Reklama

Analizy i komentarze

Dylemat aktywisty. Czy radykalne działania zniechęcają do ruchu klimatycznego?

Grupa aktywistów na ulicy trzyma zielony transparent z napisem: Rebel for life
Protest Extinction Rebellion 2018 r.
Autor. Flickr / @Julia Hawkins

Ostatnio aktywiści klimatyczni, zarówno w Polsce jak i za granicą, zwracają na siebie dużo uwagi. Polskie działaczki zasłynęły zakłóceniem koncertu w Filharmonii Narodowej oraz oblaniem pomnika Syrenki Warszawskiej pomarańczową farbą. Aktywiści na całym świecie regularnie blokują drogi i przyklejają się do ulic. Czy takie akcje automatycznie zmniejszają poparcie dla ruchu klimatycznego? Niekoniecznie, ale są pewne warunki, które stosujące je osoby powinny spełnić.

W niedzielę 3 marca 2024 r. dwie aktywistki klimatyczne z grupy Ostatnie Pokolenie weszły na scenę podczas koncertu w Filharmonii Narodowej. „To jest alarm. Nasz świat płonie. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które może powstrzymać katastrofę klimatyczną. Żądamy radykalnych inwestycji w transport publiczny” – ogłosiły. Po minucie zostały ściągnięte ze sceny.

„Ostatnie Pokolenie to kampania obywatelska, której członkowie chcą zmusić rząd, żeby zaczął poważnie traktować zdrowie i bezpieczeństwo obywateli w czasach zagrożonych zapaścią klimatyczną” – napisali w informacji prasowej członkowie grupy. „Dziś zrzesza ona blisko sto osób” – dodali.

Czego dokładnie oczekują? „Skokowego zwiększenia inwestycji w kolej i komunikację zbiorową poprzez przekazanie 100 proc. środków z budowy nowych dróg ekspresowych i autostrad na regionalne i lokalne połączenia kolejowe i autobusowe od 2025 oraz wprowadzenia zintegrowanego biletu regionalnego za 50 zł miesięcznie”. „Będziemy działać, dopóki nasze postulaty nie zostaną spełnione. To przedstawienie nie może dłużej trwać” – dodali.

Reklama

Na swoim facebookowym profilu działacze Ostatniego Pokolenia napisali, że „obie osoby zostały wylegitymowane przez policję. Są gotowe na ewentualne konsekwencje. Postawiono im zarzuty, za które grozi grzywna lub areszt. Podjęły ryzyko świadomie gotowe przyjąć konsekwencje, które nie powstrzymały ich przed zrobieniem tego co uważały za słuszne”.

Taki czyn to przykład obywatelskiego nieposłuszeństwa. Akcję poparła grupę Extinction Rebellion (XR), również znana z tej metody. „Do osób, które zastanawiają się, czy to dobry czas i miejsce: na martwej planecie nie będzie piękna i kultury. Osoby działają z troski o nią, nie z pogardy” – napisano z oficjalnego facebookowego profilu Extinction Rebellion Polska.

Ostatnie Pokolenie jest teraz oskarżane o ośmieszanie wizerunku aktywistów klimatycznych, co ma prowadzić do bagatelizowania problemu zmiany klimatu. Jednak czy ta akcja miała na celu tylko „zdobycie atencji”, jak twierdzą niektórzy? Był to wstęp do dalszych działań. 4 marca aktywiści podali informację, że przekazali list do Kancelarii Premiera, Marszałka Sejmu, Polskiej Akademii Nauk (PAN), Sądu Najwyższego oraz Telewizji Publicznej z apelem o przyjęcie ich postulatów.

