Reklama

„Jesteśmy otoczeni przez kraje energetyki jądrowej i jeśli chcemy zmieścić się w naszych limitach emisyjnych, bez cięcia naszego przemysłu, bez cięcia naszego transportu, bez istotnego importu energii z zewnątrz, to musimy mieć bloki jądrowe” - mówił Piechociński, dodając, że jedynym alternatywnym scenariuszem jest „ekstremalna” zmiana technologiczna, która sprawi, że będziemy dysponować magazynami energii.

Minister Gospodarki przypomniał również zapisy rządowego Programu Polskiej Energetyki Jądrowej z 2014 r. oraz Polityki Energetycznej Polski do 2050, które zakładają budowę elektrowni atomowej. Wicepremier uznał, że takie podejście należy uznać za przejaw racjonalnego myślenia. Dopytywany o termin oddania do użytku siłowni, zadeklarował rok 2025 - co jest niezwykle interesujące, kiedy przypomnimy sobie, że w sierpniu Ministerstwo Gospodarki potwierdziło ok. czteroletnie opóźnienie w realizacji projektu. 

Jednak nie z tego powodu wypowiedź wicepremiera, która jeszcze kilka dni temu mogłaby zostać uznana za średnio interesującą, dzisiaj przybiera zupełnie innych wymiar -kilkadziesiąt godzin wcześniej Ewa Kopacz poinformowała: „W przeciwieństwie do politycznych oponentów nie ma w tyle głowy budowania elektrowni atomowej”. Dodała także, że „Bezpieczeństwo energetyczne Polski jest oparte na węglu kamiennym i brunatnym”. Powyższa wypowiedź była nieprzypadkowa, ponieważ w Platformie Obywatelskiej pojawiły się ostatnich godzinach podobne głosy. Jacek Protasiewicz stwierdził np., że „Był rozważany wariant uruchomienia energetyki jądrowej. Jednak kontekst zewnętrzny się zmienił po katastrofie w Japonii (…) Nie ma zgody społecznej ani politycznej na uruchomienie elektrowni atomowej”.

Zobacz także: Bez atomu Polsce może grozić „energetyczny kolonializm”

Zobacz także: Smyrgała: Może być problem z finansowaniem polskiego atomu (wideo)

Reklama

Komentarze

    Reklama