Reklama

USA szykują się do wojny? Pentagon walczy o surowce krytyczne

Szef Pentagonu Pete Hegseth na spotkaniu z amerykańską Gwardią Narodową.
Szef Pentagonu Pete Hegseth na spotkaniu z amerykańską Gwardią Narodową.
Autor. @DeptofDefense/X.com

To nie amerykański Departament Energii, a Pentagon jest głównym motorem napędowym wyścigu o surowce krytyczne po stronie USA. Z jednej strony, Pentagon wspiera nowe technologie, a z drugiej – surowce te są potrzebne także w kontekście obronnym. Jakie cele skrywają się za szeroko zakrojonymi inwestycjami?

Surowce krytyczne to ewidentnie jeden z najważniejszych tematów dla tej administracji – ocenił w rozmowie z E24 amerykanista Rafał Michalski. „Lit i wszystkie inne surowce, one właśnie będą wspierane nie tylko przez Departament Energii w kontekście energetycznym, ale przede wszystkim w kontekście nowych technologii i kontekście obronnym” – powiedział.

Dwieście dni, dwa miliardy dolarów i minerały

Nawet jeżeli nie jest to najbardziej medialny temat, to ewidentnie na poziomie merytorycznym jest to kluczowa kwestia w USA – stwierdził Michalski, dodając, że administracja Trumpa zajmuje się surowcami krytycznymi „konsekwentnie od 200 dni”.

YouTube cover video

Wskazują na to też liczby. W latach 2020-2024 Pentagon przeznaczył ok. 400 mln dolarów na utworzenie krajowego łańcucha dostaw pierwiastków ziem rzadkich – przekazał Michalski. W ustawie One Big Beautiful Bill, która „okazała się kołem zamachowym”, jak teraz można już ocenić, „od ręki Pentagon dostaje 2 mld dolarów na ten cel, a do roku 2029 kolejne 5 mld”.

Czyli widzimy ewidentnie, że to, co się dzieje wokół gospodarki, konkretnie wokół pierwiastków ziem rzadkich, to będzie się toczyło wokół Pentagonu. To jest właśnie nie kwestia energetyki, a obronności.
Rafał Michalski

W dodatku, w kontekście wojny celnej między USA a Chinami, w kwietniu ChRL wprowadziła kontrolę eksportu wolframu, wykorzystywanego m.in. do produkcji pocisków, do Stanów Zjednoczonych. Wywarło to duży wpływ na Departament Handlu i Departament Energii, bo „okazało się, że jeżeli relacje amerykańsko-chińskie pogorszą się z dnia na dzień, to Amerykanie są zupełnie odcięci od konkretnego pierwiastka”.

Ważną zmianą, do jakiej doszło w ostatnich dniach, było rozszerzenie amerykańskiej listy minerałów krytycznych, którą opracowała Amerykańska Służba Geologiczna (USGS) i Departament Zasobów Wewnętrznych. Nowa lista obejmuje 51 minerałów, dodano do niej sześć – potas, krzem, miedź, srebro, ren i ołów. Jest to największa zmiana na liście od początku jej wprowadzenia w 2018 r. Informacja ta ma znaczenie dla polskiej spółki KGHM – pisze portal wnp.pl, ponieważ ma ona w USA dwie kopalnie. W ubiegłym roku wyprodukowały one około 60 tys. ton miedzi. Cała amerykańska produkcja miedzi w USA wyniosła w 2024 roku ok. 1,1 mln ton.

Zaledwie 27 sierpnia Ukraina – dla której kwestia handlu własnymi surowcami jest powiązana z dążeniem do utrzymywania dobrych stosunków z USA w warunkach wojny z Rosją – ogłosiła przetarg na eksploatację złóż litu, znajdujących się w środkowej części kraju. W maju prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał ustawę ratyfikującą umowę w sprawie zasobów mineralnych między rządami Ukrainy i USA – przypomniała PAP. Przewiduje ona utworzenie Amerykańsko-Ukraińskiego Funduszu Inwestycyjnego na rzecz Odbudowy. Media informowały, że umowa odnosi się do minerałów z amerykańskiej listy i pomocy wojskowej. Według władz w Kijowie, Ukraina posiada około 5 proc. światowych zasobów surowców krytycznych. Ukraina ma też jedną trzecią europejskich zasobów litu.

