Reklama

Portal o energetyce

Rosyjsko-białoruska wojna paliwowa może uderzyć w Polskę. Wzrasta napięcie pomiędzy Moskwą i Mińskiem

Fot. Flickr
Fot. Flickr

Rosyjsko-białoruski konflikt paliwowy coraz bardziej nabrzmiewa. Poirytowany Kreml zagroził Aleksandrowi Łukaszence redukcją dostaw ropy naftowej. Czy wzrastające napięcie zakłóci pracę ropociągu Przyjaźń, poprzez który są zaopatrywane czołowe polskie firmy petrochemiczne? 

Umiarkowana reakcja Rosji na wstrzymanie dostaw białoruskich paliw

W marcu br. władze w Mińsku zdecydowały o zmniejszeniu dostaw paliw do Rosji w związku z dewaluacją rubla. Decyzja ta była podyktowana coraz mniej opłacalną produkcją w rafineriach w Mozyrzu i Nowopołocku. Model biznesowy, w oparciu o który prowadzą swoją działalność jest prosty – otrzymują tanią i nieocloną rosyjską ropę (wielkość wolumenu określa się kwartalnie, obecnie mowa o 23 mln ton rocznie), w zamian wysyłają do Rosji ustaloną ilość wyprodukowanego paliwa (1,8 mln ton rocznie).

Reakcja Moskwy na wstrzymanie dostaw produktów białoruskich była na początku umiarkowana. Mimo realnego ryzyka deficytu paliw na niektórych obszarach Federacji (co podkreślali niezależni eksperci wskazując na wahania cen i zwiększony popyt) jej władze były przekonane, że dojdą z Mińskiem do szybkiego porozumienia. Rząd rosyjski był zdania, że niebawem odbędą się rozmowy dwustronne i sprawa zostanie wyjaśniona. Odpowiedzialny za sektor energetyczny wicepremier FR, Arkadij Dworkowicz uspokajał, że na razie „nie może być mowy o krokach odwetowych” ze strony Rosji ponieważ dostawy białoruskich paliw są  realizowane w ramach minimum kontraktowego.

Konflikt paliwowy zaostrza się

W pierwszych dniach kwietnia br. sytuacja bardzo się zaostrzyła. Wicepremier Białorusi Władimir Siemiaszko podkreślił, że „wznowienie dostaw paliw do Rosji będzie możliwe dopiero po ustaleniu nowej formuły cenowej”. Polityk dodał, że w chwili obecnej rafinerie w Mozyrzu i Nowopołocku tracą 100 $ na tonie swoich produktów w związku z zawirowaniami jakim została poddana rosyjska gospodarka (chodziło głównie o kurs rubla). Wkrótce ministerstwo energetyki FR oświadczyło, że „Rosja ma prawo do zmniejszenia dostaw ropy na Białoruś o wolumen przekraczający 10% zakontraktowanego surowca w przypadku, gdy rafinerie białoruskie zmniejszą dostawy paliw o więcej niż 10% wobec ustalonego poziomu”. Resort podkreślił również, iż w czerwcu 2015 nastąpi przegląd harmonogramu dostaw ropy na Białoruś (dostawy są ustalane kwartalnie). Zdaniem władz FR deficyt paliw, nawet obszarowy, nie powinien mieć miejsca a Gazprom Nieft i Rosnieft zostały zobowiązane do dodatkowej produkcji w razie wystąpienia jakichkolwiek problemów.

Czasowe porozumienie

Obraz sytuacyjny jaki wyłania się z zaogniającego się konfliktu paliwowego pomiędzy Rosją i Białorusią na pierwszy rzut oka jest alarmujący. Rosja, której niedofinansowana branża rafineryjna przeżywa w ostatnich miesiącach spore problemy naznaczone deficytem kapitałowych i dużą awaryjnością zakładów, otwarcie grozi Białorusi ograniczeniem dostaw ropy. Ma ku temu zresztą środki dzięki kwartalnemu charakterowi świadczonych dostaw. Z drugiej jednak strony wygląda na to, że dostawy paliw do Federacji z Mozyrza i Nowopołocka nie zostały całkowicie wstrzymane, choć są realizowane dużo poniżej ustalonych minimów kontraktowych. Możliwe jest zatem porozumienie.

Wydaje się, że w bliskiej perspektywie czasowe zostanie ono osiągnięte. Białoruś przeżywa podobnie jak Rosja kryzys gospodarczy i w przededniu wyborów prezydenckich nie może sobie pozwolić na wojnę paliwową. Moskwa zamierza natomiast zabezpieczyć własne potrzeby w zakresie dostępu do produktów ropopochodnych, zmaga się również z problemem coraz gorszej jakości wydobywanej przez siebie ropy. Według najnowszych planów Transnieftu (operatora rosyjskiej sieci ropociągowej) surowiec gorszej jakości zostanie ze sobą zmieszany i pod nową marką rozpocznie się jego sprzedaż drogą morską. Ropa o lepszych parametrach będzie natomiast eksportowana przez Białoruś do Polski i Niemiec (mowa o zachodnim i północno-zachodnim kierunku eksportowym). Z tego powodu Rosjanom nie zależy obecnie (tj. w momencie obowiązywania sankcji zachodnich a więc i ograniczeń kapitałowych) na przyciśnięciu Aleksandra Łukaszenki do muru, który w ostateczności mógłby sięgnąć po surowiec eksportowany przez Rosję ropociągiem Przyjaźń na Zachód.

Na mapie widoczny jest polski odcinek ropociągu Przyjaźń pomiędzy Białorusią i Niemcami. Fot. PERN/materiały prasowe

Łukaszenka zdecydowany na dywersyfikację dostaw ropy? 

W perspektywie długoterminowej niewykluczony jest jednak wzrost napięcia rosyjsko-białoruskiego. Aleksander Łukaszenka jest coraz bardziej poirytowany uzależnieniem od rosyjskich dostaw świadczonych do rafinerii w Mozyrzu i Nowopołocku. W obliczu konfliktu ukraińskiego nie ma także złudzeń odnośnie rosnącej asertywności Kremla. To dlatego spółka państwowa - Gomeltransneft zarządzająca białoruskim odcinkiem ropociągu Przyjaźń rozpoczęła realizację projektu budowy rurociągu Mozyrz-Brześć. Ma on pozwolić na tani przesył produktów ropopochodnych z rafinerii mozyrskiej do Polski.  Wspomniany zakład petrochemiczny będzie je wytwarzał najprawdopodobniej z kaspijskiej ropy sprowadzanej przez ropociąg Odessa-Brody.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. nieeuropejskinieparlamentarzystaetnicznopolski2015

    Już tam baćka zabezpieczyłeś dekadami narodziny i wzmocnienie białoruskiej tożsamości narodowo-etnicznej i po sadzaniu opozycji Majdan i faszyzm rosyjski czy hitlerowski bądź polski wam nie grozi, dawaj do EU, otwieraj granice i społeczeństwo i dziel się władzą, może za 1o lat będziesz w EU. EU zaprasza, daj przykład wąsaczy satrapom i tyraniom byłej z pustki powstałej WNP