Analizy i komentarze
Cień domiaru nad wielkim Orlenem. Co gryzie płocki koncern? Olefiny III i inne niepokoje
„Tylko” ponad 2,7 mld zł zysku netto w pierwszym półroczu 2024 r., czyli „aż” 12,7 mld mniej niż w analogicznym okresie rok wcześniej – to najnowsze dane o kondycji Orlenu, przedstawione przez koncern. Z czego wynikają cudzysłowy w poprzednim zdaniu? Bo diabeł tkwi w szczegółach i akurat porównanie rok do roku nie ma tu zastosowania. Płocka spółka ma swoje problemy, ale nie wszystkie wystąpiły tu i teraz. Za to wróciły jak bumerang.
„SPADEK przychodów o 43 mld zł; SPADEK zysku netto o 12,7 mld zł; SPADEK EBITDA o 15,8 mld zł (…). Na detalu – ZYSK, ponad 500 mln zł. To już wiecie, dlaczego paliwo nie jest po 5,19” – pisał w serwisie X/Twitter jeszcze przed czwartkową konferencją wynikową Orlenu były prezes spółki Daniel Obajtek. Tak przedstawione dane z koncernu rzeczywiście mogą wprawiać w osłupienie, bo przecież odnotowała je jedna z największych spółek w Europie. W dodatku działająca w zyskownych sektorach, która była rozpędzona w ostatnich latach jak nigdy dotąd.
Były prezes Orlenu, jak na polityka przystało (w końcu jest europosłem), sięgnął jednak po uproszczenia, które w złym świetle stawiają nowy zarząd spółki i mają pokazywać, że za jego kadencji koncern był perłą bez skazy. Tymczasem to decyzje – i nie tylko – podejmowane w ubiegłych latach teraz kładą się cieniem na wynikach koncernu. Nie pomagają też przepisy, które jakimś cudem omijały „Orlen Obajtka”, a po zmianie władzy parasola – i innych cudów – już nie było.
Domiar dopadł Orlen
Lista ciosów, które spadły na Orlen, jest długa, ale na pierwszy plan wysuwa się słynny już domiar od gazu. Spółki paliwowe i węglowe zostały objęte unijnym podatkiem od nadmiernych zysków (dalej – domiar), które osiągały w czasie, gdy ceny surowców energetycznych wystrzeliły (w wyniku trzęsienia ziemi na rynkach po rosyjskiej agresji na Ukrainę). Rząd dopiero od końca 2022 r. zaczął pobierać tę daninę od Orlenu (po fuzji PGNiG największego wydobywcy gazu w Polsce).
Skorzystała z tego nowa koalicja rządząca, która w ustawie mrożącej ceny energii na pierwszą połowę 2024 r. znalazła w Orlenie źródło do sfinansowania tej obietnicy. I uznaniowo nakazano spółce zapłacić „zaległy” domiar za lata 2021-2022 (i to po cenach z tamtego okresu, a biły one rekordy), gdy nie płacił dodatkowego podatku z zysków generowanych na sprzedaży gazu z krajowego wydobycia. Czyli – Orlen z opóźnieniem dorzucił się i zasponsorował nowej władzy mrożenie cen energii elektrycznej, gazu i ciepła. Jak wtedy tłumaczono, na biednego nie trafiło, bo w 2022 roku Orlen miał prawie 40 mld zysku netto, a rok później – ponad 20 mld zł.
Choć koncern nie mógł narzekać, to zasponsorowanie mrożenia cen słono go kosztuje. W pierwszym półroczu 2024 r. odpis gazowy kosztował Orlen 15,4 mld zł, prawie dwa razy tyle, co rok wcześniej (7,4 mld zł). Koncernu aż tak całkowicie nie ogołocono, ponieważ przysługują mu rekompensaty za sprzedaż gazu czy prądu po kosztach. I takich rekompensat dostał w I półroczu 4,9 mld zł. Upraszczając, można więc założyć, że mrożenie cen w kraju kosztowało (uwzględniając zwrot z Funduszu Wypłaty Różnicy Ceny) Orlen w tym półroczu ponad 10 mld zł. To mniej więcej połowa kwoty potrzebnej na zrealizowanie sztandarowej inwestycji spółki na Bałtyku – budowa morskiej farmy wiatrowej Baltic Power ma kosztować ponad 20 mld zł.
