Reklama

Analizy i komentarze

Wyścig po moc z Bałtyku. Za polskim offshore wind pracowity rok [ANALIZA]

Autor. fokkebok / Envato Elements

Polska Grupa Energetyczna, Orlen, Polenergia – spółki z polskim kapitałem rozpędziły projekty morskich farm wiatrowych i są już bliżej niż dalej rozpoczęcia prac na Bałtyku. Jeżeli ich plany się powiodą, jeszcze w tej dekadzie polskie wybrzeże zacznie odgrywać niezwykle ważną rolę w elektroenergetyce.

Reklama

Choć największe emocje wzbudza planowana budowa elektrowni jądrowej na Pomorzu, to nie mniej skomplikowaną operacją będzie rozwój sektora offshore wind (morska energetyka wiatrowa) w Polsce. Zarówno w przypadku energetyki wiatrowej, jak i jądrowej, kluczowa będzie ta sama gmina – Choczewo w woj. pomorskim. Powstanie tam elektrownia jądrowa, ale też stacja elektroenergetyczna, która wyprowadzi moc z Bałtyku do reszty kraju.

Reklama

Ponieważ Polska stawia dopiero pierwsze kroki w morskiej energetyce wiatrowej (MFW), to kwoty inwestycji – jak i przy atomie – idą w miliardy złotych. Konieczne będą rozbudowa infrastruktury na wybrzeżu, jak porty instalacyjne i serwisowe dla farm, ale także wyszkolenie przyszłych pracowników sektora i stworzenie zalążków krajowego łańcucha dostaw. Im więcej polskich spółek zostanie zaangażowanych w projekty, tym lepiej dla polskiej gospodarki i energetyki.

PGE i Orlen zakrólują na Bałtyku

Po roku 2023 wiemy nareszcie, jak podzielony zostanie bałtycki tort z tzw. drugiej fazy rozwoju offshore. To obszary, które dotąd nie zostały przyznane żadnej z energetycznych spółek.

Reklama

Wszystko rozstrzygnęło się między Polską Grupą Energetyczną i Orlenem. Obydwa koncerny otrzymały po 5 lokalizacji dla elektrowni na Bałtyku, a jedenasty obszar nie trafił do nikogo (przeszkodził w tym sąsiadujący z lokalizacją poligon NATO, a tę zaskakującą historię opisywała szerzej „Rzeczpospolita”). Żeby oddać sprawiedliwość: PGE przy dwóch projektach z 2. fazy będzie współpracować z Tauronem (obszar znany jako 43.E.1) i Eneą (60.E.4), ale pozostaje większościowym udziałowcem w spółkach powołanych do realizacji tych przedsięwzięć.

Czytaj też

Dla PGE i Orlenu to ogromna okazja – spółki już mają projekty z 1. fazy offshore (o niej zaraz), ale rozwijają je wspólnie z zagranicznymi partnerami. Jeżeli zbudują odpowiednie kompetencje i łańcuchy usług oraz dostaw, to później na Bałtyku mogą same próbować swoich sił. Na drugą fazę trzeba będzie poczekać i to kilka, jeśli nie kilkanaście lat. Tymczasem ten rok przyniósł rozstrzygnięcia i decyzje, po których nie ma odwrotu i można śmiało stwierdzić: w latach 2026-2027 Bałtyk zamieni się w zieloną elektrownię, która z roku na rok będzie zwiększała swój potencjał.

Rozpędzony Orlen

W batalii o projekty z 2. fazy PGE i Orlen zremisowały, ale ten obecnie rozwijany etap offshore wind najpewniej należeć będzie do płockiego koncernu. To dosyć niespodziewany wynik tegorocznego wyścigu państwowych molochów o to, który szybciej zakontraktuje turbiny, podmorskie kable i wykonawców, co przybliży go do rozpoczęcia budowy farmy wiatrowej.

Orlen, realizujący morskie projekty za pośrednictwem Orlen Neptun, był trochę za PGE, ale sprawy przybrały nieoczekiwany obrót i to Baltic Power, realizowane we współpracy z kanadyjskim Northland Power, zostanie ukończona wcześniej. Najprawdopodobniej będzie to też pierwsza działająca farma wiatrowa na Bałtyku w polskiej strefie. Paliwowa spółka deklaruje, że uda jej się ukończyć Baltic Power jeszcze w 2026 r.

Farma Baltic Power, której moc sięgnie 1,2 GW, ma rocznie dostarczać ok. 4 TWh energii elektrycznej, co odpowiada 3 proc. całkowitej krajowej produkcji. Jak deklaruje Orlen, dzięki tej inwestycji Polska uniknie emisji około 2,8 mln ton CO2 rocznie.