Nie jest tak, że ta lista nie ma żadnego znaczenia formalnego, bo wszystkie pierwiastki i surowce, które są uznane za surowce krytyczne, są objęte przyspieszonym trybem pozwoleń administracyjnych. To jest pierwsza rzecz. A po drugie, tylko te pierwiastki i wydobycie i przetworzenie tych pierwiastków może się kwalifikować pod finansowanie federalne z wielu ustaw, takich jak chociażby ustawa Defense Production Act (DPA) z roku 1950 (…) Widzimy więc, że ta administracja bardzo mocno dąży do tego, żeby budować łańcuchy dostaw, żeby inwestować w firmy prywatne” – skomentował Rafał Michalski.

Zasoby mineralne można ogólnie sklasyfikować jako pierwiastki lub związki nieorganiczne w skorupie ziemskiej lub na jej powierzchni, które są wydobywane ze względu na ich potencjał ekonomiczny. Jako podzbiór materiałów strategicznych, rządy od dawna interesują się różnymi zasobami mineralnymi, czy to jako surowcami do rozwoju gospodarczego, narzędziami polityki zagranicznej, czy też środkami służącymi do obrony narodowej. Chociaż minerały te występują naturalnie, postrzega się je jako zasób jedynie w kontekście działalności człowieka i systemów wartości. Wartość ta nie jest czymś przyrodzonym, lecz zależy od szerszych i zmiennych systemów oraz struktur gospodarczych, społecznych i politycznych.
Sztokholmski Instytut Badań nad Pokojem SIPRI
Reklama

Departament Wojny w odpowiedzi na przeczucie konfliktu

Pentagon stał się największym inwestorem w USA – uważa Michalski. Tylko co mają na celu ostatnie posunięcia amerykańskiego Departamentu Obrony?

Wszelka technologia którą Departament chce rozwijać wymaga tychże materiałów, więc mowa nie tylko o rozszerzeniu technologicznym, ale nawet o utrzymaniu dotychczasowego zaopatrzenia. Nie wiemy jednak tego, jakie konkretne rozwiązania są rozpatrywane przez pion badawczy (który to szeroko ma badać potencjał nowych technologii). Tego typu informacji nie podano nawet podczas przesłuchania na temat ustawy budżetowej, stąd jeśli sami urzędnicy nie podzielą się informacjami, to faktycznie pozostaje tylko czekać na odtajnienie informacji.
Rafał Michalski

Oficjalny komunikat Departamentu Obrony jest taki, że chodzi przede wszystkim o rozwój nowych technologii i sztucznej inteligencji. Poza tym, zgodnie z przeznaczeniem tej instytucji, inwestuje się w produkcję broni i rozwój nowoczesnej technologii bojowej, co wymaga udziału surowców krytycznych. „Jednak, jak to w stylu Pentagonu, nie dowiemy się żadnych szczegółów” – skomentował Michalski.

Pentagon równocześnie bardzo mocno upraszcza system kontraktowy. Chce doprowadzić do tego, żeby po pierwsze można było szybciej produkować, a po drugie, żeby za produkcją szło mniej biurokracji. Czyli ewidentnie chcą przyspieszyć produkcję czegoś, ale żeby przyspieszyć produkcję, wiedzą, że potrzebują licznych minerałów” – ocenił amerykanista.

Czy nie wygląda to na szykowanie się do wojny? Wskazywałoby na to przyspieszenie procesów biurokratycznych przy jednoczesnych wzmożonych inwestycjach. „W obecnej amerykańskiej klasie politycznej, dotyczy to zarówno starszej, jak i młodszej, jest przeczucie zbliżającego się konfliktu z Chinami” – przekazał Michalski. Może być to wojna zastępcza, w której pośrednikiem byłby Tajwan czy też inny azjatycki kraj.

Istnieje poczucie, że jeśli Chiny poczują się bardzo mocne, silniejsze od Stanów Zjednoczonych, to wykorzystają tę swoją siłę.
Rafał Michalski

Amerykanie zamierzają – poprzez uniezależnianie energetyczne, surowcowe i technologiczne – prześcignąć Chiny do 2040 r. „I dlatego istnieje poczucie strachu, bo nie wiemy, co się wydarzy do 2040 r.” – dodał Michalski. Według Donalda Trumpa pokój jest możliwy do osiągnięcia, jeśli USA zaprezentują swoją siłę. „Nie zaatakują nas, jeżeli będą myśleć, że jesteśmy silniejsi” – to filozofia, z którą zgadza się obecny prezydent USA, jak przekazał Michalski. Niedawno Trump sugerował przemianowanie Departamentu Obrony na Departament Wojny, co można by było uznać za symboliczny – ale i strategiczny – ruch, mający na celu, być może, również okazanie mocy USA, które nie uciekają od konfrontacji.

