Reklama

Portal o energetyce

Polska musi znaleźć swoją niszę, aby zaistnieć na rynku wodorowym

Fot. JOHN LLOYD / Flickr
Fot. JOHN LLOYD / Flickr

Ministerstwo Klimatu tworzy strategię wodorową do 2030 roku, która według zapowiedzi ma trafić do konsultacji jesienią. Rozwój tego rynku w Polsce ma zapewnić bodziec do rozwoju gospodarczego, ale też przyczynić się do transformacji energetycznej i ograniczenia krajowej emisji gazów cieplarnianych.

Z roczną produkcją na poziomie ok. 1 mln ton jesteśmy już obecni na globalnym rynku wodoru, ale jest to przede wszystkim tzw. szary surowiec, wytwarzany z paliw kopalnych.

Jeżeli chodzi o szanse Polski na globalnym rynku wodorowym, musimy pamiętać, że szereg państw i dużych firm już teraz mocno inwestuje w wodór. Stąd ważny jest wybór niszy, w której chcemy się specjalizować, to musi być rozwiązanie systemowe. Potrzebujemy wielu regulacji, instrumentów finansowych i wsparcia państwowych firm, które są aktywne w tym sektorze – mówi agencji Newseria Biznes Łukasz Antas, analityk i partner zarządzający Esperis.

Wodór to perspektywiczny rynek, w którym szansę dostrzegła też Komisja Europejska. Opublikowana na początku lipca strategia wodorowa przewiduje wsparcie finansowe, instytucjonalne i ma zapewnić bodziec rozwojowy dla rynku wodoru w Europie, której szacunkowe zapotrzebowanie na ten surowiec w 2030 roku ma sięgnąć ok. 16,5 mln ton. Popyt na wodór rośnie na całym świecie – stowarzyszenie FCHEA szacuje, że do 2050 roku ten surowiec będzie już pokrywać ok. 14 proc.  całkowitego zapotrzebowania na energię w USA (raport Esperis „Gra o wodór. Kto zdominuje rynek wodoru na świecie?”). 

W tej chwili Stany Zjednoczone – podobnie zresztą jak i UE – są jednym z największych na świecie producentów wodoru, wytwarzając ok. 10 mln ton rocznie (cała globalna produkcja to ok. 74 mln ton). Polska wytwarza ok. 1 mln ton (największym producentem jest Grupa Azoty) i chcąc dalej rozwijać się na tym rynku, będzie musiała sprostać rosnącej, globalnej konkurencji i znaleźć swoją niszę na rynku wodorowym.

Kwestiami, o których możemy myśleć, są oczywiście chemia, magazynowanie i przesył wodoru oraz elektrolizery, czyli produkcja wodoru. Wprawdzie tutaj jest spora konkurencja, ale swoich sił próbują na tym polu również firmy z mniejszych krajów, jak Nowa Zelandia, i też mają spore szanse – mówi Łukasz Antas. – Możliwości dla polskich technologii jest więcej. Mamy silnych graczy w sektorze kolejowym, producentów autobusów, więc tutaj też jak najbardziej powinniśmy inwestować, bo w tych sektorach mamy większe perspektywy. Trzeba przeanalizować, które z nich są najbardziej perspektywiczne, i na nich skoncentrować wysiłki.

Jak podkreśla, na rynku tzw. szarego wodoru (czyli produkowanego z paliw kopalnych) Polska jest już teraz dość istotnym graczem. Jednak przyszłość rynku to wodór niskoemisyjny, czyli zielony, produkowany z odnawialnych źródeł energii. Ten stanowi jak na razie raptem 5 proc. całkowitej produkcji tego surowca.

Szary wodór jest wykorzystywany głównie w procesach przemysłowych i praktycznie nie jest sprzedawany na rynku. Teraz więc Polska musi wykonać szereg inwestycji, wprowadzić regulacje i zapewnić środki finansowe, żebyśmy mogli zaistnieć na globalnym rynku. Nie jako producenci, bo pod tym względem trudno będzie konkurować z takimi gigantami jak Katar czy generalnie Bliski Wschód, ale przede wszystkim musimy myśleć o technologiach zastosowania wodoru w gospodarce, np. w przemyśle chemicznym, który jest w Polsce bardzo silny – mówi analityk i partner zarządzający Esperis.

Ministerstwo Klimatu pracuje w tej chwili nad strategią wodorową do 2030 roku, która – jak zapowiedział minister Michał Kurtyka – ma trafić do konsultacji jeszcze tej jesieni. Rządowy plan zakłada m.in. współpracę z państwowymi spółkami, które będą inwestować w wodór i wykorzystanie mechanizmów finansowych przewidzianych w Europejskim Zielonym Ładzie.

Podejrzewam, że decyzja rządu pójdzie w kierunku wspierania chemii [wodór stosuje się głównie jako surowiec w procesach chemicznych, np. produkcji amoniaku – red.], ale sektor kolejowy i autobusowy prawdopodobnie też będą uwzględnione dość wysoko – prognozuje Łukasz Antas.

Według rządowych planów rozwój rynku wodoru w Polsce ma zapewnić bodziec do rozwoju gospodarczego, ale też przyczynić się do transformacji energetycznej i ograniczenia przez nasze kraj emisji gazów cieplarnianych, zwłaszcza z sektora transportowego. Jednak aby faktycznie było to możliwe, Polska musi skupić się na tzw. zielonym wodorze, produkowanym ze źródeł odnawialnych.

To, czy Polska będzie produkowała zielony wodór, zależy tylko od nas. Mamy w planach duże farmy offshore na morzu, o mocy prawie 6 GW, i spokojnie można wykorzystać je do produkcji zielonej energii. Mało kto mówi też o tym, że do produkcji zielonego wodoru można wykorzystać biomasę. Z perspektywy Polski, czyli kraju, w którym sektor rolniczy jest dosyć rozwinięty, ważne jest, żeby tę definicję zielonego wodoru na poziomie unijnym rozszerzyć tak, aby dawała szansę na jego produkcję właśnie z biomasy albo ze śmieci – mówi analityk i partner zarządzający Esperis. (Newseria)

Reklama

Komentarze

    Reklama