Wiatraki - pierwszy spór Nawrockiego i Tuska. O co chodzi?
Sytuacja wokół ustawy wiatrakowej przypomina scenę z klasycznych westernów: trzech rewolwerowców stoi naprzeciw siebie mierząc każdy w każdego z rewolwerów. Kto wygra pojedynek nerwów? Tego nie wiadomo; pewne jest jedynie, że na szali leży bezpieczeństwo energetyczne kraju.
W absolutnie fenomenalnym filmie „Dobry, Zły i Brzydki” w reżyserii Sergia Leone znajduje się następująca scena: tytułowi bohaterowie pojawiają się na cmentarzu, by walczyć o ukryty w jednym z grobów skarb. Wszyscy trzej to rewolwerowcy - stając więc, lustrując się wzrokiem, gotowi w każdej chwili pociągnąć za spust. Dokładnie tak wygląda obecnie relacja na linii rząd - prezydent - operator w kwestii nowelizacji tzw. ustawy wiatrakowej.
Szerzej sprawa omówiona zostaje w najnowszym odcinku podcastu Elektryfikacja:
Poniżej znaleźć można natomiast ogólne zarysowanie pozycji, z których wychodzą kluczowi gracze.
Pozycja rządu
Kiedy rząd uświadomił sobie, że nie będzie miał „swojego” prezydenta, to zdecydował się dorzucić do ustawy wiatrakowej mrożenie cen energii (dosyć cynicznie) oraz fundusz partycypacyjny (czyli pomysł branży, całkiem sprawiedliwe rozwiązanie dla sąsiadów wiatraków”). Branża oraz operator zachęcali, by postawić na komunikację merytoryczną i pokazać, że wiatraki lądowe nie tylko są tanie (bo są), ale przede wszystkim: potrzebne w perspektywie po 2030 r. Bo musicie wiedzieć, mili Państwo, że taki głupi wiatrak 3 MW buduje się 5-7 lat. Więc rząd w tym momencie walczy z czasem, który gra na jego niekorzyść. Niestety, wielu polityków ekipy rządzącej postawiło na komunikację tylko w zakresie cen energii, co jest po prostu błędem. Niemniej: celem rządu jest wywarcie maksymalnej presji na prezydenta, że wiatraków potrzeba na już i bezwzględnie. Aha: rząd potrzebuje wiatraków także po to, żeby udowodnić, że potrafi coś dowieźć w energetyce.
Pozycja prezydenta
Świeżo zaprzysiężony prezydent Nawrocki wie, że skończył już kampanię i może zacząć uprawiać politykę. Dlatego z jednej strony komunikuje dosyć stanowczo swoje zastrzeżenia, a z drugiej strony: wskazuje, że decyzji nie podjął. Bo pan prezydent myśli już w perspektywie budowania swojej linii politycznej, czyli (przede wszystkim) realizacji złożonych w kampanii obietnic (w tym dotyczącej obniżki cen energii). A w tym musi mu pomóc rząd, czy raczej: koalicja parlamentarna. Więc prezydent może teraz złożyć ofertę rządowi: wiatraki OK, ale w zamian za moją ustawę o cenach energii. Natomiast pan prezydent ma też z tyłu głowy, że uruchomienie wiatraków to wycięcie węgla w perspektywie pierwszych lat po 2030 r., ale też gigantyczne transfery do gmin, które mogą okazać się cenniejsze.
Pozycja operatora
W najgorszej sytuacji jest i operator oraz branża wiatrakowa, bo dla tych dwóch podmiotów niepewność dot. dalszych losów turbin to prawdziwa katastrofa. Zaczynając od końca: branża nie wie, jaka będzie przyszłość sektora, co sprawia, że np. pod znakiem zapytania stają ścieżki rozwoju mocy przemysłowych. Z kolei operator nie wie, jakie będzie miał moce do dyspozycji w perspektywie powyżej 5 lat.