Obrona… dlaczego mamy obronę? Kiedyś to się nazywało Departament Wojny. To miało mocniejszy wydźwięk. I jak wiecie, wygraliśmy pierwszą wojnę światową, wygraliśmy drugą wojnę światową, wygraliśmy wszystko. Teraz mamy Departament Obrony. Jesteśmy obrońcami… No nie wiem. Ludzie, wy stojący za mną, jeśli chcecie mieć małe głosowanie, jeśli chcecie wrócić do tego, co było, kiedy przez cały czas wygrywaliśmy wojny, dla mnie to jest okej. W porządku? Dajcie znać, czy chcecie to zrobić. (…) Mamy Departament Obrony. Obrony? Ja nie chcę tylko obrony” – powiedział niedawno Donald Trump.

Jednocześnie Trump nie dąży do rozpoczęcia konfliktu zbrojnego. „On szuka pól porozumienia. Na przykład ta jego polityka względem Rosji, to jest polityka, która ma odciągnąć Rosję od Chin, więc on nie dąży do konfrontacji per se” – ocenił Michalski.

W Europie przyjęcie Władimira Putina na czerwonym dywanie przez Donalda Trumpa na Alasce przy okazji negocjacji w sprawie pokoju na Ukrainie odbiło się szerokim echem. Incydent ten uznano za próbę „znormalizowania” relacji z Putinem, winnego rozpoczęcia i prowadzenia wojny przeciwko Ukrainie, gdzie od 2022 r. zginęły setki tysięcy osób.

Okazało się, że w trakcie tego spotkania dyskutowano także na temat wspólnych amerykańsko-rosyjskich inwestycji energetycznych, jak przekazał Reuters za anonimowymi źródłami. Dyskusje te miały na celu zachęcenie Kremla do realnych dążeń pokojowych. Ze strony Moskwy ubiegano się o złagodzenie sankcji gospodarczych nałożonych przez Waszyngton na Rosję. Oba kraje mają więc swoje interesy w utrzymywaniu stosunków dyplomatycznych.

Amerykanom zależy przede wszystkim na przerwaniu mocnej więzi, jaka łączy Rosję z Chinami. Bo to osłabienie Chin, jak się wydaje, może być najważniejszym celem utrzymywania przez Trumpa relacji z Putinem.

W opinii Michalskiego ewentualna zmiana nazwy Departamentu Obrony na Departament Wojny to także element walki psychologicznej. Jak dodał, obecny sekretarz obrony USA Pete Hegseth, „nie ukrywa, że jego celem jest budowa nowej armii”. Takiej armii, „która mogłaby sobie poradzić w każdych warunkach”. „To znaczy, że on ma w głowie jakieś warunki” – stwierdził amerykanista.

Reklama

Pluton dla energetyki, atom dla pokoju

Kolejnym zastanawiającym elementem obecnej polityki administracji Trumpa jest decyzja o zaprzestaniu utylizacji zapasów plutonu i… przekształcenia go na paliwo do reaktorów elektrowni jądrowych. Jak podaje Reuters, Waszyngton planuje udostępnić amerykańskim firmom energetycznym około 20 ton tego radioaktywnego pierwiastka.

Stany Zjednoczone posiadają zapasy plutonu jeszcze z okresu zimnej wojny. W 1994 roku USA ogłosiły, że posiadają 52,5 tony nadwyżki (61,5 tony nadwyżki w 2007 roku) radioaktywnego pierwiastka w stosunku do potrzeb obronnych kraju, a sześć lat później podpisały z Rosją umowę o obustronnej utylizacji co najmniej 34 ton plutonu, aby nie mógł być on użyty do celów wojskowych. Prezydent Trump odnosił się do kwestii denuklearyzacji podczas niedawnego szczytu na Alasce: „Rosja jest gotowa to zrobić i myślę, że Chiny też będą gotowe. Nie możemy pozwolić na rozprzestrzenianie broni jądrowej, musimy powstrzymać broń jądrową”.

