Reklama

Wywiady

Co dalej z rachunkami za pompy ciepła? Ekspert odpowiada [WYWIAD]

Autor. Canva

Czy użytkownicy, którzy zdecydowali się na pompę ciepła, powinni bać się nowych rachunków za energię od lipca? Od początku lipca będzie obowiązywać nowa stawka cenowa za energię elektryczną, co może rzucać cień na jej opłacalność. O potencjalnych scenariuszach na nadchodzące miesiące oraz wątpliwościach związanych z sektorem rozmawialiśmy z Pawłem Lachmanem, prezesem Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła.

Reklama

Karol Byzdra, Energetyka24: Scenariusze zakładają, że od lipca wraz z odmrożeniem cen energii, koszt jednej kilowatogodziny może wynieść średnio 1,50 zł. Czy przy takich kosztach dalej będzie opłacać się mieć pompę ciepła?

Paweł Lachman, prezes zarządu PORT PC: Wydaje mi się, że przy ocenie sytuacji dość często występuje błąd logiczny popełniany przez komentujących. Według niektórych aktualnych analiz wzrost cen energii elektrycznej ma wynieść około 5% w przypadku tej części, która nie jest objęta zamrożeniem, przy założeniu, że pompy ciepła korzystały z taryf zamrożonych. Są też analizy, które wskazują, że ceny energii dla pomp ciepła mogą spaść nawet o 10%, w zależności od taryfy. Niemniej jednak jestem przekonany, że użytkownicy pomp ciepła nie odczują mocno spodziewanego odmrożenia. Warto też pamiętać, że mamy zamrożone stawki gazu, które również zostaną odmrożone w lipcu.

Czytaj też

A co z użytkownikami, którzy korzystają z fotowoltaiki do zasilania swoich pomp? Czy ich także czekają podwyżki?

Proszę pamiętać, że przydomowa fotowoltaika może pokryć około 20% energii zużywanej przez pompę ciepła, chyba że wykorzystywany jest dodatkowy magazyn energii. Wówczas można zwiększyć tę wartość nawet dwu- lub trzykrotnie. Jednak obecnie jest to raczej wizja przyszłości, choć niedalekiej. Jeśli chodzi o fotowoltaikę, z pewnością istotny jest pewien powrót do korzystnego systemu rozliczeń i sądzę, że obecne władze zdają sobie sprawę z tego, że blokowanie dalszego rozwoju energetyki prosumenckiej było dużym błędem.

Czytaj też

Dlaczego pana zdaniem?

Dlatego, że znaczna część transformacji energetycznej będzie zachodzić na poziomie lokalnym. Na przykładzie naszych analiz widzimy, że nie tylko pompy ciepła i przydomowa fotowoltaika przyczynią się do spełnienia norm standardów budynkowych, ale także to, że nawet 50-60% zużywanej przez nas energii będzie pochodzić z układów fotowoltaiki i magazynów energii, pod warunkiem, że budynek będzie spełniał odpowiednie standardy. Analizy są już dostępne od pewnego czasu, a dane poparte są konkretnymi przykładami budynków w Europie.

Jak ocenia pan dotychczasowe wsparcie rządowe? Czy państwowe dotacje są wystarczające?

Myślę, że głównym problemem jest brak uwzględnienia kwestii cen energii elektrycznej w kontekście użytkowania pomp ciepła. Zostało to kompletnie zbagatelizowane przez poprzedni rząd. To właśnie wysokie ceny energii elektrycznej spowodowały mniejsze zainteresowanie pompami ciepła. Wzrost tych cen był głównie efektem sytuacji na rynku europejskim, zwłaszcza wzrostu cen gazu, który wpłynął na ogólne koszty produkcji energii elektrycznej. Ponadto w Polsce w 2023 r. ceny gazu zostały zamrożone bez jakiegokolwiek limitu zużycia, natomiast użytkownikom pomp ciepła narzucono jedynie wyższe stawki, bo dopuszczone limity mrożenia cen energii elektrycznej nie uwzględniały jej wykorzystania na potrzeby eksploatacji tych urządzeń. De facto spowodowało to dwukrotne zwiększenie kosztów użytkowania pomp ciepła. Ci, którzy zdecydowali się na pompę ciepła, praktycznie nie otrzymali więc żadnej ochrony w ubiegłym roku.

