Analizy i komentarze
Komisja von der Leyen 2.0. Są zaskoczenia. „Zielony” Duńczyk ma pokierować energetyką i mieszkalnictwem
Ursula von der Leyen przedstawiła swoją koncepcję na „poukładanie” Komisji Europejskiej podczas swojej drugiej kadencji. Wskazywani przez media faworyci do objęcia niektórych obszarów ostatecznie dostali inne teczki. Z perspektywy energetyki kluczowe postaci przyszłej, nowej KE to: Teresa Ribera, Dan Jørgensen i Wopke Hoekstra.
– Wspólnie określiliśmy podstawowe priorytety (Komisji Europejskiej – red.). Są one zbudowane wokół dobrobytu, bezpieczeństwa i demokracji. Tłem jest konkurencyjność w transformacji, a priorytety te są ze sobą powiązane. Cała KE jest zaangażowana w konkurencyjność! Zlikwidowaliśmy dawne sztywne podziały – mówiła szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, zanim ogłosiła skład zaproponowanego przez siebie kolegium komisarzy.
Co do samych przyszłych komisarzy i komisarek (muszą jeszcze przejść przesłuchania w Parlamencie Europejskim) – tam nie ma zaskoczeń. Za to są już w kwestii tego, jakie zadania im przydzielono i jak je rozdzielono między nich. KE liczyć będzie 27 osób (tyle, ile jest państw członkowskich), z jedna to przewodnicząca, sześcioro to wiceprzewodniczący wykonawczy. Reszta z członków Komisji – 20 – będzie w niej zasiadać w randze komisarza.
„Zielony" Duńczyk od energii i budynków, Ribera na froncie klimatycznym
Największym zaskoczeniem jest teka komisarza ds. energii i mieszkalnictwa za pochodzącego z Danii Dana Jørgensena, wieloletniego europarlamentarzysty. W trakcie kariery politycznej zasiadał też w duńskim rządzie, m.in. jako minister ds. klimatu, energii i zaopatrzenia.
Nominację Jørgensena można przyjąć z zaskoczeniem, ponieważ murowanym faworytem do tego stanowiska był czeski minister przemysłu i handlu Jozef Síkela. Ostatecznie musi zadowolić się teką komisarza ds. partnerstw międzynarodowych.
Co wiadomo o Jørgensenie? To członek Socjaldemokracji Danii, z doświadczeniem międzynarodowym (brał udział w negocjacjach COP), ale i krajowym. W czasie, gdy był ministrem energii Danii, ustanawiano najbardziej ambitne cele klimatyczne. Linda Kalcher, założycielka think tanku Strategic Perspectives zaznacza, że na pewno nie zmieni podejścia i nada transformacji odpowiednie tempo.
– Oczekuję, że będzie on odporny na twierdzenia, że niebieski wodór lub różne technologie usuwania dwutlenku węgla (CCUS, CCS red.) rozwiążą wszystkie nasze problemy, a jednocześnie będzie pragmatyczny w kwestii energii jądrowej – stwierdziła w komunikacie przesłanym europejskim mediom.
Nie można też zapominać o drugim zadaniu Duńczyka – mieszkalnictwu. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że m.in. nadzór nad dyrektywą budynkową (EPBD) i jej skutkami itd. będzie należał do niego. – Będzie on pierwszym w historii komisarzem ds. mieszkalnictwa, zajmującym się wszystkimi aspektami, od efektywności energetycznej po inwestycje i budownictwo – tak jego zadania opisała krótko podczas prezentacji von der Leyen.
Ribera wchodzi do KE i to jako wiceszefowa
W KE pozostaje Holender Wopke Hoekstra, jako komisarz ds. klimatu i zerowej emisji netto – czyli w dużej mierze będzie zajmować się tym samym, co dotychczas. Ale to nie on będzie czuwał nad Zielonym Ładem, zainicjowanym za poprzedniej KE von der Leyen. Po tym, jak KE opuścił Frans Timmermans nadzór nad Zielonym Ładem przypadł Hoekstrze oraz Marošowi Šefčovičowi (został nawet wiceszefem KE odpowiedzialnym za ten projekt).
Drogę ku Zielonemu Ładowi ma w nowej Komisji wytyczać aktualna wicepremierka Hiszpanii Teresa Ribera, w dodatku w randze wiceszefowej. Będzie odpowiedzialna za transformację – jak przedstawiła to von der Leyen, transformację „sprawiedliwą i konkurencyjną”, dodatkowo – ma zajmować się polityką konkurencji.
