Reklama

Cła USA i Chin „pozbawione sensu"? Ekspert: szykuje się wojna handlowa

Autor. joaquincorbalan/Envato

Może nam się szykować wojna celna między Chinami i USA. Te dwa kraje wzajemnie nakładały na siebie cła już od pewnego czasu, jednak nie były one pozbawione sensu, inaczej niż w obecnej sytuacji – ocenił w rozmowie z Energetyką24 dr Adam Juszczak z Zespołu Klimatu i Energii PIE.

Doktor Adam Juszczak opowiedział Energetyce24 o pierwotnych przyczynach wzrostu wzajemnych taryf celnych między Chinami i USA, o amerykańskiej polityce węglowej, jak i o tym, co niepewność związana z nakładaniem przez USA nowych ceł (i ich wstrzymywaniem) może oznaczać dla Polski, Europy i świata.

Są znaki, że przyjdzie wojna...

Zawirowania celne między dwiema światowymi potęgami gospodarczymi nie są niczym nowym, jednak nigdy nie osiągnęły one poziomu, do jakiego doprowadziły drastyczne decyzje Donalda Trumpa. Doktor Juszczak przybliżył część historii wzajemnych ceł.

„Weźmy pod uwagę to, że Chiny znane są z tego, że znacząco subsydiowały produkcję poszczególnych produktów po to, żeby były one tańsze. Więc to nie jest tylko kwestia Trumpa. To tak jak ze sprawą paneli fotowoltaicznych i ich komponentów” – opisał Juszczak.

YouTube cover video

W przeszłości chińskie panele fotowoltaiczne były znacznie tańsze, a po wprowadzeniu wyższych ceł na te produkty przez USA, Chiny przeniosły swoje fabryki. Obecnie w imporcie paneli fotowoltaicznych i podobnych komponentów do Stanów Zjednoczonych dominują takie kraje jak Wietnam czy Kambodża.

To są kraje, do których Chiny wyprowadziły swoje fabryki, i co do których już w zeszłym roku, jeszcze za prezydentury Joe Bidena, rozpoczęto postępowania antydumpingowe. Skończyły się one narzuceniem dodatkowych ceł, w zależności od firmy i stopnia przekroczenia akceptowalnych norm dofinansowania.
dr Adam Juszczak

Jak podkreślił, cła w pewnym stopniu zawsze mogą być wykorzystywane jako instrument gospodarczy, pod warunkiem, że narzędzie to jest używane rozsądnie. Podobnie w Europie rozpatrywano cła na chińskie samochody elektryczne, aby ochronić własny rynek. Obecnie Chiny dominują na światowym rynku EV.

„Natomiast jeżeli mówimy o tak dużych cłach, narzuconych na wszystko, to jest to oczywiście pewien problem” – dodaje Juszczak. Zgodnie z najnowszymi decyzjami, USA podwyższyły cła dla Chin do 125 proc. Chiński rząd zatwierdził podniesienie ceł odwetowych na towary importowane z USA z 34 proc. do 84 proc.

Widać, że może nam się szykować po prostu wojna celna, w najprostszym tego słowa rozumieniu.
dr Adam Juszczak

W opinii specjalisty, należy się spodziewać przyspieszenia trwającego już procesu zwiększania wolumenu eksportu z Chin wielu towarów, w tym towarów związanych z transformacją energetyczną, do krajów średnio i słabo rozwiniętych.

Reklama

Chiński artysta Badiucao, który regularnie komentuje międzynarodową rzeczywistość, zobrazował obecne stosunki między USA a ChRL poprzez jedno ze swoich najnowszych dzieł.

...komendy, orędzia, mowy

Doktor Juszczak, pytany o zapowiedziane podwyższenie amerykańskich ceł wobec większości krajów świata, co ostatecznie zostało wstrzymane na 90 dni, stwierdził, że samego nałożenia ceł spodziewali się wszyscy – jednak niekoniecznie „aż takich”, ani wyliczonych w tak „kontrowersyjny” sposób.

