Reklama

Co ciekawe projekt tego rurociągu liczy sobie już dziesięć lat. W 2004 r. swoje zainteresowanie nim wyrażał PKN Orlen. Ostatecznie rura jednak nie powstała ponieważ strona białoruska nie mogła zagwarantować stałego wolumenu dostaw przeznaczonych na rynek polski. Jego wielkość była bowiem uzależniona od importu ropy z Rosji. Dziś, w realiach pogłębiającego się deficytu paliw na obszarze Federacji reakcja Moskwy na deklarację budowy rurociągu Mozyrz-Brześć powinna może być ostra. Mimo to Aleksander Łukaszenka najwyraźniej zdecydował się na „podjęcie gry”. Jej charakter będzie jednak zależał od tego czy znajdzie alternatywne źródło dla swoich rafinerii.

Technicznie jest to wykonalne dzięki korytarzowi transportowemu Mozyrz-Brody o przepustowości 34 mln ton. Był on już zresztą wykorzystywany przez Białoruś do sprowadzania ropy z kierunku czarnomorskiego (poprzez ropociąg Odessa-Brody). Kontekst „wojny paliwowej” jaką Mińsk toczy z Moskwą prowokuje jednak pytania, czy wątek nowej rury nie jest elementem przetargowym Łukaszenki w jego relacjach z Kremlem. Warto w tym kontekście zaakcentować część wypowiedzi wiceprezesa Belneftekhimu, który stwierdza, że budowa rurociągu Nowopołock-Fanipal już się rozpoczęła (podaje datę jej zakończenia) w przeciwieństwie do odcinka Mozyrz-Brześć (brak jakichkolwiek dat). To interesująca deklaracja także z powodu ubiegłorocznych zapewnień spółki Gomeltransneft, operatora białoruskiego odcinka ropociągu Przyjaźń, o rozpoczęciu tej inwestycji. 

Z drugiej strony połączenie magazynów paliwowych z białoruskimi rafineriami wydaje się interesującym przedsięwzięciem sugerującym, że Mińsk będzie do nich kierować część produkcji wstrzymując się z eksportem w momencie gdy nie będzie dla niego odpowiednich warunków ekonomicznych. W kontekście toczonej z Rosją „wojny paliwowej” to dość wymowny sygnał. Niebagatelne znaczenie ma także zacieśnianie relacji gospodarczych Białorusi i Ukrainy. Władze w Kijowie poinformowały pod koniec sierpnia br. o rozpatrzeniu możliwości uproszczenia procedur rejestracji w portach krajowych ładunków białoruskich, które są wysyłane tranzytem przez terytorium ukraińskie. Taki ruch oznaczałby olbrzymie konsekwencje dla sektora paliwowego na Białorusi ponieważ tylko w br. przez Odessę i inne nadmorskie centra logistyczne Ukrainy przetransportowano 1,27 mln ton białoruskich produktów naftowych (w tym paliw). „Uproszczenie procedur” można więc interpretować jako element optymalizacji szlaków eksportowych dla rafinerii działających na Białorusi. 

Na ostateczną ocenę działań Łukaszenki trzeba będzie jeszcze poczekać. Czy traktuje on budowę nowego rurociągu do Polski jako kartę przetargową w relacjach z Rosją? A może jednak to element świadomej strategii dywersyfikacyjnej? Dziś trudno jeszcze odpowiedzieć na to pytanie. Warto jednak z uwagą przyglądać się działaniom prezydenta Białorusi w sektorze paliwowym. Jest on bowiem ściśle związany z branżą naftową, w tym z tranzytem rosyjskiej ropy przez Białoruś…

 

Zobacz także: Wojna paliwowa: Mińsk nadal zaniża eksport paliw do Rosji

Zobacz także: Łukaszenka znów flirtuje z Zachodem. „Polityczny zwrot sygnalizowany także w energetyce”

 

 

 

 

 

 

Reklama

Komentarze (1)

  1. RIKI

    Łukaszenka przestań pajacować !

Reklama