Reklama

Wywiady

Min. Sowińska dla E24: Polska nie będzie śmietnikiem Europy

Anita Sowińska
Anita Sowińska
Autor. www.gov.pl

Wkrótce po objęciu urzędu wiceministra klimatu i środowiska Anita Sowińska powiedziała, że jej priorytetem będzie gospodarka obiegu zamkniętego. „Moim celem będzie realizacja koncepcji zapobiegania powstawaniu odpadów. Kolejną ważną częścią mojej działalności są odpady niebezpieczne, które znajdują się na nielegalnych wysypiskach, bądź są porzucane” – dodała. Rozszerzona odpowiedzialność producenta, system kaucyjny, odpady niebezpieczne i recykling – o tym wiceministra mówiła w rozmowie z Energetyką24.

Alicja Jankowska, Energetyka24: Czym jest rozszerzona odpowiedzialność producenta?

Anita Sowińska, MKiŚ: Rozszerzona odpowiedzialność producenta polega na tym, że producent odpowiada za swój wyrób aż do końca życia produktu, czyli również za odpady, które z niego później powstają. W ramach odpowiedzialności finansowej producent powinien pokryć koszty ich unieszkodliwienia, ale te faktyczne koszty. Podkreślam, nikt nie chce obciążać producentów kosztami funkcjonowania całego systemu gospodarowania odpadami. 

Z drugiej strony takie podejście powinno też skłaniać producentów do ekoprojektowania i unikania opakowań wielomateriałowych, by recykling był bezproblemowy. Konsument tak naprawdę ma ograniczony wybór, więc w dużej mierze to od decyzji wprowadzających na rynek produkty w opakowaniach zależy, czy dane materiały trafią do recyklingu.

Reklama

Na jakim etapie jest wdrażanie tych rozwiązań w zakresie odpadów niebezpiecznych? 

Zrobiliśmy już inwentaryzację nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych, przeprowadziliśmy także ocenę ryzyka. Na ten moment zagwarantowaliśmy 153 mln zł w rezerwie budżetowej na likwidację takich miejsc. Teraz potrzebna jest niewielka zmiana ustawy, aby gminy mogły w ogóle sięgnąć po te środki. W Ministerstwie Klimatu i Środowiska toczą się prace nad zmianą w ustawie o odpadach, aby jak najszybciej umożliwić wydatkowanie tych pieniędzy na cele związane z unieszkodliwieniem odpadów niebezpiecznych.  

Jednym z naszych priorytetów jest też zapobieganie powstawaniu odpadów i temu służyć ma właśnie  rozszerzona odpowiedzialność wytwórcy. Prowadzimy szerokie konsultacje z branżą. Kolejnym etapem będzie przygotowanie szerszej nowelizacji ustawy o odpadach. Jesteśmy już na dość zaawansowanym etapie prac, by jak najszybciej rozwiązać newralgiczne kwestie. 

Wiemy, że 153 mln zł na likwidację miejsc nielegalnego gromadzenia odpadów niebezpiecznych to zdecydowanie za mało. Czy na ten moment można oszacować, jakich środków z budżetu potrzebujemy? 

To jest trudne do oszacowania, ale są to na pewno bardzo duże środki. Likwidacja nawet niewielkiego nielegalnego składowiska to koszt kilku milionów złotych. Przykładowo w przypadku Rogowca koło Bełchatowa (gdzie znajduje się jedno z największych takich miejsc – przyp. Energetyka24) to są koszty rzędu nawet 500 mln zł, co stanowi ogromne obciążenie dla budżetu. Będziemy szukać tych środków, także w Unii Europejskiej. W tym roku prawdopodobnie nie uda się ich zagwarantować, ale robię, co mogę, by tak się stało. 

Czytaj też

Jak wyglądają możliwości unieszkodliwiania takich odpadów w Polsce? Niedawno wspominała Pani, że moce przerobowe w kraju mogą być za małe, by sprostać wyzwaniu.

