Analizy i komentarze
Zniknął „zielony car”, nadciąga „zielona caryca”. Teresa Ribera ma rządzić klimatem z Brukseli
Otwierała listę Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej w wyborach do Parlamentu Europejskiego idąc z hasłem, które w polskich realiach nie przysporzyłoby jej sympatyków. Bo kto wpada na pomysł, żeby reklamować się „Więcej Teresy, więcej Europy”? W przeszłości kilka razy „jastrzębia”, zwłaszcza wobec rolników czy sektora górniczego. Zwolenniczka OZE, bez większych uczuć do atomu. Oto historia Teresy Ribery, która ma decydować o polityce klimatycznej w kształtującej się właśnie nowej Komisji Europejskiej.
Kiedyś mianem „Green Deal tsar” (czyli – carem „Zielonego Ładu”) określano Fransa Timmermansa, wiceszefa Komisji Europejskiej, który rozdawał klimatyczne karty i kreował politykę Unii w tym zakresie. Nie było ono na wyrost – wszystko, co w ostatnich latach działo się w KE na „zielonym froncie”, napędzał Holender i jego otoczenie.
W Polsce Timmermans miał kiepską prasę, nawet podwójnie – w przeszłości mógł się kojarzyć ze sporami na linii Warszawa-Bruksela o praworządność, gdy właśnie za kwestie z nią związane odpowiadał w latach 2014-2019. Później był natomiast twarzą „Zielonego Ładu”, co na pewno nie przysporzyło mu fanów. Na krótko, na ostatniej prostej, zastąpił go Wopke Hoekstra. Miał raczej dokończyć to, co zaczął poprzednik – i to w dużej mierze mu się udało.
Podobne emocje, co Timmermans, zapewne będzie i już budzi przyszła „zielona caryca”. Murowaną faworytką do objęcia stanowiska podobnego do Timmermansa jest bowiem Teresa Ribera, dotychczas m.in. wicepremierka Hiszpanii, wieloletnia ministerka klimatu tego kraju, od niedawna – niedoszła europosłanka. Madryt już ją oficjalnie zgłosił, a spekuluje się o tym, że weźmie te tekę komisarza ds. środowiska albo energii.
Skąd pewność, że Ribera wstrząśnie europejskimi stolicami? Polityczka, wywodząca się z Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE), wielokrotnie podejmowała trudne reformy. Tylko że na poziomie krajowym. Jeśli rzeczywiście wejdzie do kierownictwa nowej Komisji Europejskiej (a wszystko na to wskazuje, czeka ją jeszcze m.in. przesłuchanie przed Parlamentem Europejskim), jej działania będą miały o wiele większą siłę rażenia.
Jednak dotychczasowa kariera i dokonania Ribery świadczą też o tym, że nie ma co wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Bo choć Ribera jest zdecydowana i pewna swoich poglądów, to w przeszłości wielokrotnie pokazywała, że wie, kiedy postawić na dialog.
Kto może krytykować Ursulę von der Leyen
O Riberze w tym roku było dwa razy głośno (nie licząc trzeciego razu, gdy już oficjalnie zgłoszono ją do KE). Pierwszy raz na długo przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Już w styczniu 2024 r. spekulowano, że to ona będzie otwierać listy PSOE do PE, a w dodatku – że ma silne wsparcie Madrytu w staraniach o stanowisko w Komisji Europejskiej. Jedno i drugie jak najbardziej się spełniły.
Wicepremierka w rządzie Pedro Sáncheza w rozmowie z POLITICO skrytykowała na początku roku szefową KE Ursulę von der Leyen, która wysyłała wtedy sygnały, że może warto zacieśnić współpracę z europejską prawicą i przy okazji – pójść na pewne, bliżej nieokreślone, ustępstwa w sprawie polityki klimatycznej. Zdaniem Ribery szefowa KE ujawniła w ten sposób „postawę rezygnacji”, „niezwykle szkodliwą dla europejskich interesów”. Odważny ruch kogoś, kto już wtedy aspirował do Komisji, a którą kierować miała przez drugą kadencję właśnie von der Leyen (co ostatecznie nastąpiło).
Tylko że mimo różnic – w końcu von der Leyen wywodzi się z konserwatywnej i centroprawicowej CDU – Ribera może okazać się niezłym wyborem, jeśli spojrzy się na aktualne potrzeby Unii Europejskiej. Lekko rozdygotanej po niedawnych wyborach do Parlamentu Europejskiego i przyglądającej się uważnie, z której strony nadejdą ciosy. Nie można zapomnieć o iberyjskiej perspektywie. Portugalia i Hiszpania to akurat te państwa tzw. starej UE, które coraz dotkliwiej odczuwają skutki zmian klimatu. Mogą więc stanąć w unijnej awangardzie, skandując hasła: Transformacja i dekarbonizacja albo spadek PKB i setki innych problemów.