W swoim apelu zwrócili uwagę, że przeciwdziałanie kryzysowi klimatycznemu to moralny obowiązek. „Nieodpowiedzialność i zaniedbania są szczególnie widoczne w sektorze transportu” – napisali. Zwrócili uwagę nie tylko na emisje z tego sektora, ale też na problem wykluczenia transportowego w Polsce. Aktywiści są przekonani, że ich apel nie przejdzie bez echa i oczekują, że zareaguje na niego premier. Szef rządu miałby publicznie oświadczyć, że zobowiązuje się do realizacji ich celów. Co jeśli tego nie zrobi? Ostatnie Pokolenie sugeruje, że ich ostatnie działania były tylko preludium i rozpocznie kampanię obywatelskiego nieposłuszeństwa na o wiele większą skalę

Czym właściwie jest obywatelskie nieposłuszeństwo?

W definicji encyklopedii Britannica obywatelskie nieposłuszeństwo to świadome łamanie prawa lub odmowa podporządkowania się poleceniom władzy bez uciekania się do przemocy. Osoby wykorzystujące tę metodę wiedzą o konsekwencjach swojego czynu i godzą się na ich poniesienie. Celem jest wymuszenie ustępstw ze strony władz. Z założenia ma być stosowane wtedy, gdy konwencjonalne i legalne formy protestu nie przynoszą skutku. Łamanie przepisów jest tutaj środkiem do zmiany prawa czy polityki rządu.

Działanie bez przemocy to nie tylko brak przemocy fizycznej, ale także werbalnej, zastraszania i niszczenia mienia. W związku z tym oblanie Bramy Brandenburskiej w ubiegłym roku w Berlinie przez niemieckie Letzte Generation (Ostatnie Pokolenie) zgodnie z definicją nie zalicza się do bezprzemocowych form łamania prawa.

Czytaj też

Podobna sytuacja miała miejsce 8 marca 2024 r. w Warszawie, kiedy aktywistki Ostatniego Pokolenia oblały pomnik Syrenki Warszawskiej pomarańczowym barwnikiem w proteście przeciwko łamaniu praw kobiet i wojnom, które katastrofa klimatyczna może wywołać. Sama farba została już zmyta, co grupa podała jako dowód na nieszkodliwość ich akcji. Władze miasta jednak zaprzeczają – zniszczony został podest, na którym umieszczono pomnik, więc to również nie był akt obywatelskiego nieposłuszeństwa.

W ostatnim czasie słyszeliśmy o licznych przypadkach stosowania obywatelskiego nieposłuszeństwa: oblanie zupą szyby, za którą znajdowała się „Mona Lisa” w Luwrze, podobna akcja ze „Słonecznikami” Van Gogha w National Gallery w Londynie, przyklejanie się do ścian czy ulic przez aktywistów. Tak akcje w galeriach sztuki komentuje prof. Dana Fisher z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Marylandu: „powodem, dla którego wybrali taką formę, jest to, że naprawdę przyciąga uwagę i jest szokująca, dopóki nie wiesz, że dzieło sztuki nie jest niszczone”. Do tej pory nie wykryto uszkodzeń obrazów, ponieważ wszystkie były za osłonami ochronnymi. Jednakże ta informacja może nie być już na tyle nośna, by dotrzeć do szerszej publiki. Dr Jacek Olender specjalizujący się w materiałoznawstwie i konserwacji zabytków uważa, że jeśli szyby ochronne były nieszczelne mogło dojść do pewnych niewielkich uszkodzeń, np. związanych ze zmianą wilgotności, które uwidocznią się dopiero po czasie. Niektórzy eksperci krytykowali te działania jako pozbawione logiki, ponieważ przesłanie może być niejasne dla osób postronnych.

Reklama

Dlaczego właściwie to robią? Dr Morgana Lizzio-Wilson wykładająca na University of Exeter twierdzi , że: „kiedy ludzie czują, że ich aktywizm w obronie jakiejś kwestii zawodzi, są znacznie bardziej skłonni do stosowania radykalnych taktyk”. „To właściwie zrozumiałe, że wielu aktywistów klimatycznych skłania się ku temu, ponieważ czas ucieka” – dodaje.

