Reklama

Referendum na Tajwanie: atom wciąż pod znakiem zapytania

Tajwan wyznaczył listę kluczowych technologii, które chce chronić
Tajwan wyznaczył listę kluczowych technologii, które chce chronić
Autor. Uming Photography / Flickr

23 sierpnia na Tajwanie odbyło się długo wyczekiwane referendum dotyczące ponownego uruchomienia elektrowni jądrowych na wyspie. Pomimo znaczącego poparcia dla atomu, frekwencja wyniosła poniżej 30 proc. a liczba głosów nie osiągnęła wymaganego progu 5 mln, przez co referendum uznano za nieważne.

Jednocześnie, jak podaje TW Reporter, prezydent William Lai (Lai Ching-te) stwierdził, że szanuje wynik referendum i „rozumie oczekiwania społeczeństwa dotyczące różnorodnych źródeł energii”. Istnieje więc szansa, że Tajwan powróci do energetyki jądrowej - o ile poprawią się standardy bezpieczeństwa.

Światełko w tunelu

W trakcie referendum oddano aż 4,3 mln głosy za powróceniem do energetyki jądrowej oraz jedynie 1,5 mln głosów przeciwko. Pomimo niskiej frekwencji wynik uwidocznił brak zdecydowanie antynuklearnego stosunku tajwańskiego społeczeństwa, a nawet wpłynął na deklaracje polityczne członków Demokratycznej Partii Postępowej (DPP).

YouTube cover video

Kwestia energetyki jądrowej na wyspie powróciła na wokandę w maju bieżącego roku, kiedy zdecydowano się zamknąć ostatni działający reaktor jądrowy na wyspie. Blok pokrywał ok. 3 proc. zapotrzebowania energetycznego wyspy, a jego okres eksploatacji dobiegł końca.

Decyzja spotkała się z oporem części środowisk politycznych - głównie związanych z prawicową partią Kuomintang - oraz głosami obawiającymi się o bezpieczeństwo energetyczne wyspy. Ostatecznie Tajwan importuje aż 97 proc. swoich surowców energetycznych, a napięta sytuacja geopolityczna nie pozwala na rezygnowanie z jakiegokolwiek źródła energii lekką ręką.

W związku z tym zaproponowano referendum, choć nie liczono, że jego wynik przyczyni się do nagłego zwrotu w polityce energetycznej wyspy. Wyłączenie elektrownii Maanshan było symbolicznym pożegnaniem się z energetyką jądrową na Tajwanie i realizacją hasła „ojczyzny wolnej od atomu”. A przynajmniej na to wyglądało.

Jak przekazuje TW Reporter, w wyniku referendum prezydent Lai ogłosił, że zostaną wszczęte procedury zgodnie z ustawą o kontroli obiektów jądrowych (NRFCA), a kwestia energii jądrowej zostanie rozpatrzona w oparciu o trzy zasady: zapewnienie bezpieczeństwa jądrowego, rozwiązanie problemu gospodarowania odpadami jądrowymi oraz konsensus społeczny.

Aby doszło do ponownego uruchomienia elektrowni jądrowych na Tajwanie, Komisja Bezpieczeństwa Jądrowego musi ustanowić procedury kontroli bezpieczeństwa, a Taipower (państwowa firma elektroenergetyczna) musi przeprowadzić niezależne kontrole bezpieczeństwa zgodnie z tymi procedurami. Opinia publiczna ma być regularnie informowana o postępach prac oraz możliwym ryzyku.

Jeśli w przyszłości energia jądrowa stanie się bezpieczniejsza, a ilość odpadów jądrowych ulegnie zmniejszeniu, nie będziemy odrzucać zaawansowanych technologii jądrowych. Zapewnienie stabilnych dostaw energii jest nieodzownym obowiązkiem rządu. Będziemy nadal promować transformację energetyczną, aby rozwój Tajwanu był bezpieczniejszy i bardziej zrównoważony.
Prezydent Tajwanu William Lai (Lat Ching-te)>

Biorąc pod uwagę wieloletnią, antynuklearną retorykę DPP (partii, z której wywodzi się prezydent Lai), jest to pozytywny sygnał dla atomu na Tajwanie. Niemniej jednak ponowne uruchomienie wygaszonych elektrowni jądrowych jest ryzykownym przedsięwzięciem, a większość jednostek osiągnęła już swój naturalny koniec eksploatacji.

Wyjątek stanowi elektrownia Lungmen (inaczej NFP), o mocy 2,7 GW i reaktorach wodno-wrzących ABWR projektu GE Hitachi Nuclear Power. Po wieloletnich kontrowersjach i politycznych przepychankach, w 1999 r. rozpoczęto budowę obiektu, jednak w 2015 r. zadecydowano o jego zamknięciu - pomimo wysokiego poziomu zaawansowania - i odpowiednim zabezpieczeniu sprzętu, umożliwiającym jego przyszłe użytkowanie.

Czytaj też

Cztery lata później Taipower ostatecznie wykluczyło uruchomienie elektrowni, stwierdzając, że rozpoczęcie działalności komercyjnej zajmie od sześciu do siedmiu lat i że GE nie będzie w stanie wymienić wielu starzejących się podzespołów zainstalowanych dwie dekady wcześniej. Jak zaznacza World Nuclear Association, ze względu na przerwę w budowie i problemy z zarządzaniem na projekt wydano już 9,9 mld dolarów, a zdaniem ministra tajwańskiej Rady Energii Atomowej (AEC) na dokończenie budowy potrzeba będzie kolejne 1,9-2,3 mld dolarów.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama