W Niemczech narasta krytyka wobec planów budowy gazociągu Nord Stream 2 – informuje wpływowa gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Różnice zdań w tej kwestii daje się zauważyć przede wszystkim w łonie koalicji rządowej. Gazeta przytacza opinię szefa komisji spraw zagranicznych Bundestagu Norberta Roettgena, który zarzucił kierowanemu przez kanclerz Angelę Merkel rządowi w Berlinie, że "ignoruje interesy bezpieczeństwa krajów z Europy Środkowo-Wschodniej".
Roettengen dodał, iż jego zdaniem traktowanie projektu Nord Stream 2 w kategoriach czysto ekonomicznych, bez uwzględnienia czynnika politycznego jest „prowokacyjne” i „nie do zaakceptowania” tym bardziej, że „projekt wyraźnie narusza interesy Polski, Ukrainy oraz państw bałtyckich”. To bardzo zdecydowana – jak na polityka koalicyjnej CDU – wypowiedź, która nie pozostanie bez echa w Berlinie – oceniają obserwatorzy niemieckiej sceny politycznej.
Fala krytyki ponownie spada też na środowisko byłego kanclerza Gerharda Schroedera (dziś głównego lobbysty interesów rosyjskich w Niemczech). Jeden z liderów partii Zielonych stwierdził wprost, że pomoc w lokowaniu rosyjskiego gazu na rynkach europejskich jest równoznaczna z przyzwoleniem na eksport wojny. Chodziło o kontekst związany z rosyjską obecnością wojskową w Syrii i bombardowania Aleppo.
Redakcja FAZ zwraca przy tym uwagę, że od lata były kanclerz kieruje także radą dyrektorów nowej spółki Nord Stream 2 AG, także należącej do Gazpromu.
Niemieccy komentatorzy zwracają także uwagę, że Angeli Merkel coraz trudniej jest zachować równowagę, balansując pomiędzy coraz bardziej zdecydowanymi, utrzymanymi w antyrosyjskim tonie wypowiedziami chadeków, a socjaldemokratami, którzy chętnie widzieliby ograniczenie sankcji i powrót do bliskiej współpracy ekonomicznej z Rosją. Wicekanclerz i lider SPD – Sigmar Gabriel wciąż prowadzi politykę „puszczania oka” do partnerów z Moskwy, sugerując, że Niemcy wcale nie są zwolennikami sankcji a ostry kurs rządu w Berlinie jest jedynie przejawem chwilowej potrzeby wizerunkowej a nie trwałą zmianą kursu w tym zakresie.
Tymczasem z opiniami polityków lewicy nie do końca korespondują informacje płynące z okolic niemieckiego kontrwywiadu. Po raz kolejny szefowie służby wewnętrznej zwracają uwagę, iż stopień rosyjskiej penetracji – zarówno w odniesieniu do kręgów ekonomicznych jak i politycznych – wcale nie uległ ograniczeniu a wręcz przeciwnie. Zwiększona aktywność dotyczy również personelu rosyjskiej ambasady w Berlinie. Według nieoficjalnych informacji, niemieckie służby prowadzą w tej sprawie dialog z brytyjskimi kolegami, którego celem jest analiza skuteczności działań zmierzających do „utrudnienia” tejże uciążliwej aktywności. Brytyjczycy od pewnego czasu stosują z powodzeniem cały szereg trików proceduralnych, które w efekcie paraliżują prace placówki w Londynie. Przy czym chodzi o paraliż tej części działań, która nie do końca związana jest z aktywnością o charakterze konsularnym czy stricte dyplomatycznym. Jednak kolejny już sygnał, wysyłany w ostatnim czasie do polityków rządowych, świadczy nie tylko o powadze sytuacji, ale również o konieczności bardziej zdecydowanych działań (na odcinku wschodnim) ze strony polityków a na to się na razie nie zanosi.
Maciej Sankowski
Zobacz także: Niemcy rozbudowują gazociągi dedykowane Nord Stream 2
Zobacz także: Ukraińcy krytykują decyzję KE ws. gazociągu OPAL