Reklama

Analizy i komentarze

Najgłośniejszy rozwód w historii świata. Arabia Saudyjska zrywa z ropą naftową?

Książę koronny Arabii Saudyjskiej Muhammad ibn Salman ibn Abd al-Aziz Al Su’ud
Książę koronny Arabii Saudyjskiej Muhammad ibn Salman ibn Abd al-Aziz Al Su’ud
Autor. Twitter / @@KSAmofaEN

Niedawno świat obiegła wiadomość, że Arabia Saudyjska została członkiem BRICS. Tymczasem miesiąc później Reuters podał, że Saudowie jeszcze nie podjęli ostatecznej decyzji, co ujawnia nowy kierunek arabskiej polityki – zostać niezależnym, regionalnym liderem. Niezależnym nie tylko od światowych mocarstw, ale też od… ropy naftowej. Co dzieje się u największego dostawcy tego surowca do Polski, który planuje produkowanie 50 proc. energii elektrycznej z czystych źródeł i redukcję emisji o prawie 40 proc. do 2030 r.?

Arabia Saudyjska, największy eksporter i drugi największy producent ropy naftowej na świecie, dostrzega globalne zmiany i wie, że jej bogactwo oparte na tym surowcu nie jest wieczne. W 2016 r. książę koronny Muhammad ibn Salman ibn Abd al-Aziz Al Su’ud, od swoich inicjałów zwany też MbS, ogłosił nową strategię rozwoju kraju – Saudi Vision 2030. Zakłada ona m.in. zmniejszenie zależności państwa od ropy naftowej i dywersyfikację saudyjskiej gospodarki. A do tego książę potrzebuje stabilności w regionie, w tym znormalizowania stosunków z sąsiadami, o co stale zabiega.

Jeszcze do lat 30. XX wieku, gdy fabryki Henry’ego Forda już pełną parą produkowały samochody na masową skalę, na obszarze dzisiejszej Arabii Saudyjskiej wciąż panowała tzw. gospodarka naturalna. Nastawiona na własne potrzeby, oparta głównie na tradycyjnym rolnictwie, barterze i handlu na małą skalę. Wszystko zaczęło się zmieniać w 1933 r., czyli rok po tym, gdy król Abdul Aziz z dynastii Saudów utworzył Królestwo Arabii Saudyjskiej. Wówczas władca podpisał z amerykańskim koncernem Standard Oil Company of California (dzisiaj Chevron) umowę koncesyjną na poszukiwanie ropy naftowej. W 1938 r. rozpoczęto wydobycie w Dammam, a szyb (ang. well) słusznie nazwano „Prosperity Well”. Rychło w czas, bo od lat 40. XX wieku globalny popyt na energię i jej nośniki, w tym ropę, zaczął gwałtownie rosnąć. 

Reklama

W 2022 r. produkcja ropy naftowej w Królestwie Saudów była już na poziomie 12 mln baryłek dziennie, czyli swojej maksymalnej wydajności. Saudi Aramco, państwowy koncern naftowy, pozostaje największą ze wszystkich firmą pod względem dochodu brutto, wyprzedzając Apple ponad dwukrotnie. Arabia Saudyjska ma również drugie największe rezerwy ropy na świecie, zaraz po Wenezueli, zgodnie z danymi na rok 2020. Co najważniejsze, eksportuje najwięcej spośród wszystkich producentów. Każda decyzja Saudyjczyków w kwestii wydobycia może więc mieć silny wpływ na rynek tego surowca, ale Arabia nie działa w próżni.

Arabia Saudyjska i przyjaciele

Królestwo Saudów to jedno z pięciu państw-założycieli Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC), która powstała w 1960 r. Dzisiaj należy do niej 12 państw, które w 2022 r. były w posiadaniu prawie 80 proc. światowych rezerw surowca. Spośród nich najwięcej przychodu ze sprzedaży osiąga właśnie Arabia. W świecie uzależnionym od ropy naftowej OPEC uzyskała potężny wpływ polityczny. W latach 70. XX wieku jedną decyzją wywołała globalny kryzys energetyczny i gospodarczy.