„Więcej Teresy, więcej Europy"
– Kiedy Ribera startowała do PE, jej twarz była niemal wszędzie w Hiszpanii, nawet jej imię trafiło do hasła. Brzmiało „Więcej Teresy, więcej Europy”, nawiązywało zresztą do hasła PSOE na te wybory – „Więcej Europy, bardziej socjalnej, feministycznej i zielonej” – opisuje Agata Rydzewska, doktorantka i badaczka na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. W Polsce takie hasło raczej pociągnęłoby w dół listę wyborczą. W Hiszpanii stało się inaczej.
To właśnie ostatnie wybory do PE doprowadziły do tego, że o Riberze drugi raz było głośno. Może i otwierała listę PSOE, ale nie objęła mandatu europosłanki – co wywołało trochę kontrowersji i w dodatku tylko podsyciło plotki, że lada dzień zamieni Madryt na Brukselę. Hiszpański państwowy nadawca RTVE wskazywał, że polityczka wolała pozostać w rządzie do czasu, aż stawi się w KE. W dodatku nie mogłaby pozostać ministerką, gdyby objęła mandat.
Ruch Ribery mógł wzbudzić pewną konsternację, choćby dlatego, że PSOE nie wygrała wyborów. Pierwsze miejsce zajęła centroprawicowa Partido Popular (Partia Ludowa). Ale formacja socjalistów była blisko utrzymania liczby mandatów w PE – straciła tylko jeden i wprowadziła 20 osób do unijnej polityki. Czyli „Więcej Europy” aż tak nie odstraszyło wyborców. Wyniki PSOE można byłoby traktować jako porażkę, ale należy mieć na uwadze, że ta partia od 2018 roku rządzi krajem. Kres popularności nadchodzi prędzej czy później, ale – w tym wypadku nie ma co wieszczyć końca PSOE. Być może to także zasługa Ribery.
Ribera na zielonym szlaku
To za jej kadencji w Hiszpanii przyjęto coś na kształt prawa klimatycznego, zatwierdzonego w połowie 2021 r. Znalazły się tam zapisy, które już wtedy były o kilka kroków dalej idące od tego, co dopiero planowano na poziomie unijnym. Założono, że w Hiszpanii od 2040 roku zakazana zostanie sprzedaż aut spalających paliwa kopalne, a do 2030 roku udział OZE w miksie wytwórczym w elektroenergetyce ma wynieść niemal 75 proc. Wprowadzono także zakaz poszukiwania nowych złóż paliw kopalnych.
Tylko nie był to jednorazowy skok, na który zdecydował się madrycki rząd. Wcześniej, od roku 2018 (a więc od kiedy Ribera pojawiła się w gabinecie Sáncheza) uruchamiano programy sprawiedliwej transformacji regionów górniczych, negocjowano ze związkowcami. Efekt: wraz z nadejściem 2020 roku kopalnie węgla zostały pozamykane, z małymi wyjątkami. Ostała się kopalnia San Nicolas w regionie Asturii na północy kraju. I teraz najciekawsze: w regionalnych wyborach w 2019 r. właśnie tam wygrała PSOE, a cztery lata później to powtórzyła (poprawiając wynik).
To Ribera i jej ludzie negocjowali te warunki. Sytuacja w Hiszpanii była podobna do tej, którą mamy w Polsce. Niekonkurencyjne górnictwo potrzebowało stałej kroplówki z budżetu centralnego – World Resources Institute ocenia, że na podtrzymanie sektora przy życiu wydano 22 mld euro w latach 1992-2014. Więc Ribera zaczęła cięcia, choć należy wspomnieć, że i jej poprzednicy redukowali zatrudnienie w górnictwie. A i ona sama przykładała do tego rękę.
Przed 2018 rokiem, w latach 2008-2011 była w rządzie Jose Zapatero odpowiedzialna za sprawy klimatu. Bo tak się składa, że walczy o nie od dłuższego czasu. – Myślę, że pierwszy raz było to podczas COP5 (w Bonn w 1999 r.) – odpowiedziała, kiedy serwis Carbon Brief zapytał ją o, to kiedy dotarło do niej, jak katastroficzne będą skutki postępującego ocieplenia klimatu.
Kiedy negocjowano najgłośniejsze jak dotąd zobowiązania mające pomóc w walce ze zmianami klimatycznymi – Porozumienie Paryskie z 2015 roku – Ribera była i tam. Do czasu powrotu do krajowej polityki w 2018 roku, kierowała Instytutem Zrównoważonego Rozwoju i Stosunków Międzynarodowych (IDDRI). Think tank z Francji miał znaczący udział w negocjacjach, czym chwalił się w 2015 r.
Lara Lázaro-Touza, starsza analityczka w madryckim think tanku Real Instituto Elcano (RIE), zauważa, że Ribera nigdy nie gryzie się w język, gdy zabiera głos w sprawach dla niej ważnych, a już na pewno nie wtedy, gdy chodzi o klimat. Jednak nie tylko z troski o przyszłość planety. W transformacji widzi też szansę na rozwój i rozpędzenie europejskich gospodarek. – Głośno mówiła o tym, że cofanie się w kwestii „Zielonego Ładu” jest błędem. Ribera wie, podobnie jak wielu innych, że jest to strategia na dużą skalę, która ma na celu nie tylko ochronę klimatu czy środowiska. To rozwojowy, innowacyjny projekt, który zwiększa możliwości UE jako całości, która rywalizuje z USA czy Chinami – mówi Lázaro-Touza w rozmowie z Energetyką24.
– Rozwój ten nie odbywa się jednak kosztem ludzi, co udowodniła na przykład w Asturii, gdzie górnicy nie zostali pozostawieni sami sobie. Ma dobry radar społeczny i nie wybierze ścieżki „transformacja ponad wszystko” – dodaje analityczka RIE.
– Ma duże doświadczenie w negocjacjach, ale także w tworzeniu wielopoziomowej i dalekosiężnej polityki. To są jej mocne strony, ale moim zdaniem nie są to jej największe atuty. Może kierować się swoimi zasadami, ale pomimo zajmowania zdecydowanego stanowiska, zawsze budowała mosty i dążyła do konsensusu. W tych czasach to właśnie ta umiejętność może być jej najmocniejszą stroną, kiedy tak wiele sprzecznych interesów różnych grup będzie musiało zostać pogodzonych w UE – opisuje z kolei Helena Viñes Fiestas, doradczyni Comisión Nacional del Mercado de Valores (rządowa instytucja podobna np. do polskiej Komisji Nadzoru Finansowego), współpracująca m.in. z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym (doradza w sprawach klimatu i środowiska).
Nieprzejednana negocjatorka
Ten idealizm wymieszany z pragmatyzmem może zjednywać Riberze zwolenników, jednak dla niektórych może się ona wydawać „zbyt zielona”. – Tak, ma zdecydowane poglądy i być może dla niektórych starcie z nimi wiąże się z wyjściem ze strefy komfortu. Po prostu, gdy przychodzi co do czego, Ribera jest w stanie sfinalizować każdą sprawę, wykonując powierzone jej zadania. Pokazała to już w przeszłości, pokaże i teraz. Jej dodatkowym atutem jest to, że jest rozpoznawalna także poza Europą – ocenia Lara Lázaro-Touza.
Rozpoznawalność Ribera budowała w IDDRI, ale nie tylko. Teraz może mało kto pamięta, ale to hiszpański rząd „ratował” COP25 w 2019 r., który miał odbyć się w Chile. Ostatecznie chilijskie władze utrzymały prezydencję, ale wydarzenie odbyło się w Madrycie. W Chile trwały wtedy ogromne protesty, dlatego przeniesiono szczyt. Wśród najważniejszych postaci „misji ratunkowej” była właśnie Ribera.
Na arenie unijnej w ostatnich latach wicepremierka Hiszpanii zostanie zapamiętana m.in. z walki o tzw. Iberian price cap. Portugalia ramię w ramię z Hiszpanią wywalczyły sobie specjalny limit „iberyjski”, czyli czasowe ograniczenie cen referencyjnych gazu i węgla. Nastąpiło to po rosyjskiej agresji na Ukrainę, a obydwa państwa wyróżniły się na tle innych w Unii Europejskiej. Mało kto wierzył, że Bruksela pozwoli na to, aby państwa Półwyspu Iberyjskiego same ustaliły limit cenowy.
O tych mało spokojnych czasach niewiele już się pamięta. Jak czytamy na stronach ministerstwa transformacji ekologicznej, którym kieruje podobno przyszła członkini Komisji Europejskiej, szukane są rozwiązania na rzecz instalacji biogazowych, magazynów energii czy w zakresie efektywności energetycznej budynków. Nic, co budziłoby emocje, a sama Hiszpania ma się całkiem nieźle – tylko w pierwszej połowie 2024 r. niemal 60 proc. energii elektrycznej wyprodukowanej w tym państwie pochodziło z OZE.
