Analizy i komentarze
Plany polskiej prezydencji w UE do poprawki. Są braki, „reaktywne priorytety”
Start polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej zbliża się wielkimi krokami. Znamy logo prezydencji i wiemy, co planuje rząd. Jednak trudno nie odnieść wrażenia, że odpowiedzialni za projekt poszli na skróty i pominęli kilka ważnych spraw. A już nie będzie lepszej szansy na zbudowanie realcji z nową KE czy na zbudowanie swojej pozycji na lata.
„Bezpieczeństwo, Europo” – brzmi hasło przewodnie polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Rząd w Warszawie postawił do tego stopnia na ten motyw przewodni, że wszystko wiąże z bezpieczeństwem. Do tego stopnia, że pod odezwą „7 x bezpieczeństwo” zamknął wszystkie tematy, które podejmie podczas prezydencji, czyli m.in. bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne czy energetyczne i ekonomiczne.
O gustach się nie dyskutuje, ale gdyby ktoś chciał się pastwić nad polskim mottem, to warto przypomnieć, jak brzmiały te zaprezentowane przez inne państwa. Trzy hasła ostatnich prezydencji to: „Uczyńmy Europę ponownie wielką” (tegoroczna węgierska prezydencja, nawiązanie do „Make America Great Again” Donalda Trumpa), „Chronić. Wzmacniać. Przygotowywać” (prezydencja belgijska, styczeń –czerwiec 2024), „Bliższa Europa” (hiszpańska prezydencja, lipiec – grudzień 2023).
Wiązanie tematyki z bezpieczeństwem jest też po prostu… bezpieczne. Po tylu latach niepokojów różnego rodzaju łatwo wszystko tłumaczyć kwestiami bezpieczeństwa. A po argument o chęci zabezpieczenia przyszłości sięgać tak często, że już nie wiadomo, o co chodzi. I to już się dzieje, przekaz jest rozmyty.
Prezydencja Polski z brakami
Co czeka Polskę podczas prezydencji w kwestiach związanych z energetyką? Jak zapowiedział minister ds. europejskich Adam Szłapka, wiosną na Śląsku odbędzie się wspólna konferencja Ministerstwa Przemysłu i Ministerstwa Klimatu i Środowiska, jak się można domyślić: o bezpieczeństwie energetycznym.
Czytaj też
Problem w tym, że choć we wschodniej części Europy ohasłowanie tematów „bezpieczeństwem” może zadziała, to już mniej na Zachodzie. Zmieniła się Komisja Europejska. I w tej nowej za klimat, energetykę i konkurencyjność odpowiadają Wopke Hoekstra, Dan Jørgensen oraz Teresa Ribera. Ich dotychczasowa działalność, jak i wystąpienia podczas wysłuchań, nie wskazują na to, aby bez walki oddalili się z klimatycznego pola bitwy. Raczej należałoby się szykować na trudne przeprawy z tym trio, niż zapowiadać podjęcie rękawicy w luzowaniu klimatycznych ambicji wspólnoty.
Co może dziwić, to dosyć niefrasobliwe akcentowanie, czym Polska chciałaby się zajmować na froncie energetyczno-klimatycznym i nazwijmy to, przemysłowym. – Ambitne cele klimatyczne nie mogą stać w sprzeczności z konkurencyjnością ani być szkodliwe dla obywateli – mówiła w rozmowie z „Pulsem Biznesu” wiceministerka ds. prezydencji Magdalena Sobkowiak.
Jak pisaliśmy na łamach Energetyki24, jednym z celów Polski będzie utrącenie w pewnym stopniu przepisów – a dokładniej harmonogramu – wejścia w życie EU ETS 2. Z naszych informacji wynika, że bardzo duże nadzieje wiązane są z zapowiedzianym przez nową Komisję planem „Clean Industrial Deal”, który ma zetrzeć kurz z europejskiego przemysłu, a może nawet dać mu nowe otwarcie.
W dodatku to pierwsze miesiące nowej KE i warto byłoby skorzystać z takiej okazji, aby rzeczywiście coś z tego unijnego tortu uszczknąć, może nawet wyjść z inicjatywą? Na tę chwilę nic na to nie wskazuje.