W październiku 1973 r. członkowie OAPEC, czyli Organizacji Krajów Arabskich Eksportujących Ropę Naftową, nałożyli embargo na dostawy ropy naftowej do krajów, które wsparły Izrael w wojnie Jom Kippur. Głównym celem były Stany Zjednoczone, ale wywołany tym kryzys dotknął wszystkie kraje wysoko uprzemysłowione – ceny ropy wzrosły czterokrotnie , co doprowadziło do inflacji i recesji gospodarczej w państwach Zachodu. Embargo zniesiono w 1974 r., ale wysokie ceny się utrzymywały. Od tego roku PKB Arabii Saudyjskiej zaczął gwałtownie rosnąć – dziś Królestwo jest na 17. miejscu pod względem PKB na świecie. Eksperci wskazują, że to właśnie wtedy zaczęły kształtować się relacje amerykańsko-saudyjskie. 

Czytaj też

Arabia Saudyjska należy też do jeszcze większego zgromadzenia, czyli OPEC+. Organizacja powstała w 2016 r., gdy kraje OPEC podpisały umowę z 10 innymi producentami ropy naftowej. Spośród nich największym pozostaje Rosja, a po niej właśnie Arabia. Wszyscy członkowie posiadają łącznie ponad 80 proc. światowych rezerw ropy naftowej i odpowiadają za 60 proc. globalnej produkcji . Razem mogą więc naprawdę wstrząsnąć globalnym rynkiem surowca. 

Jednakże pozycja OPEC czy OPEC+ nie wygląda już na tak mocną jak wcześniej – największym producentem świata są Stany Zjednoczone. W 2022 r. odpowiadały za ponad 14 proc. produkcji, co przełożyło się wówczas na ponad 17 mln baryłek dziennie. W listopadzie ubiegłego roku kraje OPEC+ podjęły decyzję, aby ograniczyć produkcję ropy w I kwartale 2024 r. o łącznie 2,2 mln baryłek dziennie. Sama tylko Arabia Saudyjska, która silnie opowiadała się za cięciami, postanowiła zmniejszyć wydobycie o milion baryłek. Na początku lutego potwierdzono plany, a w marcu ma zapaść decyzja, czy utrzymać redukcję. Mimo wysiłków grupy, a w szczególności Arabii Saudyjskiej, ceny surowca spadały . Czyżby zasoby ropy naftowej przestawały być gwarantem sukcesu i czas na szukanie nowej drogi rozwoju kraju? 

Reklama

Kto poprowadzi Arabię Saudyjską ku przyszłości?

Odpowiedzią na zmiany zachodzące na świecie wydaje się książę koronny Muhammad ibn Salman, który prowadzi politykę w myśl idei „Saudi Arabia First”. W praktyce następca tronu jest też liderem politycznym kraju. Arabia Saudyjska to jedna z nielicznych wciąż funkcjonujących dziedzicznych monarchii absolutnych. Do tej pory tron przejmował najstarszy męski członek dynastii Saudów. Niedawno obecny król, Salman ibn Abd al-Aziz Al Su’ud, zmienił zasady dziedziczenia władzy. W 2017 r. mianował swojego syna, wcale nie najstarszego, Muhammada ibn Salmana, księciem koronnym. W 2022 r. MbS został także premierem kraju.  

Zaraz po nominacji książę zaczął konsolidować swoją władzę, eliminując rywali. W 2017 r. zamknął setki królewskich krewnych i bogatych saudyjskich biznesmenów w hotelu Ritz-Carlton pod zarzutem korupcji. W roku 2020 r. aresztował trzech członków rodziny królewskiej, w tym brata króla i byłego księcia koronnego. Podejrzewanie członków rodziny królewskiej o nielojalność i ich zatrzymywanie stało się wręcz znakiem rozpoznawczym księcia Muhammada. Jest on także oskarżany o zlecenie w 2018 r. zabójstwa dziennikarza Washington Post Dżamala Chaszukdżiego, który nieprzychylnie komentował poczynania władzy w Rijadzie. Wszystkie te działania raczej nie przysporzyły mu przychylności Amerykanów.