Czytaj też

Zatem jakie ma pan rekomendacje dla obecnego rządu? Co należałoby zmienić?

Zaproponowałbym przede wszystkim utrzymanie programu „Czyste Powietrze” oraz jego modyfikację, aby wpisać się w światowe trendy odejścia od paliw kopalnych. Zamiast czekać jeszcze 1,5 roku na zakończenie dofinansowania na kotły opalane paliwami kopalnymi, jak przewidziano w unijnych środkach programu Feniks, należy rozpocząć ten proces wcześniej.

Czytaj też

Należy również zwiększyć wymagania dotyczące technologii obecnych w programie „Czyste Powietrze”, ponieważ publiczne pieniądze powinny być przeznaczane na produkty wysokiej jakości, które zostały sprawdzone w laboratoriach i mają dobre parametry. Taki model funkcjonuje już w całej Europie, gdzie podąża się za rozwiązaniami powszechnie uznawanymi, jak na przykład w niemieckim programie BAFA czy innych programach europejskich.

Wydaje mi się, że konieczne jest także kompleksowe podejście do tego tematu, ponieważ niektóre z proponowanych przez obecny rząd rozwiązań wydają się być zbyt proste, a inne zupełnie nieprzemyślane. Na przykład dofinansowanie na poziomie 100% dla rzekomo najuboższej grupy beneficjentów prowadzi do wielu patologii. Ryzyko polega m.in. na tym, że na rynku działają także firmy, których jedynym celem jest osiągnięcie wysokiego i nieuzasadnionego zysku z takich dotacji, co jest modelem finansowym znanym już z programów dedykowanych słonecznym kolektorom termicznym czy fotowoltaice. Firmy te prowadzą nachalną agitację, nachodząc potencjalnych beneficjentów nawet w ich domach i zapewniając, że profesjonalnie i kompleksowo obsłużą inwestycję. Tymczasem sprzedają swoim klientom tanie i relatywnie niskiej jakości urządzenia za maksymalnie wysoką cenę z pełnym dofinansowaniem, a potem często znikają z rynku. Klient nie ma w praktyce wpływu na wybór tych urządzeń, a po ich instalacji zostaje sam z ewentualnymi problemami.

Reklama

Czy użytkownicy mogą liczyć na inne niż rządowe źródła finansowania przy zakupie pomp ciepła?

Obecnie istnieje wiele lokalnych programów finansowania, jednak mam nadzieję, że program „Czyste Powietrze” zostanie utrzymany, ponieważ łatwiej jest tworzyć i kontrolować duże programy niż wiele mniejszych, które mogą być kompletnie nieprzejrzyste. W obecnej sytuacji szczególnie ważna jest klarowna informacja i komunikacja.

Czytaj też

To znaczy, że informacje obecnie dostępne nie są wystarczająco precyzyjne?

To, czego brakuje, to solidna społeczna kampania informacyjna, która przedstawiłaby fakty. W szczególności brakuje tego w ramach programu „Czyste Powietrze”. Uważam, że to błąd, że przez ostatnie 5 lat nie przeprowadzono ani razu kompleksowej kampanii informacyjnej, która pomogłaby zrozumieć społeczeństwu, jakie zmiany zachodzą w sektorze ogrzewnictwa, termomodernizacji budynków i na rynku energii oraz wskazałaby potencjalnym klientom właściwy kierunek inwestycji.

W energetyce nie brakuje sektorów, w których brak odpowiedniej edukacji powoduje występowanie niedomówień i stereotypów.

Zdecydowanie, w naszej branży istnieje wiele takich stereotypów. Sami znaleźliśmy ich ponad dwadzieścia, przy czym chyba najbardziej rozpowszechniony jest mit, że pompy ciepła rzekomo nie działają w chłodnym klimacie. To fake news, ponieważ pompy ciepła cieszą się dużym uznaniem już od kilku dekad na rynkach skandynawskich. Szczególnie te powietrzne, choć nie tylko. Przypomnę, że średnia temperatura w styczniu w Norwegii to -7 st. C. Istnieje także wiele innych mitów dotyczących technologii pomp ciepła, z obaleniem których musimy się mierzyć.

