Energia z USA za setki miliardów. Nierealistyczne plany i szkodliwe decyzje dla UE
Do 2028 r. Unia Europejska zakupi energię z USA za kwotę 750 mld dolarów i zainwestuje w USA 600 mld dolarów – ogłosił Biały Dom. Po pierwszych niepewnych informacjach o ustaleniach między Ursulą von der Leyen a Donaldem Trumpem, nadszedł czas na analizę znamiennego spotkania w Szkocji. Według krytyków plany nie są realistyczne, a dla UE z pewnością szkodliwe.
Dlaczego? Bo to uzależnienie energetyczne. To samo, przed którym Unia próbuje się bronić, odkąd wojna na Wschodzie stała się rzeczywistością i Zachód musiał stanąć twarzą w twarz ze smutną prawdą o Rosji. Skuteczność tej obrony również nie jest najwyżej oceniana, jednak teraz – jeśli w życie weszłoby porozumienie ze Szkocji – UE wpadłaby w kolejną pułapkę. A zależność, w tym energetyczna, nigdy nie jest bezpieczną pozycją. Okopać można się tylko na pewien czas.
Stany jako lekarstwo na Rosję
Zacznijmy jednak od zachcianek Amerykanów. Rozmowy Trumpa i Von der Leyen dotyczyły przede wszystkim ceł. Po tym, jak prezydent USA zapowiedział podniesienie stawki celnej na większość towarów importowanych z UE do 30 proc., Von der Leyen zbiła te ambicje do 15 proc. Jest to wciąż olbrzymia podwyżka i oznacza raczej zwycięstwo Trumpa – zgodnie z duchem komunikatu Białego Domu – niż Von der Leyen.
Jednak wśród ustaleń ze szkockiego hotelu Trumpa wybija się przede wszystkim kwestia energii. Amerykański prezydent wielokrotnie powtarzał, że USA nie są traktowane sprawiedliwie przez swoich partnerów, w związku z czym konieczne są zmiany. I tutaj na scenę wchodzi LNG, ale również – jak okazało się w późniejszych komunikatach medialnych – inne nośniki energii, jakie Unia Europejska miałaby zakupić w ciągu najbliższych trzech lat z USA. Na łączną kwotę 750 mld dolarów. A jak sytuacja zakupów LNG i energii z USA ogółem wygląda obecnie?
W ciągu ostatnich trzech lat UE zapłaciła około 225 miliardów euro za import LNG, w tym 100 miliardów euro za LNG ze Stanów Zjednoczonych. Tak wysoka kwota wynika po części z faktu, że LNG ze Stanów Zjednoczonych jest dla unijnych odbiorców droższy niż LNG od jakiegokolwiek innego dostawcy.
Ana Maria Jaller-Makarewicz, Institute for Energy Economics and Financial Analysis
W pierwszej połowie 2025 r., 55 proc. LNG zaimportowanego do UE pochodziło z USA, 16 proc. z Rosji, 9 proc. z Kataru, 6 proc. z Nigerii i 5 proc. z Algierii. „Plan UE, zakładający zakup energii ze Stanów Zjednoczonych o wartości 250 mld dolarów rocznie, grozi nadmiernym uzależnieniem od jednego dostawcy. Opierając się na cenach z 2024 r. i utrzymując ten sam udział produktów energetycznych kupowanych z USA w całkowitym imporcie energii, IEEFA szacuje, że UE musiałaby potroić import amerykańskiej ropy naftowej, węgla i LNG do 2025 roku, aby wywiązać się z tego zobowiązania” – przekazała analityczka Ana Maria Jaller-Makarewicz z amerykańskiego Institute for Energy Economics and Financial Analysis (IEEFA).
Dziwne rzeczy się czyta o tej umowie handlowej UE-USA, mili Państwo.
— Jakub Wiech (@jakubwiech) July 27, 2025
Przede wszystkim, Polska Agencja Prasowa napisała coś dziwnego a propos energetycznych ustaleń umowy handlowej UE-USA.
