Analizy i komentarze
Aby przeprowadzić transformację energetyczną, musimy zacząć od zmiany naszego myślenia
Ubóstwo energetyczne dotyka - w różnym stopniu - co dziesiąte gospodarstwo domowe w Polsce. Skutki kryzysu energetycznego nie oszczędzają nikogo w Europie i oznaczają nic innego jak nieogrzany dom i to w XXI w. Choć problem nabrzmiewa, a unijni urzędnicy próbują go rozwiązać, to nic nie wskazuje na to, by miało to nastąpić lada moment.
Warszawa. Idąc wieczorem Nowym Światem w stronę Krakowskiego Przedmieścia, na skrzyżowaniu z ulicą Świętokrzyską można czasem spotkać panią Ewę czuwająca nad swoim małym stoiskiem. Starsza kobieta, która handluje ręcznie robionymi koronkami i chińskimi tandetnymi zabawkami, jest jak migawka z innego świata. Każdy sprzedany przedmiot to dla niej mały krok w stronę zebrania funduszy na opał pozwalający jej ogrzać dom na Dolnym Mokotowie, w którym mieszka sama.
Choć trudno w to uwierzyć, w rozmowie przyznaje, że tam gdzie mieszka nie ma kanalizacji i regularnie zjawia się tam szambiarka, by wywieźć ścieki. Podobnie jak jej sąsiedzi, ogrzewa dom olejem opałowym, którego potrzebuje ok. 1600 litrów rocznie. Średnia cena litra oleju opałowego wynosiła w listopadzie 4,35 zł, choć jeszcze w sierpniu przekraczała 5 zł. Jest drogo, wiem. Ale ja niczego nie będę zmieniać” – mówi stanowczo, z wyraźną nutą przywiązania w głosie. W swoim domu ma żeliwne kaloryfery, które po nagrzaniu jeszcze przez długi czas oddają ciepło, co jest dla niej istotne. Dodaje, że instalację grzewczą wykonał jej znajomy fachowiec tak, że mogłaby jeszcze opalać dom węglem, a ponieważ lubi ciepło, nie zamierza z niczego rezygnować. Pani Ewa przyznaje, że bywały takie lata, gdzie z emerytury nie miała jak zapłacić za opał, więc dogrzewała się grzejnikami elektrycznymi. I przyznaje, że rachunki były wtedy znacznie niższe, ale nie było tak ciepło. Zimą stara się utrzymać w domu temperaturę na poziomie 25 st. C.
Czytaj też
Zapytana, dlaczego nie chce zmieniać źródła ogrzewania na tańsze, stanowczo odpowiada, że kiedyś to sobie przeliczała, a eksperci, z którymi się konsultowała, tylko to potwierdzili – w jej sytuacji olej opałowy jest obecnie najlepszym rozwiązaniem. Zaczyna wyjaśniać, że obecnie ceny instalacji fotowoltaicznych i innych źródeł ciepła są bardzo wysokie ze względu na ich rosnącą popularność. Ona sama zainwestowała kiedyś w piec na olej, który służy jej już od kilkunastu lat i nie widzi potrzeby zmiany. Poza tym, bez cienia wątpliwości mówi, że fotowoltaika wywołuje raka u ludzi tak samo jak turbiny wiatrowe. Pieca gazowego nie chce w obawie przed wybuchem lub zatruciem czadem. Nie pozwala także żadnemu młodemu technikowi dokonywać kontroli instalacji grzewczych, ponieważ nie wierzy w jego doświadczenie. Majster to ma być majster” – mówi stanowczo, zdradzając przywiązanie do dawnych zasad.
W Polsce żyje dziesiątki tysięcy osób takich jak pani Ewa, trwających przy tradycji i które nie decydują się na zmiany – jedni z przywiązania do dotychczasowych rozwiązań, inni po prostu z braku wystarczających środków finansowych.