Reklama

Jednocześnie książę MbS jest twarzą nowoczesnych reform w Arabii Saudyjskiej. Co prawda nie planuje zmieniać ustroju kraju ani tolerować krytyki władzy, ale promuje wprowadzenie „islamu umiarkowanego”. Chce też zmniejszyć rolę instytucji religijnych w państwie, które kiedyś były postrzegane jako kluczowe w utrzymaniu władzy monarszej. Za jego rządów wprowadzono m.in. koedukacyjne klasy i otwarto kina. Zezwolono także na prowadzenie samochodów przez kobiety. 

Ma także bardzo ambitną wizję rozwoju kraju i odejścia od gospodarki opartej głównie na ropie naftowej. Według Jakuba Katulskiego, twórcy podcastu Stosunkowo Bliski Wschód, MbS jest idealną osobą, która może zerwać z wizerunkiem Arabii jako kraju bogatego, ale bez zaplecza biznesowego. Rijad zamierza przyciągać zagraniczne inwestycje, chcąc stać się regionalnym liderem pod właściwie każdym względem i naprawdę liczącym się krajem na świecie. Los księcia zależy teraz od tego, jak skutecznie wdroży swoje wizje z Saudi Vision 2030. Cały czas w cieniu pozostaje rodzina królewska, gotowa do potencjalnego buntu przeciwko księciu. 

Jak więc wygląda ta pozycja na świecie?

Niedawno oczy całego świata znów zwróciły się na Bliski Wschód. Arabia Saudyjska, wraz z Iranem i trzema innymi krajami, została zaproszona do BRICS. To nieformalna organizacja, która aspiruje do bycia „nowym G7”, marzy o „zdetronizowaniu” dolara i sygnalizuje, że dostrzega problem w dominacji Zachodu. Potencjał tej organizacji wcale nie jest tak duży , jak mogłoby się wydawać. Dodatkowo w jej ramach występują konflikty, jak ten między Chinami a Indiami. W tej grupie konkurują także Rijad i Teheran. Iran i Arabia to odwieczni rywale, którzy dopiero niedawno zaczęli czynić kroki u normalizacji stosunków, i to za pośrednictwem Chin. To, że BRICS mogłaby stać się „furtką do multipolarnego świata” jest więc bardzo wątpliwe . Wcale nie jest też pewne, czy Arabia w ogóle do niej wstąpi.

Czytaj też

Teoretycznie, jak na początku stycznia 2024 r. informowała rządowa saudyjska telewizja, Królestwo „oficjalnie” dołączyło do BRICS. Tymczasem jeszcze 1 lutego agencja Reuters podawała , powołując się na oficjalne źródło, że Arabia Saudyjska „nadal rozważa zaproszenie do członkostwa w bloku krajów BRICS”. Taki komunikat może być potencjalnie skutkiem obecności Iranu w organizacji. Dr Witold Sokała wskazuje z kolei, że może to wynikać z arabskiej misji dążenia do samodzielności i niezależności – być może kraj nie chce być w bliskim stosunkach z organizacją, która hipotetycznie może przekształcić się w sojusz pod chińskim czy rosyjskim przywództwem. Mogłoby to też zaszkodzić relacjom Rijadu ze Stanami Zjednoczonymi.

Dlaczego Rijadowi zależy na relacjach z USA i czy wciąż tak samo mocno?

Zamieszanie z BRICS ma miejsce w czasie ekspansji wpływów Chin na Bliskim Wschodzie i napięć na linii Pekin-Waszyngton. Arabii zależy natomiast na dobrych relacjach z USA, ponieważ są one niejako gwarantem bezpieczeństwa w rejonie Zatoki Perskiej. Królestwo coraz częściej podąża własną drogą w obawie , że zaangażowanie Amerykanów w ochronę regionu zacznie spadać.

