Reklama

Analizy i komentarze

Europa walczy z mrozem. Pierwszy test dla polskiej energetyki w 2024 r.

Fot. Flickr/Oran Viriyincy/CC.3.0
Fot. Flickr/Oran Viriyincy/CC.3.0

Ostatni rekord zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce odnotowano niemal trzy lata temu, w lutym 2021 r. Na razie nie ma przesłanek, by sądzić, że popyt zbliży się do rekordowych poziomów, ale i tak warto przyglądać się temu, jak operator sieci zbilansuje pracę systemu elektroenergetycznego.

Reklama

Mróz daje się we znaki Szwecji, a także Finlandii. Szczególny przypadek stanowią Finowie, którzy walczą nie tylko z rekordowym zimnem, ale i najwyższym w historii zapotrzebowaniem na energię elektryczną. Dużemu popytowi nie towarzyszy jednak wysoka generacja z krajowych źródeł wytwórczych, przez co Helsinki bilansują system m.in. importem od sąsiadów.

Reklama

Operator tamtejszej sieci przesyłowej, Fingrid, utrzymuje, że sytuacja jest stabilna (choć wymaga niemałej gimnastyki od operatora), ale panujący mróz utrudnia przewidywanie, co zdarzy się w najbliższych dniach.

Czytaj też

Rekord zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce? Nic na to nie wskazuje

Według prognoz pogody także do Polski za moment powróci zima, a wraz z nią nadejdą ujemne temperatury w całym kraju. O ile w weekend nie stanowi to większego wyzwania dla systemu elektroenergetycznego, o tyle w poniedziałek 8 stycznia sytuacja będzie zgoła inna. Na razie nie ma przesłanek, by sądzić, że mróz zaszkodzi systemowi elektroenergetycznemu. Za to na pewno przetestuje jego możliwości bilansowe.

Reklama

Jak pisaliśmy na łamach Energetyka24, weekendami zapotrzebowanie jest niższe, ponieważ nie pracuje przemysł. Nawet jeśli pobór energii elektrycznej z gospodarstw domowych w weekend będzie wyższy (bo np. intensywniej będą pracować setki tysięcy pomp ciepła w Polsce), to przez przestój pracy zakładów i firm, prądu z krajowych źródeł nie zabraknie.

Inaczej sprawy będą się mieć w najbliższy poniedziałek, gdy wszyscy wrócą do pracy, a będzie jeszcze chłodniej niż w weekend. Według IMGW temperatury spadną od -12 na północnym wschodzie Polski do -6 na południu. Przełoży się to na wyższe zapotrzebowanie na moc w kraju, ale do rekordu z lutego 2021 r. (wynosi 27,6 GW) będzie nam daleko.

Polskie Sieci Elektroenergetyczne prognozują, że w poniedziałek 8 stycznia w porannym piku zapotrzebowanie sięgnie maksymalnie 22,3 GW netto (co oznacza, że prognoza nie uwzględnia tzw. potrzeb własnych źródeł wytwórczych), a w wieczornym – osiągnie pułap 23,7 GW. Nawet zakładając, że właściwe zapotrzebowanie (brutto) będzie wyższe o np. 1-1,5 GW, to zapasowych mocy jest aż nadto. Operator przez cały poniedziałek będzie mieć w rezerwie według prognoz od ponad 5 do blisko 8 GW mocy.

Zasadniczo, sytuacja będzie przypominać tę z ostatnich dni. Polska energetyka będzie charakteryzować się wysoką emisyjnością (od 900 do 1000 g CO2/kWh) ze względu na pracę bloków węglowych i gazowych oraz niską generację OZE. Różnicą będzie wspomniany wzrost zapotrzebowania, który zapewne jeszcze podbije emisje, a także ceny na rynku energii (prąd drożeje na rynku spot od kilku dni).

Czytaj też

OZE i ich rola zimą

Na bilans systemu wpływ będzie mieć także wietrzność, która w okresie jesienno-zimowym zwykle jest lepsza. Niestety, obecnie wiatraki w kraju (według danych z godz. 13 w piątek) pracują z mocą mniejszą nawet od elektrowni fotowoltaicznych, które dostarczały ok. 1,6 GW mocy. Nie lepiej będzie w poniedziałek, bo według prognoz (które mogą ulec korektom w weekend), wiatraki będą dostarczać od 1 do 2 GW mocy w kluczowych godzinach, czyli rano i wieczorem.

Jeżeli warunki dla farm wiatrowych się poprawią, to każdy dostępny megawat z turbin, poprawi bilans. Zwłaszcza że mocy zainstalowanej w wiatrakach jest blisko 10 GW, więc jest na co liczyć.

Zimą generacja energii elektrycznej z fotowoltaiki nie tylko jest znikoma, ale panele, gdy pracują, to robią to w mało korzystnym dla systemu momencie – w środku dnia. Tymczasem właśnie wtedy zapotrzebowanie spada po porannym piku, a gdy fotowoltaika przestaje pracować około godz. 15, to zapotrzebowanie zaczyna rosnąć.

Reklama

Komentarze

    Reklama