Reklama

Wywiady

Gawłowski: fuzja Orlen-Lotos to kradzież, prokuratura kryła Obajtka [WYWIAD]

Fot. PKN Orlen
Fot. PKN Orlen

Nie da się mówić o tym inaczej niż tak, że ta transakcja to kradzież - w takich słowach połączenie Orlenu i Lotosu opisuje senator Stanisław Gawłowski. W mojej opinii prokurator w całości krył prezesa Obajtka i całe PiS-owskie towarzystwo - dodaje polityk.

Jakub Wiech: A więc ruszyło prześwietlanie Orlenu.

Senator Stanisław Gawłowski: Na informację o wszczęciu śledztwa przez prokuraturę w Płocku czekano od długiego czasu. Patrząc na tempo działania tamtejszej prokuratury trzeba się zastanowić czy to najlepsze miejsce do prowadzenia tej sprawy. To są już jednak decyzje Prokuratora Generalnego Adama Bodnara. Poprosiłem go o audyt tego postępowania. Jeśli chodzi o całą aferę Orlenu to ja zajmuję się nią conajmniej od grudnia 2022 roku. Wtedy zwołałem w Senacie posiedzenie pięciu połączonych komisji poświęcone wątpliwościom związanym z łączeniem Orlenu i Lotosu. Wtedy ujawniliśmy wiele faktów dotyczących bardzo niekorzystnej transakcji sprzedaży Rafinerii Gdańskiej. Rzuciliśmy też światło na wątki dotyczące Unimotu oraz przejęcia stacji przez MOL. W trakcie posiedzenia podjęliśmy decyzję, żeby zgłosić do wszystko do Najwyższej Izby Kontroli celem prześwietlenia całej fuzji.

I do akcji wkroczyła NIK.

W efekcie naszego zgłoszenia NIK podjął kontrolę. Wtedy też nie wpuszczono kontrolerów Izby do Orlenu. Wobec tego złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury, a konkretnie do prokuratora krajowego Dariusza Barskiego. On przekierował to do prokuratury regionalnej, regionalna do okręgowej i… ślad zaginął. Przez ponad rok nie mieliśmy żadnej informacji dotyczącej tego, czy śledztwo zostało wszczęte. A tymczasem prokuratura ma 30 dni na podjęcie decyzji w tym zakresie. Parę tygodni później wniosłem o zabezpieczenie dokumentów, które dotyczą fuzji Orlen-Lotos. Wykazałem cały katalog materiałów, które należy zabezpieczyć pod potrzeby śledztwa i wyjaśnienia całej historii. Również w tej sprawie prokurator nie odpowiedział.

Jak Pan myśli, dlaczego?

Najłagodniej można to określić mianem zaniechania. To takie klasyczne przestępstwo urzędnicze. Prokurator ma bowiem obowiązek podejmować te decyzje. Musi rozstrzygać, czy podejmuje śledztwo, czy nie. I powinien uzasadnić, dlaczego robi tak, a nie inaczej. Ale ja uważam, że stoi za tym coś więcej niż zaniechanie.

A co takiego?

W mojej opinii prokurator w całości krył prezesa Obajtka i całe PiS-owskie towarzystwo. Prokuratura, zamiast być rzecznikiem interesu publicznego, była adwokatem interesu PiS. To tylko pokazuje, że ta transakcja musi być bardzo głęboko prześwietlona. W tej sprawie dodatkowo zwrócę się jeszcze raz formalnie do Prokuratora Generalnego celem wyjaśnienia, kto ponosi odpowiedzialność za zaniechania w tym przypadku i czy zostały zabezpieczone wspomniane przeze mnie dokumenty. Oczywiście będę też pytał, czy zostaną wyciągnięte konsekwencje w stosunku do prokuratorów, którzy dopuścili się tego zaniechania.

Mówi Pan zatem, że aparat państwa w postaci prokuratury nie wykonywał swoich obowiązków dotyczących kontroli fuzji Orlen-Lotos?

Reklama

Dokładnie tak. Co więcej, to nie ja, tylko prokuratura to udowodniła. Patrząc na to wszystko mam obraz wielkiego skoku na gigantyczną kasę, kradzieży majątku publicznego o skali największej w historii Polski. Tak to widzę. Potem pojawiają się w mediach wyliczenia NIK dotyczące zaniżenia ceny sprzedaży części aktywów, w tym rafinerii w wysokości około 5 miliardów złotych. Ale ta utrata blisko 5 mld złotych nie dotyczy tylko Orlenu ani tylko Skarbu Państwa. To jest strata nas wszystkich. Oni nas okradli na 5 a może nawet 7,2 miliarda złotych, tyle wg dziennikarzy wylicza NIK. Czekamy na oficjalną publikacje raportu ale już przygotowujemy się do działań. Powinna powstać komisja śledcza. My w Senacie przez rok pracowaliśmy i będziemy mogli wyniki tej pracy przekazać do takiej komisji.

Kradzież to bardzo mocne słowo – ale kto dokładnie te pieniądze ukradł? Gdzie one są?

Trafne pytanie. Wiemy, że wartość tego majątku była znacząco wyższa niż cena sprzedaży, właśnie o te 5-7 mld złotych. Wiadomo, kto stracił. Stracili Polacy. Wiadomo, kto przeprowadzał transakcję. Nie wiadomo, kto przyjął niezależne korzyści. Od tego jest prokuratura i komisja śledcza. Muszą sprawdzić wszystkie tropy nawet jeśli zaprowadzą na Węgry, do Arabii Saudyjskiej czy do Rosji.Natomiast nie mam wątpliwości, że Polacy zostali okradzeni. Sprzedano udziały w rafinerii Lotosu za jej kwartalny zysk. Ten, kto je kupił, już odrobił sobie cenę sprzedaży. Czy pan by nie chciał przeprowadzić transakcji, w której wyłożone pieniądze zwracają się panu tak szybko?

To pytanie retoryczne.

Właśnie. Dlatego nie da się mówić o tym inaczej niż tak, że ta transakcja to kradzież.

Na kim według Pana spoczywa kluczowa odpowiedzialność za te zarzuty?

Reklama

Pierwsza podstawowa – na ministrze aktywów państwowych. To wiadomo także z informacji przedkładanych przez NIK oraz w mediach. Otóż Jacek Sasin miał – jako szef MAP – konstytucyjny obowiązek stania na straży interesów Skarbu Państwa. Tymczasem on np. zlecił ekspertyzy dotyczące fuzji w taki sposób, że nie dał opracowującym je ekspertom dostępu do pełnej dokumentacji. Oni wprost o tym wspomnieli – że brakowało im wglądu w niektóre rzeczy. Te brakujące dane mogą zmieniać cały wydźwięk przygotowywanych ekspertyz. Pytanie czy się nie znał czy celowo tak zrobił czy ktoś mu kazał tak postąpić.

Tych danych nie udostępniono? Czy ich po prostu nie było?

Nie wiem. Ale jeżeli ich nie było, to tego typu decyzji nie powinno się podejmować. Minister Aktywów Państwowych nie powinien podejmować jakichkolwiek działań w oparciu o niepełny obraz sytuacji. Nie byłoby więc zgody na fuzję oraz odsprzedaż części Lotosu. O winie Jacka Sasina świadczy też historia rywalizacji, jaka toczyła się między nim a premierem Morawieckim. Kłócili się oni o strefy wpływu. I w ramach tego sporu Sasin chciał oddać Orlen bezpośrednio pod nadzór Kancelarii Premiera i samego premiera. Ale tego nie chciał Mateusz Morawiecki. Dlaczego? Bo miał świadomość jakości tej transakcji. Dlatego winę widzę przede wszystkim w osobie Jacka Sasina. No i tego kto ich wszystkich do tego nakłaniał w sposób nieformalny. Czyli Jarosława Kaczyńskiego.

A jak pan patrzy na postać pana prezesa Daniela Obajtka?

Daniela Obajtka poznałem jeszcze w czasie, kiedy był wójtem. Kaczyński mówił o nim: Daniel „Wszystko Mogę” Obajtek. I potem ta opinia przekuła się w zawrotną karierę. Z wójta małej gminy, bez większych kwalifikacji w zarządzaniu ważniejszymi organizmami, został prezesem ARiMR. Jednego dnia zwalnia wszystkich dyrektorów oddziałów regionalnych w całej Polsce. W nagrodę ląduje w Enerdze. Szybko znajduje porozumienie np. z panią minister Golińską: zatrudnia brata pani minister jako dyrektora oddziału gdańskiego Energi, a pani minister Golińska zatrudnia brata pana Obajtka i robi z niego nadleśniczego, a potem Dyrektora Oddziału Regionalnego Lasów Państwowych w Gdańsku. Tak więc Daniel Obajtek w wymiarze dbania o siebie i własną rodzinę okazuje się nadzwyczaj skutecznym człowiekiem.

A jeśli chodzi o kierowanie Orlenem?

Reklama

Ten zarys historyczny nie był dygresją. Daniel Obajtek to jest człowiek, który na celu ma przede wszystkim prywatę – swoje biznesy i interesy. Ale przy okazji zabezpiecza on interesy Kaczyńskiego i całego PiS-u oraz jego przystawek.

W jaki sposób?

Tuż przed wyborami okazało się, że ceny paliw w Polsce spadały, były na bardzo niskim poziomie w porównaniu do rynków ościennych i wskaźników pokroju ceny ropy czy kursu dolara. Wszyscy ekonomiści mówili, że to jest nieracjonalne i nie ma żadnego uzasadnienia gospodarczego. Jeżeli okaże się, że Obajtek zaniżał tę cenę z powodów wyborczych czy politycznych, to jest na to odpowiedni paragraf. Jeśli do tego się okaże, że robiąc politykę skorzystał z zapasów strategicznych czyli naraził nas wszystkich w sytuacji konfliktu za naszą wschodnią granicą to nie może ujść mu to płazem. Odpowiedzialność z tego powodu może być znacznie szersza. Jeśli np. NIK wykaże, że do takich działań doszło, to będziemy mieli do czynienia z niszczeniem demokracji i igraniem z bezpieczeństwem Polaków siłami Orlenu na korzyść konkretnej partii politycznej. Jeśli do tego prawda okaże się, że Obajtek naciskał i wraz z Kaczyńskim wyrzucali z pracy ludzi z takich stanowisk jak zastępca szefa ABW bo ten próbował pilnować interesu Polski to mamy zdradę stanu.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Komentarze

    Reklama