Ubóstwo energetyczne w Polsce
Ubóstwo energetyczne nie jest nowym terminem, ale pierwszy raz zostało zdefiniowane w polskich przepisach stosunkowo niedawno. Dopiero pod koniec 2021 roku, kiedy nowelizowano Prawo energetyczne, opisano, jakie przesłanki charakteryzują to zjawisko. Zgodnie z art. 5gb ust. 1, ubóstwo energetyczne dotyczy sytuacji, w której gospodarstwo domowe, prowadzone przez jedną osobę lub przez grupę osób wspólnie zamieszkujących w samodzielnym lokalu mieszkalnym lub budynku jednorodzinnym, nieużywanym do prowadzenia działalności gospodarczej, nie jest w stanie zapewnić sobie wystarczającego poziomu ciepła, chłodzenia oraz energii elektrycznej niezbędnej do zasilania urządzeń i oświetlenia. Ale to nie wszystko. Aby gospodarstwo domowe mogło zostać uznane za dotknięte ubóstwem energetycznym, muszą zostać spełnione wszystkie poniższe kryteria:
- niski poziom dochodów,
- wysokie koszty przeznaczane na cele energetyczne,
- oraz zamieszkiwanie w budynku lub lokalu o niskiej efektywności energetycznej (potocznie nazywanych wampirami energetycznymi).
Jednak urzędowa definicja nie wyczerpuje tematu. Im bardziej zgłębić się np. w sposoby ustalania przyczyn tego zjawiska, tym więcej różnic widać - a są one znaczące. W lutym 2024 roku Polski Instytut Ekonomiczny opublikował raport, w którym nie tylko określił skalę tego zjawiska, ale i wyróżnił cztery rodzaje ubóstwa energetycznego:
- ubóstwo opałowe (dochodowe) – występuje, gdy wydatki na energię przekraczają ustalony procent budżetu domowego, dotykając 16-30% polskich gospodarstw,
- ubóstwo strukturalne – wiążę się z wysokimi kosztami energii przy jednocześnie niskich dochodach, dotyczy 8-12% gospodarstw,
- ubóstwo komunalne – gdy mieszkańcy nie mogą zaspokoić potrzeb energetycznych z powodu braku odpowiedniej infrastruktury lub mieszkania w budynkach o niskiej efektywności energetycznej, występuje u 3-5% gospodarstw,
- ukryte ubóstwo energetyczne – mieszkańcy ograniczają zużycie energii do minimum, rezygnując z podstawowych potrzeb, co wpływa na ich komfort życia i zdrowie, dotyczy 13-16% gospodarstw.
Opierając się na wyliczeniach PIE, można stwierdzić, że w praktyce ubóstwo energetyczne dotyka blisko jednego na trzy gospodarstwa domowe w Polsce. Główny Urząd Statystyczny szacuje, że problem ten dotyczy od 3,86 mln osób do nawet 6,58 mln osób w mieszkających w 2,3 mln gospodarstw (na ponad 12 mln w skali kraju). Choć obecne liczby wskazują na dużą skalę problemu, analitycy PIE zauważają, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba gospodarstw zmagających się z ubóstwem energetycznym spadła w niektórych przypadkach nawet o połowę.
Co 15. Polak żyje w nędzy
Trudno jednak rzucić wszystkie siły na związanie końca z końcem w kwestii rachunków za prąd czy ciepło, kiedy inne opłaty stanowią wyzwanie. A jak pokazują najnowsze dane, coraz więcej Polaków nie tyle zaciska pasa, ile po prostu biednieje. Raport „Poverty Watch 2024” przygotowany przez Polski Komitet Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu wskazuje, że na przestrzeni ostatnich lat sytuacja materialna milionów Polaków pogorszyła się dramatycznie. Liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie (bez wystarczających środków na opłacenie czynszu, zakup odzieży, żywności, prądu czy leków) wzrosła z 1,7 mln w roku 2022 roku do szokujących 2,5 mln w 2023 roku. To najwyższy poziom od 2015 roku. Negatywne zmiany dotknęły szczególnie dzieci, gdzie odsetek żyjących w skrajnym ubóstwie skoczył z 5,7% do 7,6% oraz seniorów, gdzie wskaźnik wzrósł z 3,9% do 5,7%.
Przyczyn tego kryzysu należy szukać przede wszystkim w długofalowych skutkach pandemii COVID-19. Słabsze wyniki gospodarcze, galopująca inflacja a także globalne niepokoje sprawiły, że Polacy coraz częściej sięgają po oszczędności. Prowadzi do sytuacji, w której co piętnasta osoba nie ma środków na zaspokojenie nawet minimalnych potrzeb życiowych. Brak odpowiednich reakcji i dostosowania wysokości świadczeń socjalnych oraz kryteriów ich przyznawania potęguje problem, tworząc samonapędzający się mechanizm wykluczenia i ubóstwa.