Cytat za PAP: „[Ursula von der Leyen - przyp. JW] Potwierdziła, że UE zobowiązała się do…
Ponadto, łączny import ropy naftowej, węgla i LNG do UE wyniósł 315 mld euro w 2024 roku. W tym samym roku na amerykańską ropę naftową, węgiel i LNG Unia wydała 65 mld euro. „Aby wywiązać się ze zobowiązania zakupu produktów energetycznych z USA o wartości 250 mld dolarów (215 mld euro) rocznie, UE musiałaby pozyskiwać około 70 proc. importowanej energii z tego kraju. Umowa skutecznie wiąże dostawy energii do UE z jednym sprzedawcą” – oceniła Jaller-Makarewicz.
Jednocześnie warto zastanowić się nad tym, w jaki inny sposób Unia mogłaby wydać olbrzymie pieniądze, jakie obiecała Amerykanom. W 2024 r. blisko 50 proc. energii elektrycznej netto wytworzonej w UE pochodziło z odnawialnych źródeł energii. Polityki klimatyczne bloku przyczyniły się do spadku zapotrzebowania na gaz w Europie o 20 proc. w ciągu ostatnich trzech lat. Wydając 750 mld dolarów na OZE, UE mogłaby zwiększyć całkowitą moc zainstalowaną w energetyce słonecznej i wiatrowej o ok. 90 proc. – uważa Jaller-Makarewicz.
Światowa konkurencja o amerykańską energię
O możliwości pójścia na kompromis z USA w sprawie ceł choćby poprzez zakup amerykańskiego LNG Ursula von der Leyen mówiła jednak od dawna. Niemal natychmiast po ponownym wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA, przewodnicząca KE zasugerowała rozpoczęcie negocjacji w celu zakupu większej ilości skroplonego gazu ziemnego ze Stanów.
Na konferencji prasowej w Białym Domu w kwietniu, Trump stwierdził, że „Unia Europejska musiałaby zobowiązać się do zakupu energii z USA o wartości 350 mld dolarów, aby uzyskać ulgę od nowych ceł”. Powiedział wówczas, iż jednym ze sposobów na to, aby „deficyt handlowy” z UE „zniknął łatwo i szybko jest to, aby kupowali od nas energię. Oni mogą ją kupić, my możemy zbić 350 mld dolarów w jeden tydzień. Oni muszą kupować. I muszą zobowiązać się do zakupu takiej ilości energii”.
Unia nie zapowiedziała teraz w dodatku ceł odwetowych, którymi wcześniej groziła Von der Leyen. Amerykanista Rafał Michalski stwierdził na platformie X, że to bardzo ważna kwestia dla budżetów stanowych. Również w jego opinii 15-procentowa stawka celna dla produktów importowanych do USA z UE to zwycięstwo Amerykanów, szczególnie że dla Departamentu Handlu USA „stawką wyjściową było 10 proc.”.
Dla Departamentu Handlu zwycięstwo: dla nich stawką wyjściową było 10%, udało się uzyskać 15%. Do tego bez ceł odwetowych - co jest *bardzo* istotną kwestią dla budżetów stanowych.
— Rafał Michalski (@Michal_Sestero) July 27, 2025
Być może Biały Dom uzna, że taktyka "listu 30%" była skuteczna - UE trochę jak Japonia. pic.twitter.com/pJ5TYRQF9m
„Zobowiązanie Unii Europejskiej do zakupu amerykańskich dostaw energii o wartości 250 miliardów dolarów rocznie jest nierealne, ponieważ wymagałoby przekierowania większości amerykańskiego eksportu energii do Europy, a UE ma niewielką kontrolę nad energią importowaną przez jej przedsiębiorstwa” – napisali z kolei komentatorzy Reutersa, Kate Abnett i Arathy Somasekhar. Całkowity eksport energii ze Stanów Zjednoczonych do wszystkich odbiorców na całym świecie w 2024 roku wyniósł 318 mld dolarów, jak wynika z danych Amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej (EIA).
