Reklama

Wiadomości

Wraca ustawa wiatrakowa. MKiŚ wskazuje wstępną odległość od zabudowy

Autor. Envato Elements / Mint_Images

Ministerstwo klimatu planuje do połowy roku przedstawić projekt zmiany tzw. ustawy odległościowej; resort ocenia, że jest zgoda wokół 500 m jako minimalnej odległości turbin wiatrowych od zabudowań - powiedział PAP wiceminister klimatu Miłosz Motyka.

Jak dodał, w planie jest „przedstawienie wszechstronnie skonsultowanego projektu zmiany ustawy odległościowej”. „Oceniam, że mamy już zgodę wokół odległości minimalnej, która powinna zostać zawarta w projekcie i jest to 500 m, bez norm hałasu” - poinformował PAP wiceminister.

Zaznaczył, że należy jeszcze przedyskutować odległość minimalną od form ochrony przyrody, jak parki narodowe, rezerwaty, obszary Natura 2000. „Są głosy ze strony społecznej, żeby ta odległość była większa. Jest jeszcze tzw. dyrektywa ptasia, którą też weźmiemy pod uwagę” - wyjaśnił Motyka.

Czytaj też

Jak podkreślił, „po konsultacjach i ustaleniu ostatecznej formy projektu będziemy mogli zagwarantować, że nikt już nie będzie zgłaszał poprawek, wywracających go do góry nogami”, i jeżeli zostanie wysłany przez Radę Ministrów do Sejmu, to będzie uchwalony w formie bez żadnych poselskich „wrzutek”. „Oczywiście jeśli na końcowym etapie procesu legislacyjnego będą racjonalne wnioski, to będziemy je brać pod uwagę” - zastrzegł wiceminister.

Reklama

Na początku 2023 r. ówczesny rząd skierował do Sejmu projekt zmiany ustawy odległościowej, co do zasady utrzymujący tzw. regułę 10H przy wyznaczaniu minimalnej odległości turbin wiatrowych od zabudowań, ale dopuszczający jej zmniejszenie do 500 m pod pewnymi warunkami. W trakcie prac w sejmowej komisji energii 500 m zmieniono poprawką na 700 m i w takiej formie ustawa weszła w życie.

Jak poinformował Miłosz Motyka, przygotowywany w ministerstwie projekt miałby zawierać także zmiany przepisów dotyczące permittingu, czyli całej procedury administracyjnej związanej z przygotowaniem inwestycji w energetyce wiatrowej. W jego ocenie, permitting dziś trwa za długo. „Zgadzamy się z głosami branży, że te procedury są zbyt rozległe i zaburzają procesy inwestycyjne. Wielu przedsiębiorców wprost apeluje o to, żeby je skrócić, i nie wykluczamy zawarcia takich rozwiązań w ustawie” - powiedział.

Czytaj też

Jak wskazał PAP prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) Janusz Gajowiecki, przyspieszenie permittingu to dziś, poza zmianą odległości minimalnej na 500 m, drugi kluczowy postulat branży wiatrowej.

„Dziś cały proces związany z realizacją nowych inwestycji, od pierwszych formalności po postawianie wiatraka to osiem, czasem 10 lat. Uzyskanie pozwoleń zajmuje 2-3 lata, kolejne lata zajmuje proces budowlany, później uzyskanie koncesji” - tłumaczy Gajowiecki. „Bez uproszczenia procedur nie będzie szybko nowych farm wiatrowych” - dodał.

Reklama

Konieczne jest skrócenie czasu planowania przestrzennego, wydawania decyzji środowiskowych i pozwoleń na budowę dla lądowych farm wiatrowych - podkreśla prezes PSEW. Takie decyzje uwolnią potencjał energetyki wiatrowej na lądzie już w ciągu 2-3 lat - ocenił.

Czytaj też

Wiceminister Motyka poinformował także, że w planach legislacyjnych ministerstwa są zmiany dla prosumentów, m.in. system zachęt dla magazynów energii. „Trwają robocze rozmowy z PSE i DSO (operatorami systemów dystrybucyjnych), aby rozwiązać też problem liczby odmów przyłączenia do sieci. Tych odmów jest zbyt dużo. „Jedną z metod ograniczenia ich liczby jest duży program dofinansowania prosumenckich magazynów energii” - wyjaśnił wiceminister.

Jak dodał, w obszarze rozliczeń prosumentów, ze względu na regulacje europejskie nie można wrócić do systemu net-meteringu, ale ministerstwo analizuje możliwości korzystniejszego rozliczania się niż w dzisiejszym systemie net-billingu.

Reklama
Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze