Reklama

Analizy i komentarze

Koalicja sygnalizacji świetlnej ledwo miga. Ponure nastroje w Berlinie po wyborach

Autor. Flickr/Fred PO

Niemcy również wybrali swoich przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego zgodnie z własnymi preferencjami, obnażając tym samym społeczne nastroje. Po spektakularnym sukcesie skrajnych partii i dotkliwej porażce obecnej koalicji rządzącej nasuwa się pytanie, czy rząd Niemiec ma jeszcze jakąkolwiek zdolność do efektywnego działania.

Reklama
Autor. Neue Zürcher Zeitung

Zwycięzcą tegorocznych wyborów do Europarlamentu w Niemczech została największa partia opozycyjna – CDU/CSU. Chadecy z 30-procetnowym wynikiem uzyskali niemalże taki sam wynik co koalicja rządca razem wzięta, wprowadzając do Paramentu Europejskiego 29 swoich reprezentantów. Tuż po ogłoszeniu wyników w niedzielny wieczór wyborczy, lider CDU Friedrich Merz określił wynik partii jako ostatnie ostrzeżenie dla koalicji rządzącej, a sekretarz generalny partii Carsten Linnemann wezwał wprost kanclerza Olafa Scholza do zwrócenia się do Bundestagu o wotum zaufania.

Wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego stanowi również istotne przesłanie dla chadeków. Po zdeklasowaniu socjaldemokratów, zdobywając ponad dwukrotnie więcej głosów, Handelsblatt zwraca uwagę, że Merz, pokonując Scholza, musi teraz udowodnić, że jest gotów do pełnienia roli lidera. Przed przewodniczącym CDU stoi teraz trudne zadanie, szczególnie w kontekście nadchodzących wyborów samorządowych jesienią 2025 roku, mimo że jego kandydatura na kanclerza wydaje się obecnie mało prawdopodobna.

Czytaj też

Ponure nastroje w Berlinie

W niemieckich mediach nadal wrze po ogłoszeniu wyników socjaldemokratów oraz całej koalicji rządzącej, która łącznie uzyskała 31%. Lider SPD Lars Klingbeil określił słabe wyniki swojej partii jako frustrujące. Nic dziwnego, bowiem katastrofalny rezultat oraz masowy odpływ wyborców wskazują, że wielu obywateli, zwłaszcza młodych, postanowiło wyrazić swoje niezadowolenie prowadzonej od przeszło 2,5 roku polityce, co w niektórych mediach określane jest mianem „policzka” dla rządzących partii. Gazeta Nordwest-Zeitung słusznie zauważa, że wybory do Parlamentu Europejskiego były przede wszystkim głosowaniem nad popularnością obecnej koalicji rządowej, która wskutek licznych wewnętrznych sporów oraz nieudolnej polityki, jak przy próbie uchwalenia ustawy budżetowej na ten rok, straciła zaufanie wyborców.

Reklama

Kamil Frymark, analityk OSW, zwraca uwagę, że socjaldemokraci mieli również problem z mobilizacją swojego elektoratu, z którego 2,6 miliona osób nie wzięło udziału w głosowaniu. Dodatkowo, SPD straciła ponad milion głosów na rzecz CDU, 580 tys. na korzyść AfD i 520 tys. na BSW (Sojusz Sahry Wagenknech).

Czytaj też

Wygląda na to, że partii nie pomógł też Olaf Scholz. Media wskazują jego ograniczoną teraz rolę, a słaba kampania oparta na wizerunku kanclerza, którego polityka zagraniczna oparta była głownie na roztropności, nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, a wręcz zakończyła się sromotną porażką. W kręgach socjaldemokratycznych kanclerz nie cieszy się już reputacją wybitnej osobowości. Poparcie dla SPD, a tym samym dla jej prominentnego polityka, regularnie spadało. Jak informowaliśmy na łamach serwisu Energetyka24.com w listopadzie ubiegłego roku, Scholz zajął 17. miejsce w rankingu popularności wśród rządzących. Warto podkreślić, że gdy obejmował swój urząd w 2021 roku, cieszył się tak dużym zaufaniem, że w tym samym rankingu zajmował wówczas drugą pozycję.

Reklama

Rozczarowany wynikiem był także lider Zielonych Omid Nouripour. Wynik partii wchodzącej w skład koalicji rządzącej (niespełna 12%) oznacza spadek o ponad 8 punktów procentowych względem ostatnich wyborów w 2019 roku. Pomimo czwartego miejsca, porażka zmusza zarząd partii do refleksji nad własną popularnością i strategią.

Z obiektywnego punktu widzenia, jedynie FDP może być zadowolona, osiągając wynik 5,2%, co zbliża ją do tego z 2019 roku (5,4%).

Niemieckie skrajności rosną w siłę

Autor. Neue Zürcher Zeitung

Zdecydowanym zwycięstwem może cieszyć się populistyczno-prawicowa AfD. Choć nie osiągnęła wyniku 20%, tak jak wróżono to jeszcze na początku roku, to po licznych skandalach wokół czołowych kandydatów - Maksymiliana Kraha i Petra Bystrona – zarząd partii może uznać wynik blisko 16% za niemały sukces. Tym samym AfD wyraźnie wyprzedza trzy partie rządzącej koalicji sygnalizacji świetlnej. Współprzewodniczący partii, Tino Chrupalla, określił zajęcie drugiego miejsca jako „historyczne”. Bardzo silne poparcie wśród wyborców, również tych najmłodszych, jednoznacznie wskazuje, że nawet największe kontrowersje wewnątrz partii i niejasne powiązania niektórych jej prominentnych członków z autorytarnymi państwami zdają się być zupełnie nieistotne dla ich elektoratu.

Czytaj też

AfD osiągnęła wyraźną dominację na wschodnich terenach Niemiec. Sprawne oko zauważy, że granica okręgów, w których wygrała skrajna prawica, kończy się wraz z granicą, którędy przebiegał podział na Niemcy Wschodnie i Zachodnie.

Przed AfD teraz kolejne zadanie. Mimo wysokiego wyniku wyborczego analitycy wskazują, że partia może nie tak łatwo budować sojusze w unijnym parlamencie. A wszystko przez serię skandalów z udziałem jej głównego kandydata w wyborach, Maksymilanem Krahem. W kwietniu niemiecka policja aresztowała jednego z jego doradców parlamentarnych pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Chin. Następnie niemiecka prokuratura w Dreźnie wszczęła wstępne dochodzenie w sprawie oskarżeń dotyczących przyjmowania przez Kraha niejasnych korzyści finansowych z Rosji i Chin. Czarę goryczy przelała jego banalna wypowiedź dla „La Repubblica” o członkach nazistowskiej SS, którzy, w jego przekonaniu, niekoniecznie wszyscy byli przestępcami. Wypowiedź ta została odebrana jako próba wybielenia zbrodniczej organizacji. Po tych słowach kierownictwo partii zdecydowało wykreślić Kraha z listy wyborczej i usunąć go z zarządu partii. Na te zdarzenie zareagowała także frakcja Tożsamość i Demokracja (ID) w Parlamencie Europejskim, która zadecydowała o wykluczeniu wszystkich dziewięciu europosłów niemieckiej prawicowej partii. Nie jest zatem jasne, do której frakcji dołączy teraz AfD.

Według doniesień medialnych obecnie czołowy szef delegacji AfD w Brukseli, zastępca przewodniczącego AfD w Turyngii René Aust, zamierza przeprowadzić rozmowy na temat wznowienia współpracy spróbować ponownie dołączyć do ID. Przywódcy partii mają nadzieję, że usunięcie Kraha z delegacji zachęci Le Pen do ponownego przemyślenia tej kwestii, zważywszy na to, że to ona miała decydujący głos w tej sprawie a jej Zjednoczenie Narodowe również jest częścią prawicowej frakcji.

Powody do zadowolenia ma także skrajnie lewicowy Sojusz Sahry Wagenkneht. Jak na partię, która powstała niespełna pół roku temu, wynik ponad 6% może być naprawdę zadowalający.

Czytaj też

Proszę zwrócić uwagę, że BSW powstała na początku roku i zdążyła zorganizować się do tego stopnia, że wystawiła kandydatów w tych wyborach, przeprowadziła kampanię wyborczą, zdążyła zebrać pieniądze na kampanię i dała radę nawet dobrze wytypować punkty programu, tak żeby skupić się na tych, które faktycznie dla Niemców były najważniejsze: pokój, zapewnienie bezpieczeństwa, pacyfizm. Na to partia postawiła i to faktycznie okazało się strzałem w dziesiątkę.
powiedziała analityczka Instytutu Zachodniego Patrycja Tepper w rozmowie z Defence24

Duża frekwencja

W przeciwieństwem do Polski frekwencja wyborcza podczas wyborów była rekordowa i wyniosła 64,8%. Warto podkreślić, że minimalny wiek osób uprawnionych do głosowania został obniżony i po raz pierwszy do głosowania dopuszczono także młodzież w wieku 16 i 17 lat, na co naciskała lewica. Młodzi wyborcy głosowali jednak przede wszystkim na partie prawicowe.

Wybory europejskie zostały potraktowane jako wskaźnik nastrojów wyborców przed jesiennymi wyborami do krajów związkowych w Saksonii, Turyngii i Brandenburgii, a także przed wyborami federalnymi jesienią przyszłego roku. Frankfurter Allgemeine Zeitung wskazuje, że Niemcy potrzebują teraz rządu, który będzie postrzegany w Brukseli jako skuteczny i zdolny do działania, skoncentrowanego na wzmacnianiu gospodarki. Przedsiębiorcy apelują o zmiany, ponieważ przekonali się, że nie mogą oczekiwać już poważnych reform polityki gospodarczej polegając na koalicji rządzącej.

Reklama

Komentarze

    Reklama