Przed UE, to Japonia zgodziła się na „znaczne zwiększenie eksportu energii ze Stanów Zjednoczonych” w ramach umowy handlowej z USA. Korea Południowa również wyraziła zainteresowanie inwestowaniem i zakupem paliwa z projektu LNG na Alasce, dążąc do zawarcia umowy handlowej.
Konkurencja o energię ze Stanów Zjednoczonych może doprowadzić do wzrostu cen ropy naftowej i gazu w USA oraz zachęcić amerykańskich producentów do faworyzowania eksportu nad dostawami krajowymi – uważa Reuters. To z kolei może spowodować wzrost kosztów paliwa i energii, co byłoby politycznym i ekonomicznym problemem dla przywódców USA i UE.
„Stany Zjednoczone mają się ŚWIETNIE"
Co ważne, w całym kontekście gry zasobami energetycznymi, nie jest do końca jasne, co oznacza zakup „energii” z USA. Nieco światła rzuca na tę sprawę oświadczenie unijne, w którym czytamy: „Zacieśnimy również współpracę energetyczną. Zakupy amerykańskich produktów energetycznych zdywersyfikują nasze źródła dostaw i przyczynią się do bezpieczeństwa energetycznego Europy. Zastąpimy rosyjski gaz i ropę znaczącymi zakupami amerykańskiego LNG, ropy naftowej i paliw jądrowych”.
Z komunikatu Białego Domu o „ogromnej umowie handlowej” można dowiedzieć się jedynie o „zakupie energii” przez UE na kwotę 750 mld dolarów oraz „nowych inwestycjach” Unii w USA na kwotę 600 mld dolarów. „Prezydent Donald J. Trump ogłosił zawarcie umowy handlowej z Unią Europejską, która zasadniczo przywraca równowagę gospodarczą między dwiema największymi gospodarkami świata” – stwierdzono. Mówi się również o zakupie uzbrojenia, ale także ta część porozumienia pozostaje co najmniej enigmatyczna, [co na łamach Defence24 szerzej omawia red. Maciej Szopa].
Choć podana na początku kwota 750 miliardów dolarów jest nierealistyczna, UE pokazuje, że poważnie podchodzi do kwestii rozszerzenia handlu energią z USA – skomentował Alex Munton z waszyngtońskiego ośrodka analitycznego Rapidan Energy Group.
UE planowała wyzbyć się importu rosyjskiego LNG i gazu rurociągowego do 2028 r. Stany Zjednoczone mogą wypełnić tę lukę – stwierdził Munton, a interesy USA i UE są w jego ocenie zbieżne.
Trudno jednak jest wyzbyć się wrażenia, że Donald Trump rozgrywa aktualnie nie tylko Unię Europejską, ale i innych bliskich partnerów handlowych USA. Wykorzystuje wysoką pozycję i siłę Stanów Zjednoczonych, jednocześnie zarzekając się, że jest to kraj wykorzystywany przez innych. Wojnę handlową, którą rozpętuje z „przyjaciółmi”, wygrywa. Ta prowadzona z Chinami nie jest już taka łatwa.
Czytaj też
Jednak na szali położone jest o wiele więcej niż kontakty gospodarcze. To warstwa, której Donald Trump nie chce ruszać, albo nie zdaje sobie sprawy z jej znaczenia. Amerykański sen może stać się dla Europejczyków prawdziwym koszmarem z ulicy Wiązów, za to dla Chińczyków – okazją do ostatecznego Wejścia Smoka w erę dominacji gospodarczej. Czy umowy handlowe z UE, Japonią czy Koreą okażą się jedynie pyrrusowym zwycięstwem Trumpa? A może rzeczywiście, jak sam napisał w mediach społecznościowych po spotkaniu z Von der Leyen, „Stany Zjednoczone mają się ŚWIETNIE, delikatnie mówiąc!”?