Wcześniej więzi między krajami były bardzo silne. Uważano, że Rijad, poza Izraelem, jest najważniejszym partnerem USA na Półwyspie Arabskim. Były prezydent Donald Trump wprost nazywał Królestwo swoim sojusznikiem i mówił , że „uwielbia króla Salmana”, a książę Muhammad ibn Salman zapewniał, że „uwielbia pracować z Trumpem”. Ponadto były prezydent USA otwarcie wsparł też księcia, gdy ten mierzył się z oskarżeniami o zlecenie zabójstwa dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego. 

Oprócz amerykańskiego wsparcia militarnego Saudom zależy też na współpracy na gruncie energetyki jądrowej. Choć pierwsze deklaracje padały już w 2006 r., to w 2018 r. toczyły się zaawansowane rozmowy między administracją Trumpa a władzami Arabii Saudyjskiej o dostarczeniu technologii jądrowych do kraju. Królestwo argumentowało , że to sposób na odejście od paliw kopalnych oraz ochronę klimatu i obiecywało jedynie pokojowe wykorzystanie technologii.

W zamian za możliwość realizacji projektów przez Amerykanów (a nie np. Chińczyków czy Rosjan) Saudowie oczekiwali pozwolenia na wzbogacanie uranu i przetwarzanie plutonu – tak, jak robi to Iran. Ze względu na Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej USA wykluczają te opcje z kontraktów. Chiny i Rosja – nie . Takie żądania wzbudziły zaniepokojenie ekspertów, ponieważ oznaczałoby to, że Saudyjczycy są o krok bliżej produkcji broni jądrowej, a byłoby to już drugie państwo w regionie z taką możliwością. Taka sytuacja byłaby zdecydowanie nie na rękę USA. Saudowie z kolei nie ukrywają , że mogliby zwrócić się do innych mocarstw w sprawie współpracy jądrowej.

Czytaj też

Wygląda to szczególnie niebezpiecznie właśnie teraz – w grudniu 2023 r. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) informowała , że Iran produkuje niepokojąco dużo uranu wzbogaconego już do 60 proc. W marcu 2018 r. książę koronny powiedział , że „Arabia Saudyjska nie chce żadnej bomby atomowej, ale bez wątpienia, jeśli Iran taką opracuje, pójdziemy w jego ślady tak szybko, jak to możliwe”. Mimo to Trump wciąż był chętny podjąć współpracę, na co nie chciał zgodzić się Kongres.

A czego chciała administracja Bidena?

 Sytuacja zmieniła się, gdy do władzy doszedł Joe Biden w 2020 r. Już w kampanii wyborczej nazwał królestwo „pariasem”. Obiecał skonfrontować się z księciem koronnym w kwestii przestrzegania praw człowieka, traktowania członków rodziny królewskiej i zabójstwa Chaszukdżiego. Podejście Bidena zmieniło się po wybuchu wojny w Ukrainie i w efekcie spowodowanego nią kryzysu energetycznego. Stany Zjednoczone potrzebowały , by ich sojusznicy na Bliskim Wschodzie produkowali więcej ropy naftowej, aby obniżyć ceny na światowych rynkach. W lipcu 2022 r. prezydent USA wybrał się więc do Arabii Saudyjskiej, gdzie próbował negocjować, by Rijad wpłynął na innych producentów w celu zwiększenia podaży surowca. Saudowie odmówili , raz jeszcze podkreślając swoją rosnącą niezależność. Jeśli chodzi o podejście Arabii do wojny w Ukrainie, Saudyjczycy sami określają je jako „aktywną neutralność”. Rijad co prawda potępił działania zbrojne Moskwy, ale nie przyłączył się do zachodnich sankcji i kontynuował współpracę w ramach OPEC+ na rzecz wyższych cen ropy naftowej. 