Zjawisko ubóstwa energetycznego w Europie
Problem ubóstwa energetycznego występuje nie tylko w Polsce, lecz dotyczy całej Europy. Z danych Eurostatu wynika, że w czasie kryzysu energetycznego zjawisko to nasiliło się niemal we wszystkich państwach członkowskich UE. Odsetek osób, które nie są w stanie zapewnić odpowiedniego ogrzewania w swoich domach, wzrósł z 6,9% w 2021 roku do 9,3% w 2022 roku, osiągając w 2023 roku aż 10,6%.
W lipcowym raporcie Komisji Europejskiej przedstawiono szczegółową analizę, według której ubóstwo energetyczne może dotyczyć od 8% do nawet 16% mieszkańców UE, w zależności od przyjętych wskaźników. Oznacza to, że problem braku możliwości odpowiedniego ogrzania swoich domów może dotykać nawet 100 mln Europejczyków. Autorzy raportu jednak zaznaczają, że zjawisko to ma bardzo zróżnicowany charakter w państwach członkowskich, co wynika z odmiennych realiów krajowych, takich jak geografia, zasoby naturalne, klimat, infrastruktura czy polityka publiczna. Nawet czynniki kulturowe mogą wpływać na różnice w samoocenach warunków niedoboru energii.
W krajach południowej i wschodniej Europy problem ubóstwa energetycznego jest szczególnie dotkliwy. W Grecji, Bułgarii i na Cyprze aż 30% populacji spełnia co najmniej dwa rodzaje ubóstwa energetycznego W krajach takich jak Litwa i Portugalia 17,5%, populacji nie jest w stanie zapewnić odpowiedniego ogrzewania w swoich domach, a w Hiszpanii i Rumunii wskaźnik ten wynosi odpowiednio 17,1% oraz 15,2%. Zupełnie inna rzeczywistość maluje się w zachodnich i północnych krajach UE, gdzie liczba ta spada poniżej 5%. Różnice są również wyraźne przy ocenie subiektywnych wskaźników. Na przykład wskaźniki ubóstwa energetycznego, które mierzą niezdolność do odpowiedniego ogrzania domu, wahają się od prawie 0% w Finlandii, Szwecji i Luksemburgu do ok. 40% w Bułgarii. Podobne rozbieżności pojawiają się także przy analizie zaległości w opłatach za media.
Analitycy nie mają wątpliwości, że wspólnym mianownikiem europejskich wyników jest dynamiczny wzrost cen energii w latach 2022-2023, wywołany kryzysem energetycznym po agresji Rosji na Ukrainę. W Polsce dzięki regulacjom zamrażającym ceny prądu i gazu, skutki te były mniej odczuwalne. Z kolei w państwach, które nie wprowadziły podobnych regulacji, rosnące ceny energii znacząco podniosły koszty ogrzewania, zmuszając wielu mieszkańców do oszczędzania na ogrzewaniu gospodarstw domowych.
Kryzys energetyczny napędzający ceny nośników energii, zwłaszcza gazu, sprawił, że 27 państw UE tylko w okresie od września 2021 do stycznia 2023 roku wydało blisko 500 mld euro na działania osłonowe dla gospodarstw domowych. Ale są też dobre informacje: prognozy wskazują. że w latach 2025–2026 sytuacja się ustabilizuje, a odsetek osób dotkniętych ubóstwem energetycznym zacznie maleć, zwłaszcza w krajach, które wprowadziły efektywne przepisy osłonowe i programy wsparcia.
Czytaj też
Co szykuje UE?
Choć kalendarzowa zima trwa, w wielu miejscach w kraju temperatury utrzymują się powyżej 0 st. C. Taka nietypowa aura staje się argumentem dla denialistów klimatycznych, którzy w mediach społecznościowych coraz głośniej kwestionują istnienie zmian klimatu. Tylko czekać, aż jeden z popularnych polskich publicystów, opierając się na „chłopskim rozumie”, zapewne po raz kolejny będzie twierdzić, że globalne ocieplenie to „największy szwindel w historii”. Niestety, rozum nie zawsze idzie w parze z faktami i nauką, choć jak sam autor tych rozważań przyznaje, ta ostatnia stała się już tylko „kwestią wiary”.