W przeszłości pluton pochodzący z rdzeni broni jądrowej bądź w postaci metalu czy tlenku był przekształcany w paliwo tlenkowe do reaktorów (tzw. MOX) czy też rozcieńczany i utylizowany – m.in. w Savannah River Site. Jednak w maju bieżącego roku prezydent Trump nakazał rządowi wstrzymanie znacznej części programu utylizacji, zamiast tego kierując zapasy pierwiastka do wykorzystania go jako paliwa jądrowego.

Energetyka jądrowa jest dla Donalda Trumpa i obecnego obozu republikańskiego jednym z najważniejszych wektorów rozwoju energetycznego” – zaznaczył Rafał Michalski. „We wszystkich możliwych dokumentach Partia Republikańska mówi o zwiększeniu mocy jądrowych, nawet o 200 proc. Najważniejsze pytanie brzmi: na ile jest to realne założenie?” – dodał.

Należy zaznaczyć, że choć trzy amerykańskie reaktory mogą pracować na paliwie tlenkowym MOX produkowanym z plutonu, to sam proces produkcji jest skomplikowany i kosztowny, a nie wszystkie reaktory komercyjne posiadają licencję bądź uwarunkowania techniczne do wykorzystywania MOX. Dodatkowo, wytwarzanie MOX i integrowanie go z cyklami paliwowymi wymaga znacznych inwestycji – właśnie z tego względu w 2018 roku ówczesna administracja Trumpa anulowała kontrakt w Savannah River Site  na projekt paliwa jądrowego z plutonu, który miał kosztować 50 mld dolarów.

Warto w tym kontekście wspomnieć o możliwości ponownego rozmieszczeniu przez USA bomb jądrowych na terytorium Wielkiej Brytanii – po raz pierwszy od 15 lat. Jak informuje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych (PISM), powrót Wielkiej Brytanii donuclear sharing „może pociągnąć za sobą rozmieszczenie na jej terytorium kolejnych głowic nuklearnych USA poza tymi, które już prawdopodobnie przerzucono”.

Na poziomie deklaracji amerykańskiej administracji była mowa jedynie o modernizacji arsenału nuklearnego Pentagonu – nie podano jednak żadnych szczegółów. Dodatkowo, wykorzystanie zapasów plutonu w kontekście zbrojeniowym wiele razy okazało się problematyczne pod względem technicznym” – zaznaczył Michalski.

Reklama

USA chcąc pokoju, szykują się do wojny

Chociaż minerały mają znaczenie dla coraz bardziej nastawionych przeciwko sobie łańcuchów dostaw wojskowo-przemysłowych, same w sobie raczej nie będą wywoływać ani inicjować konfliktów międzypaństwowych. Mimo to zasoby mineralne mogą i już stały się elementem szerszej destabilizacji politycznej i konfliktów terytorialnych” – ocenił Sztokholmski Instytut Badań nad Pokojem SIPRI.

Retoryka Donalda Trumpa w zakresie surowców krytycznych koncentruje się na 17 metalach ziem rzadkich (REE), które są importowane do USA z Chin. To silne zapotrzebowanie nie ma sensu, jeśli bierzemy pod uwagę ich wykorzystanie w turbinach wiatrowych i pojazdach elektrycznych. Obecnie amerykańskiej gospodarki nie interesuje szczególnie ani OZE, ani mobilność elektryczna. Sensu więc nadaje zastosowanie REE w pociskach rakietowych, procesie rafinacji ropy naftowej, przemyśle lotniczym, zaawansowanych urządzeniach elektronicznych, systemach radarowych.

Czytaj też

Gospodarcze wzmożenie wokół surowców krytycznych w USA wskazuje więc na jedno – Stany chcąc pokoju, szykują się do wojny. Z punktu widzenia Europy można mieć tylko nadzieję na to, że nie będzie to kolejny konflikt na naszym kontynencie. Jednak destabilizacja gospodarcza – jaką przynosi ze sobą każda wojna – jak i bliskie stosunki obronne z USA, mają olbrzymi potencjał wpływu na naszą rzeczywistość. Pozostaje więc obserwować kolejne ruchy Stanów, szczególnie te nieoczywiste, a kontekst energetyki i zasobów częściej, niż mogłoby się z pozoru wydawać, wiązać z obronnością.

Autorki: Magdalena Melke, Katarzyna Łukasiewicz

Reklama

Komentarze

    Reklama