Licznych przykładów dostarcza działalność Extinction Rebellion – grupy, która naprawdę nadała rozgłosu obywatelskiemu nieposłuszeństwu w ramach protestów klimatycznych. Wszystko zaczęło się w 2018 r. w Wielkiej Brytanii, gdy aktywiści odczytali swoją „Deklarację rebelii”. Ruch żąda mówienia prawdy o klimacie przez instytucje, „działania teraz” oraz współdecydowania przez obywateli. W 2019 r. tysiące osób przez dwa tygodnie blokowało kluczowe drogi w Londynie. Ponad tysiąc zostało aresztowanych. W wyniku tych działań rząd Wielkiej Brytanii ogłosił„climate emergency”, czyli „stan zagrożenia klimatycznego”. Od tej pory lokalne i tematyczne grupy XR powstawały na całym świecie. Jedną z podgrup jest Scientist Rebellion, która zrzesza naukowców.

Czytaj też

Do ruchu dołączyła też Farhana Yamin – była prawniczka ONZ, która pracowała nad porozumieniem paryskim. Mówiła, że jest rozczarowana światem dyplomacji: „pracowałam z ludźmi, którzy nie mówili prawdy o tym, gdzie jesteśmy (jeśli chodzi o kryzys klimatyczny – przyp. Energetyka24) i byli w stanie euforycznego, egocentrycznego zaprzeczenia”.

XR nie jest organizacją i nie ma oficjalnej listy członków. Każdy może oddolnie organizować akcje pod ich znakiem pod warunkiem, że są zgodne z ich wartościami. Podstawową zasadą jest niestosowanie przemocy. Co ważne, przyświeca im tzw. zasada 3,5 proc., którą sformułowała dr Erica Chenoweth z Harvard Kennedy School. Oznacza ona, że według teorii potrzeba mobilizacji 3,5 proc. społeczeństwa, by przeprowadzić zmianę systemową. Warto też zwrócić uwagę, że był moment, gdy brytyjskie Extinction Rebellion pod koniec 2022 r. czasowo zawiesiło stosowanie aktów obywatelskiego nieposłuszeństwa na rzecz budowania relacji i sojuszy, zwiększania liczebności ruchu oraz mobilizacji różnorodnych grup społecznych. Skupili się wówczas na organizacji czterodniowego protestu przed budynkami brytyjskiego parlamentu w kwietniu 2023 r. W akcję zaangażowało się wiele grup prośrodowiskowych, w tym Christian Climate Coalition. Żądali, by rząd m.in. wycofał ponad 100 nowych licencji na poszukiwanie ropy naftowej. Władze nie spełniły na czas tego postulatu, XR zapowiedziało więc intensyfikację swoich działań, w tym akcji łamiących prawo.

W opinii publicznej akty obywatelskiego nieposłuszeństwa często są uważane za kontrskuteczne, a co najmniej niezrozumiałe. Co mówią na ten temat badania oraz historia ruchów obywatelskich?

Czytaj też

Dylemat aktywisty

Eksperci mówią o zjawisku dylematu aktywisty. Chodzi o to, że te same akcje protestacyjne mogą wywierać różny wpływ. Z jednej strony pomagają zwrócić większą uwagę na daną sprawę, ale z drugiej – mogą zmniejszać poparcie dla niej.

Badacze wskazują też na efekt „radykalnej flanki”. Oznacza on, że radykalna frakcja danego ruchu społecznego może zwiększyć zarówno poparcie, jak i identyfikację z bardziej umiarkowanymi grupami w ramach tego samego ruchu. Dr Heather Alberro, prowadząca wykłady na temat zrównoważonego rozwoju na Nottingham Trent University, uważa, że działania radykalnej flanki radykalnej flanki mogą „sprawić, że żądania głównych odpowiedników staną się łatwiejsze do przyjęcia w oczach rządów i opinii publicznej, skutecznie wspierając cały program ruchu”.

Reklama

Prof. Dana Fisher twierdzi z kolei, że stosowanie takich taktyk stopniowo przyzwyczaja społeczeństwo do bardziej radykalnych działań i prowadzi do ich normalizacji. Jak mówi, taka taktyka „nie wydaje się skutkować mniejszym poparciem dla działań na rzecz klimatu”, nawet jeśli te działania są powszechnie nielubiane.

Wykazano to np. w jednym z badań przeprowadzonych w USA, choć wskazano też na pewne jego ograniczenia. Przeanalizowano powiązanie poglądów politycznych i postawy wobec klimatu z oceną trzech rodzajów protestów – pokojowych marszy, obywatelskiego nieposłuszeństwa lub przemocy. Pokojowe marsze i nieposłuszeństwo miały pozytywny wpływ na Demokratów, którzy uznają naukę o klimacie. Co ciekawe, podobnie było wśród osób niesympatyzujących z żadną partią polityczną. Wśród Republikanów nie zaobserwowano żadnego efektu – żaden rodzaj protestu nie zmienił ich przekonań ani pozytywnie, ani negatywnie. W innej analizie zauważono, że konwencjonalne działania, takie jak właśnie pokojowe marsze, mogą łatwo zostać zignorowane i szybko zapomniane przez opinię publiczną.

Z kolei z badania przeprowadzonego przez dr. Shawna Pattersona i dr. Michaela Manna wynika, że około połowy respondentów nie pochwalało uciążliwych protestów klimatycznych. Zauważyli , że w większości byli to biali Republikanie, nie zbadali jednak korelacji z poglądami respondentów na zmianę klimatu. Jednocześnie wskazali , że takie działania mają minimalny wpływ na postrzeganie samego globalnego ocieplenia.

Czytaj też

Natomiast Sam Glover i James Ozden w przeglądzie literatury przeprowadzonym dla Social Change Lab w Londynie napisali, że: „uważamy, że jest prawdopodobne, że radykalna flanka bez użycia przemocy zwiększy ogólne prawdopodobieństwo osiągnięcia zwycięstw politycznych przez ruch”. Z kolei „radykalna flanka stosująca przemoc np. w formie zamieszek i pewnych formach niszczenia mienia może być szkodliwa dla budowania poparcia dla celów szerszego ruchu”. „Ruch z radykalną flanką bez przemocy prawdopodobnie odniesie większy sukces niż ruch bez radykalnej flanki bez przemocy” – dodają analitycy. Nie jest jednak jasne, jak różne poziomy skrajności protestów bez użycia przemocy wpływają na sukces danego ruchu. Jednocześnie autorzy wskazują na pewne ograniczenia tego typu badań – większość z nich została przeprowadzona w USA, co ogranicza możliwość wyciągania wniosków dla np. Europy. Do tego eksperymenty mogą nie odzwierciedlać rzeczywistych warunków – protesty mogą być w nich potencjalnie ukazywane jako bardziej neutralne, niż przedstawiają je media.

W 2022 r. Social Change Lab zleciło też badanie w Wielkiej Brytanii, w którym m.in. pytano dokładnie o odczucia wobec aktywistycznej grupy Just Stop Oil. Znana jest np. z oblania zupą pomidorową szyby, za którą znajdował się obraz Vincenta van Gogha „Słoneczniki”. Pierwszą część badania przeprowadzono przed głośnymi akcjami Just Stop Oil i Extinction Rebellion na przełomie marca i kwietnia tamtego roku, a drugą po. Pomimo uciążliwości protestów i braku poparcia dla Just Stop Oil przez respondentów, nie odnotowano spadku poparcia dla polityki klimatycznej. Inna badania wykazały, że ponad 60 proc. Brytyjczyków popiera bezpośrednie akcje bez użycia przemocy, ale 6 na 10 obywateli uważa , że niszczenie dzieł sztuki lub pomników publicznych powinno być uznawane za przestępstwo. Najnowsze publikacje wykazują, że 15 proc. dorosłych Brytyjczyków jest skłonna wziąć udział w protestach na rzecz środowiska, a 14 proc. Amerykanów – w pokojowych aktach nieposłuszeństwa, o ile zaangażowałby się też ktoś uznawany za autorytet.

Jednocześnie z części badań wynika , że pewne działania bezpośrednie mogą zmniejszyć poparcie dla postulatów danego ruchu społecznego. Dzieje się tak zwłaszcza gdy opinia publiczna postrzega daną akcję jako niemoralną . Zazwyczaj dotyczy to protestów z użyciem przemocy, w tym niszczenia mienia, ale czasem też bezprzemocowych blokad dróg. Jednakże bywa to skuteczne w wywieraniu presji na instytucje, a gdy ekstremalne działania nie są jednocześnie uznane za niemoralne, ruch może zyskiwać poparcie.

Aktywiści muszą więc balansować między przyciąganiem uwagi a zrażeniem do siebie opinii publicznej. Jak uważa wspomniana już dr Erica Chenoweth z Harvard Kennedy School, obywatelskie nieposłuszeństwo „to najpotężniejszy sposób kształtowania światowej polityki”. Swoją opinię opiera na badaniach ruchów społecznych z przeszłości, które z sukcesem stosowały tego typu metody. Z jej analizy wyłania się kluczowy dla powodzenia akcji czynnik – w ruch musi być zaangażowane właśnie minimum 3,5 proc. społeczeństwa.

Czego uczy historia ruchów społecznych?

Obywatelskie nieposłuszeństwo nie jest nowym pomysłem i nie wymyślili go aktywiści klimatyczni. Działania Extinction Rebellion były inspirowane historią walki o niepodległość w Indiach przez Gandhiego i ruchu na rzecz praw obywatelskich w USA. Te i inne ruchy społeczne stosowały akcje bezpośrednie. W tamtym czasie były potępiane00287-X/fulltext) jako zbyt radykalne i zrażające opinię publiczną. Patrząc przez pryzmat historii wiemy już, że były skuteczne, a może wręcz konieczne. Dr Elizabeth Cripps z Uniwersytetu w Edynburgu napisała : „kiedy przyszłe pokolenia spojrzą wstecz na ten okres, tak jak my patrzymy wstecz na wcześniejsze kampanie, zapytają, kto okazał większy szacunek dla sprawiedliwości i demokracji: aktywiści, których tak wielu z nas uważa za destrukcyjnych, czy rządy, które oni próbują zreformować”.

Jak pisał Martin Luther King Jr. w swoim liście z więzienia w Birmingham w Alabamie w 1963 r.: „Akcja bezpośrednia bez użycia przemocy ma na celu wywołanie takiego kryzysu i napięcia, aby społeczność, która stale odmawiała negocjacji, została zmuszona do konfrontacji z problemem. Dąży do takiego udramatyzowania problemu, by nie można go było dłużej ignorować. (…) Szczerze sprzeciwiałem się gwałtownemu napięciu, ale istnieje pewien rodzaj konstruktywnego napięcia bez przemocy, które jest niezbędne do rozwoju”. Mówił też wprost, że bazował na metodach Gandhiego, który właściwie ukuł dzisiejsze pojmowanie obywatelskiego nieposłuszeństwa, gdy sformułował swoją filozofię satyagraha . Samo pojęcie stworzył Henry Thoreau w swoim eseju „Resistance to Civil Government”, zwanym też „On the Duty of Civil Disobedience” w 1849 r.

Co aktywiści mogą robić lepiej?

Działaczki Ostatniego Pokolenia w komentarzach po akcji w filharmonii zostały nazwane histeryczkami, wariatkami. Czy to na pewno właściwe  sformułowanie, skoro nawet prof. Szymon Malinowski mówi wprost, że „można panikować”?

