Reklama

Analizy i komentarze

Zielony to nowy czarny. Węglowe potęgi przechodzą na źródła bezemisyjne, choć w różnym tempie

Autor. Fot. x1klima / Flickr

Banał stosowany z umiarem nie jest zbrodnią przeciwko intelektowi, językowi czy logice. Tak uważam i dlatego pozwolę sobie zacząć od niezbyt odkrywczego stwierdzenia, że świat jest pełen paradoksów. Ale tylko po to, żeby doprowadziło nas ono do drugiej części myśli i tego jaką postać przybierają one w sektorze energetycznym. Jednym z intrygujących przykładów jest zjawisko, które polega na równoczesnym byciu czarnym i zielonym.

Reklama

I nie chodzi tutaj bynajmniej, ani o stronników królowej Rhaenyry Targaryen, ani króla Aegona II – raczej o kraje, które z jednej strony są węglowymi potentatami, a z drugiej inwestują miliardy euro czy dolarów w projekty związane z odnawialnymi źródłami energii lub dążeniem do obniżenia emisyjności gospodarki. I co ciekawe, rzadko kojarzone są z obydwoma przymiotami jednocześnie – na ogół (nie do końca zasłużenie) będąc uważanymi albo za największych trucicieli, albo najgorliwszych obrońców klimatu.

Ta pozorna sprzeczność, której poświęcony jest ten tekst, stanowi znakomity przykład obrazujący niezwykle skomplikowaną naturę współczesnej energetyki. Sektora, w którym (wbrew głosom politycznych demagogów oraz wyznawców chłopskiego rozumu) nie ma ani łatwych diagnoz, ani (tym bardziej) prostych rozwiązań. Swoją drogą, być może właśnie to tłumaczy zatrważający w ostatnich latach wysyp energetycznych teorii spiskowych – tłumaczących w prosty sposób rzeczywistość, która prostą zdecydowanie nie jest.

Czytaj też

Węgiel, choć powszechnie uznawany za brudny, szkodliwy i objęty polityczną infamią, wciąż odgrywa kluczową rolę w wielu światowych gospodarkach. Dzieje się tak z powodów ekonomicznych (jest stosunkowo tanie), geograficznych (np. w przypadku państw dysponujących jego znacznymi pokładami) oraz praktycznych (stabilne i atrakcyjne kosztowo nośniki energii są szczególnie ważne dla krajów rozwijających się). Nie oszukujmy się jednak – wiatr zmian w energetyce wieje już z taką siłą, że trudno go ignorować. Węgiel to paliwo z „wczoraj” być może w jakimś stopniu także „dzisiaj”. Kiedy jednak myślimy (a właściwie – rządzący w krajach, których nazwy zaraz zdradzę) myślą o „jutrze”, to innej drogi niż zazielenianie po prostu nie ma.

Reklama

Znane jest Państwu, jak mniemam, słynne chińskie przekleństwo „obyś żył w ciekawych czasach”. Globalna energetyka przechodzi obecnie przez jeden z najbardziej przełomowych i fascynujących momentów w swojej historii. Wiele państw poszukuje swojego optymalnego miksu, starając się znaleźć rozsądny balans między rosnącym zapotrzebowaniem na energię oraz potrzebą ograniczania emisji gazów cieplarnianych. Jak im idzie? Sprawdźmy.

Z raportu Międzynarodowej Agencji Energetycznej wynika jasno, że w roku 2023 globalnie odnotowaliśmy rekordowo duże zużycie węgla, po raz pierwszy przekroczyło ono próg 8,7 miliarda ton, to wzrost o 2,6% r/r. Dla porównania, by ułatwić wyobrażenie sobie skali, wg. Forum Energii w 2022 Polska skonsumowała ok. 66 mln ton, czyli 0,77% światowego zużycia. Rekord pobiliśmy jako ludzkość także w 2022 – 8,4 mld ton. Warto odnotować, że aż 4/5 światowego zużycia węgla przypada na Azję.

