Wiadomości
Zandberg: Sceptycznie patrzę na ekscytację reaktorami SMR, którą przejawia minister Sasin [WYWIAD]
Rzucanie pieniędzmi spółek Skarbu Państwa w start-upy, które niczego nigdy nie zbudowały, realnej elektrowni nie zastąpi. Wolałbym zobaczyć te środki zainwestowane w duży atom – mówi Adrian Zandberg z partii Razem w rozmowie z serwisem E24.
Czytaj też
Jakub Wiech: Jak ocenia Pan transformację energetyczną prowadzoną przez rząd Zjednoczonej Prawicy?
Adrian Zandberg: W dwóch słowach? Zbyt wolno. Konsekwencje przestarzałej energetyki już uderzają w gospodarkę i koszty życia. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego rząd ciągle nie odblokował budowy wiatraków na lądzie. Dobrze, że ruszy w końcu program jądrowy. Lepiej późno niż wcale, bo dużego atomu - stabilnej bazy systemu - potrzebujemy w Polsce „na wczoraj". Sceptycznie patrzę natomiast na ekscytację mikroreaktorami modułowymi, którą zapałał minister Sasin. Potrzebujemy doświadczonych partnerów i realistycznych rozwiązań, które już istnieją. Rzucanie pieniędzmi spółek skarbu państwa w start-upy, które niczego nigdy nie zbudowały, realnej elektrowni nie zastąpi. Wolałbym zobaczyć te środki zainwestowane w duży atom. Można to robić choćby w modelu zbliżonym do spółdzielczego, jak Finowie.
Jesteśmy racjonalną opozycją. W sprawie budowy elektrowni jądrowych rząd dostanie nasze wsparcie. Natomiast tam, gdzie robi głupoty, tam, gdzie ustępuje negacjonistom klimatycznym - będziemy go ostro krytykować. Inwazja Rosji na Ukrainę powinna uświadomić wszystkim, że szybka transformacja energetyczna to także kwestia bezpieczeństwa. Powrót do węgla - wbrew temu, co sufluje część prawicy - jest nie tylko szkodliwy dla klimatu. Jest też nierealny. To, czego potrzebujemy w całej Europie, to więcej atomu i OZE.
Czytaj też
Co Razem zmieniłoby w tym procesie?
Razem uważa, że należy zwiększyć inwestycje publiczne w nowe moce i rozbudowę sieci dystrybucyjnych. Ale chodzi nie tylko o środki z budżetu. Jeśli mowa o wiatrakach, warto przestać samemu podkładać sobie kłody pod nogi i zrewidować w końcu zasadę 10H. Powinniśmy ułatwić tworzenie społeczności energetycznych, takich jak kooperatywy OZE. W przyszłości zmiany wymagają też cele zapisane w PEP2040. Przyszły polski miks energetyczny powinien całkowicie wyeliminować zarówno węgiel, jak i gaz. My w Razem chcemy oprzeć go na atomie, słońcu, wietrze oraz pozyskiwanym w sposób zrównoważony biometanie.
Jak zabezpieczyliby Państwo polskie społeczeństwo przed obecnym kryzysem energetycznym?
Czasowe obniżenie opodatkowania nie wystarczy. Musimy szybko zmniejszyć marnowanie energii, m.in. przez programy wsparcia dla izolacji budynków i podłączeń do ciepła systemowego. Uważam też, że powinniśmy teraz, w okresie kryzysu, mocno subsydiować komunikację zbiorową. Tańsze bilety, osłony socjalne, ostry nadzór nad spółkami energetycznymi, żeby nie wykorzystywały trudnej sytuacji kosztem milionów klientów - to możemy realnie zrobić.
A na dłuższą metę, jeżeli nie chcemy, żeby zabrakło energii w gniazdkach, czas uniezależnić Polskę od paliw kopalnych. Bez tego każde zawirowanie na rynkach będzie rzucało pół kraju na kolana.
