Reklama

Negatywna decyzja polskiego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta (UOKiK) w sprawie projektu Nord Stream 2 (to planowany gazociąg pomiędzy Rosją i Niemcami o przepustowości 55 mld m3) wydana w sierpniu br. sprawiła entuzjastom tej inwestycji sporo problemów. Organ antymonopolowy swoimi działaniami spowodował, że rosyjski Gazprom musiał wybrnąć z trudnej sytuacji na dwa sposoby: albo zbudować rurę samodzielnie, albo zignorować orzeczenie. Druga opcja wydawała się jednak mało prawdopodobna ponieważ liczba przeciwników nowego gazociągu nad Bałtykiem zaczęła rosnąć (do dziewięciu krajów środkowoeuropejskich dołączyły Stany Zjednoczone) i wywierać spory wpływ na Komisję Europejską (dysponującą dużym arsenałem prawnym mogącym wpłynąć na rentowność projektu).

Rosjanie  dość szybko poinformowali o tym, że wraz z firmami zachodnimi zainteresowanymi do tej pory utworzeniem konsorcjum w celu zbudowania Nord Stream 2, opracują nowy model finansowania projektu (chodzi o OMV, Wintershall, Shell, Engie i Uniper). Wstępnie określono, że zostanie on zaprezentowany w październiku.

Czytaj także analizę o działaniach polskiego UOKiK w sprawie Nord Stream 2

W międzyczasie przeciwnicy inwestycji nie próżnowali. Stany Zjednoczone zaczęły wywierać presję na austriacki koncern OMV, który uważa się za niezwykle bliskiego kooperanta Gazpromu. Z początku zakulisowo, później w sposób bezpośredni. Na początku września nałożyły nowe sankcje m.in. na podmiot, w ramach którego Austriacy i Rosjanie chcieli wymieniać się udziałami. Amerykańska administracja uaktywniła się także w krajach skandynawskich m.in. Norwegii (gdzie swoje interesy lokuje OMV i Gazprom) czy Szwecji, do której spłynął wniosek o pozwolenie na budowę Nord Stream 2 (kwestia wyłącznej strefy ekonomicznej). 

Czytaj także analizę o działaniach amerykańskich wymierzonych w Nord Stream 2

Tymczasem 4 października podczas Międzynarodowego Forum Gazu w Petersburgu Gazprom i jego sojusznicy dyskutowali o nowym mechanizmie finansowania nowej bałtyckiej rury. Nie został on ujawniony – poinformowano jedynie, że stanie się to do końca br. Ponadto spółki Shell i Uniper oficjalnie oznajmiły, że utrzymują wsparcie dla inicjatywy. 

Już dzień później jeden z liderów Europejskiej Partii Ludowej, Manfred Weber, zaproponował podczas sesji Parlamentu Europejskiego nałożenie na Rosję nowych restrykcji, aby zamrozić projekt budowy gazociągu Nord Stream 2. Miałaby to być kara za działania kontyngentu wojskowego tego państwa w Syrii, które skutkują m.in. licznymi ofiarami cywilnymi. W tym samym czasie Wall Street Journal poinformował o tym, że Niemcy rozważają wprowadzenie kolejnych sankcji na Rosję.

Sytuację tę media powiązane z Kremlem szybko powiązały z wzrastającym napięciem w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi (nie tylko na tle Syrii. Waszyngton chce bowiem eksportować do Europy LNG). Doszło nawet do dość zabawnej sytuacji gdy na antenie kanału Rossija 1, rosyjski generał Leonid Iwaszow potwierdził, że zaangażowanie Kremla w wojnę w Syrii wynika z próby ochrony interesów Gazpromu

Osobiście interpretowałbym jednak stanowisko Webera jako głos jednego ze środowisk politycznych w Niemczech. Jego deklarację mocno osłabiła bowiem informacja Die Welt o tym, że wpływowa urzędniczka ministerstwa gospodarki FR, Marion Sheller, została pracownikiem spółki Nord Stream 2 AG.

Tymczasem 7 października włoski minister rozwoju gospodarczego, Carlo Calenda, w przeddzień spotkania z rosyjskim wicepremierem Arkadijem Dworkowiczem, poinformował, że „Nord Stream 2 nie przynosi żadnych strategicznych korzyści Włochom. Ponadto nowy gazociąg może doprowadzić do wzrostu opłat za taryfy przesyłowe”. Czy ostre stanowisko Rzymu to efekt amerykańskich działań tak jak w przypadku Norwegii (sprawa OMV) i w jakimś stopniu Niemiec (sprawa nowych sankcji)? Wydaje się to niezwykle prawdopodobne.

Jaki będzie ostateczny efekt nowej zimnej wojny, która sięga już obszaru od Bałtyku po Syrię? Wiele będzie zależało od wyniku listopadowych wyborów prezydenckich w USA i ewentualnego utrzymania politycznego kursu wobec Nord Stream 2 przez nową głowę państwa. Ze względu na kontekst eksportu LNG do Europy kontynuacja obecnej polityki wydaje się prawdopodobna. Mogłoby to oznaczać skuteczną walkę z interesami Gazpromu w UE.

Rosyjski koncern wyraźnie traci grunt pod nogami. Decyzja polskiego UOKiK utrudniła mu realizację strategicznego gazociągu, a grono jego przeciwników powiększa się (zapewne w wyniku działań amerykańskich). Rosjanie starają się robić dobrą minę do złej gry i prawdopodobnie z tego powodu mimo, że nowy model finansowania Nord Stream 2 nie został ogłoszony, media huczą od przecieków. Niektóre zdążyły już poinformować o tym, że mógłby on polegać na emitowaniu obligacji, a OMV miałoby objąć papiery wartościowe na kwotę 1 mld $. Na szczegóły przyjdzie nam jednak zapewne poczekać do grudnia. To co wydaje się w całej sprawie najważniejsze to przełamanie poczucia niemocy jakie towarzyszyło na początku polskim działaniom w sprawie Nord Stream 2. Dziś to element wielkiej geopolityki w ramach napięć pomiędzy mocarstwami.

Reklama
Reklama

Komentarze