Gaz
100 dni rządu w energetyce: górnicza katastrofa, wygaszanie atomu, saudyjska ropa i norweski gazociąg [RAPORT]
100 dni rządu Beaty Szydło w energetyce to przede wszystkim brak kompleksowego planu naprawy sytuacji w górnictwie, powolne wygaszanie projektu atomowego, niesatysfakcjonujące tempo budowy resortu energii oraz brak koncepcji przekształceń polskiego miksu energetycznego w kontekście polityki klimatycznej UE. Pozytywnie należy natomiast ocenić proponowane zmiany w zakresie dywersyfikacji dostaw gazu i ropy naftowej.
Mozolny proces formowania ministerstwa energii
100 dni rządu Beaty Szydło w energetyce to m.in. budowa nowego resortu energii, który docelowo ma skupić rozproszone pomiędzy różnymi ośrodkami politycznymi kompetencje energetyczne. Obecnie ministerstwo zarządzane przez Krzysztofa Tchórzewskiego nadzoruje spółki z sektora górniczego. Dzięki nowelizacji ustawy o działach administracji rządowej od 1 kwietnia br. w jego kompetencjach znajdą się także spółki energetyczne, a od 1 lipca br. paliwowe. Zgodnie z wymogami prawnymi UE operatorzy przesyłowi trafili natomiast pod nadzór Piotra Naimskiego, pełnomocnika rządu ds. infrastruktury energetycznej w randze sekretarza stanu.
Według informacji Energetyka24.com tworzenie ministerstwa energii idzie jednak rządowi bardzo opornie. Resort jest mocno niedofinansowany (większość środków trafiło do ministerstwa rozwoju), w wielu departamentach występują braki kadrowe mimo transferu zasobów ludzkich z resortów: skarbu państwa, środowiska i gospodarki (już nieistniejącego). Także ustawę o działach administracji rządowej mają czekać kolejne poprawki, jej jakość legislacyjna jest bowiem niska. Warto też pamiętać o tym, że wiele kwestii polityki energetycznej nadal pozostaje poza obrębem resortu energii. To ministerstwo środowiska nadal decyduje o kwestiach związanych z polityką klimatyczną czy przydzielaniu koncesji wydobywczych. Nie wiadomo kiedy ta sytuacja może ulec zmianie.
Brak planu dla górnictwa
Obejmując władzę rząd Beaty Szydło wiedział już, że czeka go olbrzymi problem z polskim górnictwem. Sytuacja spółek branżowych, głównie Kompanii Węglowej w ubiegłym roku była tragiczna. Wielu komentatorów podkreślało, że gigant może utracić płynność finansową jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Wiadomo już było także, że plan rządu PO/PSL zakładający zaangażowanie finansowe TF Silesia w ratowanie górnictwa może mieć problemy z akceptacją przez Komisję Europejską. Było już również jasne to, że energetyka na dłuższą metę nie będzie panaceum na bolączki sektora (Tauron przejął nierentowną kopalnię Brzeszcze).
PiS szedł po władzę z hasłami sanacji sektora węglowego, podkreślał również, że nie będzie zamykać kopalń. Tuż po wyborach okazało się, że de facto żadnego planu ratunkowego nie wymyślono. W tworzącym się resorcie energii stanowisko zachował główny architekt uzdrawiania górnictwa z rządu PO/PSL Wojciech Kowalczyk, a PiS zaczął przygotowywać strategię ‘Nowa Kompania Węglowa 2.0” pod hasłem Polskiej Grupy Górniczej. Bardzo szybko okazało się, że do droga donikąd, a w mediach zaczęły pojawiać się wypowiedzi takie jak wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego, że niektóre kopalnie trzeba by było „wyciszyć” (przestać je użytkować i zabezpieczyć w taki sposób by można je było uruchomić w przyszłości). Rząd był coraz bardziej świadomy tego, że by uratować choć część branży konieczna będzie głęboka restrukturyzacja. Słowa Tobiszewskiego spotkały się ze złym przyjęciem społecznym – podkreślano bowiem, że w kampanii wyborczej PiS obiecywał, iż nie będzie zamykania zakładów wydobywczych. W związku z tym nastąpiło przeorientowanie komunikacyjne władz. Zaczęto podkreślać konieczność wyselekcjonowania nierentownych elementów kopalń (a nie całych zakładów) takich jak ściany, które należałoby zamknąć by poprawić efektywność finansową spółek. Brak sprecyzowanego planu odnoście ratowania górnictwa dał o sobie znać również w kontekście ustępstw rząd wobec związkowców (ostatecznie nie wypowiedziano ustaleń na mocy których po utworzeniu Polskiej Grupy Górniczej przez rok nie zmienią się pensje osób w niej pracujących ani stan zatrudnienia).
Pytaniem otwartym pozostaje to czy rząd PiS znajdzie w sobie siłę by realnie zrestrukturyzować górnictwo. Pewną nadzieję dają nieoficjalne informacje o audycie, który zlecił resort energii w branży górniczej. Informacje o nim padły podczas zamkniętego seminarium eksperckiego poświęconego czystym technologiom węglowym w Fundacji Pułaskiego. Z drugiej jednak strony podobne audyty przeprowadzano już wcześniej i nic z tego nie wynikało. Sprawa wydaje się jasna – bez zniesienia przywilejów górniczych i restrukturyzacji nierentownych zakładów górnictwo nie ma szans na przetrwanie w żadnej formie. Najlepsze zakłady powinny natomiast trafić do spółek energetycznych. Rząd musi więc podjąć trudne decyzje i przygotować się na wstrząsy społeczne. Koniunktura na rynku węgla pogarsza się, a trend ten nie ulegnie poprawie. Wiele kluczowych importerów takich jak Chiny redukuje wydobycie i zaczyna z przyczyn środowiskowych stopniowo rezygnować w „czarnego złota”.
Rząd stawia na węgiel. Wypowie pakiet klimatyczny?
Skoro już o węglu mowa to 100 dni rządu Beaty Szydło pokazało nie tylko brak pomysłu na górnictwo, ale i przyszłość polskiej energetyki. Jeszcze przed wyborami politycy PiS zapowiadali możliwość wymówienia pakietu klimatycznego. Dziś sprawa nie jest raczej szeroko podnoszona. PiS mimo pełnej świadomości tego, że założenia reformy systemu handlu emisjami przewidują redukcję udziału polskiego węgla w miksie do około 50%, opiera swoją narrację na dwóch kwestiach. Po pierwsze sugeruje (np. minister środowiska Jan Szyszko), że z czasem polityka klimatyczna osłabnie, na co dowodem mają być mocno rozwodnione konkluzje paryskiego szczytu COP21 (mimo, że jego wydźwięk proekologiczny jest olbrzymi i służy Szwedom czy Niemcom za argument do zaostrzania europejskich norm emisyjnych). Po drugie, sugeruje się społeczeństwu, że polski węgiel uratują czyste technologie węglowe jak zgazowanie czy wychwytywanie CO2. Gwoli ścisłości innego zdania jest większość ekspertów wskazujących na ich wysokie koszty, przekraczanie magicznej granicy emisyjności 550g/kWh i w wielu wypadkach fazę testów nie gwarantującą wejście w komercyjne zastosowanie z powodu niedoinwestowania i braku zainteresowania po stronie biznesu (węgiel nie jest już „sexi”).
Pytaniem otwartym pozostaje więc dalszy rozwój sytuacji. Albo rząd faktycznie zaneguje politykę klimatyczną UE i narazi się na sankcje (np. wstrzymanie funduszy europejskich), albo poinformuje społeczeństwo o nowym kierunku transformacji polskiej energetyki. Z powodu horyzontu 2030 (reforma ETS) może się ona odbywać w kierunku odnawialnych źródeł energii lub gazu. Na atom jest już bowiem zbyt późno w kontekście konieczności wypełnienia norm emisyjnych.
Wygaszanie atomu
Skoro już a energetyce jądrowej mowa to PiS szedł po władzę z hasłami kontynuacji programu jądrowego. Tuż po sformowaniu rządu narracja uległa jednak zmianie. Gabinet Beaty Szydło w coraz większym stopniu dystansuje się od programu atomowego. Oficjalnie nadal jest on kontynuowany, jednak oficjele tacy jak prezes rady ministrów czy minister energii Krzysztof Tchórzewski zdają się mówić między wierszami, że priorytetem jest dziś górnictwo i budowa bloków konwencjonalnych, a niezwykle kosztowna siłownia jądrowa będzie musiała jeszcze poczekać. To symptomatyczne, że również w prezentacji „Planu Morawieckiego” gdzie wiele miejsca poświęcono źródłom niskoemisyjnym nazwa atom nie pada. Zwrócili na to uwagę organizatorzy konferencji „Elektrownia atomowa jej znaczenie dla Polski i Pomorza” zorganizowanej w sejmie 23 lutego. Wystosowali oni list do wicepremiera Mateusza Morawieckiego wskazujący na kompatybilność jego planów z energetyką jądrową. Na domiar złego 25 lutego minister skarbu Dawid Jackiewicz poinformował, że przyszłość elektrowni jądrowej w Polsce powinna rozstrzygnąć się w referendum. Powyższe słowa interpretuję jako chęć wycofania się z twarzą z kosztownego, ale koniecznego projektu. Wynik referendum przy niskim wyedukowaniu społeczeństwa i silnych skojarzeniach z katastrofą w Czarnobylu nie trudno przewidzieć.
Krótki żywot konsolidacji spółek paliwowych
100 dnia rządu w energetyce to także szeroko komentowana kwestia konsolidacji spółek paliwowych. Temat pojawił się w przestrzeni publicznej za sprawą wspomnianego już ministra skarbu Dawida Jackiewicza, który poinformował, że jego resort prowadzi analizy dotyczące potencjalnego połączenia PKN Orlen, Grupy Lotos i PGNiG (w różnych konfiguracjach). Pomysł w moim przekonaniu wart uwagi ze względu na trudną sytuację branży petrochemicznej w Europie. Synergia wymienionych spółek pozwoliłaby łatwiej negocjować kontrakty surowcowe, zarządzać aktywami zagranicznymi, zniknęłaby również konkurencja wewnętrzna. Koncepcja uległa jednak ewolucji. Pojawiły się doniesienia, że konsolidacja obejmie tylko segment upstream wspomnianych spółek. 25 lutego wiceminister skarbu Henryk Baranowski poinformował natomiast, że żadne analizy konsolidacyjne nie są prowadzone przecząc słowom Jackiewicza…
Gazociąg Baltic Pipe i rozbudowa terminala w Świnoujściu
Pierwsze 100 dni rządu w energetyce to także ciekawe inicjatywy w obszarze branży gazowej.
W swoim expose premier Beata Szydło wspomniała o możliwości budowy drugiego gazoportu w Zatoce Gdańskiej. Niestety nikt nie podjął już tego tematu i dziś de facto nie wiadomo czy omawiana inwestycja zostanie zrealizowana. Prezes rady ministrów zapowiedział natomiast rozbudowę terminala w Świnoujściu i jeśli nastąpi realizacja tego zamysłu to rządowi należeć się będzie pochwała.
Dużo ciekawiej wygląda chęć powrotu przez PGNiG do projektu Baltic Pipe, a więc gazociągu między Polską i Danią na norweski gaz. Koncern zapewnia, że sprawę traktuje poważnie, rozpoczął już rozmowy z partnerami zagranicznymi oraz przeprowadził analizy opłacalności rury, której przepustowość ma wynieść 7 mld m3. Część dedykowanego jej surowca ma pochodzić w koncesji PGNiG na norweskim szelfie.
Baltic Pipe i świnoujski terminal mają ze sobą współdziałać i dać Polsce możliwość całkowitego przeorientowania dostaw gazu w 2022 roku, gdy wygaśnie kontrakt jamalski z Gazpromem.
Nord Stream 2
Rząd podjął również działania wymierzone w gazociąg Nord Stream 2. To nowa rura, którą Gazprom przy wsparciu firm europejskich (głównie niemieckich) chce zbudować nad Bałtykiem by wyeliminować tranzyt gazu przez Ukrainę i inne kraje Europy Środkowej. Warszawa podejmuje próby prezentowania swojego krytycznego wobec inwestycji stanowiska w Komisji Europejskiej próbując nałożyć na Gazociąg Północny 2 gorset prawny i zmniejszyć jego rentowność. Rząd RP buduje również koalicję przeciwników rury w Europie Środkowej.
Ropa z Bliskiego Wschodu
Pozytywnym efektem 100 dni rządu Beaty Szydło są umowy na dostawy ropy naftowej jakie zawarły PKN Orlen i Lotos. Mimo, że politycy PiS krytykowali wiele razy w swoich wypowiedziach rosyjską ropę, to po sformowaniu rządu ugrupowanie to kierując się pragmatyzmem dało zielone światło dla nowych umów. Równocześnie w polskim sektorze paliwowym zachodzą głębokie przeobrażenia wspierane przez rząd. Chodzi o dywersyfikację dostaw ropy naftowej poprzez sięgnięcie po ropę saudyjską. Są również prowadzone rozmowy z Iranem w zakresie uruchomienia eksportu surowca do Gdańska. W nadchodzących latach gdy relacje z bliskowschodnimi partnerami zostaną unormowane, a zakupy polskich koncernów skoordynowane - udział rosyjskiej ropy w krajowej puli importowej z pewnością drastycznie się zmniejszy.
Najważniejsze zmiany legislacyjne
- Gabinet Beaty Szydło przegłosował nowelizację ustawy o OZE, która przesuwa o pół roku (do 1 lipca 2016 r.) termin wejścia w życie części przepisów ustawy o OZE, dotyczących m.in. uruchomienia systemu aukcyjnego do zakupu energii elektrycznej z instalacji OZE oraz mechanizmów wspierających wytwarzanie energii elektrycznej w mikroinstalacjach do 10 kW.
- Przegłosowano również nowelizację ustawy górniczej. Przewiduje ona, że ustawa o funkcjonowaniu węgla kamiennego będzie obowiązywała bezterminowo. Zakłada ona m.in. przekazywanie do spółki restrukturyzacji kopalń nie tylko całych zakładów, ale także ich oddziałów, a także przejęcia przez inne spółki części kopalń zamiast jej likwidacji.
- Rada Ministrów przyjęła także projekt ustawy o efektywności energetycznej przedłożony przez ministra energii. Ustawa o efektywności energetycznej zapewnia pełne wdrożenie dyrektywy 2012/27/UE, zobowiązującej państwa członkowskie Unii Europejskiej do osiągnięcia – do końca 2020 r. – określonego poziomu oszczędności energii. Nowa ustawa zastąpi obecnie obowiązującą. Proponowane regulacje powinny spowodować oszczędne i efektywne korzystanie z energii oraz znacząco zwiększyć liczbę inwestycji energooszczędnych.
Zobacz także: „Plan Morawieckiego” jak „terapia szokowa" Balcerowicza. Co z górnictwem?