Reklama

Trump sobie, a NASA sobie – wciąż bada zmianę klimatu

Satelita NISAR, opracowany wspólnie przez NASA i Indyjską Organizację Badań Kosmicznych (ISRO), będzie orbitować wokół Ziemi 14 razy dziennie, skanując prawie całą powierzchnię lądową i lodową planety dwa razy w ciągu 12 dni.
Satelita NISAR, opracowany wspólnie przez NASA i Indyjską Organizację Badań Kosmicznych (ISRO), będzie orbitować wokół Ziemi 14 razy dziennie, skanując prawie całą powierzchnię lądową i lodową planety dwa razy w ciągu 12 dni.
Autor. NASA/JPL-Caltech https://science.nasa.gov/blogs/nisar/2025/07/30/nasa-isros-nisar-mission-by-the-numbers/

Donald Trump wkłada wiele wysiłku, by ograniczyć badania o klimacie w Stanach Zjednoczonych. Jednakże NASA udało się niedawno wystrzelić dwa satelity, które będą zbierać ważne dane o zmieniającym się klimacie na Ziemi. Pracownicy agencji chodzą jednak na paluszkach i ze wszystkich sił starają się nie użyć „zakazanego” słowa „klimat” w komunikacji o tych misjach. Zamiast tego opisują ich przydatność komercyjną i wojskową, byle tylko badania mogły być kontynuowane w ogarniętym antyklimatycznycm szaleństwem kraju.

NASA wciąż bada zmianę klimatu, mimo cięć budżetowych, zwolnień i ograniczeń wprowadzonych przez administrację Donalda Trumpa – donosi E&E News by Politico. W ostatnich miesiącach agencja wystrzeliła dwa satelity monitorujące wpływ globalnego ocieplenia na planetę. Pracownicy NASA wolą jednak podkreślać przydatność tych danych dla firm energetycznych, zespołów poszukiwawczo-ratowniczych, i agencji nieruchomości, a kwestię klimatu zgrabnie przemilczeć w Stanach Zjednoczonych rządzonych przez prezydenta nazywającego zmianę klimatu „oszustwem” i „mistyfikacją”.

NASA chodzi na palcach

W przedostatnim tygodniu listopada w Kalifornii wysłano w kosmos satelitę Sentinel-6B. Będzie on badał wzrost poziomu morza, co – jak stara się podkreślać National Aeronautics and Space Administration (NASA) – pomaga w prognozowaniu ryzyka dla infrastruktury znajdującej się na wybrzeżu, m.in. nieruchomości czy infrastruktury energetycznej, w tym magazynów energii. Koszt tej misji, wynoszący 1 mld USD, jest pokrywany wspólnie przez NASA i Europejską Agencję Badań Kosmicznych (ESA). Drugim satelitą jest wystrzelony w lipcu NASA-ISRO Syntethic Aperture Radar – w skrócie NISAR – który bada zmiany m.in. w pokrywie lodowej, wiecznej zmarzlinie i mokradłach. Misja o wartości 1,5 miliarda dolarów jest wynikiem współpracy z Indyjską Organizacją Badań Kosmicznych (ISRO).

YouTube cover video

Niestety, wystrzelenie nowych satelitów wcale nie oznacza złagodzenia podejścia Trumpa do nauki o klimacie. Jak powiedział demokratyczny kongresmen George Whitesides z Kalifornii, były szef sztabu NASA: „chociaż cieszę się, że wystrzeliliśmy te satelity, to nie powinno odwracać naszej uwagi od niewiarygodnych szkód, jakie wyrządza się najlepszej agencji kosmicznej świata. Obecna administracja nie uważa, że nauki o Ziemi są ważne i próbuje ograniczyć możliwości NASA na wszelkie możliwe sposoby”.

