14 tys. martwych zwierząt na plaży w Australii. Winna zmiana klimatu
W stanie Australia Południowa doszło do zakwitu toksycznych glonów, do czego przyczyniła się powódź sprzed kilku lat oraz morskie fale upałów. Niszczą ekosystemy morskie i w efekcie wpływają na gospodarkę. Substancje wytwarzane przez glony nie są toksyczne dla ludzi, ale mogą wywoływać podrażnienia.
Od marca do lipca na plażach w stanie Australia Południowa zaobserwowano około 13,8 tys. martwych zwierząt morskich należących do niemal 400 gatunków – poinformował The Guardian. Katastrofę bezpośrednio spowodował zakwit glonów, które wydzielają toksyczne substancje uszkadzające skrzela ryb, jednocześnie zużywając tlen zawarty w wodzie. W ocenie ekspertów rzeczywiste straty w ekosystemie są jeszcze większe. Co doprowadziło do tej sytuacji?
Jak duży jest problem?
Pierwszy raz media zaczęły donosić o toksycznym zakwicie glonów w marcu tego roku gdy na plaży Waitpinga Point na półwyspie Fleurieu pojawiła się żółto-brązowa piana, chociaż zdaniem ekolożki Faith Coleman ryby zaczęły ginąć już w styczniu. Wkrótce władze potwierdziły, że głównym gatunkiem odpowiedzialnym za sytuację był plankton Karenia mikimotoi. Eksperci twierdzą, że w zakwicie prawdopodobnie znajdują się również inne glony wytwarzające toksyny.
Zakwit objął wody wokół półwyspu Fleurieu, Wysp Kangura, półwyspu Yorke, Zatoki Świętego Wincentego i Zatoki Spencera na głębokości 20 m – to łącznie obszar o powierzchni 4,5 tys. km2. To dziewięć razy więcej niż powierzchnia Warszawy. W czerwcu zakwit dotarł do Parku Narodowego Coorong, bezcenej ostoi wędrownych ptaków brodzących i wodnych wpisanej na listę Konwencji Ramsarskiej. Na początku lipca glony przedostały się na plaże miejskie i do Port River, gdzie znajduje się rezerwat delfinów.
Toksyny wydzielane przez glony uszkadzają skrzela ryb, a procesy gnilne zachodzące po ich obumarciu zmniejszają zawartość tlenu w wodzie, prowadząc do śmierci pozostałych stworzeń morskich. W efekcie na plażach znajdowane są m.in. martwe płaszczki, węgorze, rogatki australijskie, kraby, rozgwiazdy, przegrzebki oraz ryby z rodziny rozdymkowatych, brodawkowatych i flądrowatych – ogólnie przedstawiciele około 400 gatunków zwierząt morskich. Do tej pory odnotowano około 13,8 tys. martwych osobników, ale eksperci twierdzą, że może być ich znacznie więcej, ponieważ część z nich mogła zostać na dnie morskim. Do tego dochodzi dalsza degradacja ekosystemu. Substancje wydzielane przez glony nie są toksyczne dla ludzi ani innych ssaków, ale mogą podrażniać oczy i płuca, wywołując kaszel i łzawienie – unoszą się również w powietrzu na plaży.
Jak doszło do katastrofy?
Według ekspertów rządu stanowego istnieje kilka „prawdopodobnych” czynników, które wywołały tę sytuację. W październiku 2022 r. we wschodnich stanach Australii wystąpiły ogromne powodzie wywołane opadami deszczu. Woda, która wystąpiła z koryt rzecznych, zebrała po drodze materię organiczną. Tak bogata w składniki odżywcze woda powodziowa trafiła ostatecznie do oceanu wraz z nurtem rzeki Murray. Następnie, latem kolejnego roku nastąpiło naturalne zjawisko upwellingu, czyli podniesienia się zimnych, tym razem szczególnie bogatych w składniki odżywcze oceanicznych wód głębinowych na powierzchnię. We wrześniu 2024 r. wystąpiła morska fala upałów. Temperatura morza wzrosła do około 2,5°C powyżej normy, co doprowadziło do rekordowego zakwitu glonów. Zdaniem Faith Coleman to właśnie te wysokie temperatury miały największy wpływ na zakwit.
Wokół tej katastrofy zaczęły pojawiać się też teorie spiskowe. Niektórzy twierdzą, że spowodowały go chińskie okręty wojenne, inni obwiniają zakład odsalania wody morskiej. Oskarżane też bywa zasiewanie chmur. Ekolożka Faith Coleman twierdzi, że ludzie desperacko szukają odpowiedzi na katastrofę tej skali. „Spędzam bardzo dużo czasu robiąc coś, czego nienawidzę, czyli obalając mity, podczas gdy wolałabym skupić się na rozwiązaniu problemu” – dodała.
Zakwit wpływa też na gospodarkę regionu. Plaże w pobliżu Adelajdy są usiane wodorostami, ponieważ obumarły organizmy, które zakotwiczają trawy morskie na dnie morza. W kępach tych roślin rozkładają się morskie zwierzęta, co osłabia branżę turystyczną. Właściciele farm ostry i małży zostali zmuszeni do ich zamknięcia. Poszkodowani są także rybacy.
Co można zrobić?
Przedstawiciele rządu stanowego twierdzą, że nie ma naturalnego sposobu, by przerwać zakwit lub chociaż go rozproszyć czy rozcieńczyć. Fundacja Great Southern Reef już w 2023 r. pisała do rządu federalnego, ostrzegając przed wpływem morskich fal upałów. W maju tego roku wzywała do zainwestowania 40 mld dolarów w 10-letni program monitorowania tego zjawiska, by móc gromadzić dane i wyciągać wnioski na przyszłość, ale nie otrzymała odpowiedzi.
Rząd federalny ogłosił pakiet pomocowy o wartości 14 mln dolarów australijskich (czyli 9 mln USD), ale odmówił uznania tego zdarzenia za klęskę żywiołową. Termin ten jest zwykle stosowany w odniesieniu do cyklonów, powodzi i pożarów buszu i zobowiązywałby do podjęcia bardziej zdecydowanych działań. Federalny minister środowiska Murray Watt twierdził, że katastrofa nie spełnia definicji klęski żywiołowej istniejącej w australijskim prawie. Senatorka stanu Australia Południowa Sarah Hanson-Young z partii Zielonych skrytykowała tę decyzję, twierdząc, że rząd nie docenia sytuacji. Dodała, że gdyby taka sytuacja miała miejsce gdziekolwiek indziej w kraju, rząd federalny szybko zająłby się tą sprawą.
Czytaj też
Faith Coleman zasugerowała pewne rozwiązanie – to zastosowanie innych glonów, które mogłyby zjadać Karenia mikimotoi, ale problemem byłaby dostępność tego typu alg. Pomogłaby z pewnością chłodniejsza woda i obfite opady, które mogłyby „przepłukać” wody, ale potrzebne są znaczne ilości, by ten sposób zadziałał. W przeciwnym razie tego lata (w miesiącach grudzień-luty) może nastąpić kolejny zakwit. Pomóc mogłoby przywrócenie też traw morskich i wodorostów, które tłumią zakwity, a dodatkowo działają jako pochłaniacze dwutlenku węgla. Niestety, wraz z postępującą zmianą klimatu do takich zakwitów może dochodzić częściej.
