Górnictwo
Czyste technologie węglowe – szansa czy łagodzenie nastrojów społecznych?
W obliczu zaostrzającej się polityki klimatycznej UE rząd RP musi podjąć decyzję o kierunku zmian w obrębie krajowego miksu energetycznego. Do 2030 r. zgodnie z normami emisyjnymi przewidywanymi w ramach reformy europejskiego systemu handlu emisjami (ETS) prognozowany udział węgla spadnie w nim do mniej niż 50%, a obowiązkowy udział odnawialnych źródeł energii wzrośnie do 27%. Czy powstałą lukę uzupełni gaz ziemny? Mogą na to wskazywać planowane przez rząd inwestycje takie jak gazociąg Baltic Pipe czy rozbudowa terminala LNG w Świnoujściu.
25 lutego w Fundacji Pułaskiego odbyło się zamknięte seminarium na zasadach Chatham House poświęcone czystym technologiom węglowym. To kwestia niezwykle istotna w kontekście reformy ETS i związanymi z nią trudnościami dla energetyki konwencjonalnej w Polsce. Spotkanie było podzielone na dwa blogi. Pierwszym było wystąpienie głównego prelegenta prof. Konrada Świrskiego, drugim dyskusja ponad dwudziestu czołowych ekspertów z Polski zajmujących się problematyką bezpieczeństwa energetycznego.
Dominującą podczas seminarium narracją była nieuchronność spadku znaczenia „czarnego złota” w krajowym miksie energetycznym w obliczu zaostrzającej się polityki klimatycznej. Analizując trendy energetyczne w UE wskazano, że cena energii z odnawialnych źródeł i gazu powoli maleje, z atomu pozostaje bez zmian, a z węgla rośnie. Z czasem doprowadzi to do wyrównania kosztów wszystkich źródeł, a w efekcie uderzy w klasyczne sektory energetyczne. Zjawisko to znajdzie odzwierciedlenie w miksie energetycznym Polski. Obecnie udział odnawialnych źródeł energii (OZE) wynosi w nim około 12%, a gazu 3%. Zgodnie z proponowanymi celami emisyjnymi w ramach reformy ETS według prof. Świrskiego w 2020 r. udział OZE wyniesie 19%, a gazu 6%. Najistotniejsze przekształcenia będą jednak mieć miejsce w horyzoncie do 2030 r. Udział węgla powinien wtedy spaść do mniej niż 50%, a minimalny udział OZE wzrosnąć do 27%. Otwartym pozostaje pytanie na czym będzie się opierała pozostała część miksu. Wiadomo już, że elektrowni atomowej do tego czasu nie zbudujemy. Zdaniem głównego prelegenta najprawdopodobniej 24% lukę zajmie więc gaz ziemny.
Osobiście uważam, że mimo „zaklinania węgla” przez rząd świadomość nadchodzących zmian jest w nim duża. Stąd z jednej strony prezentacja „Planu Morawieckiego” dystansująca się od kopalin i atomu, a rozkładająca akcenty pomiędzy poszczególnymi rodzajami OZE (energetyka obywatelska, geotermia), z drugiej hasło budowy –jak go nazwałem- „Korytarza Północnego”. Najwyraźniej nie bez powodu najambitniejsze plany energetyczne rząd PiS lokuje w sektorze gazu ziemnego. Mowa bowiem o rozbudowie terminala LNG w Świnoujściu, budowie drugiego gazoportu w Zatoce Gdańskiej i powrotu do projektu Baltic Pipe tj. gazociągu do Danii dedykowanego surowcowi z norweskiego szelfu.
Nie ma recepty na obronę polskiego węgla, jego udział będzie maleć. Czeka nas wstrząs społeczny” – w takim zdaniu można zawrzeć konkluzję ze spotkania w Pułaskim.
Są to przesłanki świadczące o tym, że rząd nie zakwestionuje pakietu klimatycznego mimo, że to sugerował (ryzyko wstrzymania np. dopłat z UE) i dostosuje do niego polską energetykę. Do 2030 r. miks będzie nadal składać się w przeważającej mierze z węgla (stąd inwestycje w nowoczesne bloki węglowe), ale także niskoemisyjnych OZE i gazu ziemnego. Niskoemisyjnych, a więc spełniających wymogi jakie stawia Europejski Bank Inwestycyjny w zakresie dofinansowywania projektów energetycznych (pieniądze są przydzielane inwestycjom o emisji do 550g/kwh, a więc węgiel nie może liczyć na dofinansowanie). To niesłychanie ważne w kontekście funduszu modernizacyjnego, który w ramach ETS ma oficjalnie łagodzić skutki ostrej polityki klimatycznej dla krajów takich jak Polska, a de facto przekształcać ich energetykę w kierunku OZE.
W ramach tej układanki narrację o czystych technologiach węglowych należy uznać za próbę łagodzenia nastrojów społecznych. W świadomości polityków (kadencyjność!) horyzont 2030 to bowiem cała epoka (a dla specjalistów okres zaledwie 14 lat!). Potwierdzałyby to konkluzje zamkniętego seminarium w Fundacji Pułaskiego. Eksperci w przeważającej mierze zwracali na nim uwagę, na to, że czyste technologie węglowe są w krajowej energetyce bez skutku wdrażane od lat 90. – dlaczego zatem akurat w nadchodzących latach miałoby się coś zmienić w tym temacie?
Także analiza poszczególnych technologii „czystego węgla” była miażdżąca. Uczestnicy panelu właściwie zgodnie przyznali, że żadne z istniejących rozwiązań nie jest opłacalne. Koszty technologii CCS (wychwytywania i składowania CO2) są zbyt wysokie (50-100 euro/ Mwh), natomiast zgazowanie węgla zbyt emisyjne (wykracza poza magiczną barierę 550g/kwh). Nowe technologie pozostają natomiast w fazie testów, często są to niewielkie instalacje. Nie ma wielkich szans na zaangażowanie się w nie biznesu ponieważ węgiel „przestał być sexi”. Na panelu powątpiewano także w to czy Polskę stać na skoncentrowanie kapitału i wysiłku badawczego na niepewnym rozwijaniu „czystego węgla”. Tylko dwóch z uczestników wyraził nadzieję na rozwój technologii takich jak np. mineralizacja CO2 w ramach kaolinu.
„Nie ma recepty na obronę polskiego węgla, jego udział będzie maleć. Czeka nas wstrząs społeczny” – w takim zdaniu można zawrzeć konkluzję ze spotkania w Pułaskim. Niestety mogę się pod nim podpisać - z UE się bowiem jako kraj raczej nie wypiszemy, a tendencje energetyczne we Wspólnocie są aż nadto czytelne.
Zobacz także: „Plan Morawieckiego” jak „terapia szokowa" Balcerowicza. Co z górnictwem?
Zobacz także:100 dni rządu w energetyce: górnicza katastrofa, wygaszanie atomu, saudyjska ropa i norweski gazociąg [RAPORT]