W zasadzie, po samej pobieżnej lekturze działań MITECO (Ministerio para la Transición Ecológica y el Reto Demográfico – hiszpański resort klimatu, nie wiedzieć czemu, zajmuje się też sprawami demografii), można odnieść wrażenie, że Ribera i jej otoczenie robią dokładnie to, co wszyscy inni decydenci, którzy na serio podeszli do realizacji zobowiązań klimatycznych i na rzecz dekarbonizacji. Przyjęli plan, pewne założenia i realizują kolejne etapy transformacji. Dla zwolenników Ribery to dowód na to, że ma pomysł i trzyma się pewnych wartości. Dla krytyków to kolejny kamyczek do ogródka lewicowej polityczki. Choć umie negocjować, to będą sprawy, w których nie cofnie się nawet o krok.
Kto będzie mieć pod górkę z Riberą? Rolnicy, sektory paliwowy i jądrowy
Rolnicy dali o sobie znać, protestując przeciwko planom UE, związanym z polityką klimatyczną. Strajkowali zwłaszcza na początku tego roku, a protesty nie ograniczyły się wyłącznie do demonstracji w państwach członkowskich – pojawiali się również w Brukseli. Z ich głosem będzie musiała liczyć się także przyszła Komisja Europejska. Zwłaszcza że ta obecna poszła na pewne ustępstwa. Inaczej do gry z rolnikami podeszła Ribera na poziomie krajowym.
Na jej niewzruszoną postawę zwraca uwagę Agata Rydzewska. – Hiszpańskie społeczeństwo, dzięki interwencjom na rynku energii, nie odczuło turbulencji ostatnich lat tak bardzo, jak np. miało to miejsce we wschodniej części Europy. Natomiast wciąż nierozwiązany pozostaje konflikt z rolnikami. Trwa ostra wymiana zdań między PSOE a PP i VOX, która toczy się wewnątrz kraju o przyszłości rolnictwa oraz jego roli – mówi.
Jako przykład tych tarć wspomina o sprawie rezerwatu przyrody w Andaluzji, gdzie regionalny rząd chciał uchwalić ustawę, która w pewnym sensie legalizowałaby pobór wody na tym terenie. Tylko po to, aby mieć czym podlewać okoliczne uprawy truskawek, eksportowanych później do całej UE. – Ribera się na to nie zgodziła, ruszyła do akcji i zablokowano tę ustawę. Rolnicy to pamiętają, widzą w tych działaniach grę przeciwko ich interesom – podsumowuje Rydzewska.
– Ribera, mając na uwadze długoterminowe działania na rzecz klimatu, prawdopodobnie nie będzie broniła artykułowanych przez rolników interesów. Już to udowodniła, całkiem niedawno. Miała i ma konflikt ze środowiskami rolniczymi, na tyle duży, że hiszpańska prawica przypisała jej łatkę „antyrolniczej” – opisuje Rydzewska.
Nowa KE być może będzie musiała cofnąć się o krok nie tylko w kwestiach związanych z rolnictwem. Jak pisaliśmy, rozważane są pomysły np. przesunięcia zakazu rejestracji nowych aut spalinowych. To następny kamyczek do ogródka.
Nie można wykluczyć, że Ribera wejdzie na kurs kolizyjny z sektorem energetyki jądrowej. W przeszłości równie chętnie krytykowała projekty jądrowe, co te związane z paliwami kopalnymi. Zresztą, umieszczenie energetyki jądrowej w unijnej taksonomii nazwała „ogromnym błędem”. Tak samo oceniła dodanie gazu ziemnego do tej listy. Jeżeli rzeczywiście w KE ona będzie odpowiadać za klimat, a aktualny minister przemysłu i handlu z Czech Jozef Síkela zostanie komisarzem ds. energii, w Komisji powstanie zdrowy dwugłos. Síkela ma zdecydowanie proatomowe nastawienie.
Znaków zapytania, zwłaszcza nad wieloma sztandarowymi reformami z czasów Timmermansa i Hoekstry, nie brakuje. Nie do końca dlatego, że są niemożliwe do zrealizowania. Po prostu – europejskie społeczeństwa przeszły przez pandemię COVID-19, później kryzys energetyczny, więc oczekują chwili „oddechu”. Może więc momentami „jastrzębia” Ribera nie jest najlepszą kandydatką do pokierowania unijną polityką klimatyczną?
