Wiadomości
Czy kryzys energetyczny się skończył? [KOMENTARZ]
Rozszalały jeszcze kilka miesięcy temu kryzys energetyczny w ciągu tygodni zszedł z nagłówków, telewizyjnych pasków i miniaturek na Youtube’ie. Ale czy zniknie z rachunków?
Oszczędzanie energii, brak węgla, chrust z lasu, rosyjski gaz, szalejące ceny energii i surowców, tarcze , dodatki, rekompensaty, wyrównania, zamrożenia cen, słowem całe instrumentarium pomocowe państw – to wszystko jeszcze niedawno było niemal codziennością ekonomiczną, którą zalewały nas media.
Czytaj też
Teraz jest inaczej. Instrumenty ochronne zostały, setki miliardów złotych w skali europejskiej zostało na nie przeznaczonych. Mocno staniały natomiast surowce. Węgiel w portach ARA kosztował pod koniec lutego br. ok. 140 USD podczas gdy w lipcu 2022 r. dobijał do 400 USD. Ropa ze szczytów 120 USD za baryłkę spadła poniżej 80 USD. Największy cud to jednak rynek gazu. Ponad 300 eurm/MWh to szczytowa cena z sierpnia 2022 r. Obecnie za tyle samo trzeba zapłacić ok. 50 euro.
„Na papierze" wygląda na to, że kryzys się skończył. „Na papierze" jednak wydawało się, że Arabia Saudyjska nie ma prawa wygrać z Argentyną na ostatnich mistrzostwach świata w piłkę nożną w Katarze. A jednak wygrała.
Kluczem tego kryzysu był gaz ziemny. Pamiętamy – lato 2021, Gazprom opróżnia swoje europejskie magazyny, czym wywołuje niepokój na rynku, ceny rosną. Od początku 2022 r. konsekwentnie zmniejsza dostawy do Europy aż do kulminacji w lato, gdy staje Nord Stream 1. Właśnie wtedy rynki szaleją i wyceniają 1 MWh nawet na 340 euro.
Ręka na pulsie
Gaz jest również kluczem do zakończenia kryzysu. Cena rynkowa odzwierciedla w pewnym sensie poziom bezpieczeństwa dostaw. Obecnie jest niska, bo sezon grzewczy tak naprawdę się kończy, magazyny są wypełnione na wyższym poziomie niż średnia z ostatnich lat a terminale LNG przyjmują dostawy dzień i noc.
Właśnie te dwa ruchy – zapełnieni magazynów i szybkie znalezienie dostawców LNG w połączeniu z ciepłą pogodą sprawiły, że Europa wygrała energetyczną bitwę z Kremlem. Ale czy wygrała wojnę?
Szef Międzynarodowej Agencji Energii Fatih Birol uważa, że nie. „Rosja zagrała kartą energetyczną i nie wygrała. Ale stwierdzenie, że Europie udało się już wygrać bitwę energetyczną, byłoby zbyt mocne. Myślę, że Europa wykonała dobrą robotę, jej strategia okazała się dużym sukcesem. Ale zbytnia pewność siebie przed następną zimą jest ryzykowna. Czas kontynuować i zwiększyć wysiłki na 2023 r." – powiedział w rozmowie z „Financial Times".
"Niektóre z osiągnięć dokonanych w zakresie czystej energii i zmniejszenia wpływów Rosji są dobre, ale nie jest to trwałe rozwiązanie. Mieliśmy pomoc w postaci łagodnej pogody. Zyskaliśmy trochę czasu, co jest kluczowe, ale jest jeszcze wiele do zrobienia" – dodał.
Czytaj też
Przypomniał jednocześnie, że ceny energii są wciąż wysokie w porównaniu z konkurentami. „Gospodarka europejska wciąż stoi na nogach - nie doczekała się dużej recesji gospodarczej, nawet jeśli z pewnością przyjęli duży cios. Ale ceny są nadal siedem razy wyższe niż w USA; ceny energii elektrycznej są trzy razy wyższe niż w Chinach " - powiedział Birol.
Podobnego zdania jest były sekretarz ds. energii Stanów Zjednoczonych Dan Brouilette. "Kryzys energetyczny w Europie się nie zakończył. Europa wykonała fantastyczną pracę w odchodzeniu od rosyjskiego gazu i budowaniu infrastruktury potrzebnej do odbioru LNG, ale jeszcze jest sporo do zrobienia. Niemcy świetnie się spisały stawiając bazę regazyfikacyjną u swoich wybrzeży i kupując FSRU. Możliwe, że Europa zmieni zdanie ws. innych obszarów energetyki, tj. energia jądrowa. Niemcy zastanawiają się nad spowolnieniem zamykania swoich reaktorów, myślę że ten kierunek powinien zostać podtrzymany" – mówił w rozmowie z Energertyka24.com w styczniu br.
#READ[ articles: 1016452 | showThumbnails: true ]
A co na to wszystko Rosja? Czy ma możliwości i chęć dalszego wkładania Europie kija w szprychy? Możliwość teoretycznie istnieje – może nas odciąć całkowicie od swojego gazu, którego nie jesteśmy jeszcze w stanie jako UE w 100% zastąpić. Z drugiej strony Moskwa raczej się do tego nie garnie. Wręcz przeciwnie – politycy rosyjscy głośno mówią o wznowieniu dostaw przez gazociąg Jamał . Gaz płynie wciąż przez... Ukrainę, zresztą od początku inwazji sprzed roku. Powód może być prozaiczny – Kreml po prostu potrzebuje gotówki i odcięcie od resztek wpływów z ostatnich kontraktów gazowych oznaczałoby problemy.
Kiedy będziemy mogli powiedzieć, że kryzys się skończył? Gdy ceny energii i surowców wrócą do poziomu z pierwszej połowy 2021 r.? To byłaby niezła definicja, ale nie wiadomo czy kiedykolwiek wrócą. To może skończy się, gdy odejdziemy całkowicie od rosyjskiego gazu bo nie będzie już groźby wywołania kryzysu? Wydaje się, że to bezpieczna definicja i meta.