Reklama

„Tempo pracy nie pozostawia wątpliwości, że połączenie LitPol Link zostanie ukończone na czas. Obecnie najważniejszą kwestią jest utrzymanie tempa prac. Budowa linii (na Litwie) powinna być ukończona za 40 dni, a za mniej niż 100 dni i po zakończeniu testów połączenia, połączenie LitPol Link zacznie działać.” - mówi Rokas Masiulis, litewski Minister Energetyki. 

Przypomnijmy, że projekt budowy polsko–litewskiego ,,mostu energetycznego” obejmuje powstanie siedmiu stacji elektroenergetycznych najwyższych napięć oraz czterech linii 400 kV. Tym samym, domknie on tzw. Baltic Ring, tj. sieć połączeń elektroenergetycznych wokół Morza Bałtyckiego. Przyczyni się również do realizacji strategii UE, zakładającej stopniową likwidację obszarów, które w chwili obecnej są „energetycznymi wyspami” - od wsparcia Europy kontynentalnej. Warto podkreślić, że LitPol Link będzie oddziaływał nie tylko na sytuację dwóch krajów bezpośrednio zaangażowanych w jego realizację, ale także na inne państwa regionu np. Łotwę, Estonię, Szwecję, Norwegię, Finlandię, Danię - choć oczywiście w różnym stopniu. Wartość inwestycji wynosi 1,8 mld zł po stronie polskiej oraz 150 mln euro po stronie litewskiej - część wydatków została sfinansowana przez UE, dzięki wpisaniu na listę projektów priorytetowych (decyzja nr 1364/2006/WE). 

Od jakiegoś czasu coraz głośniej mówi się, że polsko - litewska współpraca na niwie elektroenergetycznej powinna być nie tylko kontynuowana, ale poszerzana i rozwijana. Chodzi tutaj oczywiście o budowę drugiego etapu LitPol Link, o której podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy mówił prezes PSE, Henryk Majchrzak: „Podejmiemy oczywiście refleksję na temat efektywności ekonomicznej LitPol Link 2, ale ja generalnie jestem za kolejnymi 500 MW." Bardzo pozytywnie do tej deklaracji odniósł się prezes Litgrid AB, Daivis Virbickas: „Infrastruktura elektryczna i gaz odgrywają nieocenioną rolę integracyjną. Prawdziwa integracja nastąpi dzięki wybudowaniu infrastruktury energetycznej - 500 MW to dopiero początek - niewystarczający. Powinnismy zbudowac LitPol 2. Potrzebujemy wsparcia politycznego.” 

Most energetyczny niesie ze sobą wiele niewątpliwych korzyści, ale trzeba mieć  również świadomość niebezpieczeństw, które wiążą się z jego komercyjnym charakterem. Po zamknięciu elektrowni atomowej w Ignalinie (zaspokajającej ok. 80% krajowego zapotrzebowania) Litwa stała się importerem energii elektrycznej, a tamtejszy rynek został mocno zinfiltrowany przez Rosjan. Według Artūrasa Vilimasa, prezesa LitPol Link, w chwili obecnej odpowiadają oni za ok. 30% zewnętrznych dostaw. Nie jest również tajemnicą, że Inter RAO Lietuva (oddział rosyjskiego Inter RAO) nawiązał nad Niemnem bardzo mocne kontakty biznesowe, które w pewnej perspektywie czasowej mogą ułatwić dostęp do nowo powstałej infrastruktury. Niemal dokładnie trzy tygodnie temu w Krynicy, prezes URE przestrzegał przed energetycznym neokolonializmem, tj. sytuacją w której „bezrefleksyjna” rozbudowa połączeń transgranicznych doprowadzi do zbyt dużego udziału importowanej energii w krajowym bilansie - szkodząc rodzimym wytwórcom i de facto osłabiając niezależność energetyczną naszego kraju. Słowa Macieja Bando potwierdzają dane PSE za rok 2014 - po raz pierwszy w historii III RP zużycie prądu było większe od jego produkcji - która nota bene spadła o 5%. Ujmując rzecz nieco bardziej obrazowo - z punktu widzenia wielu odbiorców bardziej opłacalnym stał się import tańszej energii np. z Niemiec, czy Szwecji, aniżeli korzystanie z usług krajowych elektrowni.

Zobacz także: PSE Operator i Ukrenergo prowadzą rozmowy w sprawie polsko-ukraińskiego mostu energetycznego

Zobacz także: Awarie, remonty, upały powodem letnich ograniczeń dostaw energii

Reklama
Reklama

Komentarze