Reklama

Gaz

Szydło w Norwegii o ropie i gazie

Premier Beata Szydło podczas dzisiejszej (2 lutego) wizyty w Oslo odbędzie rozmowy, których tematem przewodnim będzie sektor energii. Warto w tym kontekście przypomnieć, że na obszarze królestwa działają obecnie dwie duże polskie spółki wydobywcze – Lotos i PGNiG. Koncerny mają już możliwość sprowadzania ropy naftowej z Norwegii do gdańskiego naftoportu, a za kilka lat do Polski być może będzie dostarczany także norweski gaz. 

Lotos wśród nordyckich bogów

Wchodząca w skład Grupy Lotos spółka Lotos Norge jest udziałowcem na 32 koncesjach poszukiwawczo-wydobywczych na norweskim szelfie. Na 7 jest operatorem. Ma także od 2013 r. udziały w hubie gazowym Heimdal położonym na Morzu Północnym.

Norwegia to strategiczny kierunek dla polskiej firmy – atrakcyjny i stabilny - dlatego prowadzi na nim akwizycje. W ubiegłym roku Grupa nabyła nowe aktywa. Chodzi o udziały w polu Sleipner (gaz i kondensat) znajdującym się w połowie drogi między szelfem Wielkiej  Brytanii i Norwegii. Zdaniem komentatorów inwestycja dała gdańskiemu koncernowi m.in. wzrost wydobycia do ok. 30 tys. boe/d (baryłek ekwiwalentu ropy dziennie) oraz rezerw o 20,8 mln boe., a także możliwość pozyskania know-how (partnerami projektu są Statoil, Exxon Mobil, Total). Jeśli przyjrzeć się transakcji uważnie to okaże się, że stoi za nią jeszcze jedna ważna przyczyna.

Nie wszystko złoto co się świeci

Oczywiście Lotosowi nie wszystko idzie w Norwegii „jak z płatka”. Obok licznych sukcesów można wspomnieć także o sprawie, na której firma boleśnie się „sparzyła”. W 2008 r. Lotos Norge nabyła 20% udziałów w złożu Yme na Morzu Północnym. Pomysł był prosty – wydobywać ropę w bezpiecznym otoczeniu biznesowym. Aby zagospodarować koncesję jej operator spółka Talisman Energy zleciła firmie SBM wykonanie platformy wydobywczej. Warto dodać, że choć holenderski podmiot nie należał wtedy do największych graczy na rynku, to jednak miał solidną reputację.

Dalszy rozwój wypadków ułożył się jednak niepomyślnie. Platforma zostaje przeholowana na złoże i okazuje się wadliwie zbudowana. Groźba fiaska całej inwestycji staje się coraz bardziej realna. Udziałowcy zamierzają sądzić się z wykonawcą platformy przed arbitrażem. Lotos dokłada wszelkich starań by sprawę zakończyć szybko. Członkowie zarządu gdańskiego koncernu inicjują rozmowy, które w 2013 r. doprowadzają do porozumienia, na mocy którego wypłacone zostaje odszkodowanie i zostaje podjęta decyzja o demontażu platformy. 

Powtórną inicjatywę Lotos wykazuje w 2015 r. Norweską spółkę Talismana przejmuje Repsol. Zarząd gdańskiego koncernu prowadzi rozmowy z nowym operatorem dotyczące potencjalnego wykorzystania nowej platformy na Yme. Bez powodzenia. Zapada decyzja o likwidacji złoża. W 2 kwartale 2016 r. ma zostać zdemontowana wadliwa platforma, do 2020 r. zdemontowana pozostała infrastruktura.

Co ciekawe 4 stycznia br. firma OKEA poinformowała o przejęciu 60% udziałów w projekcie Yme od Repsola. Być może będzie miała jakiś pomysł na ten projekt i nie wszystko jeszcze stracone? Lotos wolał jednak „dmuchać na zimne”. Właśnie w tym miejscu musimy się cofnąć do transakcji przejęcia udziałów w złożach Sleipnera i Heimdala. Zgodnie z lokalnym prawem gdański koncern odzyska od rządu Norwegii 78% poniesionych nakładów w ramach projektu Yme jeśli będzie realizował wydobycie na innych norweskich złożach. 

Norwegia – bezpieczna przystań dla polskich firm

Jak się okazuje nawet współpraca z solidnymi wydawałoby się partnerami nie gwarantuje sukcesu w segmencie wydobywczym. Ryzyko zawsze istnieje dlatego tak ważne jest otoczenie polityczne, w którym się funkcjonuje. Norwegia to nie tylko stabilny kraj, ale również charakteryzujący się przejrzystą kulturą prawną. Dlatego Lotos mimo niepowodzenia projektu Yme – dodajmy z przyczyn niezależnych od spółki – kontynuuje proces inwestycyjny na Morzu Północnym. Stąd przejęcie udziałów w złożu Heimdal w 2013 r. oraz nabycie udziałów w polu Sleipner. Zapewne na tym gdański koncern nie poprzestanie. Być może będzie to jeden z tematów jakie poruszy premier Beata Szydło podczas dzisiejszej wizyty w Norwegii?

PGNiG mocno inwestuje w Norwegii i chce wrócić do projektu Baltic Pipe

Z tych samych powodów Norwegią interesuje się PGNiG – jego spółka zależna PGNiG Upstream International AS posiada na lokalnym szelfie 19 koncesji. Krajowy potentat chciałaby też powrotu do projektu Baltic Pipe tj. gazociągu z Polski do Danii na norweski gaz, ale także surowiec ze swoich licencji. Jego przepustowość miałaby liczyć kilka mld m3. Sprawa ta z pewnością będzie stanowić główny temat wizyty premier Beaty Szydło w Norwegii. Strona polska potrzebuje bowiem partnerów do urzeczywistnienia swoich planów. Nie tylko w zakresie budowy Baltic Pipe (brak zainteresowania projektem kilka dni temu wyraził norweski Statoil), ale także gazociągu Skanled z Norwegii do Danii i Szwecji, który miałby być z nim komplementarny. Tymczasem jego budowę wstrzymano.

Norwegia jednym z powodów konsolidacji sektora paliwowego 

Pisząc o potencjale Lotosu i PGNiG w Norwegii trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że jest on jednym z powodów rozważanej przez rząd konsolidacji sektora paliwowego. Wielu polityków widzi synergię między aktywami wydobywczymi obu spółek i chciałoby je widzieć w obrębie jednej struktury. Czy powstanie takowej może być jednym z tematów poruszanych przez premier Szydło w Norwegii? Wydaje się to mało prawdopodobne. Fuzja czy przekształcenia poszczególnych segmentów należących do koncernów nie są przesądzone, a ministerstwo skarbu dopiero rozpoczęło dyskusję na te tematy. 

Zobacz także: Heimdal i Sleipner to nie koniec inwestycji Lotosu w Norwegii?

Zobacz także: Polska zbuduje „Północny Korytarz Gazowy”? Warszawa głównym przeciwnikiem Gazpromu

Reklama

Komentarze

    Reklama