To właśnie był jeden z tematów poruszanych podczas niedawnych konsultacji z branżą, która specjalizuje się w unieszkodliwianiu odpadów niebezpiecznych. Nie każda firma może to robić, konieczne jest posiadanie odpowiednich pozwoleń. Dowiedzieliśmy się, że wolne moce przerobowe na ten rok to około 20-25 tys. ton. W przyszłym roku mogłoby to być około 60 tys. ton. Nie wykluczamy też eksportu tych odpadów do innych krajów Unii Europejskiej z gwarancją, że zostaną trwale unieszkodliwione. Rozmawialiśmy również z ekspertami Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska (GIOŚ) – nie ma przeciwwskazań, by wydać zezwolenia na wywóz odpadów. Nie uważam natomiast, by miało to być wąskim gardłem tego procesu w Polsce. Kluczowe są pieniądze. 

Czy biorąc pod uwagę powyższe czynniki, można oszacować, ile ten proces może potrwać? Jak zabezpieczyć kontynuację tego procesu w kolejnych kadencjach? 

Zidentyfikowaliśmy 311 miejsc nielegalnego gromadzenia odpadów niebezpiecznych o szczególnym zagrożeniu. To jest duże wyzwanie logistyczne i – jak powiedziałam – przede wszystkim finansowe. To proces na długie lata, na pewno nie na rok czy dwa. Chcemy to „zaszyć systemowo”, czyli znowelizować ustawę. Nie chodzi tylko o zagwarantowanie finansowania procesu, np. przez GIOŚ, ale także gwarancję, że nowe nielegalne składowiska nie będą powstawać. 

Reklama

Lokalizacje tych 311 miejsc zostały utajnione, a powody nie dla każdego są zrozumiałe. Jak rozumiem, chodzi m.in. o to, aby nie dochodziło do takiej nielegalnej „likwidacji składowisk” i pożarów, prawdopodobnie w wyniku podpaleń, jak niemal 6 lat temu w przypadku słynnego „Zgierzuwiusza” w Zgierzu na terenie byłych zakładów Boruta. Jak możemy zabezpieczyć się przed takimi zdarzeniami?

Podstawowym powodem jest to, że w przypadku wielu miejsc nielegalnego gromadzenia odpadów toczą się postępowania i istnieje ryzyko aktywacji tzw. szarej strefy w zakresie gospodarowania odpadami poprzez porzucenie nowych odpadów. To zwiększa zagrożenie tzw. „samozapłonem”. Jest też realne ryzyko utrudniania wykonywania zadań służbom lub instytucjom odpowiedzialnym za ściganie sprawców przestępstw oraz organom wymiaru sprawiedliwości. Należy natomiast wyraźnie zaznaczyć, że odpowiednie służby mają dostęp do informacji o lokalizacjach, tj. Inspektoraty Ochrony Środowiska, policja, straż pożarna oraz samorządy. Duża odpowiedzialność za zarządzanie składowiskami spoczywa właśnie na samorządach. Oczywiście w przypadku legalnych składowisk odpowiada za nie właściciel czy przedsiębiorca.  

Niedawno ministerstwo ogłosiło, że wynegocjowano porozumienie z Niemcami w sprawie odbioru 20 tys. ton odpadów z wysypiska w Tuplicach, które z tego kraju napłynęły. Jak wyglądają negocjacje w takich sprawach i jak na ich wynik wpłynęła skarga do Komisji Europejskiej i do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej?

Zaraz po objęciu urzędu zdecydowaliśmy w ministerstwie, by tych skarg nie wycofywać. Bronimy tutaj przede wszystkim polskich interesów i nie możemy godzić się na nielegalny przywóz odpadów do kraju. Jeśli chodzi o sam proces negocjacyjny, to w styczniu osobiście spotkałam się z Panią dr Christiane Rohleder z niemieckiego Federalnego Ministerstwa Środowiska, Ochrony Przyrody, Bezpieczeństwa Jądrowego i Ochrony Konsumentów (BMUV) i poprosiłam o harmonogram wywozu tych odpadów. Mają zostać wywiezione do końca października. Rozmowy przebiegały w naprawdę dobrej atmosferze – nie musimy się kłócić ani podgrzewać atmosfery, tylko skupić się na rozwiązaniu problemu. Myślę, że to ważny sygnał: nie jesteśmy i nie będziemy śmietnikiem Europy.

