Reklama

„Właściwie od kwietnia nie importowaliśmy gazu z Rosji, w chwili obecnej wolumen jest zerowy. Spodziewamy się, że w skali całego 2015 roku dostawy z zewnątrz wyniosą ok. 3% całkowitego zapotrzebowania i będą stanowiły tylko element stabilizacyjny systemu - na przykład, kiedy przydarzy się dłuższy okres mroźnej pogody i nastąpi wzrost konsumpcji. Wszelkie znaki wskazują na to, że od przyszłego roku będziemy mogli zaprzestać sprowadzania „błękitnego paliwa”, ponieważ rodzima produkcja zaspokoi całość naszych potrzeb.” - klaruje szef Krajowego Urzędu Regulacji Energetyki.

Urząd szacuje, że m.in. dzięki przeprowadzonym reformom, ukierunkowanym na zagadnienia związane z podnoszeniem energoefektywności, zużycie gazu w Rumunii wyniosło ok. 11 mld m3 w 2014 r., a w bieżącym może być jeszcze niższe z powodu zamknięcia sześciu dużych fabryk nawozów sztucznych. Dla porównania - w 2007 zapotrzebowanie wynosiło 17 - 18 miliardów, z czego ponad 25% importowano - głównie z Rosji. W związku z wysokimi cenami surowca (ok. 380 dolarów / 1000 m3) oraz dodatkowym ryzykiem natury politycznej, Bukareszt bardzo mocno postawił na rozwój krajowego wydobycia i ograniczenie konsumpcji.  

Oczywiście nie ma co się oszukiwać, że realizacja zapowiedzi Nicoale Havrileta nagle pozbawi Rosję wielomiliardowych wpływów i stanie się przyczyną depresji Aleksieja Millera lub Władimira Putina. Nie jest żadną tajemnicą, że Rumunia od kilku lat systematycznie zmniejszała swoje uzależnienie od importowanego gazu i wobec tego nie stanowi szczególnie ważnego ogniwa w strukturze odbiorców Gazpromu. Niemniej jednak całkowita rezygnacja z rosyjskiego surowca niesie pewne przesłanie natury symbolicznej i może wpłynąć na postawę Bukaresztu np. podczas negocjacji dotyczących budowy i eksploatacji gazociągu Eastring, którego fragment ma przebiegać przez rumuńskie terytorium. 

Kilka dni temu Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego FR ogłosiło rekordowo niskie prognozy cen „błękitnego paliwa” na lata 2016 - 2018. Według urzędników wyniosą one od 162 do 194 dolarów za tysiąc metrów sześciennych - w roku 2014 było to 351 $, natomiast w 2015 ok. 237 $. W synergii z załamaniem na światowych rynkach ropy oznacza to poważna tarapaty dla rosyjskiej gospodarki, która w patologicznym stopniu jest uzależniona od wpływów ze sprzedaży surowców energetycznych - stanowią one 68% eksportu oraz odpowiadają za  25% PKB i połowę budżetu państwa. Analitycy, na których powołuje się Bloomberg twierdzą, że jeśli ceny „czarnego złota” spadną do 22,5 $ za baryłkę, to rosyjski system finansowy po prostu się zawali. W tej sytuacji, utrata nawet najmniejszego odbiorcy jest bolesnym ciosem, ponieważ wysyła negatywny komunikat dla innych uczestników rynku, pogarszając i tak już nienajlepszy klimat wokół tamtejszego sektora naftowo - gazowego.

Zobacz także: Rumuńska prokuratura oskarża menedżerów związanym z Łukoilem

Zobacz także: Gazociąg Eastring otrzyma dofinansowanie ze środków UE?

Reklama
Reklama

Komentarze