Zgodnie z cytowaną przez serwis Neftegaz wypowiedzią irańskiego ambasadora w Kijowie, Mohammeda Beheshti, Iran uważa za możliwe rozpoczęcie dostaw ropy naftowej i gazu ziemnego na Ukrainę. Jego zdaniem współpraca obu państw w branży węglowodorowej może być niezwykle owocna także w aspekcie usług serwisowych. Władze w Teheranie nie ukrywają, że z powodu obowiązujących jeszcze do końca ubiegłego roku sankcji zachodnich stan infrastruktury związanej z przemysłem wydobywczym jest zły. Dlatego Irańczycy robią wszystko by pozyskać jak najwięcej partnerów do współpracy. Także w Polsce, gdzie według informacji Energetyka24.com skoncentrowaniem się na właśnie takiej działalności jest zainteresowana jedna z największych polskich spółek paliwowych kojarzona raczej z projektami wydobywczymi.
Wspominam o wątku polskim także dlatego, że pojawia się on pośrednio w wypowiedzi Beheshti’ego.
Import irańskiego błękitnego paliwa przez Ukrainę stanie się teoretycznie możliwy jeśli powstanie odpowiednia infrastruktura w tym kraju i u odbiorców. Jedną z poważnych opcji jest wykorzystanie do tego procesu świnoujskiego terminala LNG i polsko-ukraińskiego interkonektora, który do 2020 r. zyska dużą przepustowość. To konkretna propozycja w przeciwieństwie do spekulacji o budowie przez Ukrainę przy pomocy amerykańskiego kapitału własnego gazoportu w okolicach Odessy (nawet jeśli miałaby to być pływająca jednostka typu FSRU) lub włączenia się Teheranu w projekt Gazociągu Transanatolijskiego.
Mimo, że infrastruktura naftowa umożliwiająca import ropy naftowej z Iranu przez Ukrainę już istnieje to jednak uruchomienie takich dostaw jest w przeciwieństwie do sektora gazowego o wiele mniej prawdopodobne. Paradoks ten wynika z kilku przyczyn:
- Po pierwsze wzrasta niestabilność Kaukazu Południowego i biegnących przez niego ropociągów. Świadczy o tym zagrożenie dla rurociągu Baku-Supsa ze strony separatystycznej Osetii Południowej, czy niedawne rozmrożenie konfliktu karabaskiego, podczas którego pojawiły się groźby użycia ataku rakietowego przeciwko systemom przesyłowym.
- Po drugie, pogorszeniu uległo geopolityczne położenie ropociągu Odessa-Brody wciśniętego pomiędzy okupowany przez Rosjan Krym i separatystyczne Naddniestrze.
- Po trzecie, maleje zainteresowanie partnerów Ukrainy odbiorem surowca z kierunku czarnomorskiego. Grupa Orlen zdecydowała o dywersyfikacji dostaw ropy (m.in. w oparciu o surowiec irański) dla swoich rafinerii na Litwie, w Polsce i Czechach poprzez Butyngę, Gdańsk i Triest. Wieloletnie zabiegi by proces ten objął Odessę do tej pory ponosiły fiasko.
- Po czwarte mimo nominacji prezesa PERN, Igora Wasilewskiego na szefa Sarmatii, a więc spółki odpowiedzialnej za budowę infrastruktury umożliwiającej przesył ropy znad Morza Kaspijskiego przez Morze Czarne aż nad Bałtyk, nie należy spodziewać się przełomu w realizacji tej idei. PERN wydaje się zainteresowany głównie rozwojem terminala naftowego w Gdańsku, a nie dywersyfikacją importu z kierunku południowego.
Reasumując wypowiedź irańskiego ambasadora w Kijowie – eksport węglowodorów z Iranu na Ukrainę teoretycznie jest możliwy, ale w obecnej sytuacji geopolitycznej wydaje się, że lepsze perspektywy otwierają się przed branżą gazową aniżeli naftową. Mówimy jednak o perspektywie kilku lat, a przez ten czas wiele może się jeszcze zmienić. Dlatego wysoce prawdopodobne jest to, że ukraińsko-irańska inicjatywa ma w rzeczywistości na celu jedynie zorganizowanie prac firm serwisowych z Ukrainy w Iranie.
Zobacz także: Jagiellońska strategia: Orlen wypiera rosyjską ropę z Polski, Czech i Litwy