Czytaj też

Spółka w tym roku dopięła projekt na ostatni guzik – zakontraktowane są umowy na produkcję, dostawy, transport i instalację wszystkich komponentów morskiej elektrowni wiatrowej. Obejmuje to m.in. zamówienie od duńskiego Vestasa największych obecnie dostępnych turbin tego producenta – każdy z wiatraków ma moc 15 MW. Poznaliśmy też całkowity koszt inwestycji, który przekroczy 20 mld zł (4,73 mld euro). Podjęta została także ostateczna decyzja inwestycyjna – krótko mówiąc, odwrotu nie ma, wiatraki staną na Bałtyku.

W informacji przesłanej redakcji Energetyka24 Orlen zapowiada kolejne działania na nadchodzący rok, które przybliżą spółkę do ukończenia Baltic Power. „Kontynuowane będą prace nad budową lądowej stacji. Na początku roku rozpocznie się również budowa bazy serwisowej farmy w Porcie w Łebie. Zgodnie z harmonogramem ruszą też pierwsze prace na morzu” – przekazało biuro prasowe koncernu. Postępów należy oczekiwać także przy budowie terminala instalacyjnego w Świnoujściu, który będzie należeć do spółki.

Wizualizacja terminala instalacyjnego w Świnoujściu
Wizualizacja terminala instalacyjnego w Świnoujściu
Autor. mat. prasowe / Orlen Neptun

PGE: Baltica 2 ruszy w 2027 r.

Nie gorzej radzi sobie Polska Grupa Energetyczna, która po 2023 r. jest blisko domknięcia wszystkich spraw związanych z kontraktami na dostawy i usługi dla swojego najbardziej zaawansowanego projektu – morskiej farmy Baltica 2. Od kwietnia wiadomo, że zamówiła 107 turbin wiatrowych od Siemensa, podpisała umowy na dostawę stacji transformatorowych na morza czy kable. Ma także zakontraktowane statki instalacyjne do ułożenia i podłączenia podmorskich kabli.

PGE swoje pierwsze projekty offshore wind rozwija z duńskim Ørsted i partnerom pozostało zakontraktowanie statków do instalacji turbin wiatrowych oraz fundamentów. Konieczne jest też wyłonienie wykonawcy infrastruktury przyłączeniowej w lądowej części inwestycji.

„Ważnym krokiem milowym dla realizacji projektu będzie FID, czyli ostateczna decyzja inwestycyjna, która jest zaplanowana na 2024 rok po zakontraktowaniu pozostałych elementów niezbędnych dla projektu Baltica 2 i zagwarantowaniu finansowania w formule project finance” – zapowiada biuro prasowe PGE Baltica, spółki oddelegowanej do prowadzenia projektów MFW.

Kiedy z elektrowni od PGE popłynie pierwszy prąd? Baltica 2 miałaby wystartować w 2027 roku. Przed spółką jeszcze jedno wyzwanie, choć akurat na tę kwestię nie ma ona wpływu. W przeciwieństwie do Orlenu PGE nie buduje portu instalacyjnego (a serwisowy już tak – w Ustce). Zgodnie z planami ma korzystać z infrastruktury, która powstanie w Gdańsku. Problem w tym, że realizacja tej inwestycji się dłuży, ale jak słyszymy nieoficjalnie – spółka jest przygotowana na ewentualne fiasko budowy portu w Gdańsku i ma przygotowany plan B na taką okoliczność.

Wizualizacja bazy serwisowej PGE dla offshore wind w Ustce
Wizualizacja bazy serwisowej PGE dla offshore wind w Ustce
Autor. mat. prasowe / PGE

Prywatny kapitał rusza na Bałtyk

Z dużych polskich spółek energetycznych ambitne plany w zakresie rozwoju offshore wind na Bałtyku ma Polenergia. Należąca do Dominiki Kulczyk spółka pracuje razem z norweskim Equinorem (dawny Statoil) i mijający rok także może zaliczyć do udanych. Ma podpisane kontrakty na instalację, dostawę i produkcję kabli na potrzeby dwóch farm wiatrowych: Bałtyk II i Bałtyk III (razem mają 1,44 GW mocy). Instalacje po raz pierwszy mają wyprodukować energię elektryczną w 2027 roku.

