Coraz więcej informacji sugeruje wzrastający nacisk na projekt Nord Stream 2, który zakłada budowę nowych mocy przesyłowych (55 mld m3 gazu rocznie) pomiędzy Rosją i Niemcami. Inwestycji sprzeciwiają się kraje środkowoeuropejskie oraz Stany Zjednoczone, a stanowisko Włoch, które początkowo były jej przychylne zdaje się ewoluować (o szczegółach można przeczytać tutaj). Główne sukcesy wspomnianej koalicji to: wpisanie kwestii związanej z bezpieczeństwem dostaw gazu do konkluzji szczytu NATO w Warszawie, decyzja polskiego UOKiK, której efektem jest uniemożliwienie sformowania się konsorcjum Gazpromu i jego partnerów w celu budowy nowej rury nad Bałtykiem. Hipotetycznie istnieją także szanse wykorzystania przeciwko Nord Stream 2 nowych sankcji jakie mogą zostać nałożone na Rosję za jej działania w Syrii.
Równocześnie pozycja lobbingowa rosyjskiego Gazpromu nadal pozostaje bardzo silna. Koncern chce realizować kontrowersyjny projekt „samodzielnie” licząc na partnerów zachodnich (OMV, Wintershall, Shell, Engie i Uniper), którzy najprawdopodobniej obejmą emisję jego nowych obligacji. W efekcie Nord Stream 2 będzie mógł teoretycznie powstać, choć nadal wielką niewiadomą będzie jego rentowność i możliwość wykorzystania przepustowości (ze względu na tzw. Trzeci Pakiet Energetyczny).
W związku z coraz większą konfrontacją lobbingową Gazpromu i jego przeciwników Komisja Europejska znajduje się pod coraz większą presją i będzie musiała w końcu zabrać głos w sprawie projektu, który drastycznie wpłynie na równowagę europejskich rynków gazowych. Dziś trudno jeszcze wyrokować jakie stanowisko przyjmie, jednak analizując dotychczasowe wydarzenia (np. wstrzymywanie przez nią publikacji wyników śledztwa antymonopolowego toczącego się przeciwko rosyjskiej firmie) można pokusić się o nakreślenie pewnego scenariusza.
Według rosyjskiego ministra energetyki, Aleksandra Nowaka, pod koniec października Komisja Europejska może podjąć decyzję w sprawie udostępnienia Gazpromowi pełnej przepustowości lądowej odnogi Nord Stream (pewne sugestie w tym kontekście pojawiły się również w Wall Street Journal). Chodzi o gazociąg OPAL, który przebiega wzdłuż granicy polsko-niemieckiej. W 2009 r. KE przyznała rosyjskiemu Gazpromowi odstępstwo od tzw. Trzeciego Pakietu Energetycznego UE, którego elementem jest konieczność dostępu stron trzecich do rurociągów. W wyniku tej decyzji rosyjski potentat korzysta na wyłączność z 50% przepustowości OPAL.
Od dłuższego czasu toczy się jednak walka o udostępnienie pełnej mocy rurociągu Gazpromowi. Koncern był bliski otrzymania takiego przywileju w 2014 r. Aneksja Krymu przez Rosję doprowadziła jednak do zmiany polityki Komisji Europejskiej i decyzję w sprawie OPAL odłożono w czasie.
Pełna kontrola Gazpromu nad przepustowością lądowej odnogi Nord Stream umożliwiłaby zwiększenie eksportu rosyjskiego gazu przez Bałtyk co uderzyłoby w interesy tranzytowe Ukrainy.
Zestawiając wypowiedź ministra Aleksandra Nowaka w sprawie OPAL z wzrastającym naciskiem na projekt Nord Stream 2 i naturalną skłonnością KE do „ucierania kompromisu” warto zadać sobie pytania o dalszy rozwój wypadków. Czy ewentualne porozumienie stron nie będzie opierać się na zamrożeniu budowy nowego rosyjskiego gazociągu nad Bałtyku w zamian za udrożnienie już istniejącego?
Zobacz także: Od Bałtyku po Syrię: gazowa zimna wojna Rosji i USA jest już faktem