Nie wyliczono ich na podstawie faktycznych ceł narzuconych przez kraje, ale po prostu na podstawie deficytu handlowego Stanów z poszczególnymi krajami, podzielono to przez ogół importu z danego kraju i podzielono to przez dwa. Więc tutaj jak najbardziej było to zaskakujące. Pewnym zaskoczeniem oczywiście było też to, że kilka krajów na tej liście brakowało, np. Rosji.
dr Adam Juszczak

Jak podkreślił specjalista, działania podjęte przez administrację Trumpa wokół taryf celnych i niepewność, jaką wprowadzają, były niewątpliwie zaskoczeniem, co odczuła amerykańska giełda. Rynek ropy od razu zareagował na zapowiadane cła. Ceny ropy WTI były najniższe od 2021 r. Według prognoz Goldman Sachs spadek będzie postępował i pod koniec tego roku można się spodziewać, że cena ropy WTI spadnie do ok. 56 dolarów za baryłkę.

W związku z czym jest to pewnego rodzaju problem, zwłaszcza w kontekście polityki drill, baby, drill.
dr Adam Juszczak

Juszczak dodał, że sytuacja jest naprawdę dynamiczna, a nawet w samym otoczeniu Donalda Trumpa zachodzą „dość mocne tarcia”. Z jednej strony barykady stoi zwolennik ceł, doradca amerykańskiego prezydenta Peter Navarro, a z drugiej osoby zbliżone do obozu Elona Muska, opowiadającego się za niskim, a nawet bardzo niskimi cłami. Część analityków podejrzewaj obecnie, że za decyzją o zawieszeniu ceł stoi „bunt” właśnie wśród części najbliższych współpracowników Trumpa.

Wszystko zależy tak naprawdę od tego, jak będą wyglądać następne tygodnie, jak podejrzewam, wewnętrznie, w samej administracji.
dr Adam Juszczak

Odpowiadając na pytanie o cele polityki celnej Donalda Trumpa, Juszczak stwierdził, że w stu procentach nie jesteśmy w stanie tego ocenić, jednak same cła „co do zasady służą oczywiście do tego, żeby chronić w jakiś sposób swój rynek, zwiększać produkcję wewnętrzną, chronić przed zalewem tanich towarów i zmniejszać deficyt handlowy”.

Jednocześnie jednak cła narzucone w takim stopniu, w jakim zapowiadała to nowa amerykańska administracja „tak szybko, bez czasu na dostosowanie się gospodarki, miałyby po prostu negatywny wpływ”.

Reklama

Wieści przez radio płyną...

W ostatnich dniach wśród propozycji w sprawie negocjacji podwyższonych ceł pojawił się temat zwiększenia importu amerykańskiego LNG, tak do Unii Europejskiej, jak i do niektórych krajów Azji, takich jak Korea Południowa czy Japonia. Zdaniem Juszczaka, sam mechanizm mógłby być trafny, jednak należy przedyskutować przede wszystkim kwestię wolumenu LNG.

Trump rzucił liczbę 350 miliardów dolarów importu nośników energii. A sytuacja wygląda tak, że UE w 2024 r. na import ze wszystkich kierunków, wszystkich nośników energii wydała około 380 mld euro. Przeliczając na dolary to jest około 415-420 miliardów dolarów.
dr Adam Juszczak

W ubiegłym roku, jak dodał przedstawiciel PIE, cały koszt importu LNG do Europy wyniósł 13 miliardów dolarów. „Między 13 miliardami a 350 miliardami mamy jednak dosyć dużą lukę. Oczywiście można negocjować jakieś obniżenie ceł w zamian za zwiększenie importu produktów energetycznych, ale zrobienie tego do poziomu 350 miliardów jest nierealne” – ocenił. Jak podkreślił, Europa zna zagrożenie, jakie wynika z uzależnienia się w dużym stopniu od jednego importera „i po to właśnie dywersyfikowaliśmy później nasze kierunki importu, żeby być bezpieczniejszymi”.

Reklama

... czy pójdę górą, czy pójdę doliną?

W międzyczasie zalewu informacji o cłach, pojawił się jednak również nowy wątek w amerykańskiej polityce – węgiel. W ocenie Juszczaka, niedawny dekret prezydenta Trumpa dotyczący zwiększenia wydobycia węgla w USA, to „wprost realizacja zapowiedzi jego polityki”, a prezydent w przeszłości „użył nawet określenia scam”, czyli „oszustwo”, w stosunku do zielonej energii. Jednym z pierwszych ruchów Trumpa po ponownym objęciu władzy było wycofanie dofinansowań dla OZE – przypomniał ekonomista.