Riberze poświęciliśmy oddzielny, obszerny tekst o jej karierze, przewidywaniach co do jej roli w nowej KE oraz potencjalnych kierunkach, jakie obierze. Więcej w tekście Zniknął „zielony car”, nadciąga „zielona caryca”. Teresa Ribera ma rządzić klimatem z Brukseli.
Opisane trio, Ribera-Jørgensen-Hoekstra, ma dopilnować, aby Zielony Ład się udał. Kalcher nazywa ich nawet „dream teamem”, który ma sprawić, że zeroemisyjna przyszłość miałaby się ziścić. – Rozumieją oni niepewność geopolityczną, presję wywieraną na europejskie przedsiębiorstwa i zależność od importu – wylicza ekspertka z Strategic Perspectives.
Kto jeszcze w Komisji Europejskiej?
Polskim komisarzem zostanie Piotr Serafin, który pokieruje unijnym budżetem. To jemu przypadnie odpowiedzialność za skonstruowanie kolejnej „siedmiolatki”, czyli wieloletniego budżetu Unii Europejskiej na lata 2028-2034.
Wpływ na energetykę, ale i przemysł, gospodarkę UE, cele klimatyczne itd., będą mieć inni komisarze – w mniejszym lub większym stopniu. Na pierwszy plan wysuwa się były szef MSZ Francji Stéphane Séjourné, który do KE trafił na ostatniej prostej (zrezygnował Thierry Breton) i jako wiceszef Komisji będzie komisarzem ds. dobrobytu i strategii przemysłowej.
Swoje trzy grosze na pewno dorzucą: Jessika Roswall (przyszła komisarka ds. środowiska, odporności i konkurencyjnej gospodarki), Christoph Hansen (od spraw rolnictwa i żywności), Apostolos Tzitzikostas (od spraw zrównoważonego transportu) i Olivér Várhely (ds. zdrowia i dobrostanu zwierząt).
Równość w KE
Von der Leyen sama poruszyła wątek równości w Komisji, wspominając na początku wystąpienia, że na wstępnym etapie zgłaszania kandydatów do KE przez państwa członkowskie zaledwie 22 proc. z nich stanowiły kobiety. Później, kiedy zrobiło się o tym głośno, zmodyfikowano listę potencjalnych kandydatów i kandydatek (negocjowano to podczas rozmów szefowej KE z państwami członkowskimi). Ostatecznie balans kobiety/mężczyźni wyniósł 40 do 60.
To nie jest jedyny ruch na rzecz równości w KE, wywołany zapewne chęcią zmycia złego wrażenia z pierwszego podejścia do konstruowania składu Komisji. Łatwo zwrócić uwagę, że wśród wiceprzewodniczących KE są cztery kobiety i dwóch mężczyzn. Na tym nie koniec – jak wskazywała von der Leyen i narodowość wiceszefów KE jest nieprzypadkowa. Połowa pochodzi z tzw. starej UE, druga połowa – z nowej, reprezentują państwa przyjęte do wspólnoty już po upadku żelaznej kurtyny.
Co dalej w sprawie nowej KE
Teraz oficjalnych kandydatów i kandydatki czeka żmudna procedura w Parlamencie Europejskim. Najpierw, jeszcze we wrześniu, zaczną się ustalenia o harmonogramie wysłuchań (zamiennie nazywanych przesłuchaniami) przed poszczególnymi komisjami PE. Następnie zbierane będą pytania do przyszłych członków i członkiń Komisji, które zostaną wysłane do nich w październiku (odpowiedzi udzielą na piśmie).
W połowie października ruszą wysłuchania, a później konieczne jest głosowanie w PE nad składem KE.
Na każdym z tych etapów kandydatom i kandydatkom może powinąć się noga i dopóki nie dotrą do końca procedury, nie mogą być niczego pewni. Nie trzeba sięgać daleko pamięcią: kiedy w 2019 r. formowała się pierwsza KE von der Leyen, miała do niej wejść Sylvie Goulard. Jednak zakwestionowano jej kandydaturę i ostatecznie do KE wszedł jej rodak, Thierry Breton. Ten sam, który tuż zaledwie dzień przed konferencją przewodniczącej Komisji, będąc oficjalnym „kandydatem na kandydata” do KE z Francji, ogłosił, że na pewno nie trafi do tego gremium.