Reaktywnie i bezpiecznie. A to nie musi oznaczać – dobrze
Jak zauważają rozmówcy Energetyki24, w koncepcji na prezydencję brakuje konkretów i dokładnie zaadresowanych zamiarów. – Polska prezydencja chce uniezależnić UE od importu surowców, ale nie wspomina o rozwoju OZE ani o magazynowaniu energii. Nie ma też wzmianki o integracji unijnych rynków energii. Realne wydaje się więc ryzyko, że w zakresie energii i klimatu polska prezydencja przegapi szansę wpłynięcia na unijne regulacje w sposób korzystny dla Polski – komentuje Paweł Wiejski, analityk z Instytutu Zielonej Gospodarki.
Czytaj też
– Potrzebujemy też skupić się na technicznych kwestiach dotyczących rozwoju rynku energii. Chodzi, chociażby o zapewnienie dodatkowych funduszy na rozwój sieci transgranicznych, ale też reformę taryf sieciowych tak, by premiowały one elastyczność zarówno po stronie produkcji, jak i zużycia energii – mówi z kolei Zofia Wetmańska, wiceprezeska Instytutu Reform. Rzeczywiście jest tak, że w Brukseli wiele mówi się o „Grid Plan” (planie dla sieci eletroenergetycznych), a na razie nie ma przesłanek, aby sądzić, że Warszawa ma jakiś pomysł na ten projekt.
Wetmańska ocenia również, że przecież poza początkiem prac nowej KE, to wchodzimy w kluczowy okres dla implementacji przepisów z pakietu Fit for 55 do krajowego prawodawstwa. Dynamika zdarzeń może być więc zgoła inna, niż zakłada to Polska. – Już dziś wiadomo, że jednym z najważniejszych tematów na poziomie UE, w pierwszych miesiącach przyszłego roku będzie dalsza dyskusja o celach klimatycznych na 2040 r. Ponadto jednym z głównych priorytetów nowej KE będzie poprawa konkurencyjności unijnej gospodarki, co przekładać się będzie na nowe otwarcie w polityce przemysłowej, potencjalną zmianę w podejściu do Funduszy Unijnych w perspektywie finansowej 2028-2034, a także utrzymanie tempa transformacji energetycznej. Kluczowym tematem rozmów będzie współpraca wszystkich państw UE w celu stabilizacji cen energii – wylicza.
Wetmańska zauważa przy tym, że tych wyzwań nie widać wcale w polskich planach na prezydencję. – Obecne priorytety są reaktywne – stanowią odpowiedź na zagrożenia, z którymi Europa zmaga się dzisiaj – bezpieczeństwo, kryzys demograficzny, nierówności – zaznacza i dodaje: – Całkowicie przeoczono aspekt mitygacji zmian klimatu, a to też walka o bezpieczeństwo. Podobnie jak sprawiedliwa transformacja, której dalej będą potrzebować regiony węglowe i przemysłowe czy szerzej – wrażliwe grupy społeczne.
– Postawienie na bezpieczeństwo we wszystkich wymiarach w programie polskiej prezydencji jest całkowicie zrozumiałe. Jednak rozumienie bezpieczeństwa gospodarczego i energetycznego wydaje się niepotrzebnie zawężające. Zagrożenia związane ze zmianami klimatu, czy z konkurencją w obszarze czystych technologii są w programie zauważone, ale brakuje konkretnych rozwiązań – zaznacza Paweł Wiejski. Jego zdaniem brakuje klarownego wskazania, jak Polska swoim programem wpisze się w planowane przez Komisję Europejską inicjatywy w zakresie konkurencyjności.
Oczywiście, można uznać, że powyższe uwagi to tylko kolejna sesja treningowa podobno narodowego sportu – narzekania. Tylko że wszystkie elementy układanki grają na korzyść Polski w tym konkretnym momencie: kiepska prezydencja węgierska, o której wiele osób chce szybko zapomnieć. Idealny moment na mnóstwo nowych otwarć, szansa na ustabilizowanie stosunków z przebudowaną KE. Wyliczać można długo. Co więcej, zaraz rozpoczną się pierwsze podejścia do budżetu wieloletniego UE (tzw. siedmiolatka), a tym zajmuje się polski komisarz, Piotr Serafin. Dawno polski rząd nie dostał takiego prezentu na unijnej arenie.
Tymczasem, zgodnie ze słowami ministra Szłapki: – Skupiamy się na tym, żeby Europa mówiła o tym, co jest najważniejsze – o bezpieczeństwie Europy.
Jak pokazują eksperci i nie tylko, może i bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale trzeba mieć również inne pomysły.