– Oczywiście można spekulować, jakie regulacje można przenieść, jak je zmodyfikować. Należy tylko pamiętać, że jest jedna rzecz, której nie możemy odłożyć na później: to tempo zmian klimatycznych. Opóźnianie działań tylko zwiększy negatywne skutki społeczne i gospodarcze, które będą ogromne i uciążliwe. Dominuje krótkowzroczne podejście, gdy powinniśmy patrzeć na to w szerszym, długoterminowym kontekście, wyjaśniając, jak wiele korzyści przynosi transformacja – przekonuje Helena Viñes Fiestas.
Lara Lázaro-Touza jest podobnego zdania, podkreślając, że europejscy decydenci, w tym Ribera, zdają sobie sprawę, że „Zielony Ład” tylko w pewnym stopniu dotyczy klimatu. – Idąc na skróty w wielu obszarach, Unia nie ma pewności co do powodzenia niektórych rozwiązań. Ale czy to uniemożliwia podejmowanie kolejnych wyzwań? Będą sektory, w których coś pójdzie nie tak, w których konieczna będzie interwencja. Trzeba tylko zadać sobie pytanie: czy stać nas na niepodejmowanie działań? – mówi ekspertka RIE.
Nowe zadania dla nowej KE
Wszystko wskazuje na to, że nowa Komisja Europejska będzie miała dwa kluczowe zadania w kadencji na lata 2024-2029. Mniej będzie okazji do inicjowania kolejnych reform, za to KE będzie musiała „zwodować” i nawigować realizację już podjętych zobowiązań. Jednocześnie – zapewne wielokrotnie usłyszymy o tym, że „transformacja musi być sprawiedliwa” i nie powinna nikogo zostawiać w tyle. Więcej miejsca poświęcone zostanie raczej ciepłownictwu, transportowi czy przemysłowi, aniżeli elektroenergetyce – ta została już w dużej mierze „zaopiekowana” (choć nadal jest co poprawiać). Widać to choćby po danych z I półrocza 2024 r., z których wynika, że niemal 75 proc. wytwarzanej w UE energii elektrycznej pochodzi z zero- i niskoemisyjnych źródeł.
Teresie Riberze – gdy ostatecznie trafi na stanowisko w KE – przyjdzie na pewno zmierzyć się z obiekcjami rolników, ale nowa Komisja będzie musiała pilotować także dwie duże reformy: implementację ETS2 oraz dyrektywy EPBD. Obydwie już w trakcie negocjowania na poziomie unijnym budziły sprzeciw, który będzie się nasilał, im bliżej będzie daty ich wejścia w życie. Jak wskazywało Forum Energii w opracowaniu dotyczącym priorytetów nowej KE: „Brak danych i dobrze przygotowanej komunikacji z obywatelami sprawia, że skala dezinformacji jest ogromna – zwłaszcza w nowych obszarach polityki klimatycznej UE: budynków, transportu, rolnictwa”.
Czy w takim razie hiszpańską wicepremierkę czekają tylko trud i znój? Nie do końca. Ostatnie pięć lat to czas intensywnych inwestycji w Unii Europejskiej (czy są one wystarczające, to inny temat) i za rok, dwa czy trzy, zaczną przynosić profity.
– Na co dzień zajmuję się zrównoważonym finansowaniem i tych liczb nie da się oszukać: do tej pory największe europejskie spółki publiczne zainwestowały 440 miliardów euro w sektory takie jak budownictwo, energetyka, przemysł. UE pozostaje liderem pod względem emisji tzw. zielonych obligacji. Do tej pory słyszeliśmy tylko o rzekomych obciążeniach wynikających z przepisów, a nie o ich wpływie na rzeczywistość. Teraz nadchodzi czas, kiedy zobaczymy ich efekty. UE była w awangardzie, wyszła przed szereg, to na niej wzorują się inne kraje na całym świecie. To moment, w którym zaczniemy zbierać owoce inicjatyw z ostatnich lat – zaznacza Helena Viñes Fiestas.
Ribera może więc trafi na poprawę koniunktury w UE, co zawsze ułatwia podejmowanie decyzji. Również tych niepopularnych. Na razie jednak, zanim będzie mogła wykorzystać swój rewolucyjny zapał w skali europejskiej, musi przejść to, co każdy przed wejściem do KE – kilkugodzinne przesłuchanie. I to pierwsze zadanie może okazać się o wiele łatwiejsze niż wszystkie, które pojawią się później.