Wiadomości
Transformacja Schrödingera. Rząd udaje, że nie chce zająć się energetyką [KOMENTARZ]
Sytuacja wokół Polskiej Grupy Energetycznej pokazała, że w Polsce niebezpiecznie jest nawet mówić o transformacji energetycznej – a co dopiero ją przeprowadzać. Tymczasem polska energetyka rozpaczliwie domaga się zmian.
Górniczy związkowcy prawie odwołali prezesa Polskiej Grupy Energetycznej, bo kierowany przez niego zarząd wplótł do strategii spółki to, o czym wszyscy wiedzą – czyli przeniesienie aktywów węglowych do tworzonej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. Brzmi to jak absurdalny żart, ale to niestety prawda.
Czytaj też
Na przełomie sierpnia i września posada Wojciecha Dąbrowskiego, czyli prezesa PGE, była zagrożona – wszystko przez sprzeciw górniczych związkowców, którym nie spodobała się nowa strategia spółki zakładająca szybszą dekarbonizację: w tym m. in. zaprzestanie generowania energii elektrycznej z węgla już w 2030 roku oraz osiągnięcie neutralności klimatycznej w roku 2040, o 10 lat wcześniej niż planowano w poprzedniej wersji strategii z 2020 roku. Związkowcy z „Sierpnia'80" wzięli to za zdradę i zerwanie umowy społecznej.
Tymczasem, patrząc z poziomu kraju, opisana powyżej dekarbonizacja była w dużej mierze papierowa – PGE faktycznie mogła wcześniej wyjść z węgla, ale to dlatego, że aktywa węglowe zmieniały właściciela i przechodziły do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), czyli podmiotu powoływanego z inicjatywy Ministerstwa Aktywów Państwowych właśnie po to, by przejmował zasilane węglem jednostki wytwórcze od spółek Skarbu Państwa. Innymi słowy mówiąc: aktywa węglowe miały pracować dalej, ale u kogoś innego.
Tych subtelności nie dostrzegli jednak (czy raczej: udawali, że nie dostrzegają) związkowcy z „Sierpnia'80", którzy zażądali od premiera dymisji prezesa PGE. Dąbrowski – po nerwowym weekendzie – zachował stanowisko, ale jego spółka odwołała strategię.
Z sytuacji tej, zasadzonej oczywiście na nerwowej, przedwyborczej atmosferze, płyną raczej smutne wnioski dla transformacji energetycznej Polski. Okazuje się bowiem, że nawet papierowe zmiany mogą być nie do przyjęcia dla konserwatywnych grup, które cały czas mocno wpływają na sektor – a tymczasem woli politycznej do przezwyciężenia ich oporu brakuje.
Czytaj też
Tymczasem transformacja energetyki staje się warunkiem krytycznym dalszego rozwoju gospodarczego Polski. Pewnym miernikiem tego, jak wygląda sytuacja w sektorze są analizy dotyczące spodziewanych przyszłych cen energii elektrycznej dla odbiorców indywidualnych. Według Forum Energii nowe stawki taryfowe dla gospodarstw domowych mogą wynosić nawet 1,57 zł za kWh. To, jakie stawki faktycznie pojawią się na rachunkach będzie zależeć m. in. od działań na polu mrożenia cen energii – te zapewne zostaną szerzej ogłoszone dopiero po październikowych wyborach. Wtedy też pewnie przedstawione zostaną wnioski taryfowe spółek energetycznych, przesyłane do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Na decyzję w sprawie taryf prezes URE ma czas do 17 grudnia.
Jednakże te zmiany to kwestia przyszłego roku – w bieżącym rząd stara się jeszcze łagodzić doraźnie sytuację w energetyce. Służy do tego m. in. wchodząca 19 września w życie nowelizacja ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców energii elektrycznej, która z jednej strony zwiększa limity mrożenia cen dla gospodarstw domowych oraz zmniejsza maksymalną cenę energii na rynku hurtowym w IV kwartale roku do 693 zł/MWh, co ucieszy małych i średnich przedsiębiorców. Zmiany te wynikają w dużej mierze z korzystnej sytuacji energetycznej w Europie w II i III kwartale roku. Widać ją także w obrocie - średnioważona cena kontraktów na rynku konkurencyjnym zawieranych na dostawę przez całą dobę w przyszłym roku (BASE n+1) wynosiła w sierpniu 2023 roku 634,6 zł za MWh, zeszła więc do poziomów ze stycznia 2022 roku. Jednakże jeszcze w sierpniu 2021 roku było to zaledwie 361,6 zł za MWh. Z kolei przedsiębiorcy energochłonni mogą liczyć na kolejną turę rządowego wsparcia - nabór na pomoc podstawową i zwiększoną ruszył w sierpniu. Z mechanizmów tych może skorzystać ok. 3000 firm. Jednakże systemy ustawowego mrożenia oraz mechanizmy wsparcia nie mogą działać w nieskończoność – cenę energii trzeba będzie urynkowić.
Czytaj też
Kiedy zaś uda się uniknąć kosztów wynikających z pracy aktywów węglowych? Wtedy, kiedy węgiel wyjdzie z polskiego miksu. To zaś może potrwać. „Dekarbonizacja polskiego systemu energetycznego to proces wymagający długotrwałych działań. Rezygnacja z węgla w Polsce może nastąpić około lat czterdziestych, ale już w latach trzydziestych węgiel może utracić swoją dominującą rolę w naszym miksie energetycznym. Warto pamiętać, że w kraju nadal funkcjonuje kilka systemowych elektrowni węglowych, które dopiero rozpoczęły swój cykl technologiczny, co stanowczo komplikuje proces wygaszania tych siłowni. Aby zrezygnować z węgla, konieczne jest intensywne rozwijanie innych źródeł energii, takich jak OZE, zwłaszcza elektrowni wiatrowych na morzu oraz zarówno wielkoskalowych, jak i mniejszych jednostek jądrowych. Proces przekształcania naszego systemu energetycznego i rezygnacji z węgla, a także szerzej z węglowodorów, może nastąpić dopiero wtedy, gdy przynajmniej połowa naszych planów związanych z energetyką jądrową zostanie zrealizowana. Warto jednak podkreślić, że nawet przy wykorzystaniu elektrowni jądrowych, aby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne, konieczne będzie utrzymanie tzw. systemu backupu, który będzie opierać się na paliwie gazowym" – mówi Maciej Kowalski, prezes Enefit.
Trendy na polskim rynku energii elektrycznej są jasne – cena rośnie, rośnie też presja ekonomiczna na gospodarkę. Tymczasem nawet zapowiedzi papierowej transformacji spotykają się z próbą zaciągania ręcznego hamulca awaryjnego. Można więc – korzystając z wyborczej atmosfery – zadać pytanie do wszystkich polityków: jak żyć?