Dr Doug Bamford z Oxford University Department of Continuing Education uważa , że akcje bezpośrednio zakłócające szkodliwe dla środowiska działania, np. blokowanie rurociągów, rzadko przynoszą rozgłos i wywołują publiczną dyskusję. Dlatego też podejmowane są bardziej uciążliwe dla społeczeństwa działania, by nie dało się ich już zignorować. Wskazuje on, że aktywiści klimatyczni pośrednio działają na rzecz praw człowieka, czyli wartości uniwersalnych. Działacze na rzecz klimatu mogą się zatem uważać za przedstawicieli przyszłych ofiar zmiany klimatu. Według nich rządy nie dotrzymują słowa i nie robią wystarczająco dużo, by złagodzić zmianę klimatu. „Istnieje potrzeba złamania prawa, abyśmy nie byli winni większej zbrodni” – powiedziała jedna z aktywistek Just Stop Oil.

Czytaj też

W związku z akcjami Ostatniego Pokolenia sugerowano też, że istnieją „bardziej cywilizowane” formy wyrażania sprzeciwu i nagłaśniania sprawy, niż np. zakłócanie koncertów. Różni badacze wskazują jednak, że najskuteczniejsze są ruchy, które łączą legalne i konwencjonalne działania z obywatelskim nieposłuszeństwem. Dr Dylan Bugden , autor jednego z nich, ocenił, że takie akcje uzupełniają się nawzajem z pokojowymi marszami na rzecz klimatu.

Z analizy z 2024 r. wynika z kolei, że najważniejsze jest, aby takie działania były uciążliwe też dla decydentów i elit. „Priorytetowe cele powinny obejmować instytucje finansowe, które finansują i ubezpieczają sektor paliw kopalnych, a także korporacje, uniwersytety, fundusze emerytalne i inne instytucje, które konsumują i inwestują w paliwa kopalne oraz podmioty państwowe, takie jak organy regulacyjne, sędziowie i politycy” – piszą autorzy. Obejmuje to też wpływanie na konsumentów, by rozpoczęli bojkot, który może wpłynąć na zyski, a więc i decyzje. Uważają , że może to być nawet ważniejsze niż szerokie poparcie społeczeństwa. Tak było np. w przypadku ruchu na rzecz praw Afroamerykanów – wcale nie zyskał on akceptacji większości obywateli. Podkreślają też, że takie zakłócenia muszą być długotrwałe, presja nieustająca, a koszty dla elit rosnące. W podsumowaniu napisano , że „aktywizm wywołujący zakłócenia jest niezbędny do osiągnięcia celów ruchu klimatycznego”, skoro chce on zamknąć całą branżę paliw kopalnych.

Przykładem akcji przeprowadzonej w tym duchu jest niedawna współpraca studentów i aktywistów klimatycznych na rzecz tego, by uniwersytety przestały brać udział w zyskach z paliw kopalnych, tj. zbyły udziały w spółkach z branży. Pod wpływem presji zdecydował się na to m.in. Uniwersytet Princeton, Uniwersytet Columbia czy Uniwersytet w Nowym Jorku, rozpoczynając ruch na rzecz dezinwestycji w paliwa kopalne.

Błędy, jakie mogą popełniać aktywiści to zatem podejmowanie działań, które w opinii publicznej są uznawane za niemoralne oraz skupianie się na jednej formie protestu, zamiast łączenia akcji bezpośrednich, pokojowych marszy oraz legalnych działań np. pozwów, składania listów czy petycji. Do tego dochodzi też częsty brak umiejętności postawienia się w sytuacji osób mniej zaangażowanych, które pewne działania postrzegają za bardziej ekstremalne niż sami aktywiści, nawet jeśli zgadzają się z ogólnymi postulatami ruchu. Jak wynika z rozważań naukowców z Uniwersytetu w Toronto i Uniwersytetu Stanforda, aktywiści mogą uznawać swoje działania za intuicyjnie i uniwersalnie moralne, z czym opinia publiczna niekoniecznie się zgadza. Sugerują , by aktywiści stosowali bezpośrednie działania ukazujące niemoralność grupy, przeciwko której protestują – np. korporacji naftowych.

Reklama

Komentarze

    Reklama