Jak przekazał niedawno w rozmowie z PAP prezes Polenergii Michał Michalski, wybrano także preferowanego dostawcę turbin dla dwóch farm – ma nim zostać Siemens Gamesa. – Prowadzimy przetargi i negocjacje na statki instalacyjne, dostawę fundamentów oraz infrastrukturę przyłączeniową w części lądowej – zapowiadał Michalski.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Polenergia uzyska w 2024 r. pozwolenia na budowę, a gdy domknie sprawę finansowania przedsięwzięcia – należy oczekiwać ostatecznej decyzji inwestycyjnej.

Czytaj też

Offshore wind po polsku

Polskie spółki dopiero poznają w praktyce sektor offshore wind. „Uczą się” i niezależnie od tego, jak bardzo będą starały się zabezpieczyć swoje interesy i dopracować plany działania, to pewnych okoliczności przewidzieć się nie da. Wąskich gardeł jest co najmniej kilka.

O Siemens Gamesa – a właściwie jego właścicielu Siemens Energy – słyszeli już chyba wszyscy. Hiszpańsko-niemiecka spółka boryka się z niemałymi problemami i nie można wykluczyć, że ten stan jeszcze trochę potrwa. Producent turbin stale naprawia wadliwe urządzenia, co słono go kosztuje. Sytuacja jest na tyle poważna, że do akcji ratunkowej włączył się niemiecki rząd. Choć na razie nie ma sygnałów, by istniało ryzyko, że producent nie dotrzyma terminów dostaw, to każde potknięcie Siemens Gamesa będzie rodzić takie obawy.

Trudne do przewidzenia są ewentualne przestoje wyspecjalizowanych jednostek, wykorzystywanych przy budowie morskich farm. Rosnącemu zainteresowaniu rozwojem offshore wind nie towarzyszyła produkcja nowych statków instalacyjnych, niezbędnych do stawiania turbin na morzach. Chodzi o takie jednostki jak: WTIV – Wind Turbine Installation Vessels, służące do montażu turbin; FIV – Foundation Installation Vessels, stawiające fundamenty wiatraków na morzu; CLV – Cable Laying Vessels, układające kable.

Brakuje również szerszego planu, strategii dla offshore wind w Polsce, które uwzględniałyby interesy innych podmiotów na rynku. W morskim wyścigu mogłyby pomóc krajowe firmy, ale na razie, jeśli ogłaszane są nowe inwestycje w np. fabryki wież dla morskich wiatraków (w Gdańsku) czy fundamentów (w Szczecinie), to stoją za nimi głównie zagraniczne podmioty. Tymczasem, jak wskazywał w br. szef Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej Janusz Gajowiecki, potencjał krajowego przemysłu jest na tyle duży, że mógłby włączyć się w łańcuch dostaw dla offshore wind.

– Nasze gałęzie przemysłu – morski, konstrukcyjny, produkcyjny i logistyczny – są w złożony sposób powiązane z morską energetyką wiatrową. Bez uznania i wykorzystania tych synergii poprzez jasną politykę przemysłową nie tylko tracimy możliwości wzrostu, ale także ryzykujemy stagnację (…). Czas na politykę przemysłową skupioną na łańcuchu dostaw dla morskiej energetyki wiatrowej – przekonywał Gajowiecki.

Jednocześnie należy mieć na uwadze, że skoro to pierwsze kroki w sektorze offshore wind, to trudno oczekiwać, że udział krajowych firm będzie duży. Jednak już teraz powinny zbierać doświadczenie i zdobywać kompetencje, włączać się w cały proces. Nad rozwikłaniem tej kwestii może pochyli się nowy rząd, choć czasu jest coraz mniej, by polskie przedsiębiorstwa zdążyły na ten etap rozwoju MFW. Może przy kolejnym podejściu, a lista projektów stale się wydłuża, ich rola będzie większa.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. Anonymous

    Jakie są całkowite koszty środowiskowe tej technologii w porównaniu z np. spalaniem biomasy? Chodzi o koszty całkowite - od produkcji przez użytkowanie do utylizacji. Uważam, że spalanie biomasy jest najbardziej sensownym OZE - nazywam je "naturalną fotowoltaiką" (i przy okazji najstarsze - znane ludziom od setek tysięcy lat). Tyle, że z punktu widzenia koncernów nachalnie wciskających rzekomo ekologiczne rozwiązania ma zasadniczą wadę - nie da się na nim zbyt wiele zarobić. Dlatego trzeba zrobić wszystko, żeby wmówić ludziom, że spalanie biomasy jest "najmniej szlachetnym" OZE (począwszy od indoktrynacji w szkołach).