Reklama

Jak powiedziała dyrektor pionu komunikacji PSE Inwestycje Lucyna Roszyk, dzięki nowej linii 400 kV Kozienice-Ołtarzew będzie można wyprowadzić moc z nowego bloku 1070 MW powstającego w Elektrowni Kozienice.

"Od tego zależy niezawodne zasilanie aglomeracji warszawskiej, Mazowsza oraz obszaru północno-wschodniej Polski. Obecnie na ukończeniu jest budowa innej linii w tym rejonie: z Kozienic do Siedlec. Ma ona za zadanie zabezpieczyć dostawy prądu tak, aby uszkodzenie czy awaria sieci przesyłowej w jednym miejscu, nie pozbawiło Mazowsza energii elektrycznej. Gdyby zaniechać budowy linii Kozienice–Ołtarzew, w przypadku wystąpienia awarii pozostałych linii może się okazać, że konieczne będzie ograniczenie produkcji prądu w Kozienicach. Wtedy bez zasilania w energię elektryczną mogłaby zostać nie tylko aglomeracja warszawska i część Mazowsza, ale również spory obszar północno-wschodni kraju – mówimy tu o 8 milionach odbiorców prądu" - zaznaczyła Roszyk.

Przeciwnicy budowy linii elektroenergetycznej z Kozienic do Ołtarzewa przeszli w czwartek ulicami Warszawy. Ich zdaniem inwestycja ta będzie stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia oraz spowoduje spadek wartości nieruchomości znajdujących się w pobliżu. Marsz wyruszył przed południem spod gmachu Ministerstwa Rozwoju, gdzie protestujący przynieśli trumny symbolizujące gminy, przez które ma przebiegać linia wysokiego napięcia. Następnie udali się pod KPRM, gdzie złożyli petycję do premier Beaty Szydło.

To już kolejny w tym roku protest mieszkańców mazowieckich gmin, przez które ma przebiegać linia energetyczna najwyższych napięć z Kozienic do Ołtarzewa. Jak powiedziała Anna Kurzela-Szybilska ze stowarzyszenia Nasza Gmina Jaktorów, taki przebieg inwestycji został ustalony bez przeprowadzenia konsultacji społecznych. "Decyzja PSE została zmieniona po wielomiesięcznych uzgodnieniach, gdzie trasa jest najmniej szkodliwa społecznie, stanowi najmniejsze zagrożenie dla życia i zdrowia społeczeństwa". "Ta trasa powróciła do wariantu z planu zagospodarowania przestrzennego dla województwa mazowieckiego, planu który został uchwalony bez konsultacji społecznych" - mówiła.

Roszyk zaznaczyła, że inwestycje takie jak budowa linii energetycznych to projekty "ściśle nadzorowane przez państwo, chociażby Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska".

"Takie inwestycje powstają tylko wtedy, jeśli są całkowicie bezpieczne, w innym wypadku nie powstają wcale. Jeśli – jak twierdzą protestujący – linia rzeczywiście ma gdzieś powstać nad domami, to wówczas wykonawca musi za te domy zapłacić odszkodowanie" - zaznaczyła. 

"Inwestycja to ingerencja w krajobraz – i jest to poza sporem. Niemniej jednak w otoczeniu dużych aglomeracji trudno znaleźć miejsca wolne od zabudowy. Co do oddziaływania, czy straty wartości nieruchomości – wszystko podlega ścisłym normom, które w Polsce należą do najsurowszych w Europie. Kwestia wartości to kwestia odszkodowań. Jeśli przy tego typu inwestycjach wykonawcy zbierają ok 80-90 proc. zgód, to znaczy, że odszkodowania są rzetelne i rekompensują straty mieszkańców. W dyskusji cały czas mówimy o dramacie ludzi, natomiast zapominamy o znaczeniu tych linii. Mówimy o nieprzerwanych dostawach energii do 8 milionów Polaków" - zaznaczyła dyrektor.

Jak podkreśliła, PSE jest inwestorem odpowiedzialnym i wszystkie inwestycje realizuje "co do zasady przy poszanowaniu oczekiwań strony społecznej, oczywiście z jednoczesnym uwzględnieniem uwarunkowań technicznych, ekonomicznych i środowiskowych".

"PSE przykładają wielką wagę do dialogu społecznego. Znalezienie optymalnego przebiegu w jednej z największych polskich aglomeracji jest zadaniem trudnym. Wykonawca wraz z inwestorem dokładają wszelkich starań, żeby pogodzić interesy zainteresowanych stron i wypracować optymalny przebieg linii" - powiedziała.

Wykonawcą inwestycji jest konsorcjum ZUE i Dalekovod Polska. Istniejąca od 1991 r. ZUE zajmuje się budową infrastruktury komunikacyjnej i energetycznej, jest spółką notowaną na GPW. Grupa Kapitałowa Dalekovod pochodzi z Chorwacji.

Linia ma powstać do 2019 r. i będzie wyposażona w światłowody; oprócz tego, że przyczyni się - co podkreśla PSE - do poprawy bezpieczeństwa i niezawodności pracy Krajowego Systemu Elektroenergetycznego (KSE), zamknie też od strony południowo-zachodniej tzw. pierścień energetyczny wokół Warszawy. 

Zobacz także: Prezes PSE: Udało nam się oddalić widmo katastrofy

PAP - mini

Reklama

Komentarze

    Reklama