Ropa
Car czy arbiter? Prywatyzacja naftowych gigantów obnaża naturę Putina
Prywatyzacja gigantycznych spółek naftowych stała się areną zażartej walki rosyjskich elit o kurczące się zasoby, na których mogą żerować. Zarządzanie tym konfliktem jest coraz bardziej problematyczne dla prezydenta Władimira Putina, który mimo kreowania się na samodzierżawnego cara pełni raczej rolę arbitra pomiędzy skłóconymi koteriami.
Wraz z początkiem bieżącego roku prezydent Rosji zgodził się na przeprowadzenie częściowej prywatyzacji kluczowych spółek naftowych kontrolowanych przez państwo. Pozyskane środki miały złagodzić dramatyczne skutki taniejącej ropy dla budżetu federalnego. Zaplanowano m.in. sprzedaż udziałów Basznieftu, a zainteresowanie nimi zaczął wyrażać Łukoil. Część branżowych mediów wskazywała także na chęć ich nabycia przez Rosnieft, co jednak wydawało się kontrowersyjnym pomysłem jako, że jest to spółka kontrolowana przez państwo. Drażliwy w takim wypadku okazałby się również aspekt „tła historycznego” takiej transakcji.
Tuż po zatrzymaniu przez organy ścigania poprzedniego właściciela Basznieftu, Władimira Jewtuszenkowa (notabene bliskiego Putinowi i wspomagającego politykę Kremla na Ukrainie w epoce Janukowycza), anulowano nabycie przez niego udziałów w koncernie i zwrócono je pierwotnemu właścicielowi – władzom Baszkirii (jedna z republik Federacji Rosyjskiej). Sprawę okrzyknięto „Jukosem 2” podkreślając bezprawny aspekt renacjonalizacji firmy przez państwo.
Część komentatorów twierdziła wtedy, że powodem działań Kremla była chęć spieniężenia udziałów w Baszniefcie i przeznaczenia ich na ratowanie zadłużonego Rosnieftu. Inni byli zdania, że Rosja nie może pozwolić sobie na zrażanie do siebie zachodnich inwestorów (aspekt renacjonalizacji) w dobie pogarszających się wskaźników gospodarczych.
Rosyjskie elity wydzierają sobie kurczące się zasoby
W lipcu agencja Tass poinformowała, że ofertę w sprawie prywatyzacji Basznieftu złożył Rosnieft i to mimo zakazu prezydenta Władimira Putina, by nie brały w niej udziału spółki państwowe. Stanowisko głowy państwa w oczywisty sposób dyskryminowało interesy Sieczina, a wzmacniało prezesa Łukoilu – Wagita Alekperowa. Mógł on liczyć na poparcie wicepremiera Arkadija Dworkowicza, ministra rozwoju gospodarczego Aleksieja Uljuklajewa, ministra energetyki Aleksandra Nowaka i Andrieja Biełousowa.
Ostatni z wymienionych to doradca ds. gospodarczych Władimira Putina, który rzucił otwarte wyzwanie Sieczinowi wchodząc w 2015 r. w skład Rady Dyrektorów Rosnieftu i doprowadzając do odejścia dwóch oddanych mu menadżerów (Aleksandra Nekipelowa i Nikołaja Lawerowa).
Mimo niekorzystnego obrotu sytuacji Igor Sieczin kontynuował swoje starania o przejęcie Basznieftu. Sprawa była szeroko komentowana przez media zainteresowane wszelkimi tarciami w obrębie rosyjskiej elity.
W sierpniu prywatyzację Basznieftu odroczono na czas nieokreślony. Jednak już we wrześniu została wznowionai dość szybko wyłoniono zwycięzcę zaostrzającej się konfrontacji.
Mimo piętna Jukosu 2 i dużej liczby przeciwników Sieczinowi udało się wygrać batalię o Basznieft. To dość zaskakujące biorąc pod uwagę symptomy świadczące o jego słabnącej pozycji (obejmowały m.in. uderzające w niego roszady personalne w Rosniefcie, a także batalię o dostęp do złóż arktycznych z Łukoilem). Dziś wiadomo trochę więcej o kulisach tych wydarzeń.
Kulisy przejęcia Basznieftu przez Rosnieft różnią się od oficjalnej narracji mediów
Eduard Kudajnatow to były wiceprezes Rosnieftu, który odszedł z firmy i został prezesem NOC - średniej wielkości spółki naftowej działającej w Rosji. Jest on uważany za człowieka Sieczina, a popularna plotka branżowych mediów rosyjskich głosi, iż od dawna sugerował Jewtuszenkowowi połączenie swojego podmiotu z Basznieftem (zapewne z inspiracji swojego protektora). Pewne sygnały musiały więc do Jewtuszenkowa docierać, a oligarcha najwyraźniej nie brał ich do serca co skończyło się bolesnym upadkiem. Trudno wyobrazić sobie by o tych działaniach nie wiedział Putin. Jednak czy były one prowadzone za jego przyzwoleniem?
Gdy w lipcu prezydent Rosji nie życzył sobie udziału Rosnieftu w prywatyzacji Basznieftu, Igor Sieczin finalizował serię transakcji z koncernami z Indii (złoża na Syberii), dzięki którym pozyskał 5,5 mld $. Środki te posłużyły –nieprzypadkowo- wykupowi udziałów koncernu z Baszkirii. Tu ponownie pojawia się pytanie – czy Putin wiedział oraz czy akceptował działania Sieczina? Jeszcze na początku września w rozmowie z Bloombergiem prezydent FR twierdził, że: „sytuacja, w której państwowa spółka kupuje udziały w firmie należącej do władz jednej z republik nie jest najlepszym rozwiązaniem”.
Interesująco przedstawia się październikowy rozdźwięk pomiędzy prezydentem Rosji i prezesem Rosnieftu dotyczący działań OPEC zmierzających do ustabilizowania cen ropy. Władimir Putin stwierdził, że jego kraj ograniczy produkcję surowca, a Igor Sieczin w rozmowie z agencją Reuters spytał zadziornie: a czemu mielibyśmy to robić? Pytanie czy powyższa sytuacja to jedynie starannie wyreżyserowany spektakl, czy kolejny obraz niesubordynacji „drugiego człowieka w Rosji”, który zdaniem Bloomberga miał w 2015 r. popaść w niełaskę w związku z gigantycznym zadłużeniem spółki, którą zarządza.
Tego zapewne się nie dowiemy jednak skonfliktowany z Sieczinem Wagit Alekperow, oświadczył, że zarządzany przez niego Łukoil dołączy do stabilizowania cen ropy. Jest to dosyć wymowne.
Putin – car czy arbiter?
Relacja Putin-Sieczin pozostaje wielką niewiadomą (a właściwie jej obecny charakter, bo nie ulega wątpliwości, że w ostatnich latach prezes Rosnieftu należał do ulubieńców głowy państwa). Dużo bardziej czytelne wydają się kontakty Sieczina i Alekperowa. Z pewnością można je określić jako rywalizację. W trudnym okresie sankcji zachodnich i niskich cen ropy (po 2014 r.) nie dotyczyła ona jedynie dostępu do arktycznego szelfu (zamkniętego dla podmiotów prywatnych), ale także walki o kurczące się zasoby na lądzie.
Basznieft jest tego doskonałym przykładem. O ile Putin najwyraźniej wiedział o działaniach Sieczina związanych z przejęciem tej spółki, o tyle taka świadomość u Alekperowa mogła być ograniczona. Najwyraźniej wierzył on, że sprawa jest nierozstrzygnięta i zdecydował się zawalczyć o łakomy kąsek ze swoim konkurentem.
Przegrana była bolesna. Już po dwóch tygodniach po przejęciu Basznieftu przez Rosnieft zerwano wszystkie umowy tego podmiotu z Łukoilem. Alekperow znalazł się w wyraźnej defensywie i mimo, że równowaga w obrębie elity została zachwiana publicznie podkreślił, że „Łukoil nie weźmie udziału w prywatyzacji Rosnieftu”.
W tych okolicznościach doszło do spotkania Putina i Alekperowa w Astrachaniu. Zdaniem części rosyjskich mediów miało ono trwać 20 minut, a odbyło się w…samochodzie prezydenta Rosji. Teoretycznie nie świadczy to zbyt dobrze o pozycji prezesa Łukoilu. Jednak dość szybko wpływowe Wiedomosti poinformowały o propozycji Putina jaka miała wtedy paść pod adresem Alekperowa – miał on poprzeć oligarchę w próbie kupna udziałów Rosnieftu w ramach zapowiadanej prywatyzacji (we wrześniu ministerstwo rozwoju FR złożyło w tej sprawie wniosek do rządu). Co ciekawe rzecznik prezydenta, Dmitrij Pieskow, nie chciał komentować tej sprawy.
Taki rozwój wypadków –jeśli prawdziwy- obrazuje Putina jako arbitra elit, który przywraca zakłóconą równowagę. Jest jednak jedno „ale”…
Część branżowych serwisów sugeruje, że prywatyzacja Rosnieftu, którą zainteresowane są podmioty z Chin, jest rozwiązaniem czasowym. Rząd chciałby sprzedać swoje udziały w gigancie by „złapać oddech” w okresie olbrzymiego deficytu budżetowego. Jednak podczas prosperity zamierza je odkupić. Do tego celu potrzebuje więc „zaprzyjaźnionego” podmiotu krajowego. „Prywatny” Łukoil nadaje się do tego idealnie. Tyle tylko, że w dobie narastającej rywalizacji Sieczina i Alekperowa takie działanie (podobnie jak prywatyzacja Basznieftu) jednoznacznie wzmacniają pierwszego z nich.