Arabii Saudyjskiej wciąż zależy na wsparciu Amerykanów w zapewnianiu bezpieczeństwa w Zatoce Perskiej, ale według ekspertów zaczyna

wątpić w trwałość tych ustaleń, na co wskazują też przykłady powyżej. Nadal negocjują umowę o współpracy jądrowej z Waszyngtonem, ale niezmiennie oczekują zgody na wzbogacanie uranu oraz gwarancji bezpieczeństwa ze strony Amerykanów. We wrześniu 2023 r. książę koronny powtórzył , że jego kraj „dążyłby do zdobycia arsenału nuklearnego” gdyby Iran taki zdobył. Współpracy cały czas sprzeciwia się Kongres – sprawa tkwi więc w martwym punkcie. 

Chociaż Saudyjczycy dobrze wiedzą, że ani Chiny, ani Rosja, z którymi Rijad wydaje się ostatnio bratać , nie byłyby w stanie zapewnić im takiego bezpieczeństwa, jakie wciąż dają Stany Zjednoczone, wyraźnie widać, że starają się zerwać z wizerunkiem „wasala” USA. Podobnie jak z wizerunkiem kraju funkcjonującego wyłącznie dzięki wydobyciu ropy naftowej. 

Zmienia się rola ropy naftowej w gospodarce krajowej

Dzisiaj gospodarka Arabii Saudyjskiej jest ekstremalnie uzależniona od ropy naftowej. 40 proc. PKB kraju pochodzi z tego surowca, a w 2021 r. ropa i produkty ropopochodne odpowiadały za prawie ¾ eksportu kraju. W 2022 r. 40 proc. energii elektrycznej pochodziło z ropy. Czy to bezpieczne w „dzisiejszych czasach”? 

Słabość takiej polityki dobitnie ukazała pandemia. Z powodu ograniczeń w przemieszczaniu się globalny popyt na ropę w marcu i kwietniu 2020 r. spadł o 20 proc. Nadal skupowano ropę, ale nie dało się sprzedać jej dalej. Doszło nawet do sytuacji, gdy zaczynało brakować przestrzeni magazynowej, a ceny ropy WTI na moment stały się ujemne. Oznacza to, że sprzedający musieli płacić kupującemu za odebranie ropy i przechowanie jej. Dlaczego po prostu nie wstrzymano wydobycia w obliczu niskich cen? Produkcję można z czasem spowolnić, ale nie całkowicie zatrzymać. Raz wyłączony z użycia szyb naftowy nie jest łatwo ponownie uruchomić . Wymagałby on sporego wkładu pieniężnego, by odzyskać produkcję na zbliżonym poziomie, o ile w ogóle byłoby to możliwe. Czasem po prostu bardziej opłaca się prowadzić wydobycie ze stratami przez pewien okres. Wszystko to, wraz z przerwanymi łańcuchami dostaw, spowodowało także spadek globalnych inwestycji w projekty energetyczne – największy w historii. Również Saudi Aramco odnotowało opóźnienia w swoich projektach inwestycyjnych.

Czytaj też

Nie jest to jedyny przykład na to, jak wrażliwy na takie czynniki może być rynek naftowy. Jak napisano w raporcie World Energy Outlook 2023 Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) „spuścizną globalnego kryzysu energetycznego może być zapoczątkowanie końca ery paliw kopalnych”. W jednym z opracowanych scenariuszy możliwe jest, że popyt na paliwa kopalne w skali globalnej osiągnie szczyt przed 2030 r. Później miałby utrzymywać się na mniej więcej stałym poziomie.

Do tej pory uważano , że inwestycje w wydobycie ropy naftowej będą musiały w tej dekadzie wzrosnąć, aby zaspokoić popyt na ten surowiec. W 2023 r. ta prognoza zdezaktualizowała się dzięki lepszym perspektywom dla sektora energetyki odnawialnej. To, co jest istotne dla przyszłych inwestycji, to szacunki, że od 2028 r. światowy wzrost zapotrzebowania na ropę naftową zacznie zwalniać, w końcu niemal do zera. W obliczu tych zmian nowe projekty dotyczące paliw kopalnych mogą w stosunkowo niedługim czasie stać się aktywami osieroconymi. 

Królestwo już reaguje na prognozy dotyczące globalnego popytu na ropę

Pod koniec stycznia 2024 r. Saudi Aramco poinformowało , że zgodnie z nakazem władz w Rijadzie utrzyma maksymalną wydajność na poziomie 12 mln baryłek na dzień. Wcześniej koncern deklarował podniesienie swoich mocy produkcyjnych z obecnego poziomu 12 do 13 mln baryłek do 2027 roku. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku wielomiliardowy projekt zwiększania wydobycia szedł „bardzo dobrze”, jak przekonywano w oficjalnych komunikatach Saudi Aramco. Po ogłoszeniu rocznych wyników w marcu koncern zaktualizuje swój plan wydatków kapitałowych. Analitycy RBC Capital Markets szacują , że Saudi Aramco obniży swój roczny budżet o około 5 miliardów dolarów w porównaniu z poprzednimi prognozami. Fortune donosi , że zaoszczędzone środki prawdopodobnie posłużą rozwojowi firm z branż gazu ziemnego, chemikaliów i odnawialnych źródeł energii.  

Czytaj też

Sama Arabia Saudyjska zamierza dywersyfikować swój miks energetyczny. Władze kraju postanowiły , że do 2030 r. osiągną 50 proc. udziału czystych technologii energetycznych w produkcji energii elektrycznej. Plan jest bardzo ambitny, ponieważ w 2022 r. źródła odnawialne w tym państwie wytwarzały 0,21 proc. prądu. W 2010 r. było to jeszcze okrągłe zero.

Ponadto Saudom wciąż nie udało się zdobyć partnera do budowy elektrowni jądrowych, a potrzeba staje się pilna w obliczurosnącego zapotrzebowania na energię elektryczną. We wrześniu 2023 r. podczas 67. konferencji generalnej Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej książę Abdulaziz ibn Salman ibn Abdulaziz Al Saud – starszy, przyrodni brat księcia MbS i obecny minister energiipotwierdził: „królestwo pracuje nad rozwojem pokojowego wykorzystania energii jądrowej w różnych dziedzinach przy ścisłej współpracy z Agencją”. Arabia Saudyjska utworzyła spółkę Nuclear Energy Holding Company, która w najbliższym czasie planuje budowę dwóch reaktorów jądrowych o mocy 1,4 GWe. Do 2040 r. planowane jest zwiększenie mocy do 17 GWe. O ile uda się pozyskać technologię.

Eksperci uważają , że zmiana struktury wytwarzania energii elektrycznej pozwolić uwolnić na światowy rynek nawet dodatkowy 1 mln baryłek dziennie, który w przeciwnym razie zostałby spalony w kraju. Ma to swoje ekonomiczne uzasadnienie – posiadaną ropę lepiej sprzedać, gdy zyski wciąż wysokie, a nie „przepalać” na własne cele energetyczne.

Czy to wszystko oznacza, że Arabia Saudyjska zaczyna troszczyć się o środowisko? Zupełnie nie. Decyzje związane z wydobyciem surowca mają podłoże ekonomiczne. Saudowie dobrze wiedzą, że ropa naftowa prędzej czy później się skończy. A jeszcze wcześniej może się skończyć wzrost globalnego popytu na ten surowiec. Dlatego teraz jest najlepszy moment, by wykorzystać wciąż płynące czarne bogactwo do dywersyfikacji gospodarki, aby w przyszłości kraj pozostał ważnym graczem w regionie. Jeśli reformy nie zostaną wprowadzone na czas, PKB Arabii Saudyjskiej – oraz fortuna rodziny królewskiej – mogą znacząco ucierpieć. 

