Reklama

Gaz

Rosyjskie media: Polska zalewa Ukrainę gazem z Gazpromu

  • Fot. www.psgaz.pl
    Fot. www.psgaz.pl
  • Dwa warianty Korytarza Północnego, który ma powstać do 2022 r. Fot. Gaz System
    Dwa warianty Korytarza Północnego, który ma powstać do 2022 r. Fot. Gaz System

Według rosyjskich mediów Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) sprzedaje na Ukrainę 1,5 mld m3 gazu ziemnego rocznie. Ma on pochodzić z dostaw realizowanych nad Wisłę przez Gazprom. Sytuacja ma świadczyć o atrakcyjnych warunkach cenowych jakie oferują Rosjanie i podważać sens polskich projektów dywersyfikacyjnych. Do informacji tych należy jednak podchodzić z dużą rezerwą. 

Na początku sierpnia br. PGNiG poinformowało o rozpoczęciu współpracy z ukraińską spółką ERU Trading w zakresie dostaw gazu ziemnego na Ukrainę. Finalnymi odbiorcami mają być firmy przemysłowe nad Dnieprem.

W komentarzu do tego wydarzenia podkreślałem, że jest ono niezwykle interesujące w kontekście powstającego Korytarza Północnego, którym będzie przesyłane do Polski 17,5-18 mld m3 nierosyjskiego gazu ziemnego z kierunku bałtyckiego (najprawdopodobniej poprzez świnoujski terminal LNG i gazociąg Baltic Pipe). Ukraina może być bowiem jednym z rynków docelowych dla tego projektu.

Dwa warianty Korytarza Północnego, który ma powstać do 2022 r. Fot. Gaz System

Zastanawiałem się również nad tym w jaki sposób PGNiG mógł zaoferować atrakcyjną cenę dla ERU Trading skoro według danych ukraińskiego Naftogazu w pierwszym kwartale roku średnioważona cena importu błękitnego paliwa z Europy wynosiła 198 $? Tymczasem zdaniem rosyjskich źródeł polski koncern otrzymuje surowiec z Gazpromu za około 265 $ (to oczywiście spekulacje). Zasugerowałem więc, że być może cena zaoferowana Ukraińcom (różnica ponad 60 $) wynika z tego, że dostawy dla ERU będą realizowane za pomocą surowca dostarczanego do terminalu LNG w Świnoujściu przez Statoil (założyłem, że partnerstwo opiera się na umowie dwustronnej z pominięciem giełdy).

Mimo, że PGNiG konsekwentnie odmawia komentowania umowy zawartej z ukraińskim partnerem (tajemnica handlowa) to jednak wiadomo o niej coraz więcej. Według rosyjskiej agencji PRIME polski potentat odsprzedaje ERU Trading rosyjski gaz dostarczany w ramach kontraktu jamalskiego. Mowa także o wolumenie - 4,4 mln m3 dziennie. 

Komunikat PGNiG dotyczący porozumienia z ERU Trading nie precyzował wolumenu, co mogło sugerować, że chodzi o niewielką umowę. Tymczasem zdaniem PRIME chodzi o około 1,5 mld m3 surowca rocznie. To wartość oscylująca wokół maksymalnych, rocznych możliwości przesyłowych punktu Hermanowice w kierunku Ukrainy (do 2020 r. planuje się zwiększenie przepustowości połączenia na potrzeby Korytarza Północ-Południe budowanego pomiędzy Polską i krajami środkowoeuropejskimi). Z tego względu warto zadać sobie pytanie czy to wielkość realna?

Gdyby założyć, że tak to oznaczałoby to, że surowiec, który przesyła PGNiG pochodzi w dużym stopniu z kontraktu jamalskiego (cena katarskiego LNG ma być renegocjowana i jest wyższa od błękitnego paliwa z Rosji, surowiec z wydobycia krajowego jest natomiast istotny dla utrzymania bezpieczeństwa dostaw dla "Kowalskich"). W takim wypadku rodzi to ciekawe konkluzje. Czyżby mimo toczącego się sporu arbitrażowego pomiędzy PGNiG i Gazpromem cena surowca dzięki indeksacji do ceny ropy naftowej była zbliżona do poziomu 200 $ ? Czy jest ona konkurencyjna wobec oferty RWE, który dostarczał Ukrainie błękitne paliwo z Nord Stream przez terytorium polskie? A może PGNiG po prostu dopłaca do interesu?

Niestety nie udało się tego wyjaśnić. W odpowiedzi przesłanej do Energetyka24.com spółka PGNiG poinformowała, że „współpraca między PGNiG i ERU Trading stanowi tajemnicę handlową kontrahentów. Ze względu na tajemnicę przedsiębiorstwa, nie ujawniamy również źródeł pochodzenia surowca sprzedawanego ERU Trading”.

Warto nadmienić, że także w kwestii wolumenu trzeba bazować na rosyjskich „przeciekach”. Z jednej strony mogą one stanowić klasyczną dezinformację, jednak z drugiej strony część upublicznionych danych może być prawdziwa (niestety na dwoje babka wróżyła). Jednak w obu przypadkach cel jest ten sam: pokazać polskiej opinii publicznej, komentatorom, decydentom, że rosyjski gaz jest atrakcyjny, a polskie plany dywersyfikacyjne (Korytarz Północny) niepewne. Przy okazji takiej narracji warto przypomnieć sobie o tym, że w obecnej formule kontraktowej cena gazu dostarczanego przez Gazprom do Polski jest uzależniona od ceny ropy naftowej i przy okazji zmiany koniunktury wystrzeli w górę… 

Reklama
YouTube cover video

Komentarze

    Reklama