Czytaj też

Przejdźmy do kolejnego tematu, o którym nieustannie jest głośno, czyli systemu kaucyjnego. Ma wejść w życie już za kilka miesięcy – 1 stycznia 2025 r. Jak rozumiem, termin jest nieprzesuwalny. Mimo to branża wciąż apeluje o jego opóźnienie. Co by musiało się zadziać, żeby faktycznie do tego doszło? 

Nie przewidujemy większych opóźnień. Dużo zależy też od gotowości operatorów systemu. Pierwszy operator systemu kaucyjnego już otrzymał zezwolenie, drugi złożony do MKIŚ wniosek jest w trakcie procedowania, kolejne duże firmy przygotowują się do ich złożenia. W tej chwili ministerstwo pracuje nad poprawkami do ustawy, które dotyczą m.in. uszczelnienia systemu składania wniosków przez operatorów oraz nadania dodatkowych kompetencji inspektorom ochrony środowiska do prowadzenia kontroli. Zaproponowaliśmy też, aby w ustawie doprecyzować, że system kaucyjny ma obejmować całą Polskę. Mnie zależy przede wszystkim, aby system był powszechny.  

Jaki jest więc plan minimum na 1 stycznia?

Właściwie będzie to koniec stycznia, ponieważ na ten moment pierwszy operator otrzymał zezwolenie na działalność od 31 stycznia. Absolutnym minimum jest, aby w każdej gminie był przynajmniej jeden punkt zbiórki. Pierwszy rok działania systemu kaucyjnego traktujemy też jako przejściowy i z tego względu opłata produktowa będzie niższa (10 gr za kg). 

Przystosowanie sklepu do przyjmowania opakowań objętych systemem i zwracanie kaucji ma być obowiązkowe dla sklepów o powierzchni większej niż 200 metrów kwadratowych. Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich Rzeczypospolitej Polskiej wskazał, że w nawet 25 proc. gmin może nie być takiego punktu. Gdzie ich mieszkańcy powinni oddawać opakowania?

Takie punkty mogą znajdować się wszędzie, ustawa tego nie ogranicza. Może to też być np. urząd gminy. Chciałabym, żeby recyklomat był przy każdej dużej szkole, aby spełniał też funkcję edukacyjną. Jestem przekonana, że gminy będą chciały lokować u siebie takie punkty, ponieważ muszą osiągać określone poziomy recyklingu, by nie płacić kar finansowych. Jeszcze w 2021 r. to było 20 proc., w tym roku to już 45 proc. a w kolejnym – 55 proc., a cele te cały czas rosną. Dołączenie do systemu kaucyjnego leży więc w interesie gmin. 

Branża twierdzi, że wpływ systemu kaucyjnego na poziom recyklingu w skali całego kraju będzie znikomy, ponieważ obejmuje on tylko niewielki ułamek odpadów.

Na rynek wprowadzane jest 200 tys. ton samych tylko butelek PET. Prawdopodobnie nie wszyscy producenci napojów będą mogli wejść w ten system, nie wszystkie opakowania będą oddawane, załóżmy więc 90 proc. poziom zbiórki. Potencjalnie jest to 180 tys. ton czystych odpadów, które mogą być poddane wydajnemu recyklingowi. Dane samorządów z 2021 r. wskazują, że tylko niewiele ponad 37 tys. ton odpadów z żółtego pojemnika jest poddawane recyklingowi. Widzimy więc, że potencjał systemu może być znacznie większy, ale trzeba być ostrożnym z szacunkami, bo tymi danymi łatwo jest manipulować.  

Warto także zaznaczyć, że będzie to miało pozytywny wpływ na budżet państwa. W ubiegłym roku Polska zapłaciła około 2 mld zł tzw. Plastic tax, czyli wpłaty do wspólnego budżetu za ilość odpadów opakowaniowych z tworzyw sztucznych niepoddanych recyklingowi. (Zgodnie z unijnymi przepisami od 2021 r. za każdą tonę wytworzonych i niepoddanych recyklingowi opakowań z tworzyw sztucznych do unijnej kasy ma trafiać 800 euro – przyp. Energetyka24). To wszystko jest przecież płacone z naszych podatków. 

Reklama

Jacy producenci nie będą więc mogli przystąpić do systemu? 