Czytaj też

Saudi Vision 2030

Głównym celem strategii księcia jest więc dywersyfikacja gospodarki, a także cyfryzacja i prywatyzacja. Arabia Saudyjska chce być regionalnym hubem dla firm zagranicznych – bramą pomiędzy wschodem i zachodem, bogatą północą i biednym południem, jak ujął to Jakub Katulski. W Saudi Vision 2030 , dokumencie zawierającym główne założenia wizji księcia koronnego, napisano wprost, że Arabia chce uzyskać „awans z obecnej pozycji 19. największej gospodarki świata do pierwszej piętnastki”. Idzie jej to nieźle, bo w 2022 r. była już na miejscu 17. „Dywersyfikacja naszej gospodarki jest niezbędna dla jej zrównoważonego rozwoju. Chociaż ropa naftowa i gaz są podstawowymi filarami naszej gospodarki, rozpoczęliśmy rozszerzanie naszych inwestycji na dodatkowe sektory” – zapisano w dokumencie. 

Jaki dokładnie jest plan ? Przekształcić Saudi Aramco z firmy produkującej ropę w globalny konglomerat przemysłowy: „Wierzymy, że Saudi Aramco jest w stanie być globalnym liderem w innych sektorach poza ropą naftową”. Priorytetem ma być wsparcie firm krajowych przez promowanie ich działalności lokalnie i globalnie, a zwłaszcza produktów petrochemicznych, bankowości, technologii energii odnawialnej, telekomunikacji, żywności, opieki zdrowotnej i handlu detalicznego oraz – podkreślmy to – ropy naftowej. Saudowie chcą, aby połowa potrzeb produkcyjnych na cele wojskowe była zaspokajana w kraju – tak, aby zatrzymać zasoby i stworzyć nowe miejsca pracy.

Jeśli ktoś po lekturze pierwszych stron Saudi Vision 2030 odniósł wrażenie, że Królestwo odejdzie od ropy naftowej, i to ze szlachetnych pobudek, to się pomylił. Wśród celów znalazło się nie „wyeliminowanie ropy”, ale znacznie łagodniejsze sformułowania, w tym zwiększenie local contentu, czyli udziału np. lokalnie produkowanych komponentów, w sektorze paliw kopalnych z 40 do 75 proc. Należy do nich też zwiększenie udziału eksportowanych produktów innych niż ropa naftowa w PKB z 16 do 50 proc. czy 6-krotny wzrost przychodów rządowych spoza sektora naftowego. Podkreślono też, że „w sektorze wydobywczym zostaną zapewnione zachęty do eksploracji zasobów królestwa”. Jakie to zasoby, skoro ropa naftowa ma tracić na znaczeniu? Oczywiście drugie krajowe bogactwo, gaz ziemny. W dokumencie zapisano wprost: „podwoimy produkcję gazu i zbudujemy krajową sieć dystrybucji gazu”.

Wydaje się, że Rijad ujawnił swoje prawdziwe intencje podczas COP28 w grudniu 2023 r. w Dubaju. Kraje OPEC, na czele z Arabią Saudyjską, silnie sprzeciwiły się pomysłowi zdecydowanego wycofywania się z paliw kopalnych. Przedstawiciele królestwa argumentowali , że „świat może ograniczyć emisje bez unikania określonych paliw”. Może i Arabia odejdzie od spalania ropy naftowej, ale tylko we własnej gospodarce. Resztę świata będzie dalej zaopatrywać w surowiec, który napędza nie tylko wzrost gospodarczy, ale też zmianę klimatu. Dopóki będzie popyt na ropę.

Co na to wszystko Rosja?

Relacje na linii Moskwa-Rijad są szczególnie ważne, skoro to dwaj najwięksi producenci zrzeszeni w OPEC+. Nie zawsze się między nimi układało – wystarczy przypomnieć choćby wojnę cenową z 2020 r. Kiedy na początku marca Arabia Saudyjska, wraz z innymi krajami OPEC, chciała stabilizować ceny poprzez zmniejszenie wydobycia, Rosja zrobiła coś odwrotnego – zwiększyła produkcję. Rijad odpowiedział więc tym samym, na co zareagowała Moskwa, rozpoczynając wojnę cenową. Zakończyła się ona dopiero w kwietniu, gdy strony się porozumiały i zmniejszyły produkcję. 

