Reklama

Administracja prezydenta Baracka Obamy anulowała dwa pozwolenia na prace wydobywcze w amerykańskiej Arktyce, a pozostałe nie będą kontynuowane po ich wygaśnięciu (tj. roku 2017 w przypadku Morza Beauforta oraz 2020 w przypadku Morza Czukockiego). Oficjalnie stanowisko władz wynika z nikłego zainteresowania koncernów pracami w obszarze arktycznym w związku z utrzymującymi się niskimi cenami ropy. Jednak na decyzję administracji Obamy wpływ miał także lobbing organizacji ekologicznych, szczególnie agresywny począwszy od roku 2012, w którym kontrolę nad swoją platformą wiertniczą w okolicach Alaski stracił koncern Shell. Mimo, że w tym roku firma ta uzyskała ponowne pozwolenie na kontynuację prac za Kołem Podbiegunowym, to jednak bardzo szybko ogłosiła wycofanie swojego zaangażowania w tym rejonie świata. Koszty projektu nie były bynajmniej najważniejszym czynnikiem, który skłonił Shella do takiej a nie innej decyzji. W oficjalnym komunikacie poinformowała ona bowiem również o „trudnym i nieprzewidywalnym otoczeniu prawnym”.

Decyzja administracji prezydenta Baracka Obamy skutkująca wstrzymaniem prac wydobywczych w amerykańskiej Arktyce będzie najprawdopodobniej wraz z poprawą sytuacji makroekonomicznej koncernów z USA skutkować wzrostem ich zainteresowania działalnością inwestycyjną na rosyjskiej Dalekiej Północy. Chodzi nie tylko o olbrzymie złoża i związane z nimi potencjalne zyski, ale również wolną rękę w zakresie prowadzonych prac. Od czasu sprawy Arctic Sunrise (lodołamacz Greenpeace, którego załoga została uwięziona przez Rosjan) trudno spodziewać się, by organizacje ekologiczne były zdolne na rosyjskich wodach do przeprowadzenia poważnych akcji zakłócających wydobycie. Także rosyjskie normy w zakresie ochrony środowiska pozostają de facto fikcją. 

Perspektywa zysków i ograniczenia wydobywcze w regionie Alaski będą zatem prawdopodobnie skutkować mocnym lobbingiem amerykańskiego biznesu wydobywczego za zniesieniem sankcji jakie nałożono na sektor naftowy w Rosji. Gdyby takie działania okazały się skuteczne możliwy będzie powrót do kooperacji podmiotów ze Stanów Zjednoczonych z Rosnieftem i Gazpromem (posiadają monopol państwowy na prace na szelfie) w formie spółek joint venture (z większościowych udziałem strony rosyjskiej). Na szczególną uwagę będzie tu zasługiwało odświeżenie współpracy ExxonMobil-Rosnieft. Być może -jeśli zdecyduje się na to Kreml- pole biznesowe kooperacji w Arktyce zostanie ponadto rozszerzone o prywatne podmioty dopuszczone do prac na Dalekiej Północy (Łukoil).

Zobacz także: Arktyczny exodus koncernów energetycznych

Zobacz także: Rosyjski wicepremier: Poszukiwania w Arktyce wymagają współpracy z międzynarodowymi koncernami

 

Reklama
Reklama

Komentarze