Wszyscy producenci napojów będą mogli wejść w system. Opóźnienie przewidujemy tylko dla producentów mleka i produktów mlecznych, prawdopodobnie o rok. Jest to związane ze względami sanitarnymi i apelują o to sklepy, a my przychylamy się do tej prośby. W tej chwili nie ma planów objęcia systemem tzw. tetrapaków, w których sprzedawane jest często mleko, a które są opakowaniami wielomateriałowymi. Branża podnosiła taki postulat, jednak operatorzy wskazywali na wysokie koszty tego rozwiązania. Są inne metody zarządzania tym strumieniem i będziemy nad nimi pracować w dalszej kolejności. 

Wspomniałyśmy o celach Unii Europejskiej dotyczących recyklingu. Chodzi o osiągnięcie poziomu przygotowania do ponownego użycia lub poddania recyklingowi 55 proc. odpadów komunalnych i 65 proc. odpadów opakowaniowych do 2025 r. Z raportu Europejskiej Agencji Ochrony Środowiska z 2023 r. wynika, że  prawdopodobnie nie osiągnie pierwszego celu oraz drugiego w przypadku odpadów opakowaniowych ze szkła i plastiku. Jakie są plany ministerstwa na poprawę tej sytuacji?

System kaucyjny jest wręcz kluczowy dla osiągnięcia tych celów, ale istnieje też szereg dodatkowych rozwiązań. Chodzi tutaj właśnie o rozszerzoną odpowiedzialność producenta – odpowiedzialność finansową, ale także zwiększenie efektywności zbiórki i przetwarzania odpadów. W mojej ocenie jest tu jeszcze dużo do zrobienia. Powinniśmy więcej inwestować w sortownie i w cały system przetwarzania odpadów. Teraz zakłady w Polsce wyglądają bardzo różnie, stosują różne technologie, niektóre nowoczesne, inne mniej zaawansowane. Pomocne będą regulacje unijne dotyczące obowiązku stosowania recyklatu w opakowaniach – od 2025 r. butelka PET będzie musiała zawierać minimum 25 proc. surowca wtórnego. Stworzy się więc rynek dla tych produktów. Do tego dochodzi odpowiednie projektowanie wyrobów, aby zapewnić wysoką wydajność recyklingu i unikanie wielomateriałowości, która zawsze generuje dodatkowe koszty. 

Rozumiem, że bardziej stawiamy na rozwiązania na poziomie systemowym, niż sortowanie u źródła przez konsumentów? Mam wrażenie, że zrobiliśmy bardzo dużo dla edukacji obywateli, a odpady wciąż bywają nieprawidłowo posegregowane. Czy tu zostało coś do zrobienia? 

Rozporządzenie PPWR (w sprawie opakowań i odpadów opakowaniowych, która powinna zostać przyjęta jeszcze w tej kadencji Parlamentu Europejskiego – przyp. Energetyka24) zawiera zapis, że systemy zbiórki odpadów mają zostać zharmonizowane w państwach członkowskich ( s. 34 ) i to jest dobry kierunek, który powinien ułatwić sortowanie. Być może poszczególne frakcje będą trafiać do pojemników o innym kolorze, niż obecnie znane, będzie to więc wymagało też edukacji. 

Czytaj też

Jest jeszcze jeden cel UE – ograniczenie ilości składowanych odpadów komunalnych do 10 proc. do 2035 r. Zgodnie z raportem Europejskiej Agencji Środowiska, jeśli wysiłki nie zostaną zintensyfikowanie, Polska tego celu prawdopodobnie również nie osiągnie. Jakie są plany ministerstwa na poprawę tej sytuacji? Czy w systemie jest miejsce na zakłady termicznego przekształcania odpadów?

Spalarnie są dopełnieniem systemu, są potrzebne do zagospodarowania odpadów resztkowych, ale ciężar powinien być położony w innym miejscu. Trzeba zwrócić się w stronę Gospodarki Obiegu Zamkniętego, czyli przede wszystkim zapobiegać ich powstawaniu, przygotowywać do ponownego użycia i poddawać recyklingowi. Termiczne przekształcanie odpadów jest dalej w hierarchii sposobów postępowania z odpadami.

Reklama

Komentarze

    Reklama