Reklama

Gaz

Szanse i zagrożenia Korytarza Północnego. Eksperci o największym projekcie III RP

  • Image Credit: Alan Wilson/Flickr, CC BY 2.0

Branża gazowa coraz aktywniej dyskutuje o projekcie Korytarza Północnego kreśląc jego szanse i zagrożenia. Szczególnie ciekawie prezentują się te drugie – w polskim dyskursie politycznym są bowiem niemal nieobecne. 

Pierwszy dzień najważniejszej konferencji branży gazowej w Polsce, a więc odbywającego się od dwóch dekad Gaztermu, zdominowały rozmowy o geopolityce. To pokazuje jak bardzo –głównie za sprawą Rosjan- błękitne paliwo jest powiązane z polityką w ogóle. Mimo gwałtownego rozwoju rynku LNG w Europie Środkowej nadal może ono stanowić źródło nacisku, i to całkiem skuteczne, choć oczywiście tylko wobec niektórych państw. Właśnie dlatego tak ważne jest budowanie przez Polskę energetycznej osi północ-południe, która przełamie utrwaloną w czasach sowieckich dominację osi wchód-zachód rodzącej uzależnienie gazowe na skalę regionalną.

W ramach tego projektu, a właściwie geopolitycznego przeorientowania, ma powstać tzw. Korytarz Północny (to koncepcja dywersyfikacji dostaw gazu do Polski w oparciu o terminal/e LNG i Baltic Pipe. Określenie zostało użyte po raz pierwszy w styczniowym artykule Energetyka24.com - przyp. red.). Niemniej jego ostateczny kształt nadal pozostaje przedmiotem analiz. W wywiadzie jaki przeprowadziłem z prezesem PGNiG Piotrem Woźniakiem podkreślił on, że spółka analizuje budowę gazociągu Baltic Pipe (to planowana rura pomiędzy Polską i Danią na norweski gaz – przyp. red.) oraz możliwości importu LNG. Nie wykluczał jednak wdrażania obu opcji na raz. Bardziej zasadniczo na Gazterm wyraził się prezes Gaz System Tomasz Stępień. „Gaz System chce zapewnić dostawy gazu na cały rynek krajowy z kierunku północno-zachodniego. Rozpatrywane są dwa warianty. Według pierwszego rozbudujemy terminal LNG w Świnoujściu i zbudujemy Baltic Pipe. Według drugiego rozwiniemy świnoujski gazoport i inne formy dostaw LNG. Analizowane są projekty innych terminali np. pływającego w Zatoce Gdańskiej” – stwierdził Stępień niejako różnicując oba scenariusze. 

Bez względu na ostateczny kształt przyjętych rozwiązań widać, że kwestia Korytarza Północnego ma znaczenie priorytetowe dla dwóch najważniejszych spółek branży gazowej, a szerzej, także rządu. Warto przypomnieć, że premier Beata Szydło nazwała Baltic Pipe projektem strategicznym z perspektywy państwa podczas wizyty premiera Danii Larsa Lokke Rasmussena w Polsce. Kontakty pomiędzy obydwoma krajami są zresztą na poziomie energetycznym coraz ściślejsze – w czerwcu szef polskiego rządu uda się z wizytą do Kopenhagi.

Entuzjazm dla projektu Korytarza Północnego czuć na Gazterm w niemal każdym panelu oraz w kuluarach. Niektórzy uczestnicy widzą w nim wielki projekt geopolityczny, inni po prostu czysty biznes w obliczu gwałtownych przemian na rynkach gazu. Nie ulega jednak wątpliwości, że w powszechnym odczuciu jest to inicjatywa kluczowa dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Nie zabrakło jednak również ostrzeżeń pod jej adresem.

Przedstawiciel BBN na Gazterm, Paweł Turowski, podkreślił, że Polska potrzebuje wielkiej determinacji we wdrażaniu Baltic Pipe i nowych mocy LNG. Jego zdaniem oś północ-południe jest szansą, ale i…zagrożeniem. Może być ona bowiem wykorzystana na różne sposoby. Nie trudno odgadnąć, że miał na myśli Nord Stream 2.

Jeszcze mocniej wybrzmiały słowa wiceprezesa PGNiG Janusza Kowalskiego, który mocno zaznaczył, że zagrożenia dla Korytarza Północnego mają charakter nie tylko zewnętrzny (Gazprom), ale także wewnętrzny. Menadżer nie zostawił suchej nitki na projekcie Bernau-Szczecin (to planowana rura o przepustowości 5 mld m3 na granicy Polski i Niemiec). „Kluczowa jest z perspektywy Polski kolejności budowy połączeń infrastrukturalnych. Projekt Bernau-Szczecin był konkurencyjny wobec terminalu LNG w Świnoujściu i mu zagrażał. Dlatego chcieliśmy, aby Baltic Pipe powstał przed innymi połączeniami z Zachodem” – podkreślił Kowalski. Menadżer wyraźnie rozróżniał realną dywersyfikację dostaw gazu od pozornej – opartej na imporcie surowca niemieckiego, a w istocie rosyjskiego, bo transportowanego przez Nord Stream.

Ostatnią wartą odnotowania przestrogę pod adresem Korytarza Północnego wystosował podczas Gazterm Adam Matkowski, Przewodniczący Rady Dolnośląskiego Instytutu Studiów Strategicznych. Przypomniał on duże projekty gazowe, które Polska chciała realizować lecz nie zdołała (np. PolPipe). Według niego upadały one ponieważ bardzo często nie wystarczały zagranicznym partnerom naszego kraju gwarancje rządowe, a gwarancji bankowych nie udało się uzyskać. Piętą achillesową był także aspekt prawny – strona polska często nie posiadała w tym zakresie know-how (osobiście uważam, że w przypadku Baltic Pipe nam to nie grozi o czym świadczy nominacja Marka Woszczyka).

Duża determinacja państwa, zarządów spółek, całego środowiska dotycząca budowy Baltic Pipe, a szerzej Korytarza Północnego, a także świadomość zagrożeń czyhających na ten projekt pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość. Inicjatywa jest potrzebna Polsce, ale także całemu regionowi. O jej znaczeniu nie świadczy kalka „Międzymorza”, ale realne potrzeby Europy Środkowej w obliczu śledztwa antymonopolowego KE przeciw Gazpromowi. Co warto zaznaczyć- nie są tą potrzeby wyimaginowane. Prezes PGNiG Piotr Woźniak poinformował, że zainteresowanie surowcem z Baltic Pipe akcentują Czechy i Bułgaria.

Zobacz także: Niemcy wspierają budowę Nord Stream II

Zobacz także: Austriacki ambasador broni budowy Nord Stream II

 

Reklama

Komentarze

    Reklama