Czytaj też

Wzrost w stosunku do roku wcześniejszego napędzały przede wszystkim: Chiny (+6% oraz +227 milionów ton i wynik ogólny na poziomie 4,88 mld ton) oraz Indie (+9,2% czyli +105 mln ton, co przełożyło się na 1,25 mld ton ogółem). Podium dopełniają USA. Jak zauważają analitycy MAE dwa pierwsze kraje z nadwyżką „skonsumowały” spadki wypracowane przez Unię Europejską (-22,5% tj. -103 mln ton) oraz właśnie Stany Zjednoczone (-17,3%, tj. -81 mln ton). Na uwagę zasługuje, że wzrost znaczenia węgla odnotowano w obydwu głównych jego zastosowaniach – wytwarzaniu energii (+1,9% tj. 10 690 TWh – nowy rekord) oraz w przemyśle (głównie na potrzeby związane z wytwarzaniem żelaza i stali).

A jak wygląda pierwsza połowa roku 2024 i prognozy na całe dwanaście miesięcy? Tutaj odpowiedzią mogłaby być dewiza wielu rodzimych ekspertów od spraw wszelkich – to zależy. Międzynarodowa Agencja Energii uważa, że sytuacja w Chinach jest niejednoznaczna. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia ze znaczącym wzrostem zapotrzebowania na energię elektryczną, a z drugiej branże powiązane z sektorem nieruchomości wciąż mierzą się ze spowolnieniem, które oczywiście wpływa na poziom popytu. Jeśli chodzi o drugiego węglowego giganta – Indie – którego premiera gościliśmy niedawno, to mamy tutaj do czynienia ze wzrostem zużycia węgla r/r. Analitycy wskazują dwie podstawowe przyczyny – niską generację z elektrowni wodnych oraz szybkie tempo wzrostu tej ogromnej gospodarki. W drugiej połowie roku oczekiwane jest spowolnienie tego trendu – przynajmniej w odniesieniu do węgla.

Reklama

W Stanach Zjednoczonych nie odnotowano większych różnic podczas porównywania 1 połowy roku 2023 i 2024. MAE zwraca uwagę na szybkie tempo redukowania zapotrzebowania na węgiel w USA. Wiele zależy tutaj jednak od uwarunkowań pogodowych, które zmniejszą lub zwiększą stopień wykorzystania mocy odnawialnych.

Wśród dziesięciu największych (choć znacznie mniejszych niż pierwsza trójka) globalnych konsumentów węgla wymienić należy jeszcze, dla statystycznego porządku, kilka państw. Są to w kolejności nieprzypadkowej: Japonia, Indonezja, Rosja, Korea Południowa, Wietnam, Niemcy i Turcja. Proszę zwrócić uwagę, że jedynym europejskim państwem w zestawieniu (za rok 2023 przypomnijmy) są nasi zachodni sąsiedzi.

Czytaj też

No dobrze, skoro już przyjrzeliśmy się nieco największym światowym węglożercom, to dla równowagi poświęćmy także odrobinę naszej uwagi oraz kilka chwil na omówienie ich aktywności po jasnej (czytaj: zielonej) stronie mocy. Pozwolę sobie rozpocząć bez niespodzianek, czyli od kraju, który odpowiada za +/- połowę globalnego popytu – Chiny.

W jednej ze swoich publikacji eksperci MAE zwracają uwagę, że tylko w ostatniej dekadzie (a mówimy o dokumencie wydanym w 2023 roku) rozwój Chin przełożył się na 50% udziału w globalnym wzroście zapotrzebowania na energię. Znalazło to swoje odbicie także we wzroście emisji – udział ChRL wyniósł tutaj zawrotne 85%, choć zaznaczyć należy, że „tylko” w odniesieniu do sektora energetycznego. Międzynarodowa Agencja Energii Odnawialnej podaje, że w 2023 r. Chiny uruchomiły tyle samo fotowoltaiki, co cały świat w 2022 r. I to prawdopodobnie nie koniec, ponieważ wg. szacunków MAE Państwo Środka „odpowiada” za ok. 60% wszystkich mocy odnawialnych na świecie, które mają zostać uruchomione do 2028 roku. Dziś ChRL ma ich w systemie 1 453 701 MW, czyli ponad trzy razy więcej niż w 2014 (414 651 MW). Nacisk na OZE znajduje swoje odbicie w generacji: „W Chinach nowe źródła fotowoltaiczne i wiatrowe w 2023 r. dostarczyły blisko 280 TWh, gdy w reszcie świata niewiele ponad 233 TWh” – pisze redaktor Kacper Świsłowski. Zwraca on też uwagę, że od 2000 Chińczycy zwielokrotnili produkcję nie tylko zielonej, ale i czarnej energii, co jest oczywiście pokłosiem przyjętego przez nich modelu rozwoju. Zachęcam, by sięgnąć do tego materiału.

