Reklama

Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa: gruzińskie siły bezpieczeństwa udaremniły zamach na ważny gazociąg prowadzący z Rosji do Armenii. Zatrzymano siedem osób, ich tożsamość i narodowość nie zostały podane do informacji publicznej. Znaleziono przy nich materiały wybuchowe. Wydarzenie to jest niezwykle interesujące ze względu na rolę jaką w eksporcie gazu i ropy na osi wschód-zachód i północ-południe pełni Kaukaz Południowy. Ponieważ jest to obszar coraz bardziej niestabilny bardzo trudno ustalić kto stoi za próbą uszkodzenia rurociągu oraz jakie cele mu przyświecały. Poniżej postaram się zaprezentować kilka potencjalnych scenariuszy:

Rosjanie?

Od początku br. w związku ze zdjęciem większości zachodnich sankcji z Iranu kraj ten ponownie wkroczył na światowe rynki obrotu ropą i gazem ziemnym. W drugim przypadku chodzi głównie o oddanie do użytku krajowego terminalu LNG bądź połączenie terytorium irańskiego za pomocą nowego gazociągu z Omanem, który dysponuje gazoportami (Oman LNG, Qalhat LNG). Władze w Teheranie pracują jednak aktywnie także nad możliwością uruchomienia przesyłu błękitnego paliwa do Europy poprzez klasyczne rurociągi. Wiele mówi się o możliwości włączenia Iranu w projekt Korytarza Południowego poprzez zintegrowanie jego systemu z Turcją. Inną możliwością, która jest aktywnie dyskutowana na szczeblu międzyrządowym, jest eksport gazu przez Armenię do Gruzji.

Scenariusz ten może niepokoić Rosjan i nie można wykluczyć, że próba wysadzenia w powietrze gruzińskiego odcinka gazociągu jest z nimi związana. Warto zaznaczyć, że Moskwa wielokrotnie dopuszczała się już „twardych” działań wobec kaukaskiej infrastruktury służącej dywersyfikacji źródeł węglowodorów. Jako przykłady można podać: „grodzenia” dokonywane z obszaru separatystycznej Osetii Południowej w okolicach ropociągu Baku-Supsa oraz wysadzenie w powietrze omijającego Rosję rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan w 2008 r.

Amerykanie?

Rozpatrując kwestię nieudanego ataku na gruziński fragment strategicznego gazociągu warto przypomnieć także o niedawnych wydarzeniach w Armenii. W kraju tym, stanowiącym dziś de facto rosyjski protektorat, dochodziło w ostatnim czasie do dużych niepokojów, które ujawniły słabość obecnych władz. Chodzi m.in. o zajęcie na początku lipca posterunku policji w Erywaniu i wzięcie jako zakładników kilku policjantów. Dokonali tego weterani wojny karabaskiej żądając ustąpienia prezydenta Serża Sargsjana (konflikt ten mocno zaostrzył się w kwietniu br. w wyniku działań Azerbejdżanu. Separatystyczny Górski Karabach zapowiedział wtedy, że w przypadku dalszej eskalacji może zdecydować się na zaatakowanie infrastruktury energetycznej).

Próbę wysadzenia w powietrze gruzińskiego fragmentu gazociągu tranzytowego do Armenii (przesył surowca z Gazpromu) można więc łączyć z próbą dalszego destabilizowania sytuacji w tym kraju. Nie jest ona na rękę Rosji, która posiada olbrzymie wpływy w Erywaniu.

Aspekt wewnętrzny – gruzińska opozycja

Warto zwrócić uwagę na fakt, że zgodnie z relacją PAP próbę zamachu na infrastrukturę energetyczną udaremniły gruzińskie siły bezpieczeństwa. Może to świadczyć o tym, że za wspomnianymi działaniami nie stoją profesjonalne służby specjalne, ale słabo zorganizowani zamachowcy. Jeśli nie one to kto?

8 października w Gruzji odbędą się wybory parlamentarne. Jedną z możliwości jest zatem wyreżyserowanie wydarzenia przez władze by pokazać ich sprawność bądź wykreować wroga zewnętrznego. Inną opcją są działania sympatyków opozycji, która od roku twierdzi, że rząd wpycha kraj w „energetyczne szpony” Rosjan. Chodzi m.in. o zwiększającą się aktywność Rosnieftu w kontekście terminalu naftowego w Poti oraz Gazpromu przy okazji negocjowania umowy na przesył gazu do Armenii. Tbilisi w zamian za zgodę na takie działanie miało otrzymać w ramach rozliczenia pokaźny wolumen błękitnego paliwa na własne potrzeby.

Górski Karabach, PKK, Państwo Islamskie?

Inne siły w regionie dysponujące możliwością atakowania infrastruktury energetycznej to oddziały Górskiego Karabachu (związanego z Armenią) czy Partia Pracujących Kurdystanu (walcząca z Turcją) oraz tzw. Państwo Islamskie. Problem polega na tym, że żadna z wspomnianych frakcji nie ma raczej interesu w atakowaniu terytorium gruzińskiego.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz

Za najbardziej prawdopodobny scenariusz z zaprezentowanych powyżej należy uznać „rosyjski”. Rosjanie wielokrotnie udowadniali już, że są w stanie walczyć o realizację swoich interesów „twardymi” środkami – czy to w formie niedozwolonych działań wojska, nieoznakowanych sił paramilitarnych bądź oddziałów specjalnych. Tymczasem Gruzja to „miękkie podbrzusze” projektów dywersyfikujących dostawy ropy i gazu do UE dlatego stanowi ona przestrzeń nieustannie ścierających się wpływów mocarstw.

Zobacz także: Atom na celowniku Daesh. „Możliwe ataki na infrastrukturę energetyczną”

Reklama
Reklama

Komentarze