Po wybuchu wojny w Ukrainie, chociaż Rijad potępiał inwazję, wcale nie chciał rezygnować ze współpracy energetycznej z Rosją w ramach OPEC+. Nie przyłączając się do zachodnich sankcji oraz odrzucając prośbę Bidena o zwiększenie podaży ropy w dobie kryzysu energetycznego, Arabia Saudyjska przyniosła pośrednio korzyści Moskwie. Przy okazji królestwo wzmocniło swoje wpływy na światowy rynek ropy naftowej. Przed wizytą Bidena w Arabii w 2022 r. Rosja wyraziła nadzieję, że wydarzenie nie zostanie wykorzystane do wspierania antyrosyjskich nastrojów, oraz że wysoko ceni sobie współpracę z Arabią w ramach OPEC+. 

Czytaj też

Królestwo Saudów postrzega siebie jako kraj na tyle silny, by wychodzić poza swoją tradycyjną strefę wpływów i np. zorganizować szczyt w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie w sierpniu 2023 r. Już w marcu 2022 r. książę koronny deklarował gotowość do prowadzenia mediacji między Rosją a Ukrainą, dodając, że królestwu zależy na utrzymaniu stabilności rynków ropy naftowej i podkreślił rolę OPEC+. Pomógł także w wymianie jeńców wojennych. Wszystko to może wskazywać na rosnące znaczenie Arabii dla Rosji – w styczniu 2024 r. Kreml stwierdził , że włączenie królestwa do BRICS jest „bardzo ważne”.

Jednocześnie Arabia Saudyjska sygnalizuje Zachodowi swoją wartość i przydatność  jako gracza na arenie międzynarodowej. W czasie ostatniego spotkania z Władimirem Putinem, w grudniu 2023 r., książę koronny powiedział : „mamy wiele wspólnych interesów i wiele spraw, nad którymi wspólnie pracujemy dla dobra Rosji, Królestwa Arabii Saudyjskiej, Bliskiego Wschodu i całego świata”, a Putin odpowiedział : „nic nie może zapobiec rozwojowi naszych przyjaznych stosunków”. Takie wieści z Bliskiego Wschodu z pewnością nie podobają się Stanom Zjednoczonym. Rodzi się więc pytanie – kto i na jakich warunkach dostarczy Arabii Saudyjskiej technologię jądrową?

Podsumowanie

Według Jakuba Katulskiego, o ile w kraju nie dojdzie do poważnych zmian, tj. zmiany następcy tronu, chociażby w wyniku zamachu stanu, reformy w saudyjskiej gospodarce prawdopodobnie zajdą naprawdę szybko.

Chociaż spektakularnych postępów w zmianie miksu energetycznego na razie nie widać , wkrótce może się to zmienić. W 2022 r. Arabia Saudyjska podłączyła do sieci źródła odnawialne o łącznej mocy 2 GW i uruchomiła elektrownie gazowe o łącznej mocy 5 GW. W budowie są też elektrownie wyposażone w technologię wychwytu i składowania dwutlenku węgla (CCS). Saudyjczycy uważają , że są na dobrej drodze, by osiągnąć cel redukcji swoich rocznych emisji CO2 o prawie 280 mln ton do 2030 r. w odniesieniu do 2019 r., gdy wynosiły nieco ponad 700 mln ton. Może stać się to jeszcze łatwiejsze, jeśli uda się im zawrzeć umowę na budowę elektrowni jądrowych. Co prawda wciąż chcą zaopatrywać resztę świata w ropę naftową, emisje będą więc po prostu powstawały w innym miejscu.

Jednakże zmiany w strukturze saudyjskiej gospodarki naprawdę zachodzą – wystarczy przypomnieć rezygnację ze zwiększenia mocy produkcyjnych, o czym Saudi Aramco informowało w styczniu tego roku. Wygląda na to, że globalne zapotrzebowanie na ropę naftową rzeczywiście może niedługo osiągnąć szczyt, skoro nawet największy eksporter świata zdaje się to przyznawać.

Reklama

Komentarze

    Reklama