowych, nierentowną szwedzką firmę przejęli ostatnio… Amerykanie.

Czytaj też

Na duże wyzwania, przed którymi stoi europejski przemysł, wskazuje opublikowany w ubiegłym roku raport Draghiego. Zaznaczono w nim, że wysokie koszty energii i asymetryczne regulacje grożą osłabieniem przemysłu UE i choć to Europa była kolebką zielonych technologii, to obecnie traci ona zdolności produkcyjne na rzecz Chin. Nie wspominając o niemal całkowitym uzależnieniu Unii od przetworzonych metali ziem rzadkich z Państwa Środka - uzależnieniu, do którego sami przyłożyliśmy rękę wiele lat temu, nie chcąc ponosić kosztów odpowiedzialności za środowisko naturalne.

Prawdą również jest to, że to nie Unia Europejska jest największym emitentem gazów cieplarnianych na świecie. Zgodnie z raportem UE, niechlubną czołówkę zajmują odpowiednio: Chiny (29,2 proc.), USA (11,1 proc.) i Indie (8,2 proc.). Unia Europejska plasuje się zaraz za podium (5,9 proc.). Nadal stanowimy bezsprzeczną większość, lecz to i tak pięciokrotnie mniej niż emisje Państwa Środka - które, jak na złość, przewyższa nas w zakresie oraz tempie instalowanych zielonych technologii.

Reklama

Na naszych oczach

Zielony Ład już dawno stał się kolokwialnym „chłopcem do bicia”. Wskazywanie na jego wady - zresztą niejednokrotnie słuszne, jako że żadna polityka nie jest ich pozbawiona - uznane zostało za jeden ze sposobów zyskiwania populistycznego poparcia na prawicy. Żadne polityczne slogany nie zmienią jednak faktów i naukowych obserwacji, a podnoszone od dziesiątek lat alarmujące komunikaty klimatologów powoli, acz nieubłaganie, ziszczają się na naszych oczach.

Ludzki wpływ na zmiany klimatu i globalne ocieplenie został potwierdzony i poparty ekspertyzami międzynarodowych grup i centrów badawczych, m.in. Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu ONZ (IPCC), Copernicus Climate Change Service (C3S), czy też… NASA. I choć naukowcy oraz organizacje ostrzegały o negatywnych skutkach emisji gazów cieplarnianych już od lat 80. XX w., to z roku na rok coraz wyraźniej doświadczamy efektów tych zmian - zarówno w Europie, jak i na świecie.

2024 rok ponownie okazał się najcieplejszym rokiem w historii pomiarów globalnej temperatury, a ostatnie 10 lat było najcieplejszymi 10 latami w historii pomiarów. Zmiany klimatu już teraz wpływają na globalne ceny żywności, a w przypadku Polski coraz częściej mamy do czynienia z suszami hydrologicznymi, na czym cierpi rodzime rolnictwo.

Czytaj też

Jednak nawet jeżeli pominiemy argumenty klimatyczne czy też fakt bliskiego zatopienia np. Malediw, prezydent Trump i prezydent Nawrocki zdają się zapominać, że inwestycje w nowoczesne i zielone technologie po prostu zaczęły się opłacać. Choć być może zapominają o tym przede wszystkim w warstwie retorycznej, a nie praktycznej.

Chiny - będące największym emitentem CO2 na świecie - jednocześnie w największym stopniu inwestują w baterie, panele fotowoltaiczne, energię wiatrową oraz jądrową. W 2024 roku zielona energia pokryła 84 proc. wzrostu zapotrzebowania na energię elektryczną w Chinach. Skok technologiczny w kierunku OZE i aut elektrycznych po prostu się chińskim przedsiębiorstwom opłacił. W ubiegłym roku odpowiadał on za 26 proc. wzrostu PKB Państwa Środka.

Z kolei Stany Zjednoczone - pomimo narracyjnego zwrotu Donalda Trumpa - nie zrezygnowały z zielonej energii.

Jak podaje Federalna Komisja Regulacji Energetyki (FERC), energetyka wiatrowa i słoneczna odpowiadała za 91 proc. nowej mocy wytwórczej energii elektrycznej dodanej w USA w pierwszej połowie 2025 roku. W czerwcu bieżącego roku fotowoltaika dostarczyła 82 proc. nowych mocy w USA, a jeden z najbardziej republikańskich stanów - Teksas - ma zainstalowanych 42 GW mocy w energetyce wiatrowej.

Stany Zjednoczone, jako jeden z największych eksporterów gazu LNG, naturalnie będą krytykować projekty odchodzenia od paliw kopalnych - nie wspominając o tym, jak intensywnie koncerny naftowe wspierały kampanię prezydencką Donalda Trumpa. USA zależy na zarabianiu na sprzedaży surowców kopalnych.

Czytaj też

Z kolei Europa, która nie posiada własnych paliw kopalnych, powinna zadbać o swoje bezpieczeństwo energetyczne wielotorowo. Rezygnacja z importu gazu i ropy z Rosji nie może zmienić się na pełne uzależnienie od USA. I nawet jeśli celowo odwrócimy wzrok od susz, fal upałów i nagłych powodzi, które coraz częściej dotykają mieszkańców nie tylko naszego kontynentu, być może przekonają nas argumenty pragmatyczne. Zielona transformacja w UE wymaga zmian, jednak korekcja kursu nie powinna „wylać dziecka z kąpielą”. Inaczej oddamy zieloną pałeczkę Chinom - a wraz z nią europejskie miejsca pracy.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama