Reklama

Analizy i komentarze

Fuzja, Orlen, Lotos, NIK i Saudyjczycy. To trzeba wiedzieć o głośnej sprawie

Autor. Orlen / mat. prasowe

Żadne z przejęć i fuzji w wykonaniu Orlenu nie budzi tyle emocji, co połączenie z Lotosem. W najbliższych dniach o tej sprawie będzie znowu głośno, ponieważ Najwyższa Izba Kontroli opublikuje raport mający pokazać kulisy transakcji. Przypominamy ciąg zdarzeń, który doprowadził do fuzji i co wiemy o niej do tej pory.

W piątkowy poranek szef Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś potwierdził na antenie TVP Info jedną z informacji, którą podawały wcześniej media. Kontrolerzy mieli ustalić, że w trakcie przejęcia cena Lotosu została zaniżona o około 5 mld zł. Podobne doniesienia publikował jeszcze przed wystąpieniem Banasia m.in. Business Insider.

Od tygodni Orlen – w reakcji na różne doniesienia – wskazuje, że nie jest w stanie na nie adekwatnie zareagować. Koncern tłumaczy, że ponieważ raport NIK nie został opublikowany, to nie ma punktu odniesienia, by odpowiedzieć na piętrzące się pytania. Wszystko ma zmienić się 5 lutego – wtedy światło dzienne ujrzy dokument Izby.

Czytaj też

Długa historia fuzji Orlenu z Lotosem

Pomysł, by połączyć dwie rafineryjne spółki, powracał co jakiś czas, aż w lutym 2018 roku podpisano list intencyjny, który zakładał fuzję gdańskiego Lotosu z płockim Orlenem. Po przygotowaniach, obejmujących sporządzenie wniosków do Komisji Europejskiej o zgodę na koncentrację, w lipcu 2020 roku Orlen doczekał się warunkowej zgody KE na przejęcie Lotosu.

Reklama

Komisja postawiła twarde warunki (tzw. środki zaradcze), które musiał spełnić Orlen, by sfinalizować fuzję. Miały one na celu ograniczyć dominującą pozycję na rynku nowego podmiotu. Wśród wymagań znalazły się m.in. zbycie 80 proc. stacji Lotosu, 30 proc. udziałów w Rafinerii Gdańskiej czy sprzedaż 9 składów paliw.

Po decyzji KE z lipca 2020 roku rozpoczęło się poszukiwanie partnerów, którzy niejako „pomogą” w fuzji. Wykonawców środków zaradczych oficjalnie przedstawiono półtora roku później.

Dzielenie tortu Lotosu i sprzedaż aktywów Orlenu

W styczniu 2022 r. opinia publiczna poznała szczegóły fuzji. Orlen ogłosił, że 80 proc. stacji Lotosu kupi węgierska spółka MOL. Natomiast w ramach innej transakcji płocki koncern zaplanował zakup stacji MOL na Węgrzech (144 stacje) i Słowacji (41).

Do transakcji włączył się Unimot (właściciel stacji Avia), który nabył terminal paliwowy w Szczecinie oraz 9 składów paliw.

Reklama

Rozstrzygnięto także kwestię, która wywoływała najwięcej emocji – ogłoszono, że 30 proc. udziałów w Rafinerii Gdańskiej przejmie Saudi Aramco, naftowy gigant z Arabii Saudyjskiej. Dodatkowo to Saudyjczycy mieli przejąć także inne aktywa Lotosu – spółkę zajmującą się hurtową sprzedażą paliw i połowę udziałów w podmiocie produkującym paliwo lotnicze.

Za ile sprzedano rafinerię

Transakcję z Saudami sfinalizowano 30 listopada 2022 r. Wtedy Orlen przekazał szczegóły: Aramco kupiło Lotos Paliwa za ok. 1 mld zł, 30 proc. udziałów w rafinerii za 1,15 mld zł, a przy okazji płocki koncern dobił targu i podpisał umowę z Aramco na dostawy ropy.

Od momentu ogłoszenia tego faktu opinii publicznej, zaczęły się spekulacje, czy rzeczywiście niemal 1/3 rafinerii była warta zaledwie 1,15 mld zł. Wątpliwości narastały, choćby po publikacjach TVN24. Dziennikarze stacji dotarli do projektu umowy między Orlenem a Saudi Aramco i opisali, że zawiera ona wiele niekorzystnych dla płockiej spółki zapisów, w tym prawo weta zagwarantowane Saudyjczykom, choć są mniejszościowym udziałowcem w rafinerii.

Reklama

Sprawa wracała jak bumerang, po każdej publikacji mediów Orlen dowodził, że dobrze zabezpieczył swoje interesy, a umowę sporządzały renomowane kancelarie, a nad transakcją – poza Komisją Europejską – czuwał też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

W obronie Orlenu stawali m.in. ówczesny premier Mateusz Morawiecki czy szef MAP Jacek Sasin. Krytycznie o warunkach sprzedaży wypowiadali się natomiast przedstawiciele ówczesnej opozycji (obecnie mający większość w Sejmie), na czele posłanką PO Agnieszką Pomaską. To ona zawiadamiała prokuraturę o wątpliwościach związanych z transakcją, a dopiero po zmianie władzy śledczy podjęli sprawę.

Co przyniesie raport NIK

Wszystkie karty trzyma teraz Najwyższa Izba Kontroli, która 5 lutego ma przedstawić raport na temat fuzji Orlenu z Lotosem. Jak pisaliśmy już na łamach Energetyki24, raport najpewniej nie ograniczy się tylko do transakcji, ale po kontroli przedstawione zostaną informacje na temat „cudu paliwowego”, jak zwykło się określać przeceny na rynku paliw w Polsce przed wyborami.

Różne przecieki na temat raportu NIK i zawartych w nim tez wskazują na to, że według kontrolerów Lotos sprzedano za zbyt małą kwotę. NIK miała oszacować wartość 30 proc. udziałów w rafinerii na około 4,6 mld zł. To oznaczałoby, że Saudyjczycy kupili udziały w Rafinerii Gdańskiej za ok. 3,5 mld zł taniej, niż wynikałoby to wartości nabywanych aktywów. Aktywa Lotosu, które pozyskało Saudi Aramco, w ocenie NIK były warte nawet 9,4 mld zł, a Orlen sprzedał je za ok. 2,2 mld zł.

Teraz nadchodzi czas, gdy obydwie strony powiedzą: „sprawdzam”. Ustalenia NIK przestaną być nieoficjalnymi doniesieniami mediów, a gdy tak się stanie – Orlen będzie musiał odpowiedzieć na zarzuty Izby. Niewykluczone, że wnioski NIK posłużą Prokuraturze Okręgowej w Płocku, która z zawiadomienia posłanki Pomaskiej bada, czy w trakcie fuzji nie doszło do „wyrządzenia Orlenowi szkody majątkowej wielkich rozmiarów”. Śledczy na razie zatrzymali się na kwocie „nie mniejszej niż 4 mld zł”.

Reklama
Reklama

Komentarze