Na szczęście dla Orlenu gazowy domiar objął tylko pierwsze dwa kwartały roku. Jak dotąd nie było sygnałów, by rząd ponownie zamierzał sięgać do portfela koncernu. A jednocześnie: wszyscy korzystają z zamrożonych cen energii, więc – ktoś stracił, ktoś zyskał.
Olefiny III i wielki problem
O kompleksie Olefiny III w zakładzie głównym Orlenu słyszał chyba każdy, jeśli nie ze względu na rozmach inwestycji, to np. za sprawą doniesień prasowych o naruszaniu przepisów na budowie. Właśnie zawiadomiono prokuraturę o możliwych nieprawidłowościach, których mieli dopuszczać się podwykonawcy inwestycji.
Inwestycji, co warto podkreślić, niemałej. W ubiegłym roku ówczesny zarząd Orlenu ocenił, że Olefiny III będą kosztować ok. 25 mld zł. Jak przekazał Ireneusz Fąfara na czwartkowej konferencji – Orlen już przeznaczył na tę inwestycję około 12 mld zł. Zanim zainicjowano to przedsięwzięcie, nie brakowało głosów, że inwestowanie w rozwój segmentu petrochemicznego w 2021 roku może być ryzykowne.
Fąfara przekazał mediom, że okazało się, iż instalacja Olefiny III będzie o 1/3 mniej efektywna niż w pierwotnych planach. – Traktujemy ten projekt jako pułapkę zastawioną na Orlen, ale i na całą polską gospodarkę – mówił szef płockiej spółki. Z jego słów wynika też, że Orlen na poważnie zastanawia się, czy ukończyć ten projekt, czy też go porzucić, spisując na straty wydane 12 mld zł i doliczając do tego inne koszty związane z karami. Do końca roku ta sprawa ma zostać rozstrzygnięta.
Możliwe, że podobny los spotka inne inwestycje. Już teraz Orlen „racjonalizuje” wydatki inwestycyjne i zetnie je o około 3,3 mld zł w tym roku (do 35,3 mld zł).
Otoczenie rynkowe
Co jeszcze może wpływać na kondycję Orlenu? Sytuacja na rynkach i globalne trendy. Spółki paliwowe już nie zarabiają takich kroci co w latach 2021-2023, marże na przerobie ropy są niższe, uspokoiły się ceny gazu. Po tłustych latach w sektorze oil & gas nie ma śladu. Widać to np. na danych zebranych przez serwis Statista. W 2021 roku ExxonMobil miał 23 mld dolarów dochodu netto, rok później aż 55,7 mld dol., a w 2023 roku wciąż był wysoki, ale spadł do 36 mld zł. To samo zaobserwowano w przypadku Shella czy Chevronu. Wyjątkiem jest francuski Total, który w 2023 r. miał 21,4 mld dol. dochodu netto, a rok wcześniej - 20,5 mld dol.
W przypadku Orlenu wpływ na wyniki ma choćby taki czynnik jak przestawienie się z bardziej zasiarczonej ropy z Rosji na „lżejszą” z Bliskiego Wschodu. Może łatwiej ją przerabiać (co wykazano w wynikach za I półrocze, bo uzysk paliw wzrósł), ale przez długi czas ustępowała pod względem ceny ropie Urals. W dodatku bardziej kosztowne jest jej dostarczenie, bo nie trafia do kraju ropociągiem.
Wracając do wspomnianej straty netto w II kw., o której pisał Daniel Obajtek: jej by nie było, gdyby nie regulacje, które wydrenowały Orlen.
– Gdyby nie ten odpis, gdyby nie tak istotne obciążenia, to segment wydobycia zanotowałby zdrowy wynik operacyjny – podkreślała Magdalena Bartoś, wiceprezeska Orlenu ds. Finansowych.
Dopiero III i IV kwartał będą tymi, gdy domiar nie będzie ciążył spółce. Drugie półrocze br. będzie więc testem dla nowego zarządu, bo pewne usprawiedliwienia już nie wystąpią.