Pod koniec października Komisja Europejska podjęła decyzję, dzięki której rosyjski Gazprom będzie mógł znacznie zwiększyć wykorzystywanie gazociągu OPAL, czyli lądowej odnogi Nord Streamu. Bruksela przekonuje, że krok ten poprawia konkurencyjność na rynku. Decyzja KE oznacza, że Rosjanie będą mogli wykorzystywać 80 proc. przepustowości OPAL-u. Obecnie Gazprom wykorzystuje 50 proc., od dawna wnioskuje jednak, by było to blisko 100 proc.
W poniedziałek PGNiG zapowiedziało, że stawia Komisji Europejskiej 14 zarzutów ws. gazociągu OPAL i kieruje sprawę w trybie pilnym do Trybunału Sprawiedliwości UE. "Nie chcemy, by decyzja Komisji Europejskiej (w sprawie umożliwienia Gazpromowi zwiększenia wykorzystania gazociągu Opal - PAP) w jakiejkolwiek formie weszła w życie" - mówił w poniedziałek na konferencji prezes PGNiG Piotr Woźniak.
Ruch PGNiG popiera ekspert ds. energetyki, prof. Alan Riley. "Uważam, że jest właściwe, aby PGNiG, a także potencjalnie polski rząd, weszły na drogę prawną (w sprawie decyzji związanej z Nord Stream - PAP). Problemy z gazem rosyjskim w Europie mają swoje źródło w podejściu do tej kwestii ze strony Komisji Europejskiej, a szczególnie rządu Niemiec" - ocenił.
"Źródeł należy doszukiwać się jeszcze w gazociągu Nord Stream 1, w przypadku którego zdecydowano, że nie będzie podlegał unijnym przepisom prawnym. Powtarzano, że przebiega on przez morze, ale to jest absurdalne, bo prawo unijne, prawo wewnętrzne dotyczy terytorium danego państwa, także jego morskich wód wewnętrznych oraz obszaru morza terytorialnego w szerokości 12 mil morskich. Nord Stream 1 przebiega przez obszar morza terytorialnego Niemiec, Danii, a także wody wewnętrze Niemiec. Dlatego prawo unijne w tym przypadku powinno być uwzględnione" - powiedział PAP prof. Riley.
Ekspert przywołał też przykład innego projektu - South Stream. Ten gazociąg był wspólnym projektem Gazpromu i włoskiej firmy ENI. Miał zapewnić dostawy gazu z Rosji do Europy Środkowej i Południowej. Rura miała prowadzić z południa Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. South Stream miał być kolejnym - po Nord Streamie - rurociągiem omijającym Ukrainę. Ostatecznie Gazprom wycofał się z tego projektu.
"Jeśli spojrzymy na South Stream, w tym przypadku Komisja Europejska w pełni zastosowała unijne prawo liberalizacji rynku energii, nawet rozpoczynając postępowanie o naruszenie tego prawa przeciwko Bułgarii. W przypadku gazociągu Jamał, jego polski odcinek został objęty w pełni regulacjami trzeciego pakietu energetycznego. Nord Stream 1 został potraktowany inaczej. Co gorsze, jeśli weźmiemy dwa kolejne gazociągi, które łączą się z Nord Streamem 1 na terenie Niemiec - NEL i OPAL - w ich przypadku również nie zostało w pełni zastosowane unijne prawo" - powiedział.
Riley podkreślił, że sprzeciw PGNiG "wobec każdej decyzji zwiększające wykorzystanie OPAL to bardzo dobry krok". "Polska może tę sprawę wygrać. Co więcej, w ten sposób Polska zrobi Europie przysługę domagając się, aby zasady unijnego prawa był stosowane jednakowo wobec wszystkich państw UE, bez względu na to, jak są silne, i wszystkich firm, bez względu na ich wielkość" - podsumował.
PGNiG zapowiedziało w poniedziałek, że to pierwsze z szeregu kroków prawnych, które spółka zamierza podjąć w tej sprawie przeciwko Komisji Europejskiej oraz niemieckiemu regulatorowi rynku energii – Bundesnetzagentur.
"Decyzje i tryb postępowania Komisji Europejskiej oraz Bundesnetzagentur są bezprecedensowe. Cofają rozwój konkurencyjnego rynku gazu i rozszerzają przywileje Gazpromu, co w konsekwencji może doprowadzić do uzyskania przez rosyjską firmę monopolu w dostawach gazu do Europy Środkowej i Wschodniej. To poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa dostaw gazu do Polski i całego regionu – powiedział Piotr Woźniak.
OPAL to gazociąg przesyłowy biegnący na terenie Niemiec równolegle do polsko-niemieckiej granicy, o maksymalnej przepustowości ok. 35 mld m sześc. Stanowi przedłużenie ułożonego na dnie Bałtyku gazociągu Nord Stream. Punkt wejścia znajduje się nad Morzem Bałtyckim w miejscowości Greifswald, a wyjście na granicy niemiecko-czeskiej w miejscowości Brandov.
Zobacz także: PGNiG zapowiada prawną ofensywę w sprawie OPAL