To jednak nie wiara, lecz nauka skłania do podjęcia pilnych działań, by zapobiec katastrofie klimatycznej. Za tymi faktami oraz wynikami badań naukowych stoi również UE, która wprowadza odpowiednie regulacje. Pojawia się jednak wyzwanie: jak rozwiązać problem ubóstwa energetycznego i jednocześnie pogodzić go z realizacją ambitnych planów klimatycznych? Nowe regulacje stawiają przed państwami członkowskimi wyzwania, takie jak opracowanie krajowych strategii oraz programów wsparcia w dążeniu do realizacji unijnych celów. Analizy pokazują, że sektor budownictwa ma istotny udział w globalnych emisjach gazów cieplarnianych, bowiem tylko w UE przestarzałe technologicznie, nieocieplone i nieszczelne budynki odpowiadają za 42% całkowitego zużycia energii oraz ok. 1/3 emisji CO2. Liczby zatem mówią same za siebie – aby Unia mogła osiągnąć swoje ambitne cele klimatyczne i energetyczne do 2050 roku, dekarbonizacja sektora budownictwa jest niezbędna.
28 maja 2024 roku weszła w życie większość przepisów uchwalonej przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej nowej dyrektywy dotyczącej efektywności energetycznej budynków EPBD (ang.Energy Performance of Buildings Directive), wprowadzająca istotne zmiany w unijnych przepisach. Warto zauważyć, że ten kluczowy dokument pojawił się na ustach wielu polityków już wcześniej zarówno podczas jego uchwalania, jak i w trakcie wiosennej kampanii wyborczej do PE. Niestety, zamiast rzeczowej debaty, dyskusję zdominowały fake newsy i straszenie „zwykłego Kowalskiego” katastrofalnymi skutkami tych przepisów. W rzeczywistości dyrektywa ma na celu poprawę jakości życia Europejczyków, obniżenie rachunków za energię i zainicjowanie szeroko zakrojonej fali renowacji budynków w całej Unii.
W pierwszej kolejności planuje się eliminację najbardziej energochłonnych budynków. Zgodnie z nowymi wymogami, od stycznia 2028 roku wszystkie nowe obiekty administracji publicznej, a od 2030 roku wszystkie inne nowopowstałe budynki w UE, muszą być bezemisyjne, czyli o bardzo wysokiej efektywności energetycznej, wymagające znikomej energii i jednocześnie nieemitujące CO2. Natomiast te już istniejące będą stopniowo modernizowane do takiego stanu najpóźniej do 2050 roku. EPBD nakłada obowiązek promowania instalacji fotowoltaicznych (PV) na dachach nowych budynków, a od 31 grudnia 2026 roku wszystkie nowe budynki niemieszkalne powyżej 250 m2 muszą mieć panele PV, jeśli jest to technicznie i ekonomicznie możliwe. W przypadku nowych budynków mieszkalnych wymóg ten wejdzie w życie od 31 grudnia 2029 roku.
Duże zmiany dotyczyć będą także dotychczas stosowanych tradycyjnych metod ogrzewania. Kopciuchy, piece opałowe, a także kotły gazowe będą stopniowo wycofywane na rzecz pomp ciepła wraz z instalacją PV. Od 2035 roku ogrzewanie paliwami kopalnymi ma zostać całkowicie wyeliminowane w nowych i remontowanych budynkach. Jeśli jednak cele te okażą się nierealne do osiągnięcia w zakładanym harmonogramie, termin ich realizacji ten może zostać wydłużony do 2040 roku.
Czytaj też
Wbrew pogłoskom prawicowych środowisk, unijne przepisy nie narzucają obowiązku remontu każdemu. Zasada jest taka, że jeśli dochodzi do większej renowacji (kosztującej ponad 25% wartości budynku lub obejmującej ponad 25% powierzchni zewnętrznej), to należy przy tej okazji zadbać o poprawę efektywności energetycznej, ale tylko tam, gdzie jest to technicznie i ekonomicznie wykonalne. Ponadto, jeśli państwo członkowskie będzie zdecydowane, to wprowadzi od maja 2026 roku dobrowolne paszporty renowacji budynków, zawierające stopniowy plan działań na rzecz poprawy charakterystyki energetycznej, aż do osiągnięcia poziomu bezemisyjności.
Zmieniają się także zasady sporządzania świadectw charakterystyki energetycznej budynków. Od końca maja 2026 roku, w zależności od zapotrzebowania na energię, będą one klasyfikowane w skali od A (bezemisyjne) do G (najmniej efektywne). Co ważne, taki dokument nie będzie wymagany, jeśli sami korzystamy z budynku na własne potrzeby. Będzie natomiast konieczny, jeśli chcemy go sprzedać albo wynająć.
Konstancja Ziółkowska, specjalistka ds. polityki społecznej z Forum Energii, zwraca uwagę na kluczowy aspekt unijnych przepisów dotyczących efektywności energetycznej budynków. Jak tłumaczy, dyrektywa nakłada głównie obowiązki na rządy państw członkowskich, które muszą stopniowo poprawiać jakość zasobu mieszkaniowego. Celem ma być poprawa programów wsparcia, lepsze identyfikowanie najgorszych budynków oraz proponowanie rozwiązań, zwłaszcza w miejscach dotkniętych ubóstwem energetycznym. Unijne przepisy nie nakładają obowiązku spełniania bardzo wysokich standardów przez każdy budynek mieszkalny, ale zobowiązują do podjęcia działań w skali ogólnej. Surowe normy energetyczne dotyczą jedynie budynków użyteczności publicznej. Teraz urzędnicy w Polsce mają za zadanie dostosować unijny dokument do krajowego prawa, a na wdrożenie odpowiednich przepisów mają czas do końca maja 2026 roku.
Czytaj też
Jak Polska walczy z ubóstwem energetycznym?
Plany są ambitne, lista zadań do zrealizowania długa i w jakimś stopniu dotknie to każdego mieszkańca Unii Europejskiej. Dlatego zasadne jest pytanie: jak przeprowadzić termomodernizacyjną rewolucję, skoro tak wielu Polaków boryka się z problemami finansowymi, a miałoby inwestować w docieplenie budynków czy wymianę źródeł ciepła? Liczby pokazujące skalę ubóstwa energetycznego w kraju są alarmujące i choć jest to problem przejściowy, to wciąż pozostaje poważnym wyzwaniem, które nie zniknie z dnia na dzień. Kluczowe w tej sytuacji staje się działanie rządu które – niezależnie od opcji politycznej – powinno koncentrować się na poprawie jakości życia. W tym celu funkcjonuje szereg programów rządowych mających na celu poprawę standardów życia obywateli, zwłaszcza w obliczu rosnących kosztów energii. Jednym z nich jest wprowadzony za rządów Zjednoczonej Prawicy w 2018 roku, a zawieszony pod koniec listopada 2024 roku, program „Czyste Powietrze”, który dofinansowywał termomodernizację budynków oraz wymianę przestarzałych źródeł ciepła na nowoczesne i ekologiczne. Na przestrzeni lat stał się jednym z fundamentów wsparcia dla gospodarstw o niższych dochodach, a w najbliższym czasie czekają go także pewne zmiany.
Jednak istnieje także druga strona medalu, która ujawnia niedoskonałości wychodzące na jaw dopiero teraz, po latach. Kierownictwo NFOŚiGW podjęło decyzję o zawieszeniu programu głównie z powodu jego licznych wad i nieszczelności, które umożliwiały nadużycia ze strony nieuczciwych firm i pośredników. Przedsiębiorcy zawyżali koszty, wymuszali pełnomocnictwa, a nawet znikali z zaliczkami, zostawiając beneficjentów z nieukończonymi projektami. Jak zauważa Konstancja Ziółkowska, mimo dużego zainteresowania programem, tempo i jakość prac termomodernizacyjnych wciąż budzą zastrzeżenia. Choć przyznawane każdego roku milionowe fundusze były wykorzystywane, efektywność realizacji projektów często nie spełnia oczekiwań, zwłaszcza jeśli chodzi o obniżenie przyszłych kosztów użytkowania budynków.
Czytaj też
„Często dochodziło do sytuacji, w których sprzęt jest niewłaściwie dobrany lub instalacja wykonana niezgodnie z potrzebami budynku, co prowadziło do niższej efektywności energetycznej. Choć skala projektów jest imponująca, brakowało im odpowiedniej jakości, a to właśnie jakość decyduje o realnych oszczędnościach z termomodernizacji” – mówi Ziółkowska i wskazuje, jakie zmiany systemowe powinny zostać wprowadzone poza ramami programu, by uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. „Powinno się uporządkować rynek poprzez wprowadzenie certyfikatów i standardów dla wykonawców oraz instalatorów, bowiem w Polsce kontrola jakości prac wciąż jest niewystarczająca. W efekcie, gdy pojawiają się błędy lub nieprawidłowości, konsekwencje finansowe najczęściej spadają na właściciela budynku, a nie na wykonawcę” – tłumaczy ekspertka. Bo dla mieszkańców kluczowe jest, aby po wykonaniu modernizacji koszty energii faktycznie spadły.