Czytaj też
Czy widzą Państwo szansę na obniżenie cen paliw na stacjach?
Tak. Orlen sam przyznał, że ma rekordowe zyski, które wynikają z sytuacji na rynku paliw. Uważamy, że powinien się tymi nadzwyczajnymi zyskami podzielić. Jest kilka możliwości, jak to zrobić - od rabatów po wprowadzenie windfall tax. Rząd ma pole do popisu i mimo naszych apeli go nie wykorzystuje.
Muszę przyznać, że z dużym rozbawieniem obserwuje zmianę stanowiska Orlenu w tej sprawie. Kilka tygodni, kiedy wspólnie z posłanką Magdą Biejat położyliśmy ten temat na stole, usłyszeliśmy, że to, co proponuje Razem, jest niemożliwe. Po czym minęło parę tygodni i prezes Orlenu ogłasza, że od pierwszego lipca wprowadzi rabaty. Oczywiście one są zbyt skromne - my stoimy na stanowisku, że cenę można sprowadzić w dół o złotówkę. Ale mogę się tylko uśmiechnąć, patrząc na to, jak szybko to, co rzekomo niemożliwe, stało się możliwe.
Prawda jest taka, że koszt benzyny na stacjach jest w tym momencie oderwany od realnych kosztów jej wytworzenia. Zarząd Orlenu sam to przyznał podczas rozmów z nami. Spółka wykorzystuje kryzys energetyczny, żeby pchnąć w górę swoje zyski. Niestety robi to kosztem milionów konsumentów i całej gospodarki. Rząd nie powinien na to pozwalać - ani Orlenowi, ani żadnej innej korporacji.
Czy uważa Pan, że obecne zawirowania na rynku energii UE wyhamują unijną politykę klimatyczną?
Niestety, taka pokusa istnieje. Wiadomo już, że trzy europejskie kraje uruchomią wygaszone węglówki. Uważam, że to strategiczny błąd. Szczególnie żenujący jest tu przypadek Niemiec. Wyłączanie atomu i równoległe odpalanie węglówek nie ma żadnego wytłumaczenia.
Ale jest też inna droga. Szwecja czy Francja przeprowadziły udaną transformację po poprzednim, wielkim kryzysie paliwowym. Dziś mają dzięki temu inflację poniżej unijnej średniej. Powinniśmy iść tą drogą.
Polityczna lekcja z kryzysu jest oczywista: transformacja energetyczna wymaga silnych osłon socjalnych. Inaczej wybory wygrają ci, którzy chcą dla doraźnego zysku spalić przyszłość planety.
Czytaj też
Jak ocenia Pan decyzję Niemiec o wygaszaniu energetyki jądrowej i używaniu „zapasowych" elektrowni węglowych?
Źle. Uważam, że to decyzja nieodpowiedzialna i szkodliwa dla klimatu. Wikłanie się w gaz samo w sobie było problematyczne, awans węgla do roli paliwa przejściowego to decyzja fatalna. Zwłaszcza, że obecnie pracujące elektrownie jądrowe mają zapas paliwa co najmniej do połowy przyszłego roku, a te wygaszone można ponownie uruchomić.
Dziwię się, że polski rząd nie próbuje w tej sytuacji zaproponować dzierżawy niemieckich elektrowni jądrowych. Utrzymanie tych mocy niewątpliwie ułatwiłoby odchodzenie od węgla. Nawet jeśli Niemcy by nam odmówili, chętnie usłyszałbym tłumaczenia niemieckich polityków, jak godzą tę odmowę z celem minimalizacji emisji gazów cieplarnianych.
Czy wierzy Pan w unormowanie relacji energetycznych UE z Rosją i prowadzenie ich według modelu sprzed 24 lutego?
Nie. Kraje demokratyczne nie powinny finansować dyktatur prowadzących zbrodnicze wojny. I dotyczy to nie tylko Rosji.