Mimo niewątpliwej przydatności w nauce o klimacie, pracownicy NASA są zmuszeni do przekierowywania uwagi opinii publicznej i rządu na znaczenie informacji gromadzonych przez satelity w ratowaniu życia ludzkiego czy ich zastosowaniach komercyjnych. Donalda Trumpa nie tylko nie interesuje nauka o klimacie, a wręcz stara się ją wymazać. Jego administracja groziła m.in. wyłączeniem dwóch satelitów badających klimat już będących na orbicie, zwolnieniem 6 tys. pracowników NASA oraz cięciami budżetu na badania klimatu w NASA, a także próbowała wstrzymać dotacje na wypadek klęsk żywiołowych. W pewnym momencie zagrożone było też istnienie ważnej stacji pomiarowej na Mauna Loa badającej poziom CO2 w powietrzu. Wiele rzeczy udało się „osiągnąć”: w NASA przymusowo „ubyło” około 4 tys. pracowników (czyli około 20 proc. kadry), zwolniono 1,5 tys. pracowników w National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA), która była zmuszona zakończyć m.in. śledzenie kosztów ekstremalnych zjawisk pogodowych, a w lutym nakazała amerykańskim naukowcom pracującym nad najnowszym raportem IPCC wstrzymanie działań.

Reklama

Co z przyszłymi misjami?

Rzeczniczka NASA Bethany Stevens podkreśliła, że niedawno rozpoczęte misje te są i będą priorytetem agencji, nawet jeśli administracja Donalda Trumpa będzie bagatelizować wkład sond w badania nad klimatem.

Niekoniecznie używałabym teraz terminu „klimat”. Te badania, te misje i wszystko, co za poprzedniej administracji mieściło się w tej kategorii, może być przedstawiane inaczej, ale nie jest to traktowane mniej priorytetowo.
rzeczniczka NASA Bethany Stevens

Na ten moment wygląda na to, obie misje przebiegną zgodnie z planem, choć dalszy los badań nad klimatem w NASA pozostaje niepewny. George Whitesides przyznał, że obawia się, że administracja obecnego prezydenta nie pozwoli na wystrzelenie kolejnych satelitów z powodów politycznych. Jak podało Politico, jednym z głównych powodów, dla którego wydano zgodę na rozpoczęcie misji Sentinel-6B i NISAR, był fakt, że przygotowania trwały już od lat, a zaangażowane w nie były agencje zza granicy – Europy i Indii. Rezygnacja z nich dodatkowo osłabiłaby relacje z tymi sojusznikami.

Reklama

Nowy szef NASA?

O przyszłości NASA zadecydować może wybór jej nowego administratora. Niedługo ma odbyć się przesłuchanie potwierdzające kandydata przed Senatem, w którym Partia Republikańska ma większość. 3 grudnia przed senacką Komisją Handlu, Nauki i Transportu stanie nominowany 5 listopada na to stanowisko (ponownie, przez Donalda Trumpa, po odwołaniu nominacji w okresie głośnego konfliktu prezydenta z Elonem Muskiem) Jared Isaacman, miliarder, przedsiębiorca i sprzymierzeniec Muska. Był pierwszym komercyjnym astronautą, który wykonał prywatny spacer kosmiczny podczas lotu, który sam sfinansował.

Politico dotarło do 62-stronicowej notatki stworzonej przez Isaacmana jeszcze za czasów pierwszej nominacji, w której przedstawił on swoją wizję NASA. Chce on ograniczyć rządowe badania nad klimatem i przenieść większą część ciężaru ich finansowania na uniwersytety – chociaż na nie Trump także stara się ograniczyć wydatki, na różne sposoby, np. wstrzymując środki na granty naukowe czy programy wsparcia dla studentów o niższych dochodach. Isaacman uznał, że priorytetem agencji pod jego rządami będzie „wyłączenie NASA z finansowanego przez podatników biznesu nauki o klimacie i pozostawienie tej kwestii środowisku akademickiemu”. Isaacman nigdy nie zamierzał publikować dokumentu.

„Projekt Atena”, bo tak nazywa się przygotowany przez Isaacmana plan dla NASA, zakłada zlecenie części misji NASA sektorowi prywatnemu i traktowanie agencji rządowej bardziej jak przedsiębiorstwa. Opowiada się także za kupowaniem danych naukowych od firm komercyjnych zamiast umieszczania własnych satelitów, nazywając to „nauką jako usługą” (ang. science as a service) – chodzi głównie o obszar obserwacji Ziemi, a nie wszystkie misje agencji. Jak tłumaczył „sprytnie” miliarder: „Po co budować satelity na zamówienie po większych kosztach i z większym opóźnieniem, skoro można płacić za dane od istniejących dostawców w razie potrzeby i przeznaczyć środki na więcej misji naukowych dotyczących planet (na przykład)? (…) Wszystko, co sugeruje, że jestem przeciwnikiem nauki lub że chcę zrzucić na kogoś tę odpowiedzialność, jest po prostu nieprawdą”.

Reklama

Czym zajmują się satelity?

Sentinel-6B będzie śledził wzrost poziomu morza z dokładnością do cala na całym globie za pomocą radaru penetrującego chmury, który wykrywa również wysokość fal morskich i prędkość wiatru. Satelita kontynuuje zbieranie danych, które rozpoczęto około 30 lat temu. Przy tej misji NASA współpracuje z ESA, a cały program Sentinel rozpoczął się w 2020 r., gdy wystrzelono pierwszego satelitę. Obaj partnerzy wnieśli do projektu po 500 mln USD.

Wzrost poziomu morza jest oczywiście jednym z podstawowych skutków globalnego ocieplenia, ale NASA w swojej komunikacji pomija ten „szczegół”. Zamiast tego podkreśla znaczenie danych dla rybołówstwa i bezpieczeństwa infrastruktury na wybrzeżach. Dane zbierane przez satelitę „stanowią podstawę nawigacji, poszukiwań i ratownictwa oraz branż takich jak rybołówstwo komercyjne i żegluga. Te pomiary stanowią podstawę prognoz powodzi w USA dla infrastruktury przybrzeżnej, nieruchomości, magazynów energii i innych aktywów wzdłuż naszej linii brzegowej” – powiedziała dr Karen St. Germain, dyrektorka Działu Nauk o Ziemi NASA, na konferencji prasowej przed startem misji. Jak dodano na stronie, „dane te pomagają meteorologom udoskonalać prognozy huraganów, zarządcom chronić infrastrukturę i planować działania społeczności przybrzeżnych”, a „pomiary oceanu i atmosfery z satelity Sentinel-6B umożliwią decydentom lepszą ochronę nadbrzeżnych instalacji wojskowych przed takimi zdarzeniami, jak uciążliwe powodzie, a jednocześnie wspomogą działania obronne kraju, dostarczając kluczowych informacji o pogodzie i warunkach oceanicznych”.

Czytaj też

Drugi satelita, NISAR, powstał we współpracy NASA z ISAR. Większość kosztów pokryła amerykańska agencja, a indyjska wniosła 100 mln USD. Misja NISAR ma trwać co najmniej trzy lata. Potrafi on mierzyć zmiany w lodowcach, pokrywach lodowych, wiecznej zmarzlinie czy mokradłach – wszystkich strukturach ściśle związanych ze zmianą klimatu – z dokładnością do centymetra. Podobnie jak w przypadku Sentinel-6B, NASA nie używała słowa „klimat”, opisując start misji. Podkreśliła natomiast, że satelita „pomoże naukowcom lepiej zrozumieć procesy związane z klęskami żywiołowymi i katastrofami, takimi jak trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów i osuwiska. Ponadto będzie wspierał monitorowanie infrastruktury, takiej jak tamy, mosty i drogi. Co więcej, zdolność satelity do penetracji chmur pomoże społecznościom reagującym w sytuacjach kryzysowych, takich jak huragany, sztormy i powodzie. NISAR zapewni kluczowe globalne obserwacje Ziemi, takie jak zmiany w pokrywie lodowej, lodowcach i lodzie morskim, a także pozwoli lepiej zrozumieć wpływ wylesiania, utraty wiecznej zmarzliny i pożarów na obieg węgla”.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama