Reklama

Piotr Maciążek: Rosyjskie media twierdzą, że planowanym gazociągiem Baltic Pipe pomiędzy Polską i Danią popłynie głównie rosyjski gaz, a nie norweski jak chciałoby PGNiG. Dlatego muszę spytać - czy z powodu unijnych uwarunkowań prawnych surowiec rosyjski popłynie nową rurą?

Piotr Woźniak: Baltic Pipe, zgodnie z planem biznesowym, jest elementem korytarza norweskiego służącego do sprowadzania gazu wyłącznie z Norweskiego Szelfu Kontynentalnego. Tak więc gaz z Rosji tym korytarzem nie popłynie. To nie tylko biznesplan, ale również strategia bezpieczeństwa państwa. Chcemy mieć w Polsce zdywersyfikowane źródła i drogi dostaw. Obecnie zajmujemy się dwoma wariantami dywersyfikacji. Jednym z nich jest projekt budowy z norweskimi partnerami połączenia z Morzem Północnym, a drugim budowa rynku i rozbudowa mocy LNG.

A jest szansa, że PGNiG razem z partnerami z Norwegii napełni rurę całkowicie?

Wypełnimy w całości przepustowość rury w kierunku z Norwegii do Polski. Morze Północne, Morze Norweskie, Morze Barentsa produkuje ogromne ilości gazu. PGNiG ma tam 18 własnych koncesji z których wydobywamy obecnie 0,6 mld metrów sześciennych gazu, ropę i kondensat. Planujemy zakupy kolejnych koncesji - nasza produkcja będzie rosnąć, ale oczywiście będzie niewystarczająca, aby zapełnić w całości korytarz. Jednak możliwości arbitrażu cenowego na tych trzech morzach są na tyle interesujące, że nie będzie problemu ze zakupem dowolnie dużego wolumenu gazu do wypełnienia całej przepustowości gazociągu czy to na krótki termin, czy dłuższy. Podsumowując, nie mamy zamiaru sprowadzać gazu rosyjskiego za pomocą tego połączenia, bo to po pierwsze nie jest zyskowne, a po drugie utrwala system monopolistyczny Gazpromu czyli nie wzmacnia rozwoju konkurencyjnego rynku gazu w Polsce i regionie.

Uważa Pan, że korytarz norweski w tym Baltic Pipe będzie rentowny?

Będzie rentowny zwłaszcza jeżeli uda się dobrze skoordynować współpracę regionalną. Tego typu przedsięwzięcia liczy się w długookresowej perspektywie.  

A jak jest z tą współpracą? Uważa Pan, że będzie jakieś zainteresowanie Baltic Pipe np. ze strony Czech?

Będzie na pewno. Są już odpowiednie sygnały nie tylko z Czech. 27 kwietnia miałem okazję rozmawiać z Bułgarami, którzy patrzą na Korytarz Północny z dużą uwagą (prezes Woźniak używa tu określenia z artykułu „Polska zbuduje Północny Korytarz Gazowy” dotyczącego zarówno świnoujskiego terminala jak i Baltic Pipe  – przyp. red.). To była bardzo poważna, parogodzinna rozmowa. Bułgarzy są w gorszej sytuacji niż Polska, uzależnieni wyłącznie od jednego dostawcy gazu i też starają się to zmienić. Badają wszystkie możliwe opcje.

Czyli jest opcja, że przepustowość, o której PGNiG teraz mówi w odniesieniu do korytarza norweskiego, tzn. 7 mld m3 rocznie, z czasem będzie wzrastać?

Teraz jeszcze jest za wcześnie aby to przesądzać. Ale z całą pewnością będzie do gazociąg o dużej przepustowości.

Na ostatniej konferencji prasowej PGNiG odniosłem wrażenie, że starał się Pan różnicować podejście spółki do dywersyfikacji dostaw gazu. Z jednej strony mówił Pan o korytarzu norweskim, z drugiej strony o LNG. Tak jakby PGNiG mogło pójść w jedną albo drugą stronę. Nie będzie synergii tych dwóch czynników?

Ciągle badamy obie opcje i nie przesądzamy, którą wybierzemy. Możliwe, że wybierzemy obie. Zebraliśmy dostatecznie dużo przykrych doświadczeń z brakiem wyboru i jednym dostawcą. Swoją drogą - w zeszłym tygodniu podjęliśmy decyzję, że na następnym posiedzeniu Zarządu będziemy rozważać w jaki sposób rozwinąć naszą aktywność na zakresie tradingu LNG w skali europejskiej i globalnej oraz rynku tzw. małego LNG i CNG w skali kraju i Morza Bałtyckiego – mówię tu o stacjach przy trasach TEN-T, bunkrowaniu statków, stacjach regazyfikacji LNG. To jest bardzo specyficzny rynek, kompletnie inny niż rynek gazu sieciowego.

Chciałbym spytać jeszcze o relacje PGNiG z Gazpromem. Reuters poinformował kilka dni temu, że zasugerował Pan, iż do porozumienia z Rosjanami nie dojdzie i trzeba liczyć na werdykt arbitrażu w Sztokholmie. Potem PGNiG się z tej wypowiedzi wycofał…

Dziennikarz Reutersa mnie nie zrozumiał… Przy takich wieloletnich umowach, czy są one zawierane z firmą Gazprom, Total czy jakąś inną, to nie są kontrakty, które się raz zawiera a potem odstawia na półkę. Wymagają one bieżącej, niemal codziennej troski. Nie tylko technicznej - bo to oczywiste, ale również handlowej i czasem prawnej. Mamy oczywiście regularne spotkania z partnerami rosyjskimi, które dotyczą kontraktu jamalskiego. Jego aspektów czysto handlowych i czysto prawnych. I one się toczą i będą się toczyć niezależnie od tego czy mamy arbitraż czy nie. Co jakiś czas pojawia się światełko w tunelu, które daje nadzieję na pozasądowy kompromis ze strony rosyjskiej. Jednak póki co, kolejne etapy procedury arbitrażowej przed Trybunałem w Sztokholmie następują w tempie nieubłaganym dla strony rosyjskiej. My czekamy spokojnie.



Zobacz także: PGNiG: Lasy pomogą ograniczyć emisję CO2 [WIDEO]

Zobacz także: KE skarży Polskę: "Niewłaściwe przepisy w górnictwie"

Reklama

Komentarze

    Reklama