Czytaj też

W każdym razie będziemy zachęcać do tego, aby dotacja do wymiany urządzenia grzewczego, szczególnie na pompę ciepła, była powiązana z audytem energetycznym budynku, przeprowadzanym w profesjonalny sposób. To niezbędne, aby odpowiednio dobrać urządzenie i uzyskać właściwy efekt termomodernizacji, w tym obniżenie kosztów ogrzewania domów oraz komfort termiczny.

Musimy też pamiętać, że bardzo dużo zmian narzuca nam dyrektywa EPBD, która ma wejść w życie w marcu 2024 roku. Jest to dokument, który zakłada odejście od kotłów na paliwa kopalne do 2040 roku we wszystkich budynkach, a także osiągnięcie statusu budynków zeroemisyjnych, czyli bez użycia paliw kopalnych już do 2030 roku. Przewiduje on wprowadzenie zakazu dofinansowania kotłów na paliwa kopalne we wszystkich nowych programach wsparcia najpóźniej do 2025 roku. Warto tu zaznaczyć, że w porównaniu do wielu innych krajów UE, niestety pozostajemy daleko w tyle pod względem strategii energetycznej, zwłaszcza jeśli chodzi o udział odnawialnych źródeł energii w produkcji energii elektrycznej. Podobnie jest w kontekście zakazu stosowania kotłów na paliwa kopalne w nowo powstałych budynkach. Większość państw Zachodniej Europy już wprowadziła taki zakaz lub planuje w najbliższym czasie podobne kroki.

Reklama

Czytaj też

Unijna dyrektywa uderza w użytkowników kotłów gazowych.

Wspomniany wcześniej brak szeroko zakrojonej społecznej kampanii informacyjnej czy edukacyjnej powoduje, że użytkownicy wybierają już sprawdzone rozwiązania, często kierując się przebrzmiałymi stereotypami oraz nie uwzględniając nieuniknionych już zmian na rynku energii i technologii ogrzewania budynków. Jeszcze kilka lat temu kotły gazowe były preferowanym wyborem, głównie ze względu na ustawowe priorytety dotyczące ograniczenia zanieczyszczenia powietrza. Dziś wiemy już, że ten kierunek był błędny, choć spełniał założenia antysmogowe. Eksperci od dawna ostrzegali przed wpadnięciem w pułapkę gazową. Niestety, potwierdziło się to po kilku latach.

Europejski plan odejścia od wykorzystania paliw kopalnych do ogrzewania i chłodzenia budynków jest bardzo ambitny i być może będzie miała miejsce jakaś jego derogacja, jak często to bywa w UE. Pamiętajmy jednak, że takie derogacje dotyczą zazwyczaj okresu kilku lat. W tym kontekście istotne jest również ogłoszenie i planowane wprowadzenie dodatkowego podatku węglowego na paliwa kopalne wykorzystywane w budynkach, czyli ETS2, od 2027 roku i w kolejnym etapie – w 2030 roku, gdy wzrosną koszty tego podatku.

Biorąc to pod uwagę, jak pan prognozuje rozwój polskiego rynku pomp ciepła do końca dekady?

Czytaj też

W dużej mierze wszystko zależy od regulacji i od cen energii elektrycznej. Wydaje mi się, że nie ma żadnego uzasadnienia dla montażu kotłów gazowych w nowych budynkach, biorąc pod uwagę, że za maksymalnie 16 lat przestaną one być używane, a ponadto koszt ich eksploatacji już niebawem może być wyższy niż pomp ciepła. Oczywiście, niektórzy producenci tych kotłów zapowiadają, że w przyszłości gaz zastąpi wodór i biogaz, jednak rzeczywistość wygląda tak, że na te gazy będzie bardzo duże zapotrzebowanie w innych obszarach i już zostały one przeznaczone głównie dla sektora energetycznego czy zastosowań przemysłowych. Tam efektywność ich wykorzystania będzie znacznie wyższa.

Jednak sektor grzewczy pokłada ogromne nadzieje w perspektywie wykorzystania wodoru…

Bardzo płonnych nadziei. I przypomnę, że na świecie jest dużo więcej producentów pomp ciepła niż kotłów na paliwa kopalne. Po za tym istnieje ponad 55 niezależnych analiz naukowych, z których żadna nie potwierdza, że wodór może być efektywnie wykorzystany do ogrzewania budynków. Wręcz przeciwnie, dokumenty te wskazują, że jest to zbyt kosztowne, nieskalowalne lub nieopłacalne w dużej skali. Teoria o szerokim zastosowaniu wodoru w budynkach nie sprawdziła się, a od 4 lat Komisja Europejska nie podejmuje żadnych działań w tej sprawie. Z kolei przemysł pochłonie każde ilości zielonego wodoru i podejrzewam, że będzie trzeba go jeszcze importować.

A jak obecnie kształtuje się rynek pomp ciepła? Czy polscy producenci powinni obawiać się rosnącej konkurencji z Chin?

Czytaj też

W 2023 roku sprzedaż wszystkich urządzeń grzewczych w Polsce zmniejszyła się o blisko 40% w porównaniu z 2022 rokiem. Podobny spadek sprzedaży (ok. 41%) odnotowaliśmy dla pomp ciepła typu powietrze-woda do ogrzewania budynków. W przypadku gruntowych pomp ciepła nastąpił wzrost sprzedaży o 12%. Od niemal pół roku wyraźnie widzimy w branży efekty straszenia wysokimi cenami energii elektrycznej po planowanym ich odmrożeniu od lipca 2024 roku. Klienci wstrzymują się decyzjami inwestycyjnymi i nie wiedzą, co robić. Wciąż są atakowani klikbajtowymi tytułami prasowymi oraz telefonami od przedstawicieli firm fotowoltaicznych, którzy na powitanie mówią o nadchodzących 80- lub nawet 100-procentowych podwyżkach cen energii elektrycznej. Również część firm produkujących czy dystrybuujących energię elektryczną prowadzi niejasną komunikację w tej kwestii.

Co do pytania o konkurencję z Chin. Myślę, że powinniśmy się obawiać głównie nieuczciwej konkurencji ze strony tych firm, które nastawiane są tylko na zysk. Przykład? Choćby taka sytuacja, gdy jeden z producentów dostarcza na rynek polski pompy ciepła, dla których deklaruje klasę energetyczną A+++, a na rynkach innych państw ten sam produkt ma zadeklarowaną klasę A++. To efekt braku wyrywkowych kontroli pomp ciepła oferowanych na polskim rynku, choć takie kontrole, zgodnie z założeniami ekoprojektu, od niemal ośmiu lat są obowiązkiem władz w krajach UE, a zatem także polskiego rządu. W Polsce dotychczas nie były w ogóle realizowane, przez co staliśmy się wręcz rajem dla oszustów. To tak jakby pozostawić otwarte na oścież drzwi wejściowe domu, licząc, że złodziej nie wejdzie. Warto zaznaczyć, że wymóg wyrywkowych kontroli oraz ich brak na naszym rynku dotyczy nie tylko pomp ciepła, ale de facto wszystkich urządzeń zużywających energię.

Przypomnę też, że do 2021 roku włącznie rynek pomp ciepła w Polsce rozwijał się bardzo harmonijnie, mimo dużych wzrostów rocznych. Montażem pomp ciepła zajmowali się profesjonalni instalatorzy, a nie przypadkowe firmy. Niekontrolowane i zbyt duże dofinansowania do inwestycji przy jednoczesnym braku kontroli rynku spowodowały jednak jego degenerację. Mam więc nadzieję, że działania podjęte obecnie przez NFOŚiGW przyniosą szybki i trwały efekt. Myślę o bardziej wnikliwej weryfikacji urządzeń, w tym pomp ciepła, do dofinansowań w programie „Czyste Powietrze”. Będzie je można wybrać tylko z zamkniętej listy ZUM. Trafią zaś na nią wyłącznie te urządzenia, których parametry będą potwierdzone dokumentem z kompleksowych badań wykonanych w niezależnych, akredytowanych laboratoriach zlokalizowanych na terenie UE lub krajów EFTA.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama
Reklama

Komentarze