„Inną kwestią jest to, że należy pamiętać, że takie działania to jedno, a gospodarka to drugie. Ruchy  Trumpa przeciwko transformacji energetycznej za jego pierwszej prezydentury nie były może aż tak drastyczne, ale zaistniały. I mimo to zakończyło się to tym, że udział odnawialnych źródeł energii w strukturze elektroenergetycznej USA wzrósł o ładnych kilka punktów procentowych” – zaznaczył Juszczak. Jednocześnie samo wydobycie czy też spalanie węgla wówczas spadło.

Rynek patrzy na to, co mu się opłaca, także długoterminowo. Pamiętajmy o tym, że inwestycje w energetykę (...) to często inwestycje o dużym nakładzie inwestycyjnym, czyli dużym kapitale, który spłaca się przez kilkadziesiąt lat. I jak najbardziej można powiedzieć, że to wsparcie wydobycia węgla będzie mieć jakiś wpływ, natomiast długoterminowo nie sądzę, żeby to nagle spowodowało przestawienie się kompletnie wzorców gospodarki amerykańskiej na większe spalanie węgla.
dr Adam Juszczak
Reklama

Mimo wszystko, w opinii Juszczaka, rozwój OZE w Stanach zostanie spowolniony ze względu na politykę celną. Większość paneli słonecznych i baterii Stany sprowadzają z Azji Południowo-Wschodniej, a magazynów bateryjnych z obłożonych olbrzymimi cłami Chin. USA sprowadzają także komponenty do farm wiatrowych: z Meksyku importowane są wirniki i łopaty wiatrowe, a Europa zapewnia maszty i generatory.

Wszystko przyjmę, wszystko zniosę

Kilka tygodni temu (...) Polski Instytut Ekonomiczny ocenił, że cła mogą oznaczać spadek PKB Polski o ok. 0,4 proc. Będą branże, które zarówno z punktu widzenia Europy jak i Polski będą w jakiś sposób zagrożone w zakresie spadku przychodów.
dr Adam Juszczak

Wśród zagrożonych sektorów wymienił branżę automotive – zarówno w Europie, jak i w Polsce. Części samochodowe to jeden z najważniejszych elementów polskiego eksportu, nawet jeśli są to towary, których nie eksportujemy bezpośrednio do Stanów Zjednoczonych. Przykładem może być także węgiel koksowy – przekazał Juszczak.

Węgiel koksowy jest potrzebny do wyrobu między innymi stali. Jeżeli nie będzie takiego zapotrzebowania ze strony Stanów Zjednoczonych na stal, bo zostanie obłożona cłami z Europy, to huty w Europie będą potrzebować mniej węgla koksowego. Jeśli będą potrzebować mniej węgla koksowego, to my go mniej sprzedamy. Więc pośrednio też zostaniemy takimi działaniami dotknięci.
dr Adam Juszczak

W opinii Juszczaka, skutkiem ceł może być również nadwyżka w niektórych towarach, np. w nawiązaniu do energetyki wiatrowej. Firmy produkujące komponenty do farm wiatrowych będą sprzedawać mniej produktów do USA, więc będą chciały je sprzedać na rynku europejskim. To z kolei będzie oznaczać, że cena komponentów zostanie obniżona i sektor na tym straci. Z drugiej strony inwestorzy budujący farmy wiatrowe będą mieć szansę na obniżenie CAPEX-u projektu.

Długoterminowo jednak, będą to raczej negatywne skutki” – ocenił dr Adam Juszczak, odnosząc się do zawirowań wokół ceł, jakie USA nałożyły i zamierzają nałożyć na świat i Europę.

    Prezydent USA Donald Trump zawiesił na 90 dni dodatkowe cła na towary z krajów, z którymi Stany Zjednoczone mają deficyt handlowy. Taryfy te zaczęły obowiązywać minutę po północy z wtorku na środę. Nie zawiesił jedynie ceł na Chiny, które podwyższył do 125 proc.

    Reklama

    Komentarze

      Reklama