„Prawda zawsze zwycięża” – to słowa, które można znaleźć na godle Indii. Ja dodałbym – i tylko ona jest ciekawa. Dlatego właśnie chciałbym pokazać Państwu teraz, że jest to nie tylko jeden z największych globalnych trucicieli, ale także kraj, który coraz poważniej podchodzi do transformacji energetycznej. Zainstalowana moc OZE w Indiach wynosiła w 2023 roku, jak podaje MAE, 175 934 MW. Oznacza to, że w ciągu dekady (od 2014) wzrosła o 144%. Co ciekawe, na stronach rządowych agend skierowanych do inwestorów Indie chwalą się, że mają więcej OZE – ponad 205 GW, a wzrost 2014-2024 określają na 128%. Rozbieżność może tutaj wynikać z przyjmowanego do sprawozdawczości okresu. Niemal 1/3 całości (wg. MAE) to elektrownie wodne (ponad 50 GW), 44,7 GW to wiatr, zaś ponad 73 GW – słońce. Są to dane za rok 2023, ale Hindusi chwalą się, że w lipcu 2024 mieli już ponad 87 GW w energetyce słonecznej. Niezależnie od dokładnego wyniku nie ulega wątpliwości, że jest to dla Indii bardzo ważny segment OZE – pod koniec ubiegłego roku przygotowałem dla Państwa zestawienie największych elektrowni słonecznych świata i dwa z trzech miejsc na podium zajęły obiekty zlokalizowane właśnie w tym kraju. Tamtejszy National Institute of Solar Energy twierdzi, że potencjał ogółem wynosi około 748 GWp.

Czytaj też

Naszą krótką listę dopełnia kraj, który właściwie znany jest ze swoich inwestycji w odnawialne źródła energii oraz zmniejszania zużycia węgla – Stany Zjednoczone. Na początek garść statystyk za rok 2023 – moc elektrowni wiatrowych wzrosła od 2019 r. o 46%, a słonecznych o 171%. Ogółem, na koniec ubiegłego roku, Amerykanie mieli w systemie 385 205 MW OZE (czyli kilkukrotnie mniej niż Chińczycy), a w okresie 2014-2023 podwoili swój stan posiadania. Dane za 2023 r. wskazują, że wiodącą rolę w tamtejszym systemie elektroenergetycznym odgrywa gaz ziemny (43,1%), na drugim miejscu są wspomagane przezeń OZE (21,4%), zaś na trzecim węgiel (16,2%). Plany są jednak ambitne – tylko od 2022 roku branża OZE ogłosiła zamiar zainwestowania ponad 500 miliardów dolarów inwestycji w czystą energię (już wydano ponad 75 mld). Tylko w tym okresie do systemu włączono ponad 55 GW nowych mocy odnawialnych.

Przykłady takich krajów, jak te opisane wyżej można mnożyć. Niewiele państw opierających swój rozwój na węglu pozwala sobie na komfort bezrefleksyjnego trwania w tym stanie. Większość, idąc śladem większych gospodarek oraz dostosowując się do wdrażanych w różnych częściach świata (nie tylko w Europie) polityk klimatycznych stara się łączyć strategie, które na pierwszy rzut oka wydają się sprzeczne. W rzeczywistości jednak stanowią one najlepszą odpowiedź na złożoną rzeczywistość geopolityczną, ekonomiczną i społeczną, w jakiej przyszło nam funkcjonować w XXI wieku.

Reklama

Komentarze

    Reklama