Jednak Polska wciąż nie rozwiązała problemu ubóstwa energetycznego w budynkach wielorodzinnych. Choć w przypadku domów jednorodzinnych istnieje możliwość skorzystania z programu „Czyste Powietrze”, to mieszkańcy starszych bloków komunalnych, wspólnot czy spółdzielni, zazwyczaj o niskich dochodach, są najczęściej pomijani. Takie budynki często dysponują skromnymi funduszami remontowymi, a jeśli dodatkowo wpisane są do rejestru zabytków, przeprowadzenie termomodernizacji graniczy z niemożliwością.
Wsparcie, ale tylko na chwilę
Kolejnym krokiem w walce z ubóstwem energetycznym było wprowadzenie przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska bonu energetycznego na tegoroczny sezon grzewczy. To jednorazowe świadczenie pieniężne skierowane do gospodarstw domowych o niższych dochodach, mające na celu złagodzenie skutków rosnących cen energii elektrycznej. Według analiz, z tej formy wsparcia skorzysta nawet 3,5 mln gospodarstw domowych, co podkreśla skalę zapotrzebowania na tego rodzaju pomoc.
„Moim zdaniem bon energetyczny powinien stać się stałym elementem systemu wsparcia i być jeszcze bardziej rozwinięty, zwłaszcza w kontekście nadchodzących opłat za emisje ze spalania gazu i węgla w ramach systemu ETS2. Warto również rozważyć, aby zarządzanie bonami zostało przekazane instytucjom centralnym, zamiast nakładać dodatkowe obciążenia na gminy, które już teraz zmagają się z licznymi obowiązkami i dynamicznie zmieniającymi się przepisami energetycznymi” – komentuje Ziółkowska.
W nadchodzących latach najważniejsze będzie zapewnienie mieszkańcom pewności, zwłaszcza w obliczu przewidywanych wzrostów cen energii. Krajowy Plan w dziedzinie Energii i Klimatu zakłada, że Polska i jej mieszkańcy skorzystają na elektryfikacji ogrzewania, szczególnie poprzez popularyzację pomp ciepła. Instalacje te, choć energooszczędne, są jednocześnie bardzo energochłonne. Dlatego kluczowe jest, by rząd zadbał o pełną świadomość obywateli na temat przyszłych kosztów energii. Państwo powinno wspierać obywateli, oferując im korzystne rozwiązania, które uczynią pompy ciepła najbardziej opłacalnym źródłem ogrzewania w przyszłości, a jednocześnie dać im jasność co do długofalowych trendów w cenach energii.
Mimo wszystkich programów społecznych, dotacji i dofinansowań, wciąż przejeżdżając przez małe miejscowości czy wsie, można natknąć się na domy, których dachy pokryte są rakotwórczym eternitem. Ich mieszkańcy zdają się nie myśleć o inwestowaniu w jakiekolwiek zmiany. Z raportu PIE wynika, że nadal aż 25% gospodarstw domowych korzysta z paliw złej jakości, takich jak miał węglowy. W obliczu tych realnych problemów trudno oczekiwać, że ci ludzie będą inwestować w termomodernizację, wierząc, że pomoże to obniżyć globalną temperaturę o 1,5 st. C. sprzed ery przemysłowej i zapobiec globalnej katastrofie. To nie jest ich priorytet. Ich priorytetem jest przetrwanie w codziennej rzeczywistości.
Czytaj też
Promowanie efektywności energetycznej nie jest wyłącznie kwestią ochrony środowiska. W całym procesie należy pamiętać, że na końcu łańcucha jest człowiek, któremu w trakcie transformacji należy zapewnić dostęp do stabilnych i tanich źródeł energii. Bez tego walka z ubóstwem energetycznym będzie przypominać walkę z wiatrakami. Unijni urzędnicy już określili, jak będzie wyglądać przyszłość budownictwa, dlatego teraz najważniejsze będzie sprawienie, żeby w społeczeństwie, w którym hasło „transformacja” łączy się z biedą i niepewnością lat 90. XX w. zaczęło kojarzyć się ono z dobrobytem i bezpieczeństwem.