Reklama

W styczniu br. białoruskie ministerstwo gospodarki ustaliło nowe taryfy przesyłowe dla rurociągów na terenie Białorusi. Mowa o systemie Przyjaźń, za pomocą którego rosyjska ropa trafia do Polski i Niemiec. W czerwcu plany resortu zostały zaktualizowane. Krok ten zasługuje na uwagę ponieważ nadano stawkę dla odcinka Rzeczyca-Brody, który od dłuższego czasu był niewykorzystywany, a może służyć do transportu surowca pomiędzy Białorusią i Ukrainą. Za jego pomocą oraz rurociągu Odessa-Brody kilka lat temu władze w Mińsku sprowadzały m.in. wenezuelską ropę w okresie napięć w relacjach z Rosją. Czy nadanie taryfy przesyłowej może świadczyć o przetasowaniach do jakich niebawem dojdzie w regionie?

Eksportem ropy na Ukrainę zainteresowani są Rosjanie. W maju br. operator rosyjskiego systemu ropociągowego, spółka Transnieft, wyraziła swoją gotowość w kontekście współpracy przy takim przedsięwzięciu. Jej przedstawiciele informowali, że surowiec mógłby być tłoczony nad Dniepr przez Białoruś i rurociąg Odessa-Brody. 

Jednak co ciekawe do wykorzystania rury władze Ukrainy zachęcają nie Rosjan, ale Irańczyków. Warto przypomnieć, że w kwietniu irański ambasador w Kijowie, Mohammeda Beheshti, stwierdził, że Teheran uważa za możliwe rozpoczęcie dostaw węglowodorów nad Dniepr. W przypadku ropy jest to technicznie wykonalne np. poprzez porty nad Morzem Kaspijskim, rurociąg Baku-Supsa i Morze Czarne do Odessy. Należy podkreślić, że Ukraińcy od dawna podejmują próby szerszego wykorzystania Odessa-Brody. W tym roku zapowiadali m.in. rozmowy w kontekście przesyłu surowca przez tą rurę i słowacki system do czeskich rafinerii PKN Orlen. Jak na razie plany władz w Kijowie nie udaje się jednak zrealizować. W kontekście irańskim warto jednak wspomnieć o dwóch kwestiach:

  • Po pierwsze, Iran bardzo agresywnie rozpycha się na rynkach oferując dumpingowe ceny za swoją ropę. Jego głównym celem jest odzyskanie klientów, których stracił na rzecz Rosjan w 2012 r. oraz poszerzenie swoich wpływów kosztem rosyjskich spółek.
  • Po drugie, Rosjanie w ostatnich tygodniach bardzo mocno naciskają na Białorusinów w kontekście dostaw ropy i produktów ropopochodnych. To dalszy ciąg sporów sięgających jeszcze ubiegłego roku. W połowie czerwca br. minister energetyki FR, Aleksander Nowak, poinformował o tym, że planowane są ograniczenia w dostawach surowca na Białoruś (harmonogram jest ustalany kwartalnie, jego aktualizacja zakłada mniejszy wolumen eksportowy). W takim wypadu Aleksander Łukaszenka może chcieć uczynić z połączenia naftowego z Ukrainą swój atut negocjacyjny. Nie jest to zresztą żadna nowość – kilka lat temu w okresie ostrych sporów na linii Mińsk-Moskwa za pomocą ropociągu Odessa-Brody (rewersu) dostarczano do białoruskich rafinerii ropę wenezuelską. 

Cała sytuacja związana z nadaniem taryfy przesyłowej odcinkowi rurociągowemu Rzeczyca-Brody jest nie tylko interesująca w kontekście regionalnej rozgrywki naftowej, ale także kontekstu polskiego. Warto pamiętać o tym, że prezes PERN jest obecnie szefem międzynarodowego przedsiębiorstwa Sarmatia odpowiedzialnego za budowę tzw. Euroazjatyckiego Korytarza Transportu Ropy Naftowej. Chodzi o dostarczenie kaspijskiego surowca przez Azerbejdżan, Gruzję, Morze Czarne i Ukrainę do Polski. Kluczowym elementem projektu jest przedłużenie ropociągu Odessa-Brody w kierunku Adamowa, a więc jego zintegrowanie z polskim systemem. 

Zobacz także: Iran chce zmiażdżyć rosyjską konkurencję. Ropa po 17 $ także dla Polski?

Reklama

Komentarze

    Reklama