Reklama

"Na świecie wciąż jest bardzo wiele materiału nuklearnego i radioaktywnego, który musi zostać zabezpieczony. Światowe zasoby plutonu rosną, w niektórych krajach widzimy coraz więcej małej, taktycznej broni nuklearnej, która mogłaby paść przedmiotem kradzieży" - powiedział Obama na konferencji prasowej na zakończenie dwudniowego Szczytu Bezpieczeństwa Nuklearnego (NSS) w Waszyngtonie.

Przyznał, że jak dotąd terrorystom nie udało się wejść w posiadanie broni nuklearnej, ale jest to celem zarówno Al-Kaidy jak i Państwa Islamskiego, a niedawne zamachy w Paryżu i Brukseli pokazują, że terroryści nie zawahają się przed niczym. "Nie mam wątpliwości, że gdyby ci szaleńcy dostali w swe ręce broń nuklearną lub materiał nuklearny, to użyliby go, by zabić tak wielu niewinnych ludzi jak to możliwe" - powiedział Obama.

Podkreślił jednocześnie, że dzięki szczytom SNN, organizowanym z jego inicjatywy od 2010 roku, już udało się poczynić wiele postępu. "Usunęliśmy ten najbardziej śmiercionośny materiał, który mógłby trafić w ręce terrorystów z wielu nuklearnych instalacji na świecie" - powiedział. Udało się usunąć nuklearny materiał z 50 lokalizacji w 30 krajach na świecie, a 14 państw stało się "całkowicie wolnych" od wykorzystywanych do budowy broni "wysoko wzbogacanego uranu i plutonu" - wyliczał Obama.

"Ameryka Południowa już jest całkowicie wolna. Jeśli Polska do końca roku zakończy pozbywanie się swojego materiału, to Europa Środkowa też będzie wolna (od tego niebezpiecznego materiału)" - dodał Obama.

Obama potwierdził, że był to czwarty i ostatni szczyt w tej formule. Ale przywódcy, w końcowym komunikacie ze szczytu zobowiązali się, że zadania szczytu będą kontynuowane przez ONZ, Interpol oraz Międzynarodową Agencję Energii Atomowej (MAEA). "Potrzebujemy trwałych i ambitnych działań także po szczycie 2016, by odpowiadać na rozwijające się wyzwania bezpieczeństwa nuklearnego, wdrażać już podjęte zobowiązania i budować silną światową architekturę bezpieczeństwa nuklearnego" - brzmi deklaracja.

Wielkim nieobecnym szczytu była Rosja, która posiada około połowy światowych zasobów wysoko wzbogaconego uranu i około jednej trzeciej wyizolowanego plutonu. Choć Rosja uczestniczyła w trzech pierwszych szczytach, to pod koniec 2014 r., na tle napięć z Zachodem wokół Ukrainy, zerwała wszelką współpracę. 

Obama przyznał na konferencji prasowej, że mimo zawartego z Rosją w 2010 roku, za prezydentury Dmitrija Miedwiediewa układu o ograniczeniu zbrojeń strategicznych (START), to "nie nastąpił tak duży postęp z Rosją, jakiego bym sobie życzył". Tłumaczył, że po powrocie do władzy prezydenta Władimira Putina, Rosja skoncentrowała się na wzmacnianiu swego arsenału wojskowego, co spowolniło redukcję wojskowego materiału nuklearnego.

"Ale choć nie zobaczymy już dalszej redukcji za mojej prezydentury, to mam nadzieję, że zbudowaliśmy mechanizmy, które pozwolą na redukcję w przyszłości. Pozostawiamy drzwi otwarte" - powiedział.

W szczycie nie uczestniczyła też Korea Północna i Iran ze względu na ich kontrowersyjną działalność nuklearną oraz sankcje. Oba kraje były jednak przedmiotem debat na szczycie. Obama ocenił, że Teheran wywiązuje się jak dotąd z zawartego w ubiegłym roku porozumienia ze wspólnotą międzynarodową o ograniczeniu irańskiego programu nuklearnego w zamian za zniesienie sankcji. Ale dodał, że kraj ten musi rozwiać istniejące obawy, że "nie zaangażuje się w prowokacyjne działania, które mogą wystraszyć biznes", przed zainwestowaniem w tym kraju.

Na konferencji Obama skrytykował propozycję faworyta republikańskiego wyścigu prezydenckiego Donalda Trumpa, by wobec zagrożenia nuklearnego ze strony Korei Północnej, Japonia i Korea Południowa same zaopatrzyły się w broń nuklearną. "Taka deklaracja świadczy o tym, że osoba, która jest jej autorem, nie zna się ani na polityce zagranicznej ani polityce nuklearnej, ani półwyspie koreańskim" - powiedział Obama. 

Obama został też zapytany o spotkanie z prezydentem Turcji i stan demokracji w tym kraju. Przyznał, że niepokoją go pewne trendy przeciwko wolności mediów w Turcji. Ale podkreślił, że prezydent Tayyip Erdogan jest demokratycznie wybranym liderem swojego kraju, a współpraca USA z Turcją jest - mimo istniejących nieporozumień - kluczowa w wielu międzynarodowych sprawach.

Szacuje się, że na świecie jest 1370 ton wysoko wzbogaconego uranu oraz 505 ton plutonu. To wystarczy, by zbudować 20 tys. bomb nuklearnych o sile porównywalnej do bomby, którą zrzucono na Hiroszimę, oraz ponad 80 tys. bomb o mocy tej, która zniszczyła Nagasaki. Materiał, który można wykorzystać do produkcji broni nuklearnej, mają obecnie 24 kraje. Niemal we wszystkich państwach znajduje się natomiast materiał radiologiczny, szeroko wykorzystywany w przemyśle i medycynie. Tzw. brudne bomby, czyli zawierające materiał radiologiczny, nie spowodowałyby tak katastrofalnych skutków jak broń nuklearna, ale mogą mieć ogromne konsekwencje ekonomiczne ze względu na promieniotwórcze skażenie znacznego terenu.

Zobacz także: Rosja bojkotuje szczyt atomowy. „Mógłby zaszkodzić zniesieniu sankcji”

